Mówiłam przez otwartą szybę od pasażera i patrzyłam przez lusterko jak napełnia nasz wypożyczony samochód benzyną. Jego mina zmieniła się, ale nic nie odpowiedział. Oparł się ręką o dach samochodu i patrzył na cyferki zmieniające się co chwilę na liczniku. Reszta była w sklepie i kupowali jakieś jedzenie.
-Co mam ci kupić?
Zapytał po tym gdy pistolet został ułożony na swoje miejsce, a on podszedł do mojego okna i wyrwał mnie z zamyślenia.
-Wodę. Wodę niegazowaną.
Przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się kiedy z dezaprobatą pokręcił głową, a jego wzrok przeniósł się na moje nogi.
-Nie powinienem się o to w ogóle pytać.
-Ale proszę pana, przecież zjadałam śniadanie. A po drugie dobrze pan wie jak reaguje na dużą ilość jedzenia.
Zmarszczył nos jakby nie wiedział co wczoraj wydarzyło się pod prysznicem. Zmarszczka między jego brwiami była cholernie widoczna, a ja uśmiechałam się słabo. Złapał moją dłoń i pocałował jej wnętrze. Przyłożył usta do mojego policzka, a ja szybko uniknęłam jego gestu. Ale i tak nie wygrałam. Jego silna dłoń znalazła się na mojej brodzie i obróciła w moją stronę. Szybkim ruchem przyłożył swoje wargi do moich i delikatnie je musnął. Przekrzywił głowę aby pogłębić pocałunek. Owinęłam sobie wokół palców jego ciemne loki i bawiłam się nimi.
-Nie odbieraj.
Warknął w moje usta kiedy usłyszał dzwonek mojego telefonu wydobywający się z kieszeni moich spodni. Uśmiechnął się kiedy przystałam na jego prośbę. Ciche mlaśnięcia, które wydobywały się kiedy odsuwaliśmy się na chwilę były naprawdę słodkie.
-Harry. Zapłać za tą pierdoloną benzynę i chodź bo nie wrócimy do domów, kiedy będziecie się tak cały czas wymieniać śliną.
Liam krzyknął na mojego chłopaka, a on tylko machnął w ręku powietrzu i pokazał środkowy palec.
-Tak, bardzo dorośle Styles.
Śmiech Louisa rozbrzmiewał po całej stacji. Czułam jak moje policzki nabierają różu, a zimne dłonie Harry'ego lądują na mojej koszuli rozpinając kolejny guzik. Słyszałam jak inni klną cały czas w naszą stronę i trochę zaczynało mnie to już irytować.
-Dobra, idź już.
Poklepałam jego policzek i uśmiechnęłam się odsuwając od jego zasięgu. Odepchnął się od samochodu i poszedł do sklepu. Delikatnie otarłam usta wierzchem dłoni i sięgnęłam po telefon. Kilka połączeń od taty i jeden mms. Była na nim moja świeżo narodzona siostra. Była cholernie podobna do mojego taty. Była jak na razie brzydka. Nigdy nie podobały mi się dzieci od razu po urodzeniu. Jej oczka były jeszcze tak nie widoczne. Jej powieki były zaciśnięte a ciało delikatnie żółte. Tata delikatnie łapał jej drobną rączkę i bawił się nią. Było to chyba najsłodsze nagranie jakie widziałam. Był na nim tak cholernie szczęśliwy, od śmierci mamy mało rzeczy go cieszyło, a teraz Rose. Moja malutka siostra urodziła się i uśmiech powrócił na usta taty. Musiałam się podzielić tym nagraniem z Harry'm. Kiedy zauważyłam jak wychodzi ze sklepu z siatką, szybko chwyciłam za klamkę i pobiegłam w jego stronę. W ręce trzymałam telefon. Odbiłam się od asfaltu, a chłopak złapał mnie za uda w między czasie upuszczając wszystkie zakupy.
-Patrz co dostałam.
Pisnęłam kiedy ścisnął moje pośladki.
-Co to?
Zapytał i zaczął się uśmiechać. Musiałam wyglądać jak jakaś nieźle naćpana albo nieźle wstawiona. Wreszcie wyrwałam się z jego uścisku i zaczęłam zbierać wszystko co zdążyło wypaść z siatki. Czułam wzrok Harry'ego na moim tyłku, ale już przestałam się tym przejmować, ponieważ robił to bardzo często. Kiedy podniosłam się do góry delikatnie uderzyłam go w twarz.
-Za co?
Zapytał udając ból. Pocierał swój policzek i patrzył w moje oczy.
-Po pierwsze patrzyłeś się na mój tyłek, a po drugie mam okres, więc teraz nawet najmniejsza rzecz wykonana nie po mojej myśli, będzie mnie wkurwiać. Rozumiemy się? Nie wkurwiaj mnie, chociaż przez dwa jebane dni. Chyba wytrzymasz? Nie chcesz abym cię biła, tak?
Położyłam dłonie na jego piersi i spojrzałam w jego szmaragdowe oczy, które tak cholernie mi się podobały.
-Ale ja lubię gdy to robisz. Chciałbym żebyś mnie biła i związała. Dominowała nade mną i nie pozwoliła mi się nawet dotknąć.
Jego głos z szczęśliwego stał się bardziej erotyczny niż mogłam sobie wyobrazić. Złapał mnie w talii i odwrócił w stronę samochodu. Delikatnie popchnął mnie w jego stronę. Szybko włączyłam telefon i pokazałam mu nagranie. Wydawał się naprawdę szczęśliwy. Uśmiechał się cały czas i wyglądał jakby chciał jej dotknąć ponieważ jeździł swoim dużym palcem po ekranie.
-Jest słodka, tak jak siostrzyczka.
Wysyczał kiedy przyparł mnie do samochodu.
-Właśnie nie odpowiedziałeś mi na wcześniejsze pytanie.
-Bo nie ma sensu, nie możliwe żebyś była.
-Kurwa Harry! Jestem w ciąży, zrobiłeś mi dziecko, nie rozumiesz?
-Że co?
Momentalnie jego oczy rozszerzyły się, a ja miałam ochotę zacząć śmiać się jak głupia bo oczywiście nie była to prawda. Starałam się udawać, że mówię prawdę. Więc mój wzrok powędrował na jego oczy.
-Nie cieszysz się? Bo ja bardzo.
Złapałam jego koszulę i pociągnęłam w swoją stronę. Pokręciłam przecząco głową i specjalnie ułożyłam swoją twarz w smutku.
-Nie, no ciesze się. Ale mnie zaskoczyłaś.
Uśmiechnął się i cmoknął moje usta. Usiadłam na swoim fotelu, aby po chwili złapać jedną dłoń Harry'ego, który zajął miejsce obok mnie.
---------------------------------
-Ale tu fajnie. Harry pójdziemy na każdą atrakcję. Proszę, proszę, proszę.
Niemal skakałam po swoim fotelu, kiedy zobaczyłam wielkie zabudowanie przed nami. Zjadłam całą paczkę cukierków, a to dobrze na mnie nie wpływa. Dostaję głupawki i nie mogę się uspokoić.
-Po co kupowałem te M&M'sy teraz będziesz skakać mi po fotelu jak głupia.
-Pozwolisz mi pić, prawda?
O kurde, no to teraz spaliłam ten cały żart. Miałam zamiar ciągnąć go dłużej, ale przez nadmiar cukru wygadałam się.
-Przecież, jesteś w ciąży.
-Harry.
Szepnęłam chyba sama do siebie, ale usłyszał to. Uniósł brwi jakby czegoś chciał się dowiedzieć. Moje kąciki ust się podniosły, a jego wargi ścisnął w linii prostej.
-To miał być taki żart. Wiem, że nie był śmieszny, ale jakbyś widział jak na początku się denerwowałeś i nie wiedziałeś co powiedzieć. Myślałam, że się posikam.
-Ty. Mała. Suko. Okłamałaś. Mnie. Jak. Mogłaś. Będę. Musiał. Cię. Ukarać.
Przecedził przez zęby i uśmiechnął się. Złapał moją talie i przeciągnął na swoje kolana. Włożył zimne dłonie pod moją koszulę i po chwili jego palec wskazujący był w moim pępku.
-Ej, przestań. Wiesz, żę t..to..
Zaczęłam się śmiać kiedy zaczął opuszkiem kręcić małe kółka w jego wnętrzu. Przyległam do jego szyi, zaczęłam ją przygryzać i delikatnie ssać. Jego gardłowe jęknięcia wydobywały się chyba z samego końca. Wyjechał dłońmi na górę i delikatnie złapał miseczki mojego stanika, aby później ją usunąć i wcisnąć swoją dużą dłoń między materiał a moje ciało. Ścisnął je delikatnie, a ja krzyknęłam uderzając go w rękę.
-Boli, idioto.
-Co? Nigdy cię nie bolało.
-Ale dostałam okres. I w pierwszy dzień cycki jebią mnie jak cholera, rozumiesz?
Przytaknął głową i przywarł do moich ust. Nie dawałam mu jeszcze dostępu do pełni ust, więc na razie językiem zwilżał moje wargi, ssąc je i ciągnąc.
-Halo! Już jesteśmy na miejscu, czy moglibyście przerwać. Rozumiemy, że macie duży popęd seksualny, ale no chodźcie, bo nie zdążymy wrócić do domu.
Wszyscy stali za szybą i patrzyli na nas. Czułam jak moje policzki stają się bordowe, cholernie bordowe. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam z impetem drzwi, które wylądowały na twarzy Louisa, który miał problem z równowagą i upadł na asfalt.
-Moja krew, piątka.
Harry uśmiechnął się w moją stronę i wyciągnął rękę ku górze, na znak zgody. Mocno przyłożyłam dłoń do jego dłoni, a on sprzedał mi jeszcze jeden pocałunek. Skoczyłam na zimny asfalt i od razu zaczęłam rozmawiać z Eleanor. Widziałam jak Harry wyciąga mój plecak z samochodu i przewiesza sobie go przez ramię. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i papierosy. Podpalił jednego z nich i włożył sobie między usta. Przysięgam, naprawdę wyglądał bosko, ale nie mógł dalej palić. Przecież to ma szkodliwe działania dla organizmu. Czytałam kiedyś o tym bardzo dużo, ponieważ chciałam oduczyć palić mojego tatę. I udało mi się. Wywołują one, przedwczesne starzenie się. Żółknięcie zębów i paznokci. Nieprzyjemny oddech. Niedotlenienie. A później choroby układu krążenia, wszelakie nowotwory, choroby płuc i choroby jamy ustnej. Nie pozwolę aby sam sprawiał sobie ból, ale na razie mu nie będę w tym przeszkadzać. Jak na razie musi sam dojść do tego jak są szkodliwe. Jednym przyciskiem zablokował wszystkie drzwi i poszliśmy w stronę wejścia. Nasza wspólna rozmowa kręciła się w jednym temacie. W temacie American Horror Story, mojego ulubionego serialu. Okazało się, że ona także zaczęła go oglądać, ale teraz boi się spać. Musi być przy niej Louis, bo inaczej nie da rady zasnąć.
-Wiesz, oglądałam z nim jeden odcinek i się posikał ze strachu. W pierwszym odcinku drugiej serii.
Wyszeptała mi do ucha , a jej raybany zawadziły o moje włosy. Kąciki jej ust momentalnie się podniosły, zresztą tak jak moje.
-Żartujesz?
Pokręciła przecząco głową i złapała moją dłoń. Czułam, że stajemy się coraz bliższe. Poznałyśmy się kilka miesięcy temu, ale w ogóle nie miałyśmy kontaktu. A teraz. Dogadujemy się wspaniale, zresztą tak jak Louis z Harrym. Była wyższa ode mnie o dziesięć centymetrów, ale nie czułam się mała. Harry i chłopcy byli wyżsi, ale nie byłam najniższa. Perrie ma metr sześćdziesiąt trzy. Różni nas jeden centymetr, ale jednak jestem wyższa.
-Poprosimy dwanaście biletów, ze wstępami na wszystkie atrakcje i restauracje.
Głos Harry'ego przeszywał moje uszy. Nadal był zły za to, że ktoś przerwał naszą chwilę intymną.
-Poproszę dziewięćset-pięćdziesiąt-dziewięć dolarów i osiemdziesiąt-osiem centów.
-Ja zapłacę.
Wtrącił Zayn i popchnął Harry'ego w naszą stronę. Mój chłopak wzruszył tylko ramionami i odwrócił się w naszą stronę, a my dwie śmiałyśmy się jak głupie. Położył dłonie na swoich biodrach, jedną nogę podniósł na palcach i przekrzywił głowę na bok.
-Z czego się śmiejecie?
-Jesteś taki męski z tym plecakiem, wiesz Harry.
Wymamrotałam byle co. Naprawdę dalej śmiałyśmy się z Louis'a, a po drugie z tego, że Harry udawał jaki to jest twardy i że on zawsze za wszystko płaci. A jednak było inaczej, to Zayn za wszystko zapłacił.
-Proszę, to twój plecak.
Podszedł do nas i ściągnął go z ramienia patrząc na mnie. Eleanor odsunęła się na bezpieczną odległość, a ja postanowiłam działać. Nie miałam dzisiaj siły na ciąganie dodatkowego bagażu.
-Ale jesteś taki seksowny z nim. Pociągasz mnie kiedy masz go na sobie. Pieprzyłabym cię przy nich wszystkich.
Delikatnie wyjechałam swoją dłonią na jego krocze i ścisnęłam obcisłe czarne rurki. Nigdy nie mówiłam do niego takiego gówna. Zaczęłam się czerwienić i czułam to. W huj to czułam. Moje policzki wręcz szczypały. Złapał moją brodę między kciuk, a palec wskazujący i podniósł moją głowę do góry.
-Robię to dla ciebie kochanie.
Delikatnie złączył nasze usta i poklepał mój tyłek. Podniósł plecak z ziemi, który już dawno na niej leżał. Przewiesił go przez swoje ramie i podszedł do Zayna który miał bilety. Każdy z nas także dostał mapki, które miały informować nas o nazwach atrakcji. Gdy przeszliśmy przez bramki słyszeliśmy zarówno piszczenie dzieci jak i dorosłych. Rozglądnęłam się dokoła, zresztą tak jak Eleanor, która znowu kurczowo trzymała moją dłoń.
-Tam.
Krzyknęłyśmy w tym samym momencie i wskazałyśmy na to samo miejsce. Był to Gigant Drop. Wielka, srebrna, metalowa, wysoka konstrukcja, która na pewno wywołała wymioty u niejednego człowieka. Nigdy nie bałam się takich atrakcji, dla mnie to zawsze była super zabawa. Odwróciłyśmy twarze w swoją stronę i zaczęłyśmy się śmiać. Była ode mnie o pięć lat starsza, ale czułam się jakby była w moim wieku. Przybiłyśmy sobie piątki, dalej trzymając swoje dłonie owinęłyśmy drugie wokół talii naszych chłopaków i pociągnęłyśmy ich w tamtą stronę.
-Spotkamy się tutaj za jakieś pięć godzin.
Usłyszałam jeszcze głęboki głos Liama, który został tam z resztą naszych towarzyszy.
-Wy sobie chyba kpicie, przecież się zrzygam.
-Ty. Mała. Suko. Okłamałaś. Mnie. Jak. Mogłaś. Będę. Musiał. Cię. Ukarać.
Przecedził przez zęby i uśmiechnął się. Złapał moją talie i przeciągnął na swoje kolana. Włożył zimne dłonie pod moją koszulę i po chwili jego palec wskazujący był w moim pępku.
-Ej, przestań. Wiesz, żę t..to..
Zaczęłam się śmiać kiedy zaczął opuszkiem kręcić małe kółka w jego wnętrzu. Przyległam do jego szyi, zaczęłam ją przygryzać i delikatnie ssać. Jego gardłowe jęknięcia wydobywały się chyba z samego końca. Wyjechał dłońmi na górę i delikatnie złapał miseczki mojego stanika, aby później ją usunąć i wcisnąć swoją dużą dłoń między materiał a moje ciało. Ścisnął je delikatnie, a ja krzyknęłam uderzając go w rękę.
-Boli, idioto.
-Co? Nigdy cię nie bolało.
-Ale dostałam okres. I w pierwszy dzień cycki jebią mnie jak cholera, rozumiesz?
Przytaknął głową i przywarł do moich ust. Nie dawałam mu jeszcze dostępu do pełni ust, więc na razie językiem zwilżał moje wargi, ssąc je i ciągnąc.
-Halo! Już jesteśmy na miejscu, czy moglibyście przerwać. Rozumiemy, że macie duży popęd seksualny, ale no chodźcie, bo nie zdążymy wrócić do domu.
Wszyscy stali za szybą i patrzyli na nas. Czułam jak moje policzki stają się bordowe, cholernie bordowe. Chwyciłam za klamkę i otworzyłam z impetem drzwi, które wylądowały na twarzy Louisa, który miał problem z równowagą i upadł na asfalt.
-Moja krew, piątka.
Harry uśmiechnął się w moją stronę i wyciągnął rękę ku górze, na znak zgody. Mocno przyłożyłam dłoń do jego dłoni, a on sprzedał mi jeszcze jeden pocałunek. Skoczyłam na zimny asfalt i od razu zaczęłam rozmawiać z Eleanor. Widziałam jak Harry wyciąga mój plecak z samochodu i przewiesza sobie go przez ramię. Wyciągnął z kieszeni zapalniczkę i papierosy. Podpalił jednego z nich i włożył sobie między usta. Przysięgam, naprawdę wyglądał bosko, ale nie mógł dalej palić. Przecież to ma szkodliwe działania dla organizmu. Czytałam kiedyś o tym bardzo dużo, ponieważ chciałam oduczyć palić mojego tatę. I udało mi się. Wywołują one, przedwczesne starzenie się. Żółknięcie zębów i paznokci. Nieprzyjemny oddech. Niedotlenienie. A później choroby układu krążenia, wszelakie nowotwory, choroby płuc i choroby jamy ustnej. Nie pozwolę aby sam sprawiał sobie ból, ale na razie mu nie będę w tym przeszkadzać. Jak na razie musi sam dojść do tego jak są szkodliwe. Jednym przyciskiem zablokował wszystkie drzwi i poszliśmy w stronę wejścia. Nasza wspólna rozmowa kręciła się w jednym temacie. W temacie American Horror Story, mojego ulubionego serialu. Okazało się, że ona także zaczęła go oglądać, ale teraz boi się spać. Musi być przy niej Louis, bo inaczej nie da rady zasnąć.
-Wiesz, oglądałam z nim jeden odcinek i się posikał ze strachu. W pierwszym odcinku drugiej serii.
Wyszeptała mi do ucha , a jej raybany zawadziły o moje włosy. Kąciki jej ust momentalnie się podniosły, zresztą tak jak moje.
-Żartujesz?
Pokręciła przecząco głową i złapała moją dłoń. Czułam, że stajemy się coraz bliższe. Poznałyśmy się kilka miesięcy temu, ale w ogóle nie miałyśmy kontaktu. A teraz. Dogadujemy się wspaniale, zresztą tak jak Louis z Harrym. Była wyższa ode mnie o dziesięć centymetrów, ale nie czułam się mała. Harry i chłopcy byli wyżsi, ale nie byłam najniższa. Perrie ma metr sześćdziesiąt trzy. Różni nas jeden centymetr, ale jednak jestem wyższa.
-Poprosimy dwanaście biletów, ze wstępami na wszystkie atrakcje i restauracje.
Głos Harry'ego przeszywał moje uszy. Nadal był zły za to, że ktoś przerwał naszą chwilę intymną.
-Poproszę dziewięćset-pięćdziesiąt-dziewięć dolarów i osiemdziesiąt-osiem centów.
-Ja zapłacę.
Wtrącił Zayn i popchnął Harry'ego w naszą stronę. Mój chłopak wzruszył tylko ramionami i odwrócił się w naszą stronę, a my dwie śmiałyśmy się jak głupie. Położył dłonie na swoich biodrach, jedną nogę podniósł na palcach i przekrzywił głowę na bok.
-Z czego się śmiejecie?
-Jesteś taki męski z tym plecakiem, wiesz Harry.
Wymamrotałam byle co. Naprawdę dalej śmiałyśmy się z Louis'a, a po drugie z tego, że Harry udawał jaki to jest twardy i że on zawsze za wszystko płaci. A jednak było inaczej, to Zayn za wszystko zapłacił.
-Proszę, to twój plecak.
Podszedł do nas i ściągnął go z ramienia patrząc na mnie. Eleanor odsunęła się na bezpieczną odległość, a ja postanowiłam działać. Nie miałam dzisiaj siły na ciąganie dodatkowego bagażu.
-Ale jesteś taki seksowny z nim. Pociągasz mnie kiedy masz go na sobie. Pieprzyłabym cię przy nich wszystkich.
Delikatnie wyjechałam swoją dłonią na jego krocze i ścisnęłam obcisłe czarne rurki. Nigdy nie mówiłam do niego takiego gówna. Zaczęłam się czerwienić i czułam to. W huj to czułam. Moje policzki wręcz szczypały. Złapał moją brodę między kciuk, a palec wskazujący i podniósł moją głowę do góry.
-Robię to dla ciebie kochanie.
Delikatnie złączył nasze usta i poklepał mój tyłek. Podniósł plecak z ziemi, który już dawno na niej leżał. Przewiesił go przez swoje ramie i podszedł do Zayna który miał bilety. Każdy z nas także dostał mapki, które miały informować nas o nazwach atrakcji. Gdy przeszliśmy przez bramki słyszeliśmy zarówno piszczenie dzieci jak i dorosłych. Rozglądnęłam się dokoła, zresztą tak jak Eleanor, która znowu kurczowo trzymała moją dłoń.
-Tam.
Krzyknęłyśmy w tym samym momencie i wskazałyśmy na to samo miejsce. Był to Gigant Drop. Wielka, srebrna, metalowa, wysoka konstrukcja, która na pewno wywołała wymioty u niejednego człowieka. Nigdy nie bałam się takich atrakcji, dla mnie to zawsze była super zabawa. Odwróciłyśmy twarze w swoją stronę i zaczęłyśmy się śmiać. Była ode mnie o pięć lat starsza, ale czułam się jakby była w moim wieku. Przybiłyśmy sobie piątki, dalej trzymając swoje dłonie owinęłyśmy drugie wokół talii naszych chłopaków i pociągnęłyśmy ich w tamtą stronę.
-Spotkamy się tutaj za jakieś pięć godzin.
Usłyszałam jeszcze głęboki głos Liama, który został tam z resztą naszych towarzyszy.
-Wy sobie chyba kpicie, przecież się zrzygam.
Louis wymamrotał pod nosem, ale i tak wiedział, że z dwoma dziewczynami się nie wygra. Pokręcił przecząco głową, położył dłonie na biodrach i spuścił wzrok na swoje białe vansy.
-Dasz radę stary.
Harry złapał go za ramię i ścisnął je. Czekaliśmy w małej kolejce. Najwyraźniej mało osób był aż tak odważnych jak my. Kiedy ostatnie pięć osób zjechało z krzykiem na dół, zaczęłam prawie skakać z radości.
-Proszę zostawić plecaki tutaj, później państwo je odbiorą.
Ochroniarz zwrócił się w stronę Harry'ego i Louisa, którzy mieli nasze plecaki przewieszone przez ramie, dłonią wskazał im koszyk do którego będą mogli spokojnie włożyć bagaże. Ludzie odpowiedzialni sprawdzili wszystkie zabezpieczenia w naszych pasach. Nagle zaczęliśmy wyjeżdżać w górę. Siedziałam pomiędzy Harry'm który trzymał moją dłoń, a Eleanor która próbowała uspakajać Louisa także trzymając jego dłoń.
-Jak tu kurewsko wysoko.
Powiedział Harry kiedy byliśmy już na szczycie. Naprawdę było wysoko, ludzie byli jak małe punkciki.
-No to patrzcie teraz. Mogę się założyć, że się zesracie.
Spojrzałam w stronę Eleanor i nasze dłonie także zostały złączone. Wiedziałam co to jest za atrakcja, ponieważ w LA też byłam na takiej. Eleanor chyba też na takiej była, bo się nie bała. Mój żołądek podskoczył do serca, kiedy z zawrotną prędkością zbliżaliśmy się coraz bliżej. Harry z całej siły trzymał moją dłoń. Zjeżdżaliśmy w akompaniamencie krzyków Harry'ego i Louisa oraz śmiechów moich i Eleanor.
-Przecież my się zaraz zderzymy z tą ziemią. Nie chce umierać, jeszcze nawet ci się nie oświadczyłem.
Cienki głos Louisa przeszył moje uszy, a ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Jego głos drżał, a łzy wylewały się na policzki. Gdy byliśmy już coraz bliżej ziemi zmniejszyliśmy prędkość. Oddech Harry'ego z ciężkiego zmieniał się w coraz bardziej spokojny. Powoli zmniejszał swój uścisk na mojej dłoni i odwrócił twarz w moją stronę. Był wyrysowany na niej strach, a zarazem szczęście, ponieważ wreszcie byliśmy na samym dole. Ochroniarze odpięli nasze pasy bezpieczeństwa oraz pomogli mi i Eleanor zejść z krzesełek.
-Nigdy stary, już nigdy czymś takim nie pojadę. Nie ważne jak bardzo będzie mnie błagać. Jak zaczęliśmy zjeżdżać to czułem już wymioty w gardle.
Słyszałam szepty między chłopakami kiedy schylali się po plecaki. Usłyszałam głęboki śmiech Harry'ego i rękę oplatającą moje ramie.
-A ja pójdę. Nawet fajnie było. Kiedyś też na to chciałem iść, ale ty srałeś w spodnie, a dzięki naszym kochanym dziewczynkom wreszcie się udało.
Pocałował moje czoło i przerzucił plecak na swoje ramie.
-Robią się z ciebie ciepłe kluchy Styles, za niedługo już nie będziesz tym samym niegrzecznym chłopcem, co byłeś.
Czułam jak jego serce przyspiesza i zaciska dłoń na moim ramieniu. Popatrzyłam w górę i spotkałam się z jego wzrokiem. Uśmiechnęłam się i dałam mu do zrozumienia, żeby był spokojny i nie wybuchał. Pokręcił przecząco głową, a loki na jego karku delikatnie połaskotały mój policzek. Eleanor przeglądnęła mapę i obrała kolejny obiekt. Wybrała Cyclon. Wielką kolejkę górską. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową.
-Idźcie już. Zaraz do was dołączymy.
Głos Harry'ego przeszył całe moje ciało, ale jednak czułam że będzie to coś innego. Louis się tylko uśmiechnął i odszedł ze swoją dziewczyną od nas. Kiedy już nikt nie miał szansy słyszeć co do siebie mówimy. Odwrócił mnie w swoją stronę i zwilżył swoje wargi.
-Nie przejmuj się kochanie. Dla mnie dalej jesteś tym samym niegrzecznym chłopcem, którego zobaczyłam pierwszy raz w klubie i dobierał się do mnie.
Głęboki śmiech Harry'ego wydobywający się chyba z samego końca gardła uspokoił mnie. Mocno owinął swoje ręce wokół mojej tali i przycisnął mnie do siebie.
-Wiesz, co chcę dzisiaj zrobić. Chcę żebyś miała tatuaż. Pójdziemy wszyscy w czwórkę po tej całej przejażdżce górskiej. Tylko nie mów Eleanor. Dobrze?
Przytaknęłam, a moje serce zaczęło bić mocniej niż zwykle. Złapał moją brodę i podniósł głowę do góry. Spojrzał w moje oczy i delikatnie ucałował najpierw jedną, później drugą wargę.
-Kocham cię.
Wyszeptał i pocałował moje czoło. Okazało się, że Louis i Eleanor wcale nie odeszli zbyt daleko. Patrzyli cały czas na nas i uśmiechali się. Jakimś cudem uwolniłam się z jego uścisku i pobiegłam do El. Złapałam ją w talii zresztą ona mnie też i poszłyśmy w stronę największej kolejki w DreamWorldzie. Cały czas szeptałyśmy sobie o jakiś głupich wpadkach naszych chłopaków. Opowiedziała mi też o tym, jak Harry rzygał jak kot na jej urodzinach, ponieważ zmieszał dosłownie każdy rodzaj alkoholu zaczynając od whisky i kończąc na piwie. Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już przy bramkach i czekaliśmy w małej kolejce aby wejść do wagoników. Pisnęłam kiedy Harry lekko uszczypnął mój tyłek, a ja odwróciłam się żeby oddać mu delikatnie w twarz.
-Mam nadzieję, że nie będzie to tak bardzo posrane jak ostatnie.
Louis wyszeptał te słowa na tyle głośno, że wszyscy to mogliśmy usłyszeć. Moje usta uformowały się w kształt małego banana, a Harry złapał moją dłoń. Zawsze znalazł jakieś wytłumaczenie, żeby pokazać innym facetom, którzy się na mnie gapią że należę do niego. Nasz wagonik zaczął coraz bardziej przyspieszać, a Louis cały czas gadał coś do Eleanor.
-Pamiętasz jak oglądaliśmy Oszukać Przeznaczenie i tam nagle kółko od jednego z wagoników odpadło i oni powinni wszyscy umrzeć.
-No to ktoś powinien mieć wizję.
Słyszałam śmiech Eleanor i reszty osób gdy zapytała się czy ktoś miał jakąś złą wizję związaną z naszym przejazdem. Było to przeciwieństwo mnie. Nie wstydziła się niczego, nie bała się zapytać o byle gówno. Ja taka nie byłam, ja bałam się dosłownie wszystkiego. Odwróciłam się do tyłu aby zobaczyć czerwoną twarz Louisa, kiedy próbował zasłonić ją dłonią. Zrobiliśmy kilka kółek i znowu zatrzymaliśmy się przy bramkach.
-To idziemy, teraz. Tak Lou?
Harry zwrócił się do swojego przyjaciela i uśmiechnął się w moją stronę. Chłopak przytaknął i podszedł do mojego chłopaka, żeby coś mu powiedzieć. Eleanor złapała mnie za koniec koszuli, który odstawał od mojego ciała.
-Muszę do toalety, czuję że mój tampon zaczyna przeciekać.
-Dobra, już. Wezmę plecaki i z miłą chęcią też zmienię swój.
Podeszłam do chłopaków, kiedy Eleanor stała i patrzyła na naszą trójkę. Wszystko spokojnie im opowiedziałam a oni oddali mi plecaki.
-Uważajcie na siebie.
Harry cmoknął mnie w czoło a ja udawałam zażenowanie. Zarzuciłam swój plecak na ramie kiedy plecak Eleanor luźno zwisał w mojej dłoni. Podałam jej go i kierowałyśmy się w stronę toalet.
-Który dzień?
Zapytała mnie kiedy siedziałam w kabinie i wyciągałam z siebie zużyty tampon.
-Pierwszy, a ty?
-Też pierwszy.
Obydwie zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy w tym samym momencie z toalety. Gdyby ktoś nas nie znał mógłby powiedzieć, że jesteśmy siostrami. Zachowywałyśmy się dokładnie tak samo. Tylko był problem ona była wyższa i ładniejsza ode mnie.
-Gdzie my tak w ogóle teraz mamy iść?
-Nie powinnam ci mówić. Ale Harry mi powiedział że idziemy w czwórkę do salonu tatuażów, który jest z tego co wiem na drugim końcu.
Przytaknęła głową i kontynuowała mycie swoich drobnych dłoni. Kiedy wyszłyśmy z toalety, oni stali przed nią i patrzyli na nas. Harry wyciągnął rękę aby zabrać plecak z moich pleców, ale nie chciałam. Teraz to moja kolej, żebym go nosiła.
-Dasz radę stary.
Harry złapał go za ramię i ścisnął je. Czekaliśmy w małej kolejce. Najwyraźniej mało osób był aż tak odważnych jak my. Kiedy ostatnie pięć osób zjechało z krzykiem na dół, zaczęłam prawie skakać z radości.
-Proszę zostawić plecaki tutaj, później państwo je odbiorą.
Ochroniarz zwrócił się w stronę Harry'ego i Louisa, którzy mieli nasze plecaki przewieszone przez ramie, dłonią wskazał im koszyk do którego będą mogli spokojnie włożyć bagaże. Ludzie odpowiedzialni sprawdzili wszystkie zabezpieczenia w naszych pasach. Nagle zaczęliśmy wyjeżdżać w górę. Siedziałam pomiędzy Harry'm który trzymał moją dłoń, a Eleanor która próbowała uspakajać Louisa także trzymając jego dłoń.
-Jak tu kurewsko wysoko.
Powiedział Harry kiedy byliśmy już na szczycie. Naprawdę było wysoko, ludzie byli jak małe punkciki.
-No to patrzcie teraz. Mogę się założyć, że się zesracie.
Spojrzałam w stronę Eleanor i nasze dłonie także zostały złączone. Wiedziałam co to jest za atrakcja, ponieważ w LA też byłam na takiej. Eleanor chyba też na takiej była, bo się nie bała. Mój żołądek podskoczył do serca, kiedy z zawrotną prędkością zbliżaliśmy się coraz bliżej. Harry z całej siły trzymał moją dłoń. Zjeżdżaliśmy w akompaniamencie krzyków Harry'ego i Louisa oraz śmiechów moich i Eleanor.
-Przecież my się zaraz zderzymy z tą ziemią. Nie chce umierać, jeszcze nawet ci się nie oświadczyłem.
Cienki głos Louisa przeszył moje uszy, a ja tylko pokręciłam głową z dezaprobatą. Jego głos drżał, a łzy wylewały się na policzki. Gdy byliśmy już coraz bliżej ziemi zmniejszyliśmy prędkość. Oddech Harry'ego z ciężkiego zmieniał się w coraz bardziej spokojny. Powoli zmniejszał swój uścisk na mojej dłoni i odwrócił twarz w moją stronę. Był wyrysowany na niej strach, a zarazem szczęście, ponieważ wreszcie byliśmy na samym dole. Ochroniarze odpięli nasze pasy bezpieczeństwa oraz pomogli mi i Eleanor zejść z krzesełek.
-Nigdy stary, już nigdy czymś takim nie pojadę. Nie ważne jak bardzo będzie mnie błagać. Jak zaczęliśmy zjeżdżać to czułem już wymioty w gardle.
Słyszałam szepty między chłopakami kiedy schylali się po plecaki. Usłyszałam głęboki śmiech Harry'ego i rękę oplatającą moje ramie.
-A ja pójdę. Nawet fajnie było. Kiedyś też na to chciałem iść, ale ty srałeś w spodnie, a dzięki naszym kochanym dziewczynkom wreszcie się udało.
Pocałował moje czoło i przerzucił plecak na swoje ramie.
-Robią się z ciebie ciepłe kluchy Styles, za niedługo już nie będziesz tym samym niegrzecznym chłopcem, co byłeś.
Czułam jak jego serce przyspiesza i zaciska dłoń na moim ramieniu. Popatrzyłam w górę i spotkałam się z jego wzrokiem. Uśmiechnęłam się i dałam mu do zrozumienia, żeby był spokojny i nie wybuchał. Pokręcił przecząco głową, a loki na jego karku delikatnie połaskotały mój policzek. Eleanor przeglądnęła mapę i obrała kolejny obiekt. Wybrała Cyclon. Wielką kolejkę górską. Uśmiechnęłam się i przytaknęłam głową.
-Idźcie już. Zaraz do was dołączymy.
Głos Harry'ego przeszył całe moje ciało, ale jednak czułam że będzie to coś innego. Louis się tylko uśmiechnął i odszedł ze swoją dziewczyną od nas. Kiedy już nikt nie miał szansy słyszeć co do siebie mówimy. Odwrócił mnie w swoją stronę i zwilżył swoje wargi.
-Nie przejmuj się kochanie. Dla mnie dalej jesteś tym samym niegrzecznym chłopcem, którego zobaczyłam pierwszy raz w klubie i dobierał się do mnie.
Głęboki śmiech Harry'ego wydobywający się chyba z samego końca gardła uspokoił mnie. Mocno owinął swoje ręce wokół mojej tali i przycisnął mnie do siebie.
-Wiesz, co chcę dzisiaj zrobić. Chcę żebyś miała tatuaż. Pójdziemy wszyscy w czwórkę po tej całej przejażdżce górskiej. Tylko nie mów Eleanor. Dobrze?
Przytaknęłam, a moje serce zaczęło bić mocniej niż zwykle. Złapał moją brodę i podniósł głowę do góry. Spojrzał w moje oczy i delikatnie ucałował najpierw jedną, później drugą wargę.
-Kocham cię.
Wyszeptał i pocałował moje czoło. Okazało się, że Louis i Eleanor wcale nie odeszli zbyt daleko. Patrzyli cały czas na nas i uśmiechali się. Jakimś cudem uwolniłam się z jego uścisku i pobiegłam do El. Złapałam ją w talii zresztą ona mnie też i poszłyśmy w stronę największej kolejki w DreamWorldzie. Cały czas szeptałyśmy sobie o jakiś głupich wpadkach naszych chłopaków. Opowiedziała mi też o tym, jak Harry rzygał jak kot na jej urodzinach, ponieważ zmieszał dosłownie każdy rodzaj alkoholu zaczynając od whisky i kończąc na piwie. Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już przy bramkach i czekaliśmy w małej kolejce aby wejść do wagoników. Pisnęłam kiedy Harry lekko uszczypnął mój tyłek, a ja odwróciłam się żeby oddać mu delikatnie w twarz.
-Mam nadzieję, że nie będzie to tak bardzo posrane jak ostatnie.
Louis wyszeptał te słowa na tyle głośno, że wszyscy to mogliśmy usłyszeć. Moje usta uformowały się w kształt małego banana, a Harry złapał moją dłoń. Zawsze znalazł jakieś wytłumaczenie, żeby pokazać innym facetom, którzy się na mnie gapią że należę do niego. Nasz wagonik zaczął coraz bardziej przyspieszać, a Louis cały czas gadał coś do Eleanor.
-Pamiętasz jak oglądaliśmy Oszukać Przeznaczenie i tam nagle kółko od jednego z wagoników odpadło i oni powinni wszyscy umrzeć.
-No to ktoś powinien mieć wizję.
Słyszałam śmiech Eleanor i reszty osób gdy zapytała się czy ktoś miał jakąś złą wizję związaną z naszym przejazdem. Było to przeciwieństwo mnie. Nie wstydziła się niczego, nie bała się zapytać o byle gówno. Ja taka nie byłam, ja bałam się dosłownie wszystkiego. Odwróciłam się do tyłu aby zobaczyć czerwoną twarz Louisa, kiedy próbował zasłonić ją dłonią. Zrobiliśmy kilka kółek i znowu zatrzymaliśmy się przy bramkach.
-To idziemy, teraz. Tak Lou?
Harry zwrócił się do swojego przyjaciela i uśmiechnął się w moją stronę. Chłopak przytaknął i podszedł do mojego chłopaka, żeby coś mu powiedzieć. Eleanor złapała mnie za koniec koszuli, który odstawał od mojego ciała.
-Muszę do toalety, czuję że mój tampon zaczyna przeciekać.
-Dobra, już. Wezmę plecaki i z miłą chęcią też zmienię swój.
Podeszłam do chłopaków, kiedy Eleanor stała i patrzyła na naszą trójkę. Wszystko spokojnie im opowiedziałam a oni oddali mi plecaki.
-Uważajcie na siebie.
Harry cmoknął mnie w czoło a ja udawałam zażenowanie. Zarzuciłam swój plecak na ramie kiedy plecak Eleanor luźno zwisał w mojej dłoni. Podałam jej go i kierowałyśmy się w stronę toalet.
-Który dzień?
Zapytała mnie kiedy siedziałam w kabinie i wyciągałam z siebie zużyty tampon.
-Pierwszy, a ty?
-Też pierwszy.
Obydwie zaśmiałyśmy się i wyszłyśmy w tym samym momencie z toalety. Gdyby ktoś nas nie znał mógłby powiedzieć, że jesteśmy siostrami. Zachowywałyśmy się dokładnie tak samo. Tylko był problem ona była wyższa i ładniejsza ode mnie.
-Gdzie my tak w ogóle teraz mamy iść?
-Nie powinnam ci mówić. Ale Harry mi powiedział że idziemy w czwórkę do salonu tatuażów, który jest z tego co wiem na drugim końcu.
Przytaknęła głową i kontynuowała mycie swoich drobnych dłoni. Kiedy wyszłyśmy z toalety, oni stali przed nią i patrzyli na nas. Harry wyciągnął rękę aby zabrać plecak z moich pleców, ale nie chciałam. Teraz to moja kolej, żebym go nosiła.
--------------------------------
-Jesteśmy. Na pewno tego chcesz?
Przytaknęłam głową i weszłam do małego budynku w którym siedział wytatuowany mężczyzna.
-Moja dziewczyna i ja chcemy sobie zrobić tatuaże, ale takie co świadczyłyby o tym że jesteśmy razem.
Jego głos był ostry i przenikliwy, ale dla mnie był słodki. Jego słowa brzmiały w mojej głowie jeszcze przez dłuższy czas. Będziemy mieli po trzy tatuaże. Jeden będzie to napis. Ja będę miała kawałek "Nie rozłączy nas nic, chyba że...", a Harry "nasza głupota, grzech lub śmierć". Drugi to każdy z nas będzie miał połówkę serca na palcu wskazującym, a trzeci będzie na kostkach. Małe literki naszych imion. On będzie miał "D", a ja "H".
-Miała pani kiedyś robiony jakiś tatuaż?
-Tak. Tutaj na karku.
Wskazałam miejsce które zasłaniały moje ciemne włosy. Nie miałam się czego wstydzić, przecież to nic strasznego. A po drugie tata się zgodził. Podniosłam swoją koszulę do góry, ponieważ tatuaż który chciałam zrobić był pod linią stanika. Harry'emu tatuaż wykonywała jakaś kobieta. Louis cały czas tłumaczył coś Eleanor, ale ona była uparta. Chyba chodziło o te tatuaże. No szczerze, miał ich cholernie dużo, ale jeden w te czy we wte nie zaszkodzi. Skrzywiłam się kiedy poczułam pierwsze ukłucie igły, ale później już cały ból minął.
-Wszystko ok?
Przytaknęłam głową i zaciskałam pięści, ponieważ chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Czas dłużył się niemiłosiernie, a ja cały czas trzymałam dłoń Harry'ego, który uśmiechał się do mnie i szeptał ciche 'wszystko będzie dobrze'. No kurwa co ty? Przecież mam już jeden tatuaż.
-Przytrzymaj jeszcze chwilę koszulę w górze, później owinę cię dla bezpieczeństwa folią, a teraz zajmiemy się twoją kostką. Ma być duża ta literka, czy mała?
-Mała.
Uśmiechnęłam się kiedy przez przypadek połaskotał spód mojej stopy kiedy ściągał vansy z mojej stopy. Przycisnął igłę do mojej kostki i zaczął kreślić na niej kształt. Po chwili chwycił folię i owinął ją wokół całego mojego ciała aby ochronić mój tatuaż. Kiedy opuściłam moją koszulę zajął się palcem wskazującym. Zrobił małą połówkę serca i owinął folię wokół mojej kostki i palca. Kiedy zeszłam z fotela, Harry miał dopiero robiony trzeci tatuaż. Stanęłam obok niego i trzymałam jego wielką dłoń. Moje miejsce zajęła Eleanor, która cała się trzęsła i przeklinała coś pod nosem.
-Gotowe.
Ciepły głos kobiety, która pozostawiała rysunki na ciele mojego mężczyzny powiadomił mnie o tym abym się odsunęła. Owinęła folią jego palec, a on wstał i sięgnął do plecaka po portfel.
-Poproszę pięćset dolarów.
Że co kurwa? Za takie gówna pięćset dolarów. Ja to chyba miałam najtańszy z tatuaży. Kosztował mnie pięćdziesiąt dolarów. Louis usiadł na miejscu, które zajmował wcześniej Harry i puścił dłoń Eleanor.
-Ja pójdę sobie zapalić, a ty zostań z nimi.
Pocałował mnie w skroń i wyszedł z budynku. Podeszłam do Eleanor i złapałam jej dłoń.
-Dominice to boli, prawda?
-Tylko na początku, później ból przechodzi.
-Pożałuje tego skurwiel. Odpłacę mu się kiedyś. Już nawet mam pomysł. Nie lubi moich przyjaciółek, ponieważ zawsze zadają mu mnóstwo pytań i gadają o intymnych rzeczach, więc zaproszę je do nas jak wrócimy.
Louis odwrócił się w naszą stronę i rzucił przerażone spojrzenie. Wzruszyłam ramionami i dalej wspierałam moją przyjaciółkę. Wytatuowała sobie kilka jaskółek od ramienia do obojczyka, a Louis trupią czaszkę na zewnętrznej części nadgarstka, lewej ręki. Mieliśmy dwadzieścia minut, aby dojść przed wejście przy którym się rozstaliśmy. Przerzuciłam plecak przez swoje ramiona i wdrapałam się na plecy mojego chłopaka. Podobnie zrobiła Eleanor i Louis. W ciągu piętnastu minut doszliśmy na miejsce. Wszyscy już na nas czekali i śmiali się ze zmęczenia chłopaków.
--------------------------------
-No szybciej, nie mamy całego wieczoru kochanie, oni już na nas czekają na dole.
Słyszałam głośne jęknięcia Harry'ego przez drzwi łazienki.
-Jeszcze daj mi pięć minut.
Dokładnie w tym momencie zapinałam zamek mojego crop topu. Szybko zebrałam brudne ubrania i wrzuciłam do pralki. Oczy mojego chłopaka rozszerzyły się kiedy mnie zobaczył.
-Coś nie tak?
Zapytałam poprawiając swoją spódnicę.
-Chcesz tak iść?
Przytaknęłam nieśmiało głową i uśmiechnęłam się. Pokręcił przecząco głową i sięgnął ręką nad moim ramieniem aby wyciągnąć swoje ciuchy.
-Jak jakiś facet cię dotknie, obiecuje, że zabiję go własnymi rękami. Jesteś moja, kurwa. Rozumiesz. Nikt nie będzie się na ciebie patrzył z pożądaniem. Tylko ja mam do tego prawo, rozumiesz?
Przytaknęłam głową i uśmiechnęłam się. Klepnęłam go w tyłek i usiadłam na łóżku.
Dominice: Będziemy za pięć minut. Harry jest w łazience i się ubiera.
Eleanor ♥: Dobrze. I tak czekamy jeszcze na Zayna i Perrie. Bo musiał sobie fajki kupić.
-Harry no pospiesz się.
Krzyknęłam, ale spotkałam tylko jego zimny głos.
-Siedziałaś w tej pierdolonej łazience przez pół godziny i nie wiem co tam robiłaś. Daj mi pięć minut, kurwa.
Ubrałam swoje czarne vansy i stanęłam przy drzwiach czekając na niego. Po chwili wyszedł i założył swoje białe conversy. Włożył portfel do spodni, złapał moją dłoń i zamknął pokój. W windzie cały czas dotykał moją nagą skórę i podszczypywał ją. Gdy zjechaliśmy wszyscy już czekali, Zayn z Perrie też.
-Panienka Styles potrzebowała troszkę czasu w toalecie.
Drwiący głos Louisa, naprawdę wkurzył Harry'ego który podszedł do niego i owinął swoją rękę wokół jego szyi i zaczął go podduszać.
-Chodźcie już. Mamy zarezerwowane miejsca na dziesiątą, a jest za dwadzieścia.
Zazwyczaj cicha Perrie, która nigdy nie rozmawiała zbyt dużo z nami wreszcie się odezwała. Podbiegłam do Eleanor i złapałam ją za rękę.
-I jak?
Zapytałam patrząc na czerwoną skórę wokół tatuażu.
-Już lepiej. Nie boli mnie. Tylko czasem szczypie. Ładnie wyglądasz.
-Ty także.
-Tylko myślę, że Harry może być zazdrosny o każdego faceta który spojrzy na twój tyłek lub biust.
-Wiem, dał mi już jasno do zrozumienia.
Odwróciłam się w jego stronę i złapałam go na gapieniu się na mój tyłek. Przygryzł delikatnie wargę, a ja wystawiłam mu język.
______________________________
Boże, przepraszam że tak długo musieliście czekać. Ale ślub mojej siostry już jest w sobotę i wielka krzątanina jest wokół. Miło by mi było gdybyście zostawili jakiś komentarz i napisali jakieś życzenia dla mojej siostry. Już na jednym z moich blogów ludzie pisali i moja siostra naprawdę przestała się mniej stresować. Dziękuje wam bardzo i postaram się następny Chapter dodać na czas.
Lots of Love
xx
hej super piszesz może odwiedzisz mojego bloga ?
OdpowiedzUsuńSuper . Czekam na nexta
OdpowiedzUsuńCudowny dawaj następny <3
OdpowiedzUsuń