niedziela, 28 września 2014

24. Moglibyśmy porozmawiać, Dominice?


-Harry gdzie ty do cholery byłeś?
Już od pół godziny siedziałam na kanapie. Wstałam jak zobaczyłam, że nie ma go koło mnie i nikt nie reaguje jak go wołam. Jego głowa spuszczona była w dół, a ręce schowane pod marynarką.
-Musiałem coś załatwić.
-Czy tym czymś, był ten chłopak który się do mnie przystawiał na tej imprezie?
Pokręcił przecząco głową, ale jednak nie spojrzał na mnie. Wiedziałam, że coś jednak jest nie tak, więc podeszłam do niego i złapałam za jego podbródek. 
-Przecież poradziłabym sobie z nim sama.
-Tak jasne. Pozwalałaś mu się macać, ale dałabyś sobie radę sama.
Spojrzał w moje oczy, a ja ujrzałam rozciętą wargę. Chwyciłam jedną z jego dłoni, kiedy zauważyłam jak całe knykcie są we krwi wiedziałam. Wiedziałam, że tamten chłopak został potwornie potraktowany przez Harry'ego, a kompletnie na to nie zasługiwał. Mój facet nie zdawał sobie sprawy z tego ile ma w sobie siły i że może wykonać śmiertelne ciosy do słabszej osoby. Popchnęłam go na kanapę, a sama poszłam do łazienki po wodę utlenioną i waciki. Delikatnie przyłożyłam jeden do spuchniętej wargi, a później kilka kolejnych do knykci zarówno lewej jak i prawej ręki.

---------------------------------

-Myślisz, że mogę iść tak ubrana?
Poprawiłam swoją czarną sukienkę i spojrzałam na Harry'ego. Uśmiechnął się, potarł wierzch swojej dłoni i skinął. Wiedziałam, że moje oczy są już troszkę popuchnięte. Odkąd tu przylecieliśmy jakoś inaczej się czułam. Czułam, że umarła kolejna bliska mi osoba i poczułam to dopiero tutaj w LA. On także był tym wszystkim przejęty, ponieważ widziałam smutek w jego oczach. 
-Chodź, poprawię ci ten krawat.
Popatrzyłam w lustro gdy zakładałam kolczyki i spotkałam jego wzrok. Podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam poprawiać supeł przy jego szyi. Nie potrzebował wcale poprawek, ale musiałam się czymś zająć, ponieważ cały czas tylko płakałam. Spojrzałam na niego i spotkałam tylko jego jasno-zielone tęczówki. 
-Harry czy coś jest nie tak?
-Nie. Tylko. Jest mi smutno. I nie tylko z tego powodu, że ty płaczesz. Tylko z tego, że twoja ciocia zmarła. Pamiętaj, że ja cię kocham i nie opuszczę. Tak?
Złapał moje dłonie i przysunął je do swoich ust. Przytaknęłam głową i pozwoliłam sobie opaść na jego tors. Smutek ogarniający ten pokój był jeszcze bardziej dobijający ciszą, która panowała między nami. Było tylko słychać moje pociąganie nosem i Harry'ego, który próbował powstrzymywać swoje łzy poprzez szeptanie czegoś sam do siebie. 
-Chodźcie już. Za dwadzieścia minut mamy być na cmentarzu. 
Liliane weszła do mojego dawnego pokoju, gdy nas zauważyła miała się już wycofać ale zdołałam podbiec do niej i złapać jej dłoń.
-Już idziemy.
Otarłam łzy i ucałowałam jej policzek. Tata czekał na nas już na dole. W ręku miał kluczyki od samochodu, a we mnie uderzyła fala gorąca. Nie dość, że było tak gorąco to my jeszcze musieliśmy być w tych czarnych ciuchach. Nie czułam się tak od pogrzebu mamy i obiecałam sobie, że jeszcze dzisiaj odwiedzę jej grób razem z Harrym, tatą i Liliane.


-Później jest jakieś przyjęcie w domu ciotki. Idziemy czy nie?
Tata złapał moje smutne spojrzenie w lusterku wstecznym, a ja skinęłam i spojrzałam w dół na nasze dłonie, które były złączone. Zdrapywałam czarny lakier z kciuka i patrzyłam na swój brzuch. Wydawało mi się, że jest taki duży, a może naprawdę taki jest. Przejechałam kilka razy po delikatnej tkaninie mojej sukienki, a Harry ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego i spotkałam się ze zmieszaniem smutku ze złością.
-A odwiedzimy jeszcze mamę?
Wydobyłam z siebie głuche zdanie myśląc, że nikt tego nie usłyszy. Ale raczej wszyscy słyszeli, ponieważ tata spojrzał na mnie, Liliane odwróciła się i Harry spojrzał na mnie.
-Tak. Dawno już tutaj nie byliśmy. Jakiś rok temu, musimy ją odwiedzić.
Uśmiechnęłam się w duchu, ale mój ból nie pozwolił pokazać mi tego na zewnątrz. Czułam jak Harry delikatnie jeździ swoimi kciukiem po wierzchu mojej dłoni. Czułam się przy nim bezpieczna, a do taty dalej czułam delikatną odrazę. Chciałam z nim o tym wszystkim porozmawiać, ale nie mogłam znaleźć czasu, ani żadnego odpowiedniego momentu tak żebyśmy byli sam na sam.

---------------------------------

Wyczuwalna rozpacz i smutek jeszcze bardziej mnie pogrążały w sytuacji, która naprawdę była już cholernie ciężka. Kochałam ciotkę z całego serca. Nigdy nie zwracałam uwagi na to, że była żoną tego pojeba Edwarda. Kochała mnie naprawdę bardzo mocno, tak jak ja ją. Prawie większość cmentarza była zajęta przez nasz pogrzeb. Nie było mowy o tym, żeby stanąć w pierwszym rzędzie i oglądać cały obrzęd. Jakimś cudem Harry pomógł przedostać mi się przez wszystkich ludzi. W rękach miał białe lilie, które były od nas. Za nami podążali tata i Liliane, którzy mieli czerwone róże. Szybko rozglądałam się na boki aby rozpoznać ludzi, niektórzy byli mi znani, a niektórzy kompletnie nie. Kiedy wyszliśmy z tłumu i wkroczyliśmy na ścieżkę, która prowadziła wprost do trumny cioci zrobiło mi się gorąco i zaczęłam się denerwować. Harry wyczuł to, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i złapał moją dłoń. Podążający wzrok ludzi za naszymi sylwetkami był okropny i wydaje mi się że nie na miejscu w takim dniu. Na początku myślałam, że mam coś na którejś z nóg, ale Harry uspokoił mnie ściskając moją dłoń. Słyszałam płacz jakiejś kobiety, modlitwy i jeszcze jakieś szeptanie do siebie. Byłam przerażona, a jeśli gadają o mnie? Co ja teraz zrobię? Pewnie mówią jak grubo moje nogi wyglądają w tej sukience. Moje szpilki wydobywały głuchy dźwięk, gdy uderzały o beton. Zauważyłam, że Harry także coraz bardziej poruszony jest tym całym pogrzebem i sytuacją wokół nas, pewnie czuł się jakby był w naszej rodzinie od wieków. Białe lilie ułożone obok trumny idealnie współgrały. Pamiętam jak ciocia zawsze kupowała te kwiatki i nosiła je na grób prababci. Delikatnie przykucnęłam, tak aby nie było widać mojej bielizny i położyłam dłoń na drewnianej strukturze. Tak samo postąpił Harry, tata i Liliane. Łzy spływały po mojej twarzy jeszcze bardziej niż wcześniej. Stanęłam na równe nogi i poczułam dłoń Harry'ego na mojej talii. Wtedy dotarło do mnie co by się stało gdyby mnie nie przytrzymał. Oczywistym było to, że zemdlałabym gdyby nie on. Zapomniałam, że nie jadłam dzisiaj nic oprócz jabłka i szklanki wody. Moja głowa mimowolnie opadła na jego tors i teraz czekał nas najgorszy moment. Odwróciliśmy się w stronę zebranych ludzi. Oczy wszystkich skierowane były na naszą czwórkę, a ja nawet nie przejmowałam się tym, ponieważ pewnie chcieli dowiedzieć się kim jestem ja i trzymający mnie chłopak. Na pewno rozpoznali tatę, ale naszej trójki możliwe że nie. Naprawdę bardzo zmieniłam się przez te dwa lata. Schudłam ponad dziesięć kilo, a wtedy przypominałam wielki baleron. Miałam nogi jak dwie parówki, brzuch jak pączek, jedynie twarz i piersi były w porządku. Już dwa lata temu zaczynałam się odchudzać, bo nie podobałam się sobie. Wszyscy mówili, że jestem śliczna i chudziutka ale ja im nigdy nie wierzyłam. No przecież jak można wyglądać normalnie przy wzroście 1.65 i wadze 57.6. Harry nie chciał mnie już narażać na przeciskanie się między ludźmi, więc stanęliśmy obok moich kuzynek. Dopiero kiedy podeszłam rozpoznały mnie i uśmiechnęły się. Tata podał sobie rękę z wujkiem, a on pocałował dłoń Liliane. Wiedziałam czego tutaj brakowało, brakowało mojej malutkiej siostrzyczki. Rodzice nie chcieli jej wlec samolotem, więc została z nianią. Podniosłam wzrok i zobaczyłam męża mojej ciotki. Kurwa Edward wyszedł już z więzienia. Stał ze swoimi dziećmi i zachowywał się jak gdyby nic nigdy złego nie zrobił. Słyszałam jak tata rozmawia o nim z wujkiem i ciocią. Nie chciałam być wścibska więc nie podsłuchiwałam. Harry dalej kurczowo trzymał moją dłoń i nie chciał jej puścić za wszelką cenę. 
-Harry będziesz mnie mocno trzymał?
Wyszeptałam prosto do jego ucha, kiedy poczułam jak powoli tracę siły. Skinął i uśmiechnął się. Moje włosy kaskadami opadały na moje ramiona.
-Cześć Dominice. Bardzo za tobą tęskniłam. Muszę kiedyś do ciebie przyjechać.
Nagle ktoś złapał mnie za talię i szepnął do ucha. Odwróciłam głowę i chyba przypadkiem uderzyłam włosami mojego chłopaka. Szepnęłam ciche 'przepraszam' i przeskanowałam dziewczynę stojącą obok mnie. Każda dziewczyna w naszej rodzinie nie była obdarzona wzrostem. Kiedy spojrzałam w oczy tej dziewczyny rozpoznałam ją. Była to Beatrice. Była w moim wieku i zawsze spędzałyśmy czas razem.
-Cześć Tris. Jesteś śliczna jak zwykle i urosłaś kilka centymetrów.
-Ahh.. to tylko szpilki. Ale ty. Boże jak ty strasznie schudłaś. Wyglądasz troszkę niezdrowo, blada jesteś ale nadal taka cudowna jak kiedyś.
Wpadłyśmy sobie w ramiona. Od razu potarłam jej plecy zresztą tak jak ona moje. Nagle poczułam się o niebo lepiej. Ktoś wreszcie się do mnie odezwał. Nagle usłyszałam ciche chrząknięcie Harry'ego.
-Aha, tak. To jest mój chłopak Harry, a to moja kuzynka Beatrice.
-Harry Styles.
-Beatrice Cromwell.
Mój chłopak jak pierwszy wykonał gest w jej stronę wyciągając prawą dłoń przed siebie. Po chwili Beatrice także podała mu swoją dłoń i potrząsnęła nią. Ten gest wywołał na mnie uśmiech. Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy w trójkę o życiu, które każdy z nas wiedzie dopóki ksiądz nie wypowiedział pierwszych słów.
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać jedną z naszych sióstr. Dokładnie Delilah Prior. Chcielibyśmy pożegnać ją z szacunkiem i miłością. Zacznę może od takiej nietypowej dla tego obrzędu przemowy. Każdy z was na pewno był na jakimś ślubie. Nie ważne czy w rodzinie czy u przyjaciół. Zwróciliście kiedykolwiek uwagę jak są ustawione krzesła Państwa Młodych? Nie są ułożone względem siebie lecz w stronę Tabernakulum. Pewnie nie wiecie dlaczego, a ja wam odpowiem na to pytanie. 
Dłoń Harry'ego nagle wślizgnęła się w moją i mocno zacisnęła na niej uścisk. Odwróciłam głowę w jego stronę, a on tylko uśmiechnął się i pokazał głową abym patrzyła na księdza.
-Słuchajcie. Gdy ślubujemy drugiej osobie te cztery kluczowe rzeczy: miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. Ślubujemy to przed samym Bogiem. I to w Bogu mamy się zakochać, a nie po raz kolejny w narzeczonej lub narzeczonym. A więc teraz nawiąże do śmierci. Kiedy ta druga osoba umiera, ta pierwsza zaczyna popadać w depresje i wypowiada słowa, których nigdy by nie wypowiedziała, jednym z przykładów jest: Przestał/-ała mnie kochać. Ale to nie jest prawda. Nigdy ta osoba nie pomyślała o tym, że nie kocha tej drugiej, chyba że nigdy jej tak na prawdę nie kochała. Myślicie, że śmierć Delilah Prior była przypadkowa? Że jej walka z rakiem była przypadkowa? Nie. Po prostu Bóg chciał mieć przy sobie jednego anioła więcej. A ona zakochała się w Bogu tak bardzo, że postanowiła odejść do Jego Królestwa. A teraz poproszę o głos kogoś z rodziny. 
Nagle z małego tłumu wyłonił się Edward. Jego marynarka i spodnie pokazywały, że nic się nie zmienił. Dalej był tym szczupłym mężczyzną, który jest adorowany przez kobiety. Ale ja. Ja czułam do niego cholerną odrazę przez te wszystkie lata gdy musiałam cierpieć. 
-Przepraszam.
Puściłam dłoń Harry'ego i rzuciłam się w stronę pobliskiego budynku w której była toaleta. Cholernie chciało mi się wymiotować, a to wszystko przez tego gnoja. Czułam jak wszyscy patrzą się na mnie jak przeciskam się przez tłum ludzi. Najtrudniejsze było powstrzymywanie tego wszystkiego co znajdowało się już w zasadzie w moim przełyku. Moje nogi robiły się jak z waty, ale wiedziałam że muszę dobiec. Kiedy stanęłam w łazience i spojrzałam w lustrze faktycznie było ze mną źle. Byłam strasznie blada. Pobiegłam do jednej z kabin i kucnęłam aby pozbyć się tego co mi tak przeszkadzało. Właściwie nie miałam już czym wymiotować, więc pozostała mi krew. 
-Kurwa.
Usłyszałam wściekły głos Harry'ego za mną. Kiedy odwróciłam głowę opierał się o drzwi i patrzył na mnie. Momentalnie spuściłam wodę i wstałam na równe nogi.
-Harry przepraszam, nic nie mogłam na to poradzić.
-Kurwa już nie przepraszaj. Błagam cię, żebyś tego nie robiła. Nie chcę żebyś spierdoliła z tego świata tak jak twoja matka i ciotka. Mam już dość tego twojego pojebanego tłumaczenia. Jak wrócimy do Londynu masz przeprowadzić się do ojca, bo ja nie mam zamiaru patrzyć na to wszystko.
Próbowałam złapać jego dłoń, ale on przesunął ją za siebie i pokręcił przecząco głową. Podszedł do umywalki, położył na niej dłonie opierając cały ciężar ciała na rękach.
-Albo skończysz z tym. Przytyjesz chociaż siedem kilogramów, aby ważyć 50 kilo. Przestaniesz wmawiać sobie, że jesteś gruba i brzydka. Bo jesteś wprost idealna, każdy facet marzy o takiej dziewczynie i każdy mi ciebie zazdrości. Ale ja nie chcę mieć dziewczyny wieszaka, która będzie mogła złamać się pode mną kiedy na niej się tylko położę. Dobrze wiesz jak bardzo cię kocham, pragnę być z tobą do końca i oddałbym swoje życie za ciebie. Ale jeśli się nie zmienisz to będzie koniec z nami i nigdy mnie już nie zobaczysz.
-Nie możesz tego ode mnie wymagać. Też cię kocham, ale nie wymagaj ode mnie tego, że poradzę sobie z przytyciem i przestanę wymiotować.
-Twój wybór, kochanie. A teraz pozwól ale pójdę na pogrzeb TWOJEJ CIOTKI.
Ostatnie słowa powiedział z naciskiem. Zachowywał się jak jakiś popierdolony idiota i to często wkurwiało mnie w jego zachowaniu. Przebiegł po swoich włosach i wyszedł z pomieszczenia. Poczułam się jak ostatnia suka, jakbym puszczała się na jakiejś ulicy i Harry dowiedział się prawdy o moim życiu. Nie mogę go stracić, przecież obiecałam sobie, że chociaż jego nie stracę. Wypłukałam swoje usta, założyłam swoje raybany na nos i stanęłam na końcu grupki ludzi. Słuchałam jeszcze całego obrzędu, a gdy się skończył poszłam w stronę grobu mamy. Był kilka alejek stąd. Kiedy przed nim stanęłam byłam pewna że jestem z nią sam na sam.
-Przepraszam mamo. Przepraszam, że jest ze mną aż tak źle. Przepraszam, że nie słucham Harry'ego. Przepraszam, że on musi tyle cierpieć. Przepraszam za wszystko i obiecuję że się zmienię. Tylko ja po prostu nie chcę go stracić. Zrobię co będzie chciał, ale nie chcę go stracić.
Kiedy zauważyłam jak tata, Liliane, Harry i reszta mojej rodziny zbliża się do mnie momentalnie ucichłam i modliłam się w myślach. Co chwilę zerkałam na Harry'ego, ale on ani razu nie spojrzał na mnie tak jakbym w ogóle dla niego nie istniała.

----------------------------------

-Ile on tak ogólnie ma lat?
-Pierwszego lutego skończył dwadzieścia jeden.
Odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie Beatrice nabierając na talerz sałatkę, polewając ją oliwą.
-Ale nie jest taki dorosły jak się wydaje. Jedyne co to uwiązał mnie na smyczy i trzyma cholernie krótko. Ostatnio byliśmy u jego rodziców w Australii i pobił dwóch facetów, ponieważ przystawiali się do mnie. Jest tak zazdrosny, że to już powoli staje się chore.
-O czym rozmawiacie?
Nagle jeden z naszych kuzynów Sean podszedł do nas i także nałożył sobie trochę jedzenia.
-O chłopaku Dominice.
-No właśnie. Ten gościu w krawacie, czarnym garniturze i ciemnych, lokowanych włosach to twój facet? Bo właśnie podczas pogrzebu zastanawiałem się kto to jest.
-Taa.. To mój chłopak. 
Harry właśnie rozmawiał z moją babcią i wydawało się że najwyraźniej się polubili. Nawet nie zauważyłam kiedy zmiotłam całą sałatkę z talerza. Była bardzo dobra. A ja nawet nie poczułam, że cokolwiek zjadałam. Harry spojrzał na mnie i po chwili grzecznie przeprosił moją babcię aby skierować się w naszą stronę. Staliśmy w trójkę i rozmawialiśmy o tym jak bardzo nasze życie zmienia się z każdym dniem. Kiedy poczułam jego ciepły dotyk na mojej tali wiedziałam, że już mu przeszło. 
-Siema. Jestem Sean Prior. Tak syn zmarłej Delilah Prior.
-Hej jestem Harry Styles. Obecny chłopak twojej kuzynki.
Podali sobie ręce, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie nawet nie wiem dlaczego. Po chwili rozmowy Sean i Beatrice oddalili się od nas, a Harry odwrócił mnie w swoją stronę.
-Jestem z ciebie dumny kochanie. Cały czas patrzyłem na ciebie czy dotkniesz chociaż cokolwiek z tego stołu. I przez całą godzinę zjadałaś kilka ciasteczek, sałatkę i wypiłaś bardzo dużo sody. Naprawdę jest to takie trudne?
-Oczywiście, że nie. Przepraszam cię Harry. Jesteś dla mnie najważniejszy i przepraszam, że musisz cierpieć przez moją głupotę.
Owinęłam ręce wokół jego karku i ucałowałam jego spierzchnięte wargi. 
-Chodź.
Złapałam jego dłoń i poprowadziłam go wgłąb domu. Pamiętałam dom babci na pamięć, więc wiedziałam kto gdzie miał pokój. Poszliśmy na sam koniec korytarza do pokoju gościnnego. Upewniłam się, że nikt za nami nie idzie i zamknęłam drzwi. Szlak by to trafił, że babcia nigdy nie miała zamków w domu, a ja miałam nadzieję, że nikt nie wejdzie nam kiedy będziemy uprawiać seks. Bo właśnie takie miałam zamiary wobec mojego chłopaka, a on chyba się ich domyślił, ponieważ usiadł na łóżku i zaczął rozluźniać krawat.
-Ale, że tak po pogrzebie twojej cioci. Jesteś niegrzeczną dziewczynką.
-A ty jesteś moim niegrzecznym chłopcem i obydwoje tworzymy niegrzeczną parę. Ale tylko my o tym wiemy. 
Uśmiechnęłam się i usiadłam okrakiem na nim. Delikatnie przygryzł dolną wargę i złapał mnie w talii. Nasze oddechy były coraz szybsze, a dotyk Harry'ego palił moje ciało przez tą sukienkę.
-Powinieneś mnie ukarać, za to jak się zachowuje.
-No i mam taki zamiar.
Gdy wypowiadał te słowa spojrzał w dół, aby przeskanować moje ciało w tej sukience.
-Boże, jesteś taka cudowna. Nigdy nie zasługiwałem na miłość, którą mnie darzysz. 
-Nie mów tak. Zasługujesz na wszystko co płynie z mojego serca. Rozumiesz Harry? Gdybyś na mnie nie zasługiwał nigdy byśmy się nie spotkali.
-Ale to ja zmusiłem cię do tego, żebyś ze mną porozmawiała.
-Skąd wiesz, że nie chciałam. Bałam się, że wyśmiejesz tak prostą siedemnastolatkę.
-A właściwie co chciałabyś na swoje osiemnaste urodziny, które są już za tydzień?
-Nie pragnę niczego oprócz tego żebyś mnie kochał i nigdy nie opuścił.
Złapałam jego twarz w swoje dłonie, mocniej nacisnęłam na jego tors swoim ciałem aby upadł na łóżko. Kiedy to się stało zrobiłam sobie miejsce w jego ustach aby delikatnie pieścić swoim językiem jego. 
-We wtorek pójdę do lekarza prosić o tabletki antykoncepcyjne ale do tego czasu powiedz, że masz.
Odepchnęłam się ode niego i położyłam ręce po obu stronach jego głowy. Skinął i jedną z dłoni przeniósł do swojej kieszeni. Wyciągnął z niej srebrne opakowanie i położył je kawałek od nas. Uśmiechnęłam się i pomogłam ściągnąć mu krawat. Delikatnie chwycił za zamek sukienki i pociągnął go w dół. Śmiechy dobiegające z dołu pozwoliły mi się rozluźnić. Delikatnie przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się kiedy ścisnął mój tyłek. 
-Wiesz co najbardziej podoba mi się gdy się kochamy? To, że mogę cię dotykać w każdym miejscu w którym normalnie bym nie mógł.
Uśmiechnął się, podniósł się do góry i ucałował moje usta. Ściągnął jedno ramiączko sukienki, a później drugie pozostawiając w każdym miejscu delikatny pocałunek. Całą swoją siłą zmienił naszą pozycję, teraz to on wisiał nade mną. Jego niesforne włosy łaskotały moją twarz kiedy zjechał swoimi ustami na moją szyję Przygryzał i zasyłał skórę na niej. Jęknęłam kiedy poczułam jak mocno jego zęby wbiły się w jedno miejsce. Momentalnie przestał i uśmiechnął się, ponieważ wiedział, że pozostawi po sobie ślad. 
-Harry tylko wiesz nie chcę żadnej gry wstępnej. Chce żebyś mnie przeleciał i to mi wystarczy.
Powiedziałam kładąc dłonie na jego torsie i zatapiając się w jego szmaragdowych oczach. Rozpięłam każdy guzik jego koszuli i pomogłam mu ją ściągnąć. Moim oczom ukazało się jego cudowne ciało. Duża ilość tatuaży, mięśnie i po prostu był taki idealny. Pocałunki, które mi dawał sprawiały, że pragnęłam go jeszcze bardziej. Rozluźniłam klamrę jego spodni i zaczęłam ściągać gładki materiał spodni. Po chwili one także leżały koło mojej sukienki. Ja tym razem chciałam dominować nad tym wszystkim. Musiałam znaleźć sposób abym to ja była nad nim. Przez chwile odtwarzałam sobie w pamięci byle jakie zajęcia aby mi się przypomniało. Nagle przypomniałam sobie o zajęciach z samoobrony. Wiedziałam co trzeba robić, gdyby jakiś zboczeniec się do mnie dobierał na ulicy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie innego faceta. Harry najwyraźniej nie spodziewał się tego, ponieważ poddał się bez walki. Jęknął głośno gdy usiadłam na jego kroczu. Sięgnęłam do jego bokserek i pociągnęłam je delikatnie w dół. Jego penis z wyraźnym mlaśnięciem uderzył w podbrzusze. Harry wiedział co ma zrobić. Sięgnął po srebrne opakowanie złapał je między zęby i roztargał, kiedy ja ściągałam z siebie czarne majtki. Rozciągnął na całej długości przezroczystą gumkę. Zawsze śmieszy mnie wygląd prezerwatywy, ponieważ wyglądał troszkę jak balon. Harry chwycił swojego penisa i bezpiecznie ułożył go przy moim wejściu. Delikatnie zniżyłam się w dół, wiedziałam że gdybym zrobiła to za szybko zabolałoby. Głęboki oddech mojego chłopaka oznaczał, że jest już całą długością we mnie. Kiedy poczułam, że jestem na bezpiecznej pozycji zaczęłam poruszać się szybciej. Moje serce biło jak oszalałe, a oddechy były coraz szybsze. Jego dłonie znajdowały się na moich żebrach. Wiem, że obiecałam mu, że już nigdy tego nie powiem ale na pewno wyglądałam jak wielki pączek i przygniatałam go tak mocno, że nawet nie chciał mi tego powiedzieć, aby nie było mi przykro. Moje imię kilka razy wydobyło się z jego ust zresztą z wzajemnością. Kiedy poczułam, że już naprawdę tracę siły Harry zaczął poruszać się za mnie. Mocne pchnięcia jego bioder sprawiały że kilka razy głośniej jęknęłam. 
-Z całym szacunkiem kotku lubię gdy jesteś na górze. Mogę wtedy patrzeć na ciebie w całości, ale uwielbiam kiedy dochodzisz pode mną. Więc pozwolisz, że tak zrobimy.
Nie zdążyłam nawet zareagować, ponieważ szybkim ruchem znalazłam się pod nim. On chyba nie wiedział, że doszłam już dwa razy, ale nie ważne mogłam dojść kolejny. Przyłożyłam palec do jego ust i popatrzyłam w stronę drzwi.
-Harry ktoś jest pod drzwiami.
-Tak. Twoja babcia. Podsłuchuje jak jej kochana wnuczka uprawia seks ze swoim chłopakiem w dzień pogrzebu swojej ciotki.
Zaśmiał się prosto w moje usta i nie zaprzestał ruchów. Krople potu mieszające się między nami pokazywały jak bardzo jesteśmy zmęczeni i jaka atmosfera między nami panuje. Czułam jak całe ciało mnie pali pod jego dotykiem. Harry wypuścił z siebie dziwny dźwięk. Nie było to ani jęk, ani głęboki oddech. Ale wiedziałam jedno. Wiedziałam, że dokładnie w tej chwili doszedł. Opadł na mnie opierając cały ciężar ciała na mojej posturze. Nasze klatki piersiowe unosiły się w równym rytmie. Delikatnie całowałam włosy na jego głowie, dopóki nie usłyszałam kilku osób chodzących po tym korytarzu.
-Shh..
Harry momentalnie uspokoił swój oddech zresztą tak jak ja. Przeturlał się i położył na miejscu obok. Wciągnęłam na siebie kołdrę w chyba najbardziej odpowiednim momencie jakim mogłam. Dokładnie wtedy do pokoju wszedł Edward z Seanem i Beatrice. 
-Um.. Przepraszamy. Szukamy cioci Danielle. 
Chwyciłam za końcówkę kołdry i uśmiechnęłam się sztucznie. Widziałam jak moi kuzyni uśmiechają się i wyglądają jakby za chwile mieli się posikać. Mogę się założyć, że dalej razem sypiają tak jak to było zanim wyjechałam. Nakryłam ich kiedyś jak pieprzyli się na urodzinach mojego taty. Czułam jak na moje policzki wpełza silny rumieniec. Wyglądałam pewnie jak jakiś burak. Po tym jak drzwi zostały zamknięte wstałam z łóżka, założyłam bieliznę, sukienkę oraz moje szpilki.
-Harry kurwa na co czekasz, nie będę ci służyć. Ubierz się.
Krzyknęłam i przebiegłam po swoich włosach. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam poprawiać makijaż i włosy. Po chwili stał już ubrany tak jak wcześniej. Kiedy zeszliśmy na dół rozdzieliliśmy się. Harry poszedł do babci i reszty rodziny, a ja do moich kuzynów. Sean i Beatrice cały czas uśmiechali się do mnie. Bałam się najgorszego, że powiedzieli już wszystkim o tym co widzieli kilka minut wcześniej w pokoju. Podeszłam do nich, ale nikt nic nie mówił. W myślach dziękowałam moim kuzynom. Ale to co zobaczyłam było dla mnie troszkę odpychające. Ręka Seana była ewidentnie na tyłku Beatrice, a jej się to podobało. Czyli tak. Kurwa moi kuzyni dalej się pieprzą i coś mi się wydaje, że długo nie przestaną. Nagle poczułam ciepły dotyk na moim ramieniu. Wiedziałam, że nie są to palce mojego chłopaka. Miały inny rodzaj gładkości. Te były szorstkie i zniszczone przez życie. Kiedy odwróciłam się zobaczyłam nikogo innego jak wujka Edwarda. Początkowo przestraszyłam się jego wzroku, ale uspokoiłam się kiedy zobaczyłam w nich innego mężczyznę niż wcześniej.
-Moglibyśmy porozmawiać, Dominice?
-T..tak. Myślę, że tak.
Przez chwilę się jąkałam, ale cały strach opuścił mnie kiedy uświadomiłam sobie, że on już nic mi nie zrobi. Za bardzo boi się mojego chłopaka. Przynajmniej mam taką nadzieję. Owinął rękę wokół mnie i zaprowadził do kuchni. Usiadłam na jednym z krzesełek przy wysepce i spojrzałam na niego.
-Przepraszam Dominice. Przepraszam, że tak źle cię traktowałem. Nigdy ale to przenigdy nie powinienem się nad tobą znęcać. Nie powinienem cię dotykać. Przepraszam cię za to wszystko i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
-Wujku, ale coś ci się stało.
-Zmieniłem się w więzieniu. Zauważyłem, że popełniłem cholerny błąd gwałcąc cię. Nigdy nie powinienem tego zrobić. Wiem, że mnie nienawidzisz po tym wszystkim, ale chciałbym abyś kiedyś naprawdę mi wybaczyła. Wiem, że to było okrutne dla ciebie, że twój wujek którego kochałaś i ufałaś mógł tak bardzo cię wykorzystać.
-Tak to było okrutne. Ale nikt już nie zmieni biegu życia. To co było kiedyś jest już za nami, żadne z nas tego nie naprawi. I wiesz, dziękuje wujku, że się zmieniłeś. Mam nadzieję, że już nikogo nigdy nie skrzywdzisz.
-Obiecuje ci Dominice, już nigdy nikt nie zostanie dotknięty przeze mnie. 
Zeskoczyłam z krzesła, uśmiechnęłam się i opuściłam kuchnię. Miałam ochotę wracać do domu. Bolał mnie brzuch i głowa. Jeszcze ta rozmowa z wujkiem naprawdę była jakaś dziwna. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam skanować ogród w poszukiwaniu mojego chłopaka, lecz nigdzie go nie było.
-Szukasz mnie, prawda?
-Harry, ale co ty tu robisz.
-Nie ufasz mi. Dlaczego do cholery nigdy mi nie powiedziałaś, że ten gnój cię zgwałcił?
-Bo wiem jaka byłaby twoja reakcja, a po drugie skąd o tym wiesz?
-Twoja babcia wysłała mnie do kuchni po wodę, ale gdy usłyszałem jak z nim rozmawiasz jakoś tak samo wyszło. No i przez przypadek usłyszałem wszystko co mówiliście. Kocham cię, dlaczego dalej mnie tak bardzo okłamujesz.
-Nie chciałam żebyś znał prawdę. Nie chciałam żebyś wiedział, że własny wujek mnie rozdziewiczył. Ty nie wiesz jaki wstyd był dla mnie przyznać się przed rodzicami. Co miałam ci powiedzieć. Nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak się czułam.
-Ale do kurwy, ufasz mi. Przynajmniej tak mi mówisz, więc mogłaś mi wszystko powiedzieć. Wszystko bym kurwa zrozumiał. 
-Tu nie chodzi o zrozumienie tu chodzi o to, co przeżywałam kiedy mnie dotykał. 

-----------------------------------

-Ile słońce ważysz?
Harry spojrzał na mnie, kiedy szczotkował sobie zęby. Już od trzech miesięcy jesteśmy tacy szczęśliwi naprawdę. Wróciłam do szkoły, mam zamiar ukończyć ją z dobrym wynikiem. Na treningi także wróciłam i stosuję dietę. Nie ważyłam się od dwóch tygodni, ale Harry mówi że wyglądam coraz lepiej. Ja czuje się gorzej, ale jeżeli jemu się podoba zaakceptuje wszystko. Kilka razy wspominał, że ma koleżankę w modelingu i mogłaby pomóc mi w karierze. Nie wierzyłam mu w to, zawsze bagatelizowałam to wszystko. Stanęłam na białym kwadracie, a na ekraniku zaczęły pokazywać się cyferki.
46,7 kilograma.
Będziesz dumny.
Wiem o tym.
Cieszyłam się jak małe dziecko, kiedy zobaczyłam że tyle ważę. Obiecałam mu że w ciągu trzech miesięcy postaram się tyle przytyć.
-46,7 kilograma.
-Wiesz jaki jestem dumny z mojej księżniczki. Nareszcie wyglądasz zdrowo, a teraz ubieraj buty odwiozę cię do szkoły.
-Ale pewny jesteś. Tam będzie Luke i jego koledzy.
-Nigdy nie byłem bardziej pewny niczego jak tego.
Zaśmiał się i pocałował moje usta. Tak. Harry dalej nie lubił mojego przyjaciela, ale nic na to nie mogłam poradzić. Gadali na jednej imprezie, ale byli kompletnie pijani. Harry w ogóle nic nie pamięta z tamtej nocy. Oprócz tego, że bzyknęliśmy się w sypialni Luke'a. Mój chłopak czekał na mnie na dole. Szybko przewiesiłam torebkę przez ramię, upewniłam się, że mam kilka czarnych długopisów i zbiegłam na dół. Kiedy wsiadałam do samochodu Harry pospiesznie kończył rozmowę telefoniczną. Ufaliśmy sobie bardzo mocno, więc nigdy nie tłumaczyliśmy się z rozmów. Każdy żył swoim życiem w jakimś tam najmniejszym stopniu. Czarny Range Rover był samochodem, który kupiliśmy jakiś miesiąc temu. Uparłam się na niego, choć Harry nie był do końca zdecydowany. Kiedy dojechaliśmy pod szkołę, reszta znajomych czekała na mnie. 
-Idziesz ze mną?
-Mhm. Aha i jeszcze jedno zanim pójdziemy. Mam dla ciebie niespodziankę, zadzwoń jak skończycie egzamin. Przyjadę po ciebie.
Skinęłam i uśmiechnęłam się. Harry zdążył nauczyć mnie tego, że najpierw on wysiada, a później otwiera moje drzwi. Czasem czułam się nieswojo jak oczy wszystkich ludzi patrzyły na mnie. Wyglądałam jakbym była jakąś królową, ponieważ nie jest widokiem codziennym to, że chłopak otwiera swojej dziewczynie drzwi. Odepchnęłam się od fotela i upadłam na ciemny asfalt. Harry zablokował drzwi i chwycił moją dłoń. Wszyscy pierwszy raz wyglądali bardzo porządnie. Janette miała na sobie białą koszulę i czarne spodnie tak jak ja i Julienne, a Katherine białą sukienkę. Za to chłopcy, wyglądali seksownie. Jak panowie ochroniarze. Każdy z nich miał na sobie garnitur. 


-Hej.
Głos Janette dobiegł nas jeszcze jakieś dwieście metrów od nich. Spojrzałam na Harry'ego, który z trudem powstrzymywał śmiech. Luke poprawiał swoją marynarkę i co chwilę sprawdzał coś na telefonie. Callum zajmował się Julienne, a Ashton i Michael próbowali zarywać Katherine. Próbowali wmówić jej że trójkąciki są super. Nie mogłam uwierzyć w to, że za miesiąc już nie będziemy wszyscy razem. Każdy wyjedzie w swoją stronę i pożegnamy się.
-No, a więc jak tam Harry? Słyszałem, że już nie rozprowadzasz dragów.
Prawie zakrztusiłam się własną śliną kiedy usłyszałam jak Luke rozpoczyna rozmowę z moim chłopakiem.
-No nie. Dominice prosiła żebym tego nie robił.
-Czyli wzięła cię pod pantofel. Zrobiła się z ciebie taka cipa.
-Ej. On nie lubi tego określenia. Woli inne.
Miało mieć to podtekst seksualny i mam nadzieję, że miało. Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Dobra gołąbeczki. Za pół godziny egzamin. Musimy jeszcze znaleźć swoje miejsca.
Katherine spojrzała na zegarek i włożyła telefon do torebki.
-No to zadzwoń kochanie jak skończysz i powodzenia. 
Chwycił moją twarz w swoje duże dłonie i złożył pocałunek na moich ustach. Trwał on chyba wieczność, a oni wszyscy gapili się na nas jakbyśmy byli jakimiś trędowatymi. Przygryzł wargę kiedy odsunął się ode mnie i przejechał kilka razy kciukiem po moim policzku. 
-Powodzenia wam wszystkim.
Uśmiechnął się i z każdym się pożegnał. Podał sobie rękę z chłopakami, a każdą dziewczynę z osobna wycałował. Nie byłam zazdrosna, ponieważ ufałam mu i wiedziałam że nie zdradziłby mnie. Zwłaszcza z którąś z moich przyjaciółek. Pomachał nam na pożegnanie, a my przeszliśmy przez próg szkoły. Moje serce łomotało w piersi dopóki Luke się do mnie nie odezwał.
-Dobrego chłopaka z niego robisz. Nigdy nie pomyślałbym, że taki chłopak jak on może aż tak bardzo się zmienić i zrezygnować z czegoś co kiedyś dawało mu szczęście.
-Teraz ja daje mu szczęście, a to mu wystarczy.
Uśmiechnęłam się i weszliśmy razem do sali gimnastycznej. Znalazłam ławkę z moim imieniem i nazwiskiem. Usiadłam na miejscu i czekałam na swój egzemplarz egzaminu.
-Czas start. Macie 120 minut na wykonanie testu.
Rozpieczętowałam dwadzieścia stron egzaminu i odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że wszystko mi się uda. Harry pomagał mi się przygotowywać i wiem, że wszystko napiszę. 

_________________________________
Wiem, przepraszam zawaliłam. Miał być w piątek, a jest w niedzielę. Ale nie moja wina. Mamy problemy z internetem. Wczoraj wieczorem podpięłam się do kuzyna, bo w piątek w domu go nie było. Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć jest krótki. Liczę na chociaż jeden malutki komentarz kochani. I tak w ogóle za niedługo będzie już koniec mojej przygody z 52-Tattoos. Za niedługo wszystko się skończy, mam nadzieję, że wam się spodoba. Będą dwa epilogi i mam nadzieję że będziecie miło wspominać to fanfiction. Ale spokojnie będzie nowe. Jest już w tak zwanej wersji roboczej. Mam wielu pomocników. Niektórzy będą pisać ze mną, inni zrobią szablon, a kolejni zwiastun. Nie zapominajcie jeszcze o tym, żeby pozostawić w komentarzu waszą ulubioną piosenkę, a ja może użyję jej w następnej części. I nie bierzcie do siebie tego o wadze, bo każda dziewczyna wygląda inaczej i niektóre są szczupłe ale ważą więcej niż myślą inni.
Lots of Love
x.x

3 komentarze:

  1. Cudowny <33 Dawaj kolejnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział <3 Czekam na nexta. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny *___* fajnie że tak długi :) czekam na next'a xdxd / @stylesuhrr

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że każdy jeden nawet najmniejszy komentarz motywuje do napisania kolejnej części :)