niedziela, 28 września 2014

24. Moglibyśmy porozmawiać, Dominice?


-Harry gdzie ty do cholery byłeś?
Już od pół godziny siedziałam na kanapie. Wstałam jak zobaczyłam, że nie ma go koło mnie i nikt nie reaguje jak go wołam. Jego głowa spuszczona była w dół, a ręce schowane pod marynarką.
-Musiałem coś załatwić.
-Czy tym czymś, był ten chłopak który się do mnie przystawiał na tej imprezie?
Pokręcił przecząco głową, ale jednak nie spojrzał na mnie. Wiedziałam, że coś jednak jest nie tak, więc podeszłam do niego i złapałam za jego podbródek. 
-Przecież poradziłabym sobie z nim sama.
-Tak jasne. Pozwalałaś mu się macać, ale dałabyś sobie radę sama.
Spojrzał w moje oczy, a ja ujrzałam rozciętą wargę. Chwyciłam jedną z jego dłoni, kiedy zauważyłam jak całe knykcie są we krwi wiedziałam. Wiedziałam, że tamten chłopak został potwornie potraktowany przez Harry'ego, a kompletnie na to nie zasługiwał. Mój facet nie zdawał sobie sprawy z tego ile ma w sobie siły i że może wykonać śmiertelne ciosy do słabszej osoby. Popchnęłam go na kanapę, a sama poszłam do łazienki po wodę utlenioną i waciki. Delikatnie przyłożyłam jeden do spuchniętej wargi, a później kilka kolejnych do knykci zarówno lewej jak i prawej ręki.

---------------------------------

-Myślisz, że mogę iść tak ubrana?
Poprawiłam swoją czarną sukienkę i spojrzałam na Harry'ego. Uśmiechnął się, potarł wierzch swojej dłoni i skinął. Wiedziałam, że moje oczy są już troszkę popuchnięte. Odkąd tu przylecieliśmy jakoś inaczej się czułam. Czułam, że umarła kolejna bliska mi osoba i poczułam to dopiero tutaj w LA. On także był tym wszystkim przejęty, ponieważ widziałam smutek w jego oczach. 
-Chodź, poprawię ci ten krawat.
Popatrzyłam w lustro gdy zakładałam kolczyki i spotkałam jego wzrok. Podniósł się z łóżka i podszedł do mnie. Odwróciłam się w jego stronę i zaczęłam poprawiać supeł przy jego szyi. Nie potrzebował wcale poprawek, ale musiałam się czymś zająć, ponieważ cały czas tylko płakałam. Spojrzałam na niego i spotkałam tylko jego jasno-zielone tęczówki. 
-Harry czy coś jest nie tak?
-Nie. Tylko. Jest mi smutno. I nie tylko z tego powodu, że ty płaczesz. Tylko z tego, że twoja ciocia zmarła. Pamiętaj, że ja cię kocham i nie opuszczę. Tak?
Złapał moje dłonie i przysunął je do swoich ust. Przytaknęłam głową i pozwoliłam sobie opaść na jego tors. Smutek ogarniający ten pokój był jeszcze bardziej dobijający ciszą, która panowała między nami. Było tylko słychać moje pociąganie nosem i Harry'ego, który próbował powstrzymywać swoje łzy poprzez szeptanie czegoś sam do siebie. 
-Chodźcie już. Za dwadzieścia minut mamy być na cmentarzu. 
Liliane weszła do mojego dawnego pokoju, gdy nas zauważyła miała się już wycofać ale zdołałam podbiec do niej i złapać jej dłoń.
-Już idziemy.
Otarłam łzy i ucałowałam jej policzek. Tata czekał na nas już na dole. W ręku miał kluczyki od samochodu, a we mnie uderzyła fala gorąca. Nie dość, że było tak gorąco to my jeszcze musieliśmy być w tych czarnych ciuchach. Nie czułam się tak od pogrzebu mamy i obiecałam sobie, że jeszcze dzisiaj odwiedzę jej grób razem z Harrym, tatą i Liliane.


-Później jest jakieś przyjęcie w domu ciotki. Idziemy czy nie?
Tata złapał moje smutne spojrzenie w lusterku wstecznym, a ja skinęłam i spojrzałam w dół na nasze dłonie, które były złączone. Zdrapywałam czarny lakier z kciuka i patrzyłam na swój brzuch. Wydawało mi się, że jest taki duży, a może naprawdę taki jest. Przejechałam kilka razy po delikatnej tkaninie mojej sukienki, a Harry ścisnął moją dłoń. Spojrzałam na niego i spotkałam się ze zmieszaniem smutku ze złością.
-A odwiedzimy jeszcze mamę?
Wydobyłam z siebie głuche zdanie myśląc, że nikt tego nie usłyszy. Ale raczej wszyscy słyszeli, ponieważ tata spojrzał na mnie, Liliane odwróciła się i Harry spojrzał na mnie.
-Tak. Dawno już tutaj nie byliśmy. Jakiś rok temu, musimy ją odwiedzić.
Uśmiechnęłam się w duchu, ale mój ból nie pozwolił pokazać mi tego na zewnątrz. Czułam jak Harry delikatnie jeździ swoimi kciukiem po wierzchu mojej dłoni. Czułam się przy nim bezpieczna, a do taty dalej czułam delikatną odrazę. Chciałam z nim o tym wszystkim porozmawiać, ale nie mogłam znaleźć czasu, ani żadnego odpowiedniego momentu tak żebyśmy byli sam na sam.

---------------------------------

Wyczuwalna rozpacz i smutek jeszcze bardziej mnie pogrążały w sytuacji, która naprawdę była już cholernie ciężka. Kochałam ciotkę z całego serca. Nigdy nie zwracałam uwagi na to, że była żoną tego pojeba Edwarda. Kochała mnie naprawdę bardzo mocno, tak jak ja ją. Prawie większość cmentarza była zajęta przez nasz pogrzeb. Nie było mowy o tym, żeby stanąć w pierwszym rzędzie i oglądać cały obrzęd. Jakimś cudem Harry pomógł przedostać mi się przez wszystkich ludzi. W rękach miał białe lilie, które były od nas. Za nami podążali tata i Liliane, którzy mieli czerwone róże. Szybko rozglądałam się na boki aby rozpoznać ludzi, niektórzy byli mi znani, a niektórzy kompletnie nie. Kiedy wyszliśmy z tłumu i wkroczyliśmy na ścieżkę, która prowadziła wprost do trumny cioci zrobiło mi się gorąco i zaczęłam się denerwować. Harry wyczuł to, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i złapał moją dłoń. Podążający wzrok ludzi za naszymi sylwetkami był okropny i wydaje mi się że nie na miejscu w takim dniu. Na początku myślałam, że mam coś na którejś z nóg, ale Harry uspokoił mnie ściskając moją dłoń. Słyszałam płacz jakiejś kobiety, modlitwy i jeszcze jakieś szeptanie do siebie. Byłam przerażona, a jeśli gadają o mnie? Co ja teraz zrobię? Pewnie mówią jak grubo moje nogi wyglądają w tej sukience. Moje szpilki wydobywały głuchy dźwięk, gdy uderzały o beton. Zauważyłam, że Harry także coraz bardziej poruszony jest tym całym pogrzebem i sytuacją wokół nas, pewnie czuł się jakby był w naszej rodzinie od wieków. Białe lilie ułożone obok trumny idealnie współgrały. Pamiętam jak ciocia zawsze kupowała te kwiatki i nosiła je na grób prababci. Delikatnie przykucnęłam, tak aby nie było widać mojej bielizny i położyłam dłoń na drewnianej strukturze. Tak samo postąpił Harry, tata i Liliane. Łzy spływały po mojej twarzy jeszcze bardziej niż wcześniej. Stanęłam na równe nogi i poczułam dłoń Harry'ego na mojej talii. Wtedy dotarło do mnie co by się stało gdyby mnie nie przytrzymał. Oczywistym było to, że zemdlałabym gdyby nie on. Zapomniałam, że nie jadłam dzisiaj nic oprócz jabłka i szklanki wody. Moja głowa mimowolnie opadła na jego tors i teraz czekał nas najgorszy moment. Odwróciliśmy się w stronę zebranych ludzi. Oczy wszystkich skierowane były na naszą czwórkę, a ja nawet nie przejmowałam się tym, ponieważ pewnie chcieli dowiedzieć się kim jestem ja i trzymający mnie chłopak. Na pewno rozpoznali tatę, ale naszej trójki możliwe że nie. Naprawdę bardzo zmieniłam się przez te dwa lata. Schudłam ponad dziesięć kilo, a wtedy przypominałam wielki baleron. Miałam nogi jak dwie parówki, brzuch jak pączek, jedynie twarz i piersi były w porządku. Już dwa lata temu zaczynałam się odchudzać, bo nie podobałam się sobie. Wszyscy mówili, że jestem śliczna i chudziutka ale ja im nigdy nie wierzyłam. No przecież jak można wyglądać normalnie przy wzroście 1.65 i wadze 57.6. Harry nie chciał mnie już narażać na przeciskanie się między ludźmi, więc stanęliśmy obok moich kuzynek. Dopiero kiedy podeszłam rozpoznały mnie i uśmiechnęły się. Tata podał sobie rękę z wujkiem, a on pocałował dłoń Liliane. Wiedziałam czego tutaj brakowało, brakowało mojej malutkiej siostrzyczki. Rodzice nie chcieli jej wlec samolotem, więc została z nianią. Podniosłam wzrok i zobaczyłam męża mojej ciotki. Kurwa Edward wyszedł już z więzienia. Stał ze swoimi dziećmi i zachowywał się jak gdyby nic nigdy złego nie zrobił. Słyszałam jak tata rozmawia o nim z wujkiem i ciocią. Nie chciałam być wścibska więc nie podsłuchiwałam. Harry dalej kurczowo trzymał moją dłoń i nie chciał jej puścić za wszelką cenę. 
-Harry będziesz mnie mocno trzymał?
Wyszeptałam prosto do jego ucha, kiedy poczułam jak powoli tracę siły. Skinął i uśmiechnął się. Moje włosy kaskadami opadały na moje ramiona.
-Cześć Dominice. Bardzo za tobą tęskniłam. Muszę kiedyś do ciebie przyjechać.
Nagle ktoś złapał mnie za talię i szepnął do ucha. Odwróciłam głowę i chyba przypadkiem uderzyłam włosami mojego chłopaka. Szepnęłam ciche 'przepraszam' i przeskanowałam dziewczynę stojącą obok mnie. Każda dziewczyna w naszej rodzinie nie była obdarzona wzrostem. Kiedy spojrzałam w oczy tej dziewczyny rozpoznałam ją. Była to Beatrice. Była w moim wieku i zawsze spędzałyśmy czas razem.
-Cześć Tris. Jesteś śliczna jak zwykle i urosłaś kilka centymetrów.
-Ahh.. to tylko szpilki. Ale ty. Boże jak ty strasznie schudłaś. Wyglądasz troszkę niezdrowo, blada jesteś ale nadal taka cudowna jak kiedyś.
Wpadłyśmy sobie w ramiona. Od razu potarłam jej plecy zresztą tak jak ona moje. Nagle poczułam się o niebo lepiej. Ktoś wreszcie się do mnie odezwał. Nagle usłyszałam ciche chrząknięcie Harry'ego.
-Aha, tak. To jest mój chłopak Harry, a to moja kuzynka Beatrice.
-Harry Styles.
-Beatrice Cromwell.
Mój chłopak jak pierwszy wykonał gest w jej stronę wyciągając prawą dłoń przed siebie. Po chwili Beatrice także podała mu swoją dłoń i potrząsnęła nią. Ten gest wywołał na mnie uśmiech. Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy w trójkę o życiu, które każdy z nas wiedzie dopóki ksiądz nie wypowiedział pierwszych słów.
-W imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen. Zebraliśmy się tutaj aby pożegnać jedną z naszych sióstr. Dokładnie Delilah Prior. Chcielibyśmy pożegnać ją z szacunkiem i miłością. Zacznę może od takiej nietypowej dla tego obrzędu przemowy. Każdy z was na pewno był na jakimś ślubie. Nie ważne czy w rodzinie czy u przyjaciół. Zwróciliście kiedykolwiek uwagę jak są ustawione krzesła Państwa Młodych? Nie są ułożone względem siebie lecz w stronę Tabernakulum. Pewnie nie wiecie dlaczego, a ja wam odpowiem na to pytanie. 
Dłoń Harry'ego nagle wślizgnęła się w moją i mocno zacisnęła na niej uścisk. Odwróciłam głowę w jego stronę, a on tylko uśmiechnął się i pokazał głową abym patrzyła na księdza.
-Słuchajcie. Gdy ślubujemy drugiej osobie te cztery kluczowe rzeczy: miłość, wierność, uczciwość małżeńską oraz, że nie opuszczę Cię aż do śmierci. Ślubujemy to przed samym Bogiem. I to w Bogu mamy się zakochać, a nie po raz kolejny w narzeczonej lub narzeczonym. A więc teraz nawiąże do śmierci. Kiedy ta druga osoba umiera, ta pierwsza zaczyna popadać w depresje i wypowiada słowa, których nigdy by nie wypowiedziała, jednym z przykładów jest: Przestał/-ała mnie kochać. Ale to nie jest prawda. Nigdy ta osoba nie pomyślała o tym, że nie kocha tej drugiej, chyba że nigdy jej tak na prawdę nie kochała. Myślicie, że śmierć Delilah Prior była przypadkowa? Że jej walka z rakiem była przypadkowa? Nie. Po prostu Bóg chciał mieć przy sobie jednego anioła więcej. A ona zakochała się w Bogu tak bardzo, że postanowiła odejść do Jego Królestwa. A teraz poproszę o głos kogoś z rodziny. 
Nagle z małego tłumu wyłonił się Edward. Jego marynarka i spodnie pokazywały, że nic się nie zmienił. Dalej był tym szczupłym mężczyzną, który jest adorowany przez kobiety. Ale ja. Ja czułam do niego cholerną odrazę przez te wszystkie lata gdy musiałam cierpieć. 
-Przepraszam.
Puściłam dłoń Harry'ego i rzuciłam się w stronę pobliskiego budynku w której była toaleta. Cholernie chciało mi się wymiotować, a to wszystko przez tego gnoja. Czułam jak wszyscy patrzą się na mnie jak przeciskam się przez tłum ludzi. Najtrudniejsze było powstrzymywanie tego wszystkiego co znajdowało się już w zasadzie w moim przełyku. Moje nogi robiły się jak z waty, ale wiedziałam że muszę dobiec. Kiedy stanęłam w łazience i spojrzałam w lustrze faktycznie było ze mną źle. Byłam strasznie blada. Pobiegłam do jednej z kabin i kucnęłam aby pozbyć się tego co mi tak przeszkadzało. Właściwie nie miałam już czym wymiotować, więc pozostała mi krew. 
-Kurwa.
Usłyszałam wściekły głos Harry'ego za mną. Kiedy odwróciłam głowę opierał się o drzwi i patrzył na mnie. Momentalnie spuściłam wodę i wstałam na równe nogi.
-Harry przepraszam, nic nie mogłam na to poradzić.
-Kurwa już nie przepraszaj. Błagam cię, żebyś tego nie robiła. Nie chcę żebyś spierdoliła z tego świata tak jak twoja matka i ciotka. Mam już dość tego twojego pojebanego tłumaczenia. Jak wrócimy do Londynu masz przeprowadzić się do ojca, bo ja nie mam zamiaru patrzyć na to wszystko.
Próbowałam złapać jego dłoń, ale on przesunął ją za siebie i pokręcił przecząco głową. Podszedł do umywalki, położył na niej dłonie opierając cały ciężar ciała na rękach.
-Albo skończysz z tym. Przytyjesz chociaż siedem kilogramów, aby ważyć 50 kilo. Przestaniesz wmawiać sobie, że jesteś gruba i brzydka. Bo jesteś wprost idealna, każdy facet marzy o takiej dziewczynie i każdy mi ciebie zazdrości. Ale ja nie chcę mieć dziewczyny wieszaka, która będzie mogła złamać się pode mną kiedy na niej się tylko położę. Dobrze wiesz jak bardzo cię kocham, pragnę być z tobą do końca i oddałbym swoje życie za ciebie. Ale jeśli się nie zmienisz to będzie koniec z nami i nigdy mnie już nie zobaczysz.
-Nie możesz tego ode mnie wymagać. Też cię kocham, ale nie wymagaj ode mnie tego, że poradzę sobie z przytyciem i przestanę wymiotować.
-Twój wybór, kochanie. A teraz pozwól ale pójdę na pogrzeb TWOJEJ CIOTKI.
Ostatnie słowa powiedział z naciskiem. Zachowywał się jak jakiś popierdolony idiota i to często wkurwiało mnie w jego zachowaniu. Przebiegł po swoich włosach i wyszedł z pomieszczenia. Poczułam się jak ostatnia suka, jakbym puszczała się na jakiejś ulicy i Harry dowiedział się prawdy o moim życiu. Nie mogę go stracić, przecież obiecałam sobie, że chociaż jego nie stracę. Wypłukałam swoje usta, założyłam swoje raybany na nos i stanęłam na końcu grupki ludzi. Słuchałam jeszcze całego obrzędu, a gdy się skończył poszłam w stronę grobu mamy. Był kilka alejek stąd. Kiedy przed nim stanęłam byłam pewna że jestem z nią sam na sam.
-Przepraszam mamo. Przepraszam, że jest ze mną aż tak źle. Przepraszam, że nie słucham Harry'ego. Przepraszam, że on musi tyle cierpieć. Przepraszam za wszystko i obiecuję że się zmienię. Tylko ja po prostu nie chcę go stracić. Zrobię co będzie chciał, ale nie chcę go stracić.
Kiedy zauważyłam jak tata, Liliane, Harry i reszta mojej rodziny zbliża się do mnie momentalnie ucichłam i modliłam się w myślach. Co chwilę zerkałam na Harry'ego, ale on ani razu nie spojrzał na mnie tak jakbym w ogóle dla niego nie istniała.

----------------------------------

-Ile on tak ogólnie ma lat?
-Pierwszego lutego skończył dwadzieścia jeden.
Odpowiedziałam na wcześniejsze pytanie Beatrice nabierając na talerz sałatkę, polewając ją oliwą.
-Ale nie jest taki dorosły jak się wydaje. Jedyne co to uwiązał mnie na smyczy i trzyma cholernie krótko. Ostatnio byliśmy u jego rodziców w Australii i pobił dwóch facetów, ponieważ przystawiali się do mnie. Jest tak zazdrosny, że to już powoli staje się chore.
-O czym rozmawiacie?
Nagle jeden z naszych kuzynów Sean podszedł do nas i także nałożył sobie trochę jedzenia.
-O chłopaku Dominice.
-No właśnie. Ten gościu w krawacie, czarnym garniturze i ciemnych, lokowanych włosach to twój facet? Bo właśnie podczas pogrzebu zastanawiałem się kto to jest.
-Taa.. To mój chłopak. 
Harry właśnie rozmawiał z moją babcią i wydawało się że najwyraźniej się polubili. Nawet nie zauważyłam kiedy zmiotłam całą sałatkę z talerza. Była bardzo dobra. A ja nawet nie poczułam, że cokolwiek zjadałam. Harry spojrzał na mnie i po chwili grzecznie przeprosił moją babcię aby skierować się w naszą stronę. Staliśmy w trójkę i rozmawialiśmy o tym jak bardzo nasze życie zmienia się z każdym dniem. Kiedy poczułam jego ciepły dotyk na mojej tali wiedziałam, że już mu przeszło. 
-Siema. Jestem Sean Prior. Tak syn zmarłej Delilah Prior.
-Hej jestem Harry Styles. Obecny chłopak twojej kuzynki.
Podali sobie ręce, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie nawet nie wiem dlaczego. Po chwili rozmowy Sean i Beatrice oddalili się od nas, a Harry odwrócił mnie w swoją stronę.
-Jestem z ciebie dumny kochanie. Cały czas patrzyłem na ciebie czy dotkniesz chociaż cokolwiek z tego stołu. I przez całą godzinę zjadałaś kilka ciasteczek, sałatkę i wypiłaś bardzo dużo sody. Naprawdę jest to takie trudne?
-Oczywiście, że nie. Przepraszam cię Harry. Jesteś dla mnie najważniejszy i przepraszam, że musisz cierpieć przez moją głupotę.
Owinęłam ręce wokół jego karku i ucałowałam jego spierzchnięte wargi. 
-Chodź.
Złapałam jego dłoń i poprowadziłam go wgłąb domu. Pamiętałam dom babci na pamięć, więc wiedziałam kto gdzie miał pokój. Poszliśmy na sam koniec korytarza do pokoju gościnnego. Upewniłam się, że nikt za nami nie idzie i zamknęłam drzwi. Szlak by to trafił, że babcia nigdy nie miała zamków w domu, a ja miałam nadzieję, że nikt nie wejdzie nam kiedy będziemy uprawiać seks. Bo właśnie takie miałam zamiary wobec mojego chłopaka, a on chyba się ich domyślił, ponieważ usiadł na łóżku i zaczął rozluźniać krawat.
-Ale, że tak po pogrzebie twojej cioci. Jesteś niegrzeczną dziewczynką.
-A ty jesteś moim niegrzecznym chłopcem i obydwoje tworzymy niegrzeczną parę. Ale tylko my o tym wiemy. 
Uśmiechnęłam się i usiadłam okrakiem na nim. Delikatnie przygryzł dolną wargę i złapał mnie w talii. Nasze oddechy były coraz szybsze, a dotyk Harry'ego palił moje ciało przez tą sukienkę.
-Powinieneś mnie ukarać, za to jak się zachowuje.
-No i mam taki zamiar.
Gdy wypowiadał te słowa spojrzał w dół, aby przeskanować moje ciało w tej sukience.
-Boże, jesteś taka cudowna. Nigdy nie zasługiwałem na miłość, którą mnie darzysz. 
-Nie mów tak. Zasługujesz na wszystko co płynie z mojego serca. Rozumiesz Harry? Gdybyś na mnie nie zasługiwał nigdy byśmy się nie spotkali.
-Ale to ja zmusiłem cię do tego, żebyś ze mną porozmawiała.
-Skąd wiesz, że nie chciałam. Bałam się, że wyśmiejesz tak prostą siedemnastolatkę.
-A właściwie co chciałabyś na swoje osiemnaste urodziny, które są już za tydzień?
-Nie pragnę niczego oprócz tego żebyś mnie kochał i nigdy nie opuścił.
Złapałam jego twarz w swoje dłonie, mocniej nacisnęłam na jego tors swoim ciałem aby upadł na łóżko. Kiedy to się stało zrobiłam sobie miejsce w jego ustach aby delikatnie pieścić swoim językiem jego. 
-We wtorek pójdę do lekarza prosić o tabletki antykoncepcyjne ale do tego czasu powiedz, że masz.
Odepchnęłam się ode niego i położyłam ręce po obu stronach jego głowy. Skinął i jedną z dłoni przeniósł do swojej kieszeni. Wyciągnął z niej srebrne opakowanie i położył je kawałek od nas. Uśmiechnęłam się i pomogłam ściągnąć mu krawat. Delikatnie chwycił za zamek sukienki i pociągnął go w dół. Śmiechy dobiegające z dołu pozwoliły mi się rozluźnić. Delikatnie przygryzłam wargę i uśmiechnęłam się kiedy ścisnął mój tyłek. 
-Wiesz co najbardziej podoba mi się gdy się kochamy? To, że mogę cię dotykać w każdym miejscu w którym normalnie bym nie mógł.
Uśmiechnął się, podniósł się do góry i ucałował moje usta. Ściągnął jedno ramiączko sukienki, a później drugie pozostawiając w każdym miejscu delikatny pocałunek. Całą swoją siłą zmienił naszą pozycję, teraz to on wisiał nade mną. Jego niesforne włosy łaskotały moją twarz kiedy zjechał swoimi ustami na moją szyję Przygryzał i zasyłał skórę na niej. Jęknęłam kiedy poczułam jak mocno jego zęby wbiły się w jedno miejsce. Momentalnie przestał i uśmiechnął się, ponieważ wiedział, że pozostawi po sobie ślad. 
-Harry tylko wiesz nie chcę żadnej gry wstępnej. Chce żebyś mnie przeleciał i to mi wystarczy.
Powiedziałam kładąc dłonie na jego torsie i zatapiając się w jego szmaragdowych oczach. Rozpięłam każdy guzik jego koszuli i pomogłam mu ją ściągnąć. Moim oczom ukazało się jego cudowne ciało. Duża ilość tatuaży, mięśnie i po prostu był taki idealny. Pocałunki, które mi dawał sprawiały, że pragnęłam go jeszcze bardziej. Rozluźniłam klamrę jego spodni i zaczęłam ściągać gładki materiał spodni. Po chwili one także leżały koło mojej sukienki. Ja tym razem chciałam dominować nad tym wszystkim. Musiałam znaleźć sposób abym to ja była nad nim. Przez chwile odtwarzałam sobie w pamięci byle jakie zajęcia aby mi się przypomniało. Nagle przypomniałam sobie o zajęciach z samoobrony. Wiedziałam co trzeba robić, gdyby jakiś zboczeniec się do mnie dobierał na ulicy. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie innego faceta. Harry najwyraźniej nie spodziewał się tego, ponieważ poddał się bez walki. Jęknął głośno gdy usiadłam na jego kroczu. Sięgnęłam do jego bokserek i pociągnęłam je delikatnie w dół. Jego penis z wyraźnym mlaśnięciem uderzył w podbrzusze. Harry wiedział co ma zrobić. Sięgnął po srebrne opakowanie złapał je między zęby i roztargał, kiedy ja ściągałam z siebie czarne majtki. Rozciągnął na całej długości przezroczystą gumkę. Zawsze śmieszy mnie wygląd prezerwatywy, ponieważ wyglądał troszkę jak balon. Harry chwycił swojego penisa i bezpiecznie ułożył go przy moim wejściu. Delikatnie zniżyłam się w dół, wiedziałam że gdybym zrobiła to za szybko zabolałoby. Głęboki oddech mojego chłopaka oznaczał, że jest już całą długością we mnie. Kiedy poczułam, że jestem na bezpiecznej pozycji zaczęłam poruszać się szybciej. Moje serce biło jak oszalałe, a oddechy były coraz szybsze. Jego dłonie znajdowały się na moich żebrach. Wiem, że obiecałam mu, że już nigdy tego nie powiem ale na pewno wyglądałam jak wielki pączek i przygniatałam go tak mocno, że nawet nie chciał mi tego powiedzieć, aby nie było mi przykro. Moje imię kilka razy wydobyło się z jego ust zresztą z wzajemnością. Kiedy poczułam, że już naprawdę tracę siły Harry zaczął poruszać się za mnie. Mocne pchnięcia jego bioder sprawiały że kilka razy głośniej jęknęłam. 
-Z całym szacunkiem kotku lubię gdy jesteś na górze. Mogę wtedy patrzeć na ciebie w całości, ale uwielbiam kiedy dochodzisz pode mną. Więc pozwolisz, że tak zrobimy.
Nie zdążyłam nawet zareagować, ponieważ szybkim ruchem znalazłam się pod nim. On chyba nie wiedział, że doszłam już dwa razy, ale nie ważne mogłam dojść kolejny. Przyłożyłam palec do jego ust i popatrzyłam w stronę drzwi.
-Harry ktoś jest pod drzwiami.
-Tak. Twoja babcia. Podsłuchuje jak jej kochana wnuczka uprawia seks ze swoim chłopakiem w dzień pogrzebu swojej ciotki.
Zaśmiał się prosto w moje usta i nie zaprzestał ruchów. Krople potu mieszające się między nami pokazywały jak bardzo jesteśmy zmęczeni i jaka atmosfera między nami panuje. Czułam jak całe ciało mnie pali pod jego dotykiem. Harry wypuścił z siebie dziwny dźwięk. Nie było to ani jęk, ani głęboki oddech. Ale wiedziałam jedno. Wiedziałam, że dokładnie w tej chwili doszedł. Opadł na mnie opierając cały ciężar ciała na mojej posturze. Nasze klatki piersiowe unosiły się w równym rytmie. Delikatnie całowałam włosy na jego głowie, dopóki nie usłyszałam kilku osób chodzących po tym korytarzu.
-Shh..
Harry momentalnie uspokoił swój oddech zresztą tak jak ja. Przeturlał się i położył na miejscu obok. Wciągnęłam na siebie kołdrę w chyba najbardziej odpowiednim momencie jakim mogłam. Dokładnie wtedy do pokoju wszedł Edward z Seanem i Beatrice. 
-Um.. Przepraszamy. Szukamy cioci Danielle. 
Chwyciłam za końcówkę kołdry i uśmiechnęłam się sztucznie. Widziałam jak moi kuzyni uśmiechają się i wyglądają jakby za chwile mieli się posikać. Mogę się założyć, że dalej razem sypiają tak jak to było zanim wyjechałam. Nakryłam ich kiedyś jak pieprzyli się na urodzinach mojego taty. Czułam jak na moje policzki wpełza silny rumieniec. Wyglądałam pewnie jak jakiś burak. Po tym jak drzwi zostały zamknięte wstałam z łóżka, założyłam bieliznę, sukienkę oraz moje szpilki.
-Harry kurwa na co czekasz, nie będę ci służyć. Ubierz się.
Krzyknęłam i przebiegłam po swoich włosach. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam poprawiać makijaż i włosy. Po chwili stał już ubrany tak jak wcześniej. Kiedy zeszliśmy na dół rozdzieliliśmy się. Harry poszedł do babci i reszty rodziny, a ja do moich kuzynów. Sean i Beatrice cały czas uśmiechali się do mnie. Bałam się najgorszego, że powiedzieli już wszystkim o tym co widzieli kilka minut wcześniej w pokoju. Podeszłam do nich, ale nikt nic nie mówił. W myślach dziękowałam moim kuzynom. Ale to co zobaczyłam było dla mnie troszkę odpychające. Ręka Seana była ewidentnie na tyłku Beatrice, a jej się to podobało. Czyli tak. Kurwa moi kuzyni dalej się pieprzą i coś mi się wydaje, że długo nie przestaną. Nagle poczułam ciepły dotyk na moim ramieniu. Wiedziałam, że nie są to palce mojego chłopaka. Miały inny rodzaj gładkości. Te były szorstkie i zniszczone przez życie. Kiedy odwróciłam się zobaczyłam nikogo innego jak wujka Edwarda. Początkowo przestraszyłam się jego wzroku, ale uspokoiłam się kiedy zobaczyłam w nich innego mężczyznę niż wcześniej.
-Moglibyśmy porozmawiać, Dominice?
-T..tak. Myślę, że tak.
Przez chwilę się jąkałam, ale cały strach opuścił mnie kiedy uświadomiłam sobie, że on już nic mi nie zrobi. Za bardzo boi się mojego chłopaka. Przynajmniej mam taką nadzieję. Owinął rękę wokół mnie i zaprowadził do kuchni. Usiadłam na jednym z krzesełek przy wysepce i spojrzałam na niego.
-Przepraszam Dominice. Przepraszam, że tak źle cię traktowałem. Nigdy ale to przenigdy nie powinienem się nad tobą znęcać. Nie powinienem cię dotykać. Przepraszam cię za to wszystko i mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
-Wujku, ale coś ci się stało.
-Zmieniłem się w więzieniu. Zauważyłem, że popełniłem cholerny błąd gwałcąc cię. Nigdy nie powinienem tego zrobić. Wiem, że mnie nienawidzisz po tym wszystkim, ale chciałbym abyś kiedyś naprawdę mi wybaczyła. Wiem, że to było okrutne dla ciebie, że twój wujek którego kochałaś i ufałaś mógł tak bardzo cię wykorzystać.
-Tak to było okrutne. Ale nikt już nie zmieni biegu życia. To co było kiedyś jest już za nami, żadne z nas tego nie naprawi. I wiesz, dziękuje wujku, że się zmieniłeś. Mam nadzieję, że już nikogo nigdy nie skrzywdzisz.
-Obiecuje ci Dominice, już nigdy nikt nie zostanie dotknięty przeze mnie. 
Zeskoczyłam z krzesła, uśmiechnęłam się i opuściłam kuchnię. Miałam ochotę wracać do domu. Bolał mnie brzuch i głowa. Jeszcze ta rozmowa z wujkiem naprawdę była jakaś dziwna. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam skanować ogród w poszukiwaniu mojego chłopaka, lecz nigdzie go nie było.
-Szukasz mnie, prawda?
-Harry, ale co ty tu robisz.
-Nie ufasz mi. Dlaczego do cholery nigdy mi nie powiedziałaś, że ten gnój cię zgwałcił?
-Bo wiem jaka byłaby twoja reakcja, a po drugie skąd o tym wiesz?
-Twoja babcia wysłała mnie do kuchni po wodę, ale gdy usłyszałem jak z nim rozmawiasz jakoś tak samo wyszło. No i przez przypadek usłyszałem wszystko co mówiliście. Kocham cię, dlaczego dalej mnie tak bardzo okłamujesz.
-Nie chciałam żebyś znał prawdę. Nie chciałam żebyś wiedział, że własny wujek mnie rozdziewiczył. Ty nie wiesz jaki wstyd był dla mnie przyznać się przed rodzicami. Co miałam ci powiedzieć. Nic nie rozumiesz. Nie wiesz jak się czułam.
-Ale do kurwy, ufasz mi. Przynajmniej tak mi mówisz, więc mogłaś mi wszystko powiedzieć. Wszystko bym kurwa zrozumiał. 
-Tu nie chodzi o zrozumienie tu chodzi o to, co przeżywałam kiedy mnie dotykał. 

-----------------------------------

-Ile słońce ważysz?
Harry spojrzał na mnie, kiedy szczotkował sobie zęby. Już od trzech miesięcy jesteśmy tacy szczęśliwi naprawdę. Wróciłam do szkoły, mam zamiar ukończyć ją z dobrym wynikiem. Na treningi także wróciłam i stosuję dietę. Nie ważyłam się od dwóch tygodni, ale Harry mówi że wyglądam coraz lepiej. Ja czuje się gorzej, ale jeżeli jemu się podoba zaakceptuje wszystko. Kilka razy wspominał, że ma koleżankę w modelingu i mogłaby pomóc mi w karierze. Nie wierzyłam mu w to, zawsze bagatelizowałam to wszystko. Stanęłam na białym kwadracie, a na ekraniku zaczęły pokazywać się cyferki.
46,7 kilograma.
Będziesz dumny.
Wiem o tym.
Cieszyłam się jak małe dziecko, kiedy zobaczyłam że tyle ważę. Obiecałam mu że w ciągu trzech miesięcy postaram się tyle przytyć.
-46,7 kilograma.
-Wiesz jaki jestem dumny z mojej księżniczki. Nareszcie wyglądasz zdrowo, a teraz ubieraj buty odwiozę cię do szkoły.
-Ale pewny jesteś. Tam będzie Luke i jego koledzy.
-Nigdy nie byłem bardziej pewny niczego jak tego.
Zaśmiał się i pocałował moje usta. Tak. Harry dalej nie lubił mojego przyjaciela, ale nic na to nie mogłam poradzić. Gadali na jednej imprezie, ale byli kompletnie pijani. Harry w ogóle nic nie pamięta z tamtej nocy. Oprócz tego, że bzyknęliśmy się w sypialni Luke'a. Mój chłopak czekał na mnie na dole. Szybko przewiesiłam torebkę przez ramię, upewniłam się, że mam kilka czarnych długopisów i zbiegłam na dół. Kiedy wsiadałam do samochodu Harry pospiesznie kończył rozmowę telefoniczną. Ufaliśmy sobie bardzo mocno, więc nigdy nie tłumaczyliśmy się z rozmów. Każdy żył swoim życiem w jakimś tam najmniejszym stopniu. Czarny Range Rover był samochodem, który kupiliśmy jakiś miesiąc temu. Uparłam się na niego, choć Harry nie był do końca zdecydowany. Kiedy dojechaliśmy pod szkołę, reszta znajomych czekała na mnie. 
-Idziesz ze mną?
-Mhm. Aha i jeszcze jedno zanim pójdziemy. Mam dla ciebie niespodziankę, zadzwoń jak skończycie egzamin. Przyjadę po ciebie.
Skinęłam i uśmiechnęłam się. Harry zdążył nauczyć mnie tego, że najpierw on wysiada, a później otwiera moje drzwi. Czasem czułam się nieswojo jak oczy wszystkich ludzi patrzyły na mnie. Wyglądałam jakbym była jakąś królową, ponieważ nie jest widokiem codziennym to, że chłopak otwiera swojej dziewczynie drzwi. Odepchnęłam się od fotela i upadłam na ciemny asfalt. Harry zablokował drzwi i chwycił moją dłoń. Wszyscy pierwszy raz wyglądali bardzo porządnie. Janette miała na sobie białą koszulę i czarne spodnie tak jak ja i Julienne, a Katherine białą sukienkę. Za to chłopcy, wyglądali seksownie. Jak panowie ochroniarze. Każdy z nich miał na sobie garnitur. 


-Hej.
Głos Janette dobiegł nas jeszcze jakieś dwieście metrów od nich. Spojrzałam na Harry'ego, który z trudem powstrzymywał śmiech. Luke poprawiał swoją marynarkę i co chwilę sprawdzał coś na telefonie. Callum zajmował się Julienne, a Ashton i Michael próbowali zarywać Katherine. Próbowali wmówić jej że trójkąciki są super. Nie mogłam uwierzyć w to, że za miesiąc już nie będziemy wszyscy razem. Każdy wyjedzie w swoją stronę i pożegnamy się.
-No, a więc jak tam Harry? Słyszałem, że już nie rozprowadzasz dragów.
Prawie zakrztusiłam się własną śliną kiedy usłyszałam jak Luke rozpoczyna rozmowę z moim chłopakiem.
-No nie. Dominice prosiła żebym tego nie robił.
-Czyli wzięła cię pod pantofel. Zrobiła się z ciebie taka cipa.
-Ej. On nie lubi tego określenia. Woli inne.
Miało mieć to podtekst seksualny i mam nadzieję, że miało. Harry spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Dobra gołąbeczki. Za pół godziny egzamin. Musimy jeszcze znaleźć swoje miejsca.
Katherine spojrzała na zegarek i włożyła telefon do torebki.
-No to zadzwoń kochanie jak skończysz i powodzenia. 
Chwycił moją twarz w swoje duże dłonie i złożył pocałunek na moich ustach. Trwał on chyba wieczność, a oni wszyscy gapili się na nas jakbyśmy byli jakimiś trędowatymi. Przygryzł wargę kiedy odsunął się ode mnie i przejechał kilka razy kciukiem po moim policzku. 
-Powodzenia wam wszystkim.
Uśmiechnął się i z każdym się pożegnał. Podał sobie rękę z chłopakami, a każdą dziewczynę z osobna wycałował. Nie byłam zazdrosna, ponieważ ufałam mu i wiedziałam że nie zdradziłby mnie. Zwłaszcza z którąś z moich przyjaciółek. Pomachał nam na pożegnanie, a my przeszliśmy przez próg szkoły. Moje serce łomotało w piersi dopóki Luke się do mnie nie odezwał.
-Dobrego chłopaka z niego robisz. Nigdy nie pomyślałbym, że taki chłopak jak on może aż tak bardzo się zmienić i zrezygnować z czegoś co kiedyś dawało mu szczęście.
-Teraz ja daje mu szczęście, a to mu wystarczy.
Uśmiechnęłam się i weszliśmy razem do sali gimnastycznej. Znalazłam ławkę z moim imieniem i nazwiskiem. Usiadłam na miejscu i czekałam na swój egzemplarz egzaminu.
-Czas start. Macie 120 minut na wykonanie testu.
Rozpieczętowałam dwadzieścia stron egzaminu i odetchnęłam z ulgą. Wiedziałam, że wszystko mi się uda. Harry pomagał mi się przygotowywać i wiem, że wszystko napiszę. 

_________________________________
Wiem, przepraszam zawaliłam. Miał być w piątek, a jest w niedzielę. Ale nie moja wina. Mamy problemy z internetem. Wczoraj wieczorem podpięłam się do kuzyna, bo w piątek w domu go nie było. Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć jest krótki. Liczę na chociaż jeden malutki komentarz kochani. I tak w ogóle za niedługo będzie już koniec mojej przygody z 52-Tattoos. Za niedługo wszystko się skończy, mam nadzieję, że wam się spodoba. Będą dwa epilogi i mam nadzieję że będziecie miło wspominać to fanfiction. Ale spokojnie będzie nowe. Jest już w tak zwanej wersji roboczej. Mam wielu pomocników. Niektórzy będą pisać ze mną, inni zrobią szablon, a kolejni zwiastun. Nie zapominajcie jeszcze o tym, żeby pozostawić w komentarzu waszą ulubioną piosenkę, a ja może użyję jej w następnej części. I nie bierzcie do siebie tego o wadze, bo każda dziewczyna wygląda inaczej i niektóre są szczupłe ale ważą więcej niż myślą inni.
Lots of Love
x.x

sobota, 20 września 2014

23. I co masz kutasa mojego brata codziennie w ustach?


-Jay prosiłem cię żebyś jadł tak aby się nie ubrudzić.
Harry był zirytowany zachowaniem swojego młodszego brata, gdy siedzieliśmy na lodach w kawiarni. Chłopczyk był cały w czekoladzie i truskawce. Wyciągnęłam z torebki mokrą chusteczkę i wytarłam jego twarz. Harry uśmiechnął się i przebiegł po swoich włosach. 
-Dziękuje Dominice.
Jay ucałował mój policzek i powrócił do konsumowania reszty swoich lodów. Harry cały czas patrzył na mnie, a ja czułam się trochę niepewnie. Jego usta były delikatnie rozchylone kiedy oblizywałam topiącą gałkę loda z rożka jego młodszego brata. Chciało mi się z niego śmiać. Był tak napalony, a dobrze wiedział że nie może. 
-Harry czy wy z Dominice też krzyczycie w nocy tak jak tata i mama?
Moje policzki momentalnie zrobiły się czerwone. Jak ktoś mógł dopuścić do tego, żeby dziecko słyszało jak starsi uprawiają seks. Miałam nadzieję, że Harry jakoś z tego gówna wybrnie i nie naopowiada młodemu głupot. Wysłał mi tylko czułe spojrzenie i złapał rączkę Jaya.
-Jay ale nie rozumiem tego co do mnie teraz mówisz. Jakie krzyczenie? Mama i tata? Na pewno nie przesłyszało ci się?
Pokręcił przecząco głową i kołysał swoimi dość długimi jak na ten wiek nóżkami. Uśmiechnął się słabo i spojrzał najpierw na mnie, a później na swojego starszego brata.
-Ale Harry co to znaczy uprawiać seks?
-Posłuchaj jeżeli dwie osoby tak bardzo, bardzo się kochają. Mogą liczyć na siebie w każdym momencie. Ufają sobie, starają się zmienić pod wpływem tej drugiej osoby na dobre. Robią różne dziwne rzeczy. Przytulają się, całują i typ podobne.
-Ale ty jesteś głupi. Przecież to chodzi o to, że penisa wkłada się do pochwy i typu takie.
Kiedy usłyszałam te słowa z ust sześcioletniego podkreślam sześcioletniego chłopca zakrztusiłam się własną śliną. Wiedziałam, że Harry się denerwuje ponieważ pocierał swoje ramie. Nie wiedział najwyraźniej jak wybrnąć z tej chorej sytuacji.
-Kochanie, kto ci naopowiadał takich rzeczy?
-W szkole koledzy mówią takie rzeczy. Wiesz i opowiadali mi też,  że jeżeli nie całowałem się jeszcze z żadną dziewczyną to jestem gejem.
-Ej..wcale nie prawda. Ja też nie całowałem żadnej dziewczyny oprócz Dominice a mam dwadzieścia jeden lat.
Wiedziałam, że kłamie. Ale było to w słusznej sprawie i wiedziałam, że chce pocieszyć swojego młodszego braciszka.
-A ty ją tak bardzo kochasz?
-Oczywiście, że tak. Oddałbym swoje życie za nią. Chciałbym umrzeć przed nią aby nie widzieć jak człowiek szybko może odejść z życia drugiej osoby.
Boże Harry to było..um..to było tak cholernie słodkie.
Też chciałabym oddać życie za ciebie.
Jesteś gwiazdą która rozświetla ciemne niebo nocą.
Jesteś po prostu tym jedynym do którego aż tak cholernie się przywiązałam.
Chciałam poznać twoją rodzinę, choć znamy się zaledwie kilka miesięcy.
Dzięki tobie zapominam o mojej wcześniejszej operacji. 
Już prawie nie widać braku włosów.
Kocham cię.
Twoje kręcone, ciemne loki. 
Zielone tęczówki niczym szmaragdy.
Usta tak ciemno czerwone jak tylko się da..
Śniada skóra, która pozwala uciec mi od tego wszystkiego.
Dotyk twoich gładkich, dużych dłoni.
Sposób w jaki wymawiasz moje imię i uśmiech którym obdarzasz swoją twarz codziennie.
Czasem zastanawiam się czy śmiejesz się z moich żartów tylko dlatego, żeby nie robić mi przykrości czy naprawdę jestem zabawna. 
Oparłam brodę o moje dłonie i patrzyłam na Harry'ego który teraz walczył aby wytłumaczyć swojemu bratu o co tak naprawdę chodzi w całej miłości. Uśmiechałam się tylko i cały czas śledziłam każdy jego gest. Pokazywał coś na swoich palcach i potrząsał głową. Nie wiedziałam o co chodzi bo kompletnie ich nie słuchałam. Poczułam ciepłą i lepką dłoń Jaya na mojej. Uśmiechnął się i zmarszczył brwi, dokładnie tak samo jak robi to Harry. Zaśmiałam się i złapałam za jego drobne paluszki.
-I co masz kutasa mojego brata codziennie w ustach?
-No może nie codziennie. Ale zazwyczaj. I nie w ustach, bo ona jest zbyt poważna na takie rzeczy. Woli coś innego.
Harry dopił swój koktajl i położył pieniądze na blacie stołu. Założył swój kapelusz. Wziął na ręce Jaya i mocno oplótł ramiona wokół niego. Weszliśmy na plażę i ściągnęliśmy buty. Harry wypuścił brata z uścisku, aby pozwolić mu pobiec przed siebie. Złapał moją drobną dłoń i przywarł do mnie ramieniem.
-Harry to ostatnie zdanie było głupie.
-Głupie było to, że rodzice pozwolili mu na słuchanie takich głupot. Pozwolili mu iść do tak pojebanej szkoły i nawet nie chcieli z nim porozmawiać o zwykłym seksie, tylko zawsze ja muszę załatwiać czarną robotę za nich.
-Ale nie musiałeś mu mówić o nas. Mogłeś powiedzieć, że tylko rodzice tak mogą.
-Ale wtedy powiedziałby, że cię nie kocham i nie jesteś dla mnie ważna. Dominice to, że on ma sześć lat wcale nie oznacza że mało rozumie. On rozumie w huj dużo. Jest bardzo rozwinięty jak na swój wiek.
Pokręcił głową z dezaprobatą i popatrzył na mnie. Odwrócił się w taki sposób, że patrzyliśmy na siebie twarzą w twarz. Złapał w swoje dłonie moją twarz i ucałował czoło. Oparł swój nos o mój i pozwolił mi patrzeć w swoje szmaragdowe tęczówki. Jego włosy delikatnie łaskotały moje czoło i twarz. Zjechał swoimi dłońmi na mój tyłek aby ścisnąć go i mocniej przyciągnąć mnie w swoją stronę. Delikatnie pisnęłam i podskoczyłam pod siłą jego dotyku. Czułam wzrok wszystkich ludzi na jego dłoniach więc zarazem na moim tyłku. Byłam w niekomfortowej sytuacji. Powód pierwszy mam okres. Powód drugi mój tyłek jest obrzydliwy. Powód trzeci oczy wszystkich były na jego jebanych dłoniach. 
-Kocham cię.
Wyszeptał i przełożył swój kapelusz na moją głowę. Jego oddech pachniał jebanymi papierosami i bananowym koktajlem. Moje dłonie nadal były oparte o jego ramiona, a gula w gardle rosła. Od pewnego czasu miałam jakieś dziwne reakcje gdy byłam bliska jego ciału. Albo rosła mi gula w gardle, albo się pociłam, miałam gęsią skórkę. Niby go kochałam. Ale kochałam mojego Harry'ego, który nikomu nic nie zrobi. Ale z drugiej strony bałam się go, bałam się Harry'ego, który potrafi zaatakować każdego, gdy nawet się do mnie zbliży. Delikatnie oblizał swoje usta i przywarł do moich. Delikatnie przygryzał najpierw górną, a później dolną aby zostawić po sobie ślad. Rozwarłam delikatnie usta aby pozwolić mu na dostęp do mojego języka. Nagle poczułam jak ktoś ciągnie mnie za spodenki.
-Mogę iść na dmuchany zamek?
Spojrzałam w dół i zobaczyłam Jaya. Uśmiechał się do nas. Przytaknęliśmy w tym samym momencie zderzając się czołami. Cała nasza trójka zaczęła się śmiać. Harry złapał jego lewą rączkę, a ja prawą i poszliśmy w stronę atrakcji dla dzieci. Gdy byliśmy już przy bramkach mój chłopak wyciągnął portfel i zapłacił swojemu bratu za pół godziny zabawy na tym dużym placu zabaw. Usiedliśmy na ławce i patrzyliśmy na Jaya. Oparłam głowę o jego ramię i bawiłam się jego dużymi, długimi palcami. 
-Myślisz, że moglibyśmy mieć takiego małego synka?
Głos Harry'ego aż potrząsnął mną. Sam zaczął temat dziecka, chyba po raz pierwszy. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na niego. Uśmiech na jego twarzy rozprzestrzeniał się, a ja przytaknęłam. 
-Będzie taki śliczny jak ty.
-Ale wzrost i włosy niech odziedziczy po tobie.
Zaśmiałam się i ucałowałam jego policzek. 
-Ale twoje włosy są śliczne.
-Chodzi mi o to, żeby także mu się kręciły. Ogólnie żeby był taki seksowny jak tatuś.
Patrzyłam na każdy ruch Jaya jakby był naszym synem. Czułam, że jestem za niego cholernie odpowiedzialna i musimy chociaż przez te kilka godzin zająć się nim.
-Kochanie idziemy dzisiaj na imprezę do takiego kumpla?
Przytaknęłam i przerzuciłam swoje nogi przez jego uda. Delikatnie gładził moje kolana i uśmiechał się. Jego dłonie potrafiłby objąć całe moje kolano, a ja czułam że dalej jestem gruba. Kiedy delikatnie je podszczypywał biłam jego dłonie. Kapelusz na mojej głowie osłaniał mnie od słońca. Moje włosy kaskadami opadały na moje ramiona, a niesforne loki Harry'ego drażniły się z moją twarzą. Czasem wolałam kiedy miał je ułożone w jednym miejscu, ponieważ nie łaskotały mnie. 
-Wracamy do Anglii czy lecimy prosto stąd na pogrzeb?
-Chyba prosto stąd.
Odpowiedziałam kiedy delikatnie przejechałam po bliźnie na jego szyi. Nawet nie wiem od czego była, ale miała głębokie i długie cięcie. Czasem wyobrażałam sobie, że ktoś próbował podciąć mu tętnice, ale tutaj na pewno chodziło o coś innego. Za tym na pewno kryła się jakaś pojebana historia. I właśnie dlatego nie chciałam wiedzieć o co tutaj do kurwy chodzi. Bałam się usłyszeć tą prawdę z jego ust. Mogła być dla mnie cholernie bolesna. 
-Myślisz, że moglibyśmy być szczęśliwi razem na zawsze.
-Zawsze jest takie wyjście. Możemy spróbować kochanie.
Uśmiechnął się i ucałował moją dłoń, która delikatnie przejechała po jego szczęce.
Kocham te najdrobniejsze rzeczy jakie dla mnie robisz.
Twoje czułe pocałunki na moich palcach.
Delikatny dotyk, którym obdarzasz całe moje ciało i nie pozwalasz abym cierpiała.
Wysoka sylwetka, która nie pozwala na to aby ktokolwiek mógł mnie zaatakować.
Twoja nadopiekuńczość która naprawdę zdawała się być słodka.
Jego wzrok powędrował na Jaya, który rozmawiał z jakąś dziewczynką. Byłam przerażona, bo pomyślałam, że rozmawia z nią znowu o jakiś kutasach lub innych tego typu. Owinęłam ramiona wokół Harry'ego i uśmiechnęłam się. Promienie słońca oplatające jego twarz raziły jego oczy, a ja nawet nie wysiliłam się po to aby oddać mu kapelusz. Przeciągnął mnie na swoje kolana i połaskotał po talii. Zamknęłam oczy, opadałam na jego pierś i pozwoliłam sobie na wąchanie jego cudownych perfum. Mieszały się z zapachem tytoniu, miętowej gumy i czegoś słodkiego. Nie wiedziałam co to ale ten zapach dodawał mu niepowtarzalnej słodkości, która wprost mnie bawiła. Zaplótł swoje dłonie na moim biodrze i mocno przycisnął mnie do siebie. Naprawdę go kochałam. Czasem mówiłam, że go nienawidzę, ale była to przecież nieprawda. Nie mogłam mu pokazywać jak bardzo mi na nim zależy. Delikatnie ucałował czubek mojej głowy i szepnął ciche westchnienie do ucha. 
-Harry dlaczego Dominice ma twój kapelusz?
Słodki głos Jaya pozwolił mi wybudzić się z mojego snu. Delikatnie zatrzepotałam rzęsami i dostrzegłam szyję mojego chłopaka. Tak do końca nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Jay nie odzyskał odpowiedzi od swojego brata.
-Patrz Harry będzie burza. Tam są pioruny.
Głos chłopca zdawał się być szczęśliwy, a ja. Ja nienawidziłam burzy. No chyba że kochaliśmy się z Harrym przy niej. To było romantyczne. Harry uśmiechnął się kiedy zobaczył, że już nie śpię. Odstawił mnie na ziemię i delikatnie poprawił swoją koszulkę i moją koszulę aby nie odsłaniała za dużej części mojego ciała.
-Wiem, że jestem ciężka.
-Wcale nie.
-Wcale tak. Jestem gruba, ciężka i brzydka.
-Kurwa Dominice przestań.
Krzyknął i przywarł do moich ust. Nie przeraził się że Jay właśnie patrzy na nas. Przekrzywił głowę na bok, aby pogłębić nasz pocałunek. Położył dłonie na moich policzkach i mocniej napierał na moje ciało. Nie miałam siły aby się sprzeciwiać, byłam jeszcze zaspana. A kiedy jestem zaspana nie myślę racjonalnie.
-Harry dlaczego pożerasz twarz Dominice?
Mój chłopak zaśmiał się prosto w moje usta. Jego brat był cholernie słodki i tak cholernie podobny do niego. Kiedy wreszcie odzyskałam na tyle sił odepchnęłam go od siebie i szybkim ruchem złapałam Jaya pod pachy i podniosłam do góry. 
-A tak w ogóle jesteś śliczna. Chciałbym mieć w przyszłości tak śliczną dziewczynę. 
Pocałował mój policzek i położył się na moim ramieniu. Poprawiłam sobie jego drobne ciało na sobie i drugą ręką chwyciłam jego kark.


------------------------------

-Przepraszam bardzo. Was jest czwórka. Czwórka dorosłych ludzi i nie potraficie do kurwy wytłumaczyć małemu dziecku na czym polega seks.
Głos Harry'ego z każdym słowem starał się coraz bardziej wściekły i podniosły. Oczy wszystkich zwrócone były na niego. Nawet ja patrzyłam z zaciekawieniem. Nie wiedziałam do czego może jeszcze posunąć się mój chłopak. 
-Harry to nie jest tak jak ci się wydaje. Próbowaliśmy raz z Gemmą mu wszystko wytłumaczyć, ale on nas zbywał.
Głos Nialla przeszył moje uszy, a ja wiedziałam co zaraz się stanie. Harry. On zaraz wybuchnie i wiedziałam to. Czułam jego dłoń zaciskającą uścisk na mojej. 
-Kurwa do cholery on ma sześć lat. Jak mógł was do huja zbywać. 
Wstał od stołu i uderzył dłonią w cukierniczkę, która upadała z hukiem na panele w jadalni. Wszyscy byli zdziwieni jego reakcją oprócz mnie i Nialla. Znaliśmy go jak nikt inny. Blondyn nawet bardziej niż ja. 
-Harry uspokój się.
Spojrzałam na niego i chwyciłam za dżinsowy materiał spodenek. Delikatnie ściągnęłam go w dół aby usiadł i trochę ochłonął.
-To wasza wina. To wy go posłaliście do tej pojebanej szkoły, to was słyszy po nocach. Nie Gemmę, nie Nialla tylko do kurwy was.
Czułam jak jego mięśnie powoli rozluźniają się, a oczy powracają do tego samego koloru. Widać było, że już powoli przyzwyczaja się do myśli. Niall. Gemma. Dziecko. 
-Harry nie odzywasz się do nas przez kilka lat, utrzymujesz tylko kontakt z Gemmą. A kiedy cudem wracasz udajesz kochającego braciszka, który będzie wprost idealny. Wszystko wytłumaczy, będzie grał z nim w piłkę, pokazywał świat i otwierał oczy Jaya na cały świat. Pokazywał mu, że jednak nie jest tak idealnie jak przedstawiają to w książkach. Życie to zimna suka, która kryje złe rzeczy. Niektórym się udaje, a niektórzy staczają się na same dno. Ćpają nocami, piją cały czas. Jeżdżą w nielegalnych wyścigach, nie potrafią przestać. Lecz kiedy pojawia się ta jedna iskierka nadziei coś się dzieje. Jakaś zła rzecz. Naprawdę Harry, chcesz tego? Chcesz zniszczyć swojego brata?
-Nie wytykaj moich błędów, sama nie byłaś dla mnie dobra. Nie pomagałaś mi się zmienić. Pozwoliłaś żebym został sam i nie chciałaś mieć ze mną do czynienia. To przez ciebie miałem ten pojebany wypadek. To przez ciebie wtedy biłem się na tej jebanej ulicy. Nazwali cię szmatą i dziwką. Nie mogłem do tego dopuścić. To przez ciebie leżałem w tym pierdolonym szpitalu przez miesiąc. Wyjechałaś wtedy i wcale się mną nie przejmowałaś. Gemma leżała przy mnie dniami, nocami i bała się że nigdy się nie wybudzę. Rozumiesz? Nie ty. Nie przejmowałaś się tym, że to przez ciebie prawie mnie zabili. To ty powinnaś..
Nagle urwał zdanie. Czułam jakby ktoś złapał mnie za gardło i nie chciał puścić. Łzy same cisnęły się do moich oczu. Było mi zarówno smutno mamy mojego chłopaka jak i jego samego. Nagle między nami zapanowała niezręczna cisza. Delikatnie jeździłam kciukiem po zewnętrznej części jego dłoni. Patrzyłam na każdą twarz, każda z nich była smutna a z niektórych naprawdę sączyły się łzy. 
-Dokończ to co miałeś powiedzieć.
Szept z domieszką załamania wywołał na mnie gęsią skórką. Moja oczy zwrócone były w stronę szklanego blatu. 
-To ty powinnaś tam leżeć. To ty powinnaś tam krwawić. Nie ja. Ja nawet na to nie zasługiwałem. Walczyłem w twojej obronie, a ciebie to nie obchodziło. Nie chciałaś mnie znać. Nie będziesz mnie pouczać. Zostawiłaś własnego syna w chwili gdy mógł umrzeć i nie wybudzał się kilka tygodni.
-Ale do cholery dzwoniłam do Gemmy i słyszałam o twoim stanie.
-Kurwa, ale nie potrafiłaś przyjechać i spojrzeć mi w oczy. Nie potrafiłaś powiedzieć, że przepraszasz za to, że musiałem cierpieć i mogłem umrzeć. Pewnie przyjechałabyś tylko gdybym umarł. Na mój pogrzeb. Chociaż nie. Pewnie jedyną osobą, która by tam była. Była by Gemma. 
-Harry skończ do kurwy. Nie będę tego słuchać. Nie będę słuchać jak poniżasz własną matkę. Czy myślisz, że takimi słowami naprawisz wszystko co zaczęło się odnawiać po tylu latach? Jeśli tak to jesteś pojebanym skurwielem myślącym tylko o sobie. 
Wstałam z krzesła i oparłam się dłońmi o zimny blat stołu. Poczułam się dziwnie słabo, ale cały czas silnie utrzymywałam moją pozycję. Nawet nie śniło mi się o tym aby przestać. Nikt nie może aż tak źle traktować swoich rodziców. Spojrzałam najpierw na mojego chłopaka i odnalazłam jego żałosny wzrok, którym chciał przekazać jak bardzo mu wstyd za to co przed chwilą powiedział. Moja szczęka była mocno zaciśnięta, a ja nie miałam już siły aby utrzymywać się na nogach. Patrzyłam cały czas w dół i odliczałam sobie od jednego do dziesięciu aby nie zemdleć ani żeby nic mi się nie stało. Kiedy usłyszałam jak krzesło obok mnie przesuwa się, później silny odór perfum przeniósł się gdzieś daleko mnie wiedziałam że poszedł. Wiedziałam, że ją przeprosi. Opadłam na krzesło i przymknęłam oczy.
-Przepraszam mamo, jestem takim głupim egoistą. Naprawdę nie chciałem żebyś cierpiała.
Słowa Harry'ego przeszyły moją głowę, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. 
-To ja przepraszam za to, że musiałeś przez tyle lat cierpieć bez matki. Że masz tą okropną bliznę na swojej szyi. I że pozwoliłam ci tak cholernie wplątać się w ten pojebany świat. Wiem, że gdybym nie odeszła zmieniłbyś się, ponieważ mi to obiecywałeś. A ja, twoja matka. Nie wierzyłam ci. Nie wierzyłam, że kiedykolwiek ktoś taki jak ty może się zmienić. Ale teraz już to wiem. Widzę, że stałeś się innym człowiekiem. 
Nagle jakbym totalnie odcięła się od nich wszystkich. Nie słyszałam już nic. Byłam tylko ja i ciemność. Moja własna ciemność, która pojawiała się kiedy mdlałam albo spałam. Czułam że biegnę, moje nogi tracą siłę. Biegnę i biegnę nawet nie wiem w jakim celu. Odwracam się i już wiem. Goni mnie jakaś kobieta i mężczyzna. Mają na sobie mundury i świecą latarkami w moim kierunku. Nie wiem co się dzieje kiedy wpadam na kogoś. Wszystko rozmywa się i zostajemy tylko my. Nasza dwójka. Uśmiechnięty Harry i ja. Nasza miłość między nami przezwycięża intruzów, którzy chcieli najwyraźniej mi coś zrobić. Lub stop. Ja coś zrobiłam. Skoro oni mieli na sobie mundury, to ja coś musiałam złego zrobić, że mnie gonili. Tego się już nie dowiem, ponieważ poczułam zimną taflę wody padającą na moją twarz. Głos Harry'ego był tuż nade mną i wiedziałam to. Wiedziałam, że znowu zemdlałam. Znowu zjadałam za mało i przegięłam z ruchem. Podniosłam się i momentalnie oplotłam dłonie wokół karku mojego mężczyzny. Był dla mnie jeszcze jedną cholernie wielką zagadką, ale kochałam go i nie chciałam żeby odszedł ode mnie na zawsze. Jeździł swoją dłonią po moich plecach i szeptał ciche słowa do mojego ucha. 
-Już jestem przy tobie. Wróciłaś. Wszystko już dobrze.
Mocniej przycisnęłam się do jego ciała aby sprawdzić, czy nie jest to jeszcze jeden pojebany sen.


-----------------------------------

-Myślisz, że powinniśmy tam iść po tym jak zemdlałaś?
-Kurwa czy ty myślisz, że jestem jakaś niedołężna?
Pokręcił przecząco głową i opadł na łózko. Jego ciemne loki rozrysowane były po całej białej poduszce. Położył swoją dłoń na brzuchu, drugą pod głowę i patrzył wprost na sufit.
-Harry moglibyśmy porozmawiać?
Nawet nie wiem dlaczego te słowa wyrwały się z moich ust, skoro tylko o tym myślałam. Chciałam się tylko dowiedzieć jak tak do końca było z tą blizną na jego szyi. Co dokładnie stało się na tej ulicy. Ile miał lat gdy to się stało i co z nim było. Co przeżywał tak naprawdę, jaki ból sprawiła mu jego matka. 
Przytaknął głową, usiadł i poklepał miejsce obok siebie.
-No, bo um..chciałam no kurde..
-Wiem, chcesz porozmawiać o tym.
Wskazał na ciętą, wypukłą linię na szyi. Momentalnie zrobiło mi się wstyd, nawet nie wiem dlaczego. Po prostu no teraz pomyślałam, że jednak był to zły pomysł. Delikatnie skinęłam głową i wysłałam mu sztuczny uśmiech.
-No to chodź tu do mnie.
Wyciągnął przed siebie ręce, złapał moje kostki i przeciągnął na swoje kolana. Delikatnie ucałował moje czoło. 
-No bo kiedyś moja matka spotykała się z takim jednym gościem. To był jej najlepszy kolega. Była wtedy z Robinem i to z nim zaszła w ciąże. Był to jej ostatni dzwonek i to był cud, że udało jej się donosić tą ciąże. Ma raka jajników, okazało się to po urodzeniu mojego brata. Ale to nie o to tu chodzi. To zrobili mi moi dawni przyjaciele. Nie wiedzieli w jakim stanie była mama, gdy zacząłem ćpać i te wszystkie inne. Gdy Jay miał dwa latka wykrzyczeli mi prosto w twarz, że moja matka jest puszczalska, stoi na ulicy i trafiło jej się dziecko. Wiedziałem, że to nie prawda i to właśnie najbardziej mnie zabolało. Wieczorem wiedziałem, gdzie ich znajdę. Byli przy takim klubie w zaułku. Sprzedawali tam narkotyki. Poszedłem tam z Niallem, Liamem, Louisem i Zaynem. Byli moją osłoną, lecz stali na tyłach, ponieważ poprosiłem ich o to. Nie chciałem, żeby któremuś z nich cokolwiek się stało. Nie chciałem patrzeć na ich cierpienie. Było ich siedmiu. Chciałem się z nimi dogadać, naprawdę chciałem tylko porozmawiać do kurwy. Ale oni znowu zaczęli ją obrażać, mówić na Jaya że jest synem dziwki. Nie wytrzymałem, rzuciłem się na jednego z nich. Kiedy chłopacy to zauważyli zaczęli mi pomagać. Ale nie odciągnęli ode mnie tego gościa. Ja nie wiedziałem, ale on nosił scyzoryk w spodniach. Próbowałem z nim walczyć, ale był zbyt silny i ciężki abym sobie poradził. Przyparł mnie całym ciężarem swojego ciała do parteru. Próbowałem się bronić. Robić wardę, albo coś tego typu. Nie udało mi się. Miał za krótkie nogi, nie mogłem sobie poradzić. Kiedy wyciągnął ten scyzoryk, uniknąłem kilku ruchów, ale kiedy przytrzymał moją twarz w mocnym uścisku, już nie miałem szans. Dokładnie w tym miejscu, nacisnął ostrzem na moją szyję i przeciągnął po mojej tętnicy. Lecz nie na tyle głęboko żebym aż tak bardzo się wykrwawił. Tamci debile uciekli, a Niall z chłopakami zawieźli mnie do szpitala. No i to jest właśnie ta durna historia, nic nic ciekawego. Teraz po prostu kiedy widzę tę ranę przypominam sobie o tamtym zdarzeniu i jest mi cholernie smutno, że mama mnie wtedy zostawiła bez żadnego pożegnania. Ale z drugiej strony wiedziałem, że była niewinna i nic im nie zrobiła.
Nagle zamilkł, a ja miałam dalej ochotę słuchać jego opowieści. Był taki słodki, walczył o reputację własnej matki. Chciał się pozbyć tych osób które obrażały jego matkę. Byłam tylko ciekawa, czy tamci faceci zostali zamknięci za usiłowanie zabójstwa. Mocno się do niego przytuliłam i potarłam kilka razy jego ciemne włosy.
-Harry, ale czy oni?
-Tak. Zostali zamknięci. Posadzili ich na piętnaście lat. Ale wszystko będzie dobrze, kochanie. Póki będziesz przy mnie, wszystko będzie dobrze.
Uśmiechnęłam się i ucałowałam jego nos. Chciałam coraz więcej wiedzieć o moim chłopaku. Chciałam się dowiedzieć jak się czuł, gdy wszyscy go zostawili, co przeżywał przez tyle lat cierpienia. Dlaczego sprowadzał sobie te laski do domu? Pewnie chciał jakoś zapomnieć o tym bólu który sprawiła matka. Jeszcze przez pewien czas trwaliśmy w ciszy. Było słychać tylko nasze oddechy, które były równomierne. Wiedziałam, że ta cisza obydwojgu nam zrobi dobrze. 
-Myślisz, że mogę iść w tej czerwonej sukience?
Przytaknął głową kiedy palił kolejnego papierosa. Szary dym, który wypuszczał ze swoich ust zdawał się być jakiś inny. 
-A ty może ubierzesz tą marynarkę, białą koszulę i czarne rurki. 
Uśmiechnął się i przebiegł wolną ręką po swoich włosach. Chwyciłam za czerwony materiał i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, wysuszyłam włosy i ubrałam sukienkę. Pomalowałam paznokcie na czerwono, usta zresztą też. Miałam na swojej szyi dalej ten sam wisiorek, który Harry podarował mi wczorajszej nocy. Nie potrafiłam się z nim rozstać. Kiedy wyszłam z łazienki Harry stał przed lustrem i dotykał bliznę. Miał swoje ubrania na sobie, jedynie koszula pozostawała jeszcze nie zapięta. Spuściłam głowę w dół i rzuciłam do szafy swoje stare ubrania.
Stałam ramię w ramię z nim. Czułam się dość dziwnie. Jego głowa była spuszczona w dół dokładnie w taki sam sposób jak moja.
-Przepraszam, że zaczęłam w ogóle ten temat. Nie powinnam.
-Nie przyjmuj się. Chciałbym ci powiedzieć całą prawdę o mnie, ale boje się że wtedy odejdziesz, a naprawdę nie chcę cię stracić na zawsze. Dzięki tobie stałem się innym człowiekiem. Myślałem, że już nikt mi nie pomoże, a wtedy pojawiłaś się ty. Pomogłaś mi wydostać się z tego pierdolonego gówna w którym trwałem bardzo długo. I po prostu nie chcę żebyś odeszła. Chcę żebyś była ze mną zawsze. Jeżeli ktoś mi cię odbierze, obiecuję że najpierw zabiję go, a później siebie. 
-Harry nie musisz się niczego bać. Kocham cię i nigdy nie zostawię. Możesz mi powiedzieć, o wszystkim dobrze o tym wiesz.
-Naprawdę powiedziałbym ci wszystko. Jakie gówno jest w mojej przeszłości, w jakie gówno się wplątałem. Ale boje się, że się przestraszysz i nie będziesz chciała mnie znać. 
-Nic już bardziej mnie nie przestraszy. Harry. Spójrz na mnie.
-Nie potrafię przed tobą tego ukrywać. Twój tata nie jest taki naprawdę super. Jakieś dwa lata temu torturował mnie. Już wtedy się w tobie zakochałem. Obserwowałem cię na jednej z imprez u Perrie i Zayna. Ale on powiedział, że jeśli cię tknę pożałuje każdego dotyku lub słowa. Byłem od ciebie daleko, przynajmniej starałem się być. Aż do tamtego momentu. Wiedziałem, że mogę cię dotknąć w tym klubie. Wiedziałem, że nie ma go w pobliżu. Kiedy tylko przechodziłem obok twojego domu, chciałem cię zobaczyć, a on widział mnie wychodził na pole. Nie pozwalał mi nawet przejść koło waszego domu. Pobił mnie kilka razy, ponieważ podchodziłem pod twoją szkołę i chciałem zagadać. I jeszcze jedno. Rozprowadzał ze mną dragi przez rok. Naprawdę nie chciałem ci tego mówić, nie chciałem żebyś znała prawdę.
-Kłamiesz. Harry ty do jebanej cholery kłamiesz. Nie wierzę ci. Mój ojciec i narkotyki, chyba sobie kpisz.
Odwróciłam się w jego stronę, a on momentalnie chwycił moje ramiona i przycisnął mnie do siebie. Opadałam dłońmi na jego tors i poczułam jak kilka łez spływa po mojej twarzy. Nie płacz kurwa, jesteś silną dziewczyną. Powtarzałam sobie te słowa jak mantrę. Słyszałam bicie jego serca i to nie było bicie kłamcy. To było bicie serca mojego, tego słodkiego, kochanego, szczerego Harry'ego. 
-Przepraszam. Przepraszam, że musiałem ci to powiedzieć. Po prostu chciałem żebyś wiedziała.
Wyszeptał i kilka razy potarł moje plecy. Spojrzałam na niego do góry i dojrzałam jak jego oczy także zaczynają robić się mokre. Także było mu smutno, tylko nie wiedziałam z jakiego powodu. Z takiego, że musiałam słuchać tej prawdy, czy dowiedziałam się o tym gównie co robił mój tata. Poprawił moje włosy i ucałował czoło. Delikatnie jeździłam swoimi dłońmi po jego gładkim torsie. Zawsze marzyłam o taki facecie, który będzie w stanie obronić mnie w takiej sytuacji. Jak to się mówi, każda dziewczyna marzy o chłopaku, który jest niebezpieczny ale tylko dla niej jest miły, kochany i czuły, a każdy chłopak marzy o dziewczynie, która będzie słodka, śliczna i drobna, lecz dla tylko dla niego będzie niebezpieczna. Wydaje mi się, że właśnie znalazłam tego jedynego. Tego który kocha mnie całym sercem i zrobi wszystko abym nie odeszła od niego na zawsze. Uśmiechnęłam się do lustra, kiedy byliśmy gotowi. Pewnie jako jedyni będziemy tak wystrojeni, ale chcę aby każdy zobaczył ile dla siebie znaczymy i jak zgrani jesteśmy.


-Myślę, że wyglądasz seksownie.
Głos Harry'ego dobiegł mnie z tyłu kiedy jedną dłonią opierałam cały ciężar ciała i zakładałam jedną ze szpilek. Złapał za moją talię i zamknął przestrzeń między nami. Czułam jego penisa, który coraz bardziej sztywniał pod samym dotykiem moich pośladków.
-Harry przestań.
-Chcę tak mocno cię rżnąć Dominice.
Wyszeptał wprost do mojego ucha i podniósł sukienkę do góry. Jego zimny dotyk wywołał na mnie delikatną gęsią skórkę.
-Tak się zastanawiam dlaczego depilujesz sobie nogi i miejsce intymne. Przecież na tułowiu i rękach też masz włoski, dlaczego tam się nie depilujesz?
-A chciałbyś?
-Nie. Broń, Boże. Ja nawet nie lubię kiedy ty się depilujesz tam gdzie to robisz. 
Przez chwilę miał wokół mnie tylko jedną rękę a drugą z tego co słyszałam rozpinał rozporek. Po kilku chwilach byłam już pewna. Jego penis uderzył o podbrzusze. Pociągnął w dół moje majtki i przez chwile staliśmy bez ruchu. Jeszcze nigdy nie poczułam takiego bólu. Harry przytrzymał swoje biodra przy moich pośladkach, przy pierwszym pchnięciu. Moje ciche westchnienie sprawiło, że ciężko wydusił z siebie powietrze. Jego wysoka sylwetka górowała nade mną w opiekuńczej postawie. Cała zostałam przyparta do ściany, a jego dłonie przeniosły się na moje pośladki. Byłam zdumiona tym, że potrafi objąć je całe dłońmi. Delikatnie rozsuwał je na zewnątrz aby było mu wygodniej. Jego czuły dotyk sprawiał, że powoli zapominałam o tym bólu. Delikatnie pchnięcia biodrami oznaczały, że chciał być dla mnie ostrożny, nie chciał żebym za bardzo cierpiała. 
-Chcesz żebym przestał.
Nieznane mi wcześniej doznanie stawało się coraz ciekawsze. Z każdym pchnięciem czułam mocno pulsujące miejsce we mnie. Nie zdołałam wydusić z siebie ani słowa, lecz tylko pokręciłam przecząco głową i zwiesiłam ją w dół. Czułam jakby ktoś odbierał mi siły.
-Harry proszę nie bój się. Mocniej i szybciej. Przecież nic mi nie będzie.
Szepnęłam między oddechami i mocniej naparłam na ścianę, jakby ta była moim jedynym oparciem w tej sytuacji. Było to naprawdę miłe doznanie, zwłaszcza że Harry próbował być przy nim tak cholernie delikatny. Jakby bał się, że może mnie uszkodzić. Mocniej rozszerzył moje pośladki i z całej siły i jak najszybciej mógł nabierał tempa, które wcale nie zdawało się dla mnie straszne. Czułam się bezpiecznie, nadzwyczaj bezpiecznie. Ciche jęki, które wydobywały się z moich ust, pozwalały mu na to, że także jęczał. Kiedy był już naprawdę blisko mocno napierał swoimi biodrami na moje pośladki i przytrzymywał je tak mocno jak tylko mógł. Kiedy poczułam jak jego płyny wpływają we mnie odetchnęłam z ulgą. Wysunął się ze mnie.
-Kurwa.
Jego ciche przekleństwo, sprawiło, że odwróciłam się i spojrzałam na niego. Jego mina była zakłopotana, a dłonie położone na penisie.
-To było takie dobre Dominice. Jeszcze z nikim nie miałem stosunku analnego. Nie wiedziałem, że będziesz taka dobra podczas okresu.
Delikatny rumieniec wpełzł na moje policzki, a ja uśmiechnęłam się do niego nieśmiało. Całkowicie zapomniałam, że resztka spermy jest jeszcze na jego kutasie, kiedy podeszłam i ucałowałam jego nos. Spojrzałam w dół i nie wiedziałam co teraz zrobić. Na końcówce sukienki zauważyłam białą plamkę. Poszłam do łazienki i namoczyłam plamkę wodą. Troszkę się zmyło, ale nie do końca. Mam nadzieję, że nikt nie będzie się przyglądał mojej sukience. Harry siedział na kanapie i przeglądał telefon. "Seks analny jest taki kurwa dobry, sukii. Musicie spróbować" ten tweet pozwolił mi na roześmianie się. Kiedy wyrzucił głowę do tyłu i spojrzał na mnie, pokręciłam głową z dezaprobatą.
-I tak cię kocham idioto. Chodź już.
Nachyliłam się delikatnie i ucałowałam jego pełne usta. Sięgnęłam po torebkę na stole w jadalni, ubrałam szpilki i czekałam, aż szanowny pan Harry zwlecze się z kanapy.

-------------------------

Harry Pov

-Dlaczego akurat ona?
Głos Seana dobiegł moje uszy, kiedy patrzyłem jak dobrze Dominice bawi się z dziewczynami. Kiedy spotkała mój wzrok momentalnie się zaczerwieniła i pociągnęła sukienkę w dół. 
-Bo ukrywa w sobie coś, co znam tylko ja. Nauczyła mnie co to znaczy kogoś tak naprawdę pokochać. Zaufała mi. I pomogła mi się wykaraskać z tego gówna.
-O znowu włącza się ten sam zakochany Harry. Miękka cipa.
Miałem ochotę uderzyć w tym momencie Louis'a, ale wiedziałam, że nie mogę. Kiedy wypiłem kolejnego shota, zobaczyłem że jakiś facet podchodzi do Dominice i chcę z nią tańczyć. Nawet nie chciała odmówić. Uśmiechnęła się tylko i podała mu rękę. Nagle piosenka z bardzo szybkiej zmieniła się na spokojną. Przyciągnął ją w swoją stronę i zamknął przestrzeń między nimi. Czułem jak nadopiekuńczość buduje się we mnie. Kiedy złapał za wisiorek, który jej podarowałem spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, tylko. Położył dłoń na jej tali, tym sposobem przyciągając ich jeszcze bardziej do siebie. Owinęła ramiona wokół jego karku i delikatnie położyła głowę na jego ramieniu. 
-Ale, że to co. Co ona robi Harry?
Liam wykrzywił twarz na widok Dominice tańczącej z jakimś kolesiem. Odwróciłem się jego stronę i wzruszyłem ramionami. 
-Podrywa ją i tyle.
-Harry ale ona się daje podrywać.
-Wcale nie, wierze jej i wiem, że nigdy by mi tego nie zrobiła.
-No nie byłbym taki pewien na twoim miejscu.
Wzrok Zayna powędrował na nich. Ten facet ją obmacywał, miał swoje ręce na jej tyłku, a ona nawet nie sprzeciwiała się temu. I to był właśnie minus picia Dominice, zawsze zachowywała się jakoś dziwnie i nie przeszkadzał jej dotyk innego mężczyzny. Wiedziałem, że mnie kocha i nie zdradziłaby nigdy, ale oni nie wiedzieli. Nie mogłem dopuścić do tego aby w ich oczach została dziwką lub czymś podobnym. Nie chciałem aby wyzywano ją tak jak moją matkę. Po prostu kurwa nie mogłem do tego dopuścić. Położyłem kieliszek na stole i pozwoliłem sobie na to, żeby zrobić jej obciach. Nogi same prowadziły mnie w ich stronę.
-Odbijany.
Krzyknąłem do kolesia i złapałem drobną dłoń Dominice. Chłopak jęknął w złości i postanowił jednak ze mną już się nie siłować. Chciałem mieć tą satysfakcję i chciałem żeby wiedział, że Dominice jest moja. Mocno przycisnąłem ją do siebie i ucałowałem jej usta. Nie była chyba na to przygotowana ponieważ z trudem złapała ostatni oddech. Złapałem jej drobną twarz w dłonie i czułem jak całkowicie mi się poddawała. Pachniała alkoholem zresztą tak jak ja. 
-Kurwa Harry przestań on nic mi nie zrobił.
Wyszeptała kiedy odepchnęła mnie od siebie. Wiedziałem kurwa, wiedziałem że się nie udało. Słyszałem cichy chichot za nami. Ten chłopak pewnie teraz śmiał się z tego, że odepchnęła mnie od siebie. 
-Ale kocham twoją nadopiekuńczość.
Przygryzła dolną wargę, złapała za końcówki marynarki i przyciągnęła mnie do siebie. Położyłem swoje dłonie na jej tyłku, a ona na moim karku. Przywarła do moich ust i zaczęła masować je swoimi. 
-Wiesz i tyłek mnie boli.
Śmiech który wydobyłem z siebie w jej usta uspokoił mnie. Kochała mnie i to tak, że nigdy by mnie nie opuściła. Tylko boje się, że to ja ją zranię, ja będę cierpiał, ona będzie cierpiała i to wszystko przez moją pojebaną głupotę.


_________________________________
Dobry, dobry. Opóźnionko jest dalej ale na reszcie jest ten rozdział. Beznadziejny jak każdy, ale wreszcie go napisałam. Długi, bo długi . Ale głupi bo głupi. Mam nadzieję, że jednak ktoś to przeczyta i spróbuje skomentować. Nauka nie daje za wygraną, ale teraz siedzę w domciu więc wam troszkę jeszcze popiszę :P Ten blog jak i tamten naprawdę jest dla mnie ważny. Czasem wszystko mi się miesza, ale później sobie przypominam. Codziennie jest coraz więcej wejść za co serdecznie dziękuję. Przypominam także, że w komentarzach możecie dodawać wasze ulubione piosenki, które mogą znaleźć się w nowym rozdziale.
Lots of Love
xx


poniedziałek, 1 września 2014

22. Chcę zapewnić ci bezpieczeństwo i chcę żebyś była szczęśliwa, ale wiem że ze mną nie jesteś.


Kolejka przed klubem była dość przerażająca. Niektórzy ludzie przepychali się, a niektórzy nie zwracali uwagi na innych obściskując się i dotykając. Odwróciłam głowę, aby spojrzeć na Harry'ego który rozmawiał przez telefon. Uśmiechnęłam się kiedy na jego twarzy pojawił się uśmiech. Moja dłoń cały czas była w uścisku z Eleanor. 
-Brzuch mnie kurewsko jebie.
Odwróciła się w moją stronę, a grymas na jej twarzy był wyraźnie widoczny. Wzruszyłam tylko ramionami i wróciłam wzrokiem na buty Perrie dzięki którym była wyższa ode mnie. Pisnęłam kiedy dłonie Harry'ego złapały moją talię, a usta delikatnie ucałowały mój czubek głowy. 
-Mogę ją zabrać na chwilkę.
Zwracał się do Eleanor, która poprawiała drugą dłonią niesforne kosmyki włosów, które nieoczekiwanie wdarły się na jej twarz. Przytaknęła i uśmiechnęła się w moją stronę puszczając dłoń. Stanął tuż przede mną i przygryzł wargę. Przekręciłam głowę na bok i zaśmiałam się.
-Proszę nie pij za dużo. Nie lubię widzieć kiedy jesteś pijana.
Wypuściłam z siebie zrezygnowany oddech i zaśmiałam się do niego. Stanęłam na palcach aby być na wysokości jego ust. Jego palce znalazły się przy zamku mojego crop topu. Po chwili sięgnął na swój kark i kiedy przestał majstrować coś tam z tyłu, zauważyłam że ściąga swój naszyjnik. Był to metalowy samolocik. Odgarnął włosy z mojego karku i nachylił się w moją stronę aby zapiąć zawieszkę. Mogłam przez chwilę poczuć jego silny zapach jak i zarówno mięśnie torsu. Kiedy siłował się z zapięciem jego język był między zębami, wyglądał bardzo śmiesznie. Kiedy mu się udało odetchnął z ulgą i ucałował mój policzek.
-Teraz nie tylko tatuaże świadczą o tym, że jesteśmy razem. Teraz po prostu każdy facet będzie wiedział, że jesteś moja. Rozumiesz?
Przytaknęłam z uśmiechem i odwróciłam się tyłem do niego.
-Pewnie zastanawiasz się co ten tatuaż robi na moim karku i dlaczego go w ogóle mam?
Chyba bardziej zabrzmiało to jak pytanie, a nie stwierdzenie. Nie byłam z siebie zadowolona. Naprawdę nie lubiłam rozmawiać o tym tatuażu, ponieważ był dla mnie naprawdę bardzo ważny. Strasznie zawsze się denerwowałam kiedy ktoś się o niego pytał. Ale, Harry. Jemu to chyba było obojętne. A właśnie jemu chciałam powiedzieć prawdę. Powiedzieć dlaczego go mam.
-Jest to pierwsza literka imienia mojej mamy. Miała na imię Renne i zmarła gdy byłam młodsza. Zginęła w wypadku samochodowym dwudziestego lipca dwa tysiące jedenastego roku. 
Odgarnęłam włosy z karku i pokazywałam najpierw na literkę, a później na cyferki. Znałam ten tatuaż na pamięć i wiedziałam gdzie co jest. Przytaknął tylko i uśmiechnął się. Złapał moją dłoń i weszliśmy do klubu od razu za naszymi towarzyszami, którzy czekali przy ochroniarzu. Nie musieliśmy czekać w kolejce, ponieważ mieliśmy zarezerwowane miejsca.

Harry Pov

Tak cholernie byłem ciekawy, co skrywa moja dziewczyna z tym tatuażem. Nie chciałem na nią naciskać, chciałem żeby sama powiedziała jej tajemnicę.
-Jest to pierwsza literka imienia mojej mamy. Miała na imię Renee i zmarła gdy byłam młodsza. Zginęła w wypadku samochodowym dwudziestego lipca dwa tysiące jedenastego roku.
Odgarnęła swoje ciemne włosy z karku i pokazywała każdy znaczek jakby znała na pamięć ten tatuaż i nie miała problemu z odtwarzaniem sobie go przed oczami. Nie wiedziałem co powiedzieć, nie to żeby zaschło mi w ustach, ale po prostu nie wiedziałem jak odpowiedzieć. Uśmiechnąłem się delikatnie i przytaknąłem. Złapałem jej drobną, zimną dłoń która cały czas drżała i pociągnąłem w stronę reszty. Stali już przy ochroniarzu, który czekał tylko na nasze przybycie abyśmy mogli bez żadnych przepychanek wejść do środka. Bałem się o nią, miała dopiero siedemnaście lat i bałem się, że jakiś facet będzie chciał to wykorzystać. Otwarłem szeroko usta gdy zobaczyłem wszystkich tych ludzi, którzy praktycznie uprawiali grupowy seks. Jedna osoba ocierała się o drugą, następna dotykała kogoś po miejscach intymnych. Chciało mi się rzygać. Wiem, że jeszcze kilka miesięcy temu dołączyłbym się do tego i świetnie się bawił. Ale nie teraz. Teraz liczy się Dominice i jej szczęście. Zmieniłem się cholernie od dnia kiedy ją spotkałem. Moje kolczyki powoli zaczynały znikać z mojej twarzy i uszu. 
-Harry, zamówisz mi coś do picia.
Delikatnie pociągnęła mnie w dół i szepnęła do ucha. Uśmiechnąłem się i przytaknąłem całując jej czoło. Puściłem jej dłoń i poszedłem w głąb ludzi. Wszyscy byli spoceni i niektórzy śmierdzieli. Popychałem delikatnie ich ciała kiedy nie chcieli usunąć mi się z drogi. Niektórzy patrzyli na mnie jakbym pozabijał im całą rodzinę. Rozumiem jakby to był Londyn, bo jednak wszyscy się mnie bali, ale tu w Sydney? Nikt nie musiał się mnie bać. Już jestem mało szkodliwy chyba że ktoś wyprowadzi mnie z równowagi. Gdy stałem przy barze czekając na zamówione drinki (oczywiście dla niej był mniej alkoholowy) odwróciłem się w stronę naszego wspólnego stolika. Był na podwyższeniu więc było ich bardzo dobrze widać. Dominice była zapatrzona w jakiegoś mężczyznę podchodzącego do stolika. Miał duży tatuaż na szyi i tunele w uszach. Kiedy jego dłoń złapała jej drobną poczułem coś dziwnego. Ucałował delikatnie wierzch jej ręki i uśmiechnął się. Kurwa co ten huj sobie myśli. Ona jest moja. I tylko moja. Nie zaatakuje go tylko dlatego, że nie chcę aby Dominice bała się mnie tak jak na samym początku. Moje dłonie zacisnęły się w pięści, kiedy usiadł obok niej i przełożył rękę, tak aby jeszcze bardziej się do niej zbliżyć. Z zamyślenia wyrwał mnie barman, który stuknął moje ramię i pokazał mi drinki. Wziąłem oby dwa do ręki i obrałem sobie inną drogę do stolika. Nie chciałem żeby cała zawartość została na podłodze lub ciuchach innych ludzi. Głośny śmiech Dominice wkurwił mnie na maksa. Ten chłopak z nią flirtował i wiedziałem to. Moje knykcie zrobiły się białe, kiedy mocniej nacisnąłem na szklankę. Wspiąłem się po schodach i stanąłem przed nimi wszystkimi. Skanowali mnie od góry do dołu, oprócz niej. Oprócz Dominice, która była zajęta rozmową z tym chłopakiem. Trochę zawartości z jej szklanki wylało się, kiedy uderzyłem z wściekłością o stolik. Zachowywali się jakby świat wokół ich nie istniał. Była z nim naprawdę szczęśliwa, śmiała się cały czas. Kiedyś to ja potrafiłem ją tak rozśmieszyć, a teraz jestem tylko tym z którym uprawia seks i próbuje być szczęśliwa. Wiem, że taka nie jest. To wszystko przeze mnie. To ja się narzucałem. Opadłem ciężko na kanapę i prychnąłem gdy zauważyłem jego dłoń na jej nagim kolanie. Nie robiła sobie z tego nic, a ja. Ja już cały się gotowałem. 
W co ty kurwa młoda pogrywasz?
Jeszcze chwilę wcześniej mówiłaś, że mnie kochasz.
A teraz. Teraz flirtujesz z tym gościem na moich oczach.
Mam tego dość.
Jeśli nie przestaniesz wyjdę stąd i zostawię cię samą.
Na zawsze, kurwa.
Znowu będziesz sama.
Na zawszę.
To był już mój trzeci drink od tamtego czasu. Czułem jak wszystko miesza się we mnie i ciepło ogarnia całe moje ciało. Połykałem kolejny raz gorzki smak wódki zmieszany z sokiem imbirowym, kiedy na stół została położona kokaina. 
-Harry, może wciągniesz?
Słodki głos Perrie przebiegł po moich uszach, kiedy podała mi zwinięty banknot. Czekałem na jej reakcję. Wystarczyłaby mi tylko ta jej pierdolona reakcja, ale nie. Kurwa ona sobie gadała z tym chłoptasiem. Był kutasem i tyle mogłem o nim powiedzieć. Odłożyłem swoją prawie pustą szklankę na stół i nachyliłem się nad białym proszkiem. Wiedziałam, że jest to gorsze wyjście, ale chciałem żeby trochę pocierpiała. Chciałem, żeby poczuła się dokładnie tak samo jak ja czuję się kiedy patrze na nią i tą kurwę siedzącą obok niej. Uśmiech na mojej twarzy rozpromienił się kiedy opadłem na oparcie naszej kanapy. 
O kurwa.
Już dawno tego nie czułem.
Jak mogłem dopuścić do tego, że przestałem ćpać.
Kurwa, jak mi tego brakowało.
Wreszcie mój wzrok odnalazł jej smutną twarz, kiedy pokręciła przecząco głową i zobaczyłem to. Ona prawie płakała. Brakowało dosłownie chwili aby z jej oczu wypłynął potok słonej wody. Szepnęła coś do tamtego chłopaka, a ten podsunął nogi pod kanapę aby mogła przejść. Nie wiedziałem gdzie się wybiera, ale wiedziałem jedno. Musiałem iść za nią i dowiedzieć się o co tu do kurwy chodzi. Kiedy zeszła ze schodów zerwałem się z mojego miejsca i podążyłem za jej zapachem, który zanikał przez pot innych ludzi. Siedziała skulona na drugim końcu klubu i paliła papierosa. Jej dłonie drżały, kiedy nerwowo zdrapywała swoją odżywkę do paznokci. Kiedy miałem już podejść, jakiś mężczyzna podał jej rękę i pomógł wstać. Przez chwilę z nim rozmawiała i wtedy uświadomiłem sobie o co mu chodzi. Był kurwa naprany równo. Język plątał się mu między zębami, a głośny śmiech Dominice jeszcze bardziej mnie nakręcał. Jego ręka luźno oplatała talię mojej dziewczyny, a ona nic sobie z tego nie robiła. Zbliżył się do niej na zbyt małą odległość. Delikatnie musnął jej usta, na co ona gwałtownie zareagowała. Odepchnęła go od siebie i próbowała oswobodzić się z jego natarczywego towarzystwa. Nie wytrzymałem kiedy mocniej zacisnął swoją dłoń, wbijając swoje palce w jej ciepłe ramię. Wiedziałem, że nie powinienem jej tu przyprowadzać. Od razu wiedziałem, że będą kłopoty, ale ona się uparła. Jeszcze ten mocno wyzywający strój. Każdy z tych mężczyzn pewnie uprawiał z nią seks w myślach. Była drobna i słodka. Mój mózg mówił, żebym tam nie szedł, ponieważ zaważy to na naszym związku, ale serce. Ono mówiło, że muszę ją od niego uratować. Jedynym sposobem, który na razie znalazłem było wpierdolenie mu. Moje nogi same prowadziły mnie w tamto miejsce, a ręce zaciskały się coraz mocniej. Pojawiła się moja gorsza strona. Stałem się nieobliczalnym człowiekiem. Spojrzała w moją stronę, ale nie zwracałem na nią uwagi. Chciałem tylko wpierdolić facetowi, który podrywał moją dziewczynę. Pierwszy cios, który otrzymał był w nos. 
-Harry, uspokój się.
Złapała moje ramie i próbowała odciągnąć od tego mężczyzny ale bezskutecznie. 

Dominice Pov


To był Jake. Rozmawiałam z samym Jakiem Bassem. Naprawdę był zabawny, a te gesty które wykonywał w moją stronę np. szepcząc do ucha, kładąc dłoń na kolanie nic nie znaczyły. Przecież do kurwy to jest gej. Pierdolony gej. Opowiadał mi o swoim chłopaku Maksie, z którym naprawdę są szczęśliwi. Mówił, że kiedyś bali się być razem, ponieważ te całe pornosy. On zazdrosny o niego, a on o niego. Ale wyjaśnili sobie wszystko. Tamci faceci nic nie znaczą, najważniejsi są oni i ich miłość. Byli dosłownie jak ja i Harry. Byli połówkami swoich serc. Wiem, powinnam przeprosić Harry'ego za to, że nie przedstawiłam go Jake'owi i za to, że nie zwracam na niego uwagi, ale no kurde. On jest taki zabawny. Czułam wzrok mojego chłopaka cały czas na sobie, dopóki nie przeniósł go na Perrie, która zawinęła banknot w rulonik.
-Harry, może wciągniesz?
Kochanie, nie. 
Proszę nie rób tego. 
Jeśli ci na mnie zależy. 
To do kurwy nie rób tego.
Harry, rozumiesz?
Odłączyłam się od tej jebanej rozmowy z Jakiem, teraz najważniejsza była reakcja mojego chłopaka. Spoglądałam na niego kontem oka i przytaknął. Wziął zielony papierek zwinięty w rulon do rąk, odłożył swojego drinka i nachylił się nad stołem wciągając biały proszek do jednej dziurki. Uśmiech na jego twarzy przyprawił mnie o ciarki. Boje się, że znowu wróci do tego świństwa i trzeba będzie go wyciągać z kolejnego bagna. Jeśli znowu mu się spodobało, to nie wiem co zrobię. Chyba się zabiję, nie wytrzymam gdy będę musiała patrzeć na jego cierpienie i jak bardzo znowu się stacza. Złapałam metalowy samolocik między palce i przewracałam nim gdy drugą ręką złapałam szklankę ze swoim drinkiem i dopiłam do końca mój rum z colą. Spotkałam się z jego spojrzeniem, kiedy już ochłonął po wciągnięciu dawki narkotyków, które dała mu Perrie. Byłam smutna i to cholernie smutna. Zawiódł mnie. Obiecywał, że już nigdy nie tknie się tego świństwa, że już nigdy nie będzie tego sprzedawał ani używał. Wierzyłam mu, musiałam być głupia żeby mu wierzyć. 
-Jake muszę iść do toalety, przesuniesz troszkę nogi.
-Mhm.. Jasne.
Odpowiedział szeptem do mojego ucha i skulił nogi mocniej wciskając je w materiał kanapy abym mogła przejść. Czułam się dziwnie. Nie. Gorzej niż dziwnie. Chłopak, którego kocham okłamał mnie. I stara się udawać, że wszystko jest ok. Moje nogi trzęsły się kiedy praktycznie zbiegałam ze schodów, aby więcej go już nie widzieć. Chciałam jeszcze tylko zapalić, wysłać smsa do Eleanor, że już wychodzę i wyjść stąd jak najszybciej, aby nie patrzeć na jego naćpaną twarz. Znalazłam miejsce gdzie paliło wiele ludzi. Osunęłam się po ścianie i skuliłam w kłębek. Nie przeszkadzało mi, że każdy mógł zobaczyć moje majtki, po prostu chciałam być sama cholernie sama. Wyciągnęłam papierosa z torebki, włożyłam między usta i końcówkę podpaliłam zapalniczką. Zaciągnęłam się, a moje dłonie zaczęły drżeć. Moje oczy momentalnie zalało stado łez, które dosłownie szczypały moje oczy. Byłam zdenerwowana. Kurwa, jak ja byłam zdenerwowana, miałam ochotę iść tam i mu wjebać. Czułam cztery pary oczu na sobie, wiedziałam że jedną jest Harry, który pewnie pilnuje aby nic mi się nie stało, a drugą nie wiedziałam kto nią jest. Przekonałam się dopiero, gdy wysoki brunet uśmiechnął się w moją stronę i podał mi rękę aby pomóc wstać. Po chwili byłam na wysokości jego szyi, a on luźno owinął swoją rękę wokół mojej talii. Nie wiem dlaczego, ale nie przeszkadzało mi to.
-Jestem Shawn. Miło mi cię poznać.
-Hej. Ja jestem Dominice, a ty chyba nie jesteś stąd. Masz jakiś amerykański akcent.
-Mhm. Przeprowadziłem się tutaj z rodzicami jak miałem sześć lat. Wcześniej mieszkaliśmy na Florydzie. 
Aaaa..nie jestem jedyną, która uciekła z Ameryki tak po prostu. Też byłam mała gdy opuściłam Los Angeles, ale tylko dlatego, że mama umarła.
-A ty śliczna?
-Teraz. Mieszkam z moim chłopakiem w Londynie, ale wcześniej mieszkałam w Los Angeles.
-Twój chłopak ma szczęście.
-W sensie?
-Jesteś śliczna, słodka, mała i taka chudziutka.
-Jakoś on tego nie zauważa. Woli ćpać z przyjaciółmi i nie zwracać na mnie uwagi.
-Hmm.. możemy to zmienić. Sprawię, że spojrzy na ciebie.
Nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy jego alkoholowy odór uderzył w moje usta, a jego spierzchnięte wargi dotknęły moich. Nie były to wargi Harry'ego, które były aksamitne i koloru malin. Odepchnęłam go od siebie, ale on był jeszcze bardziej natrętny. Zaczął mocniej przyciskać swoje ciało do mojego, kiedy próbowałam wyrwać się z jego uścisku. Modliłam się tylko o jedno. Żeby Harry tu przyszedł i pomógł mi z tym idiotą. Z drugiej strony, co on może zrobić? Może go pobić i na tym będzie koniec. Dokładnie jak na zawołanie, spojrzałam w stronę ludzi którzy tańczyli i spotkałam ciemne oczy mojego chłopaka. Zjechałam swoim wzrokiem niżej aby zauważyć wyraźnie zarysowane mięśnie i dłonie zaciśnięte w pięści. Wyszeptałam głuche 'pomóż', a on szybkim krokiem podszedł i wymierzył cios w nos natręta. 
-Harry, uspokój się.
Krzyknęłam i złapałam jego ramię. Nie chciałam żeby później miał problemy z prawem przez takiego palanta. On mnie nie słyszał, lub udawał że tego nie robi. Wyrwał się i kopnął go w brzuch.
-Suko, nikt nie ma prawa dobierać się do mojej dziewczyny. Ona kurwa jest moja. Rozumiesz, kurwa? Moja.
Czułam jak moje policzki robią się czerwone, ponieważ prawie cały klub się na nas patrzył. Znowu to samo niemiłe uczucie. Łzy w oczach i kłucie w żołądku. Musiałam jakoś zareagować. Jeden z barmanów pomógł mi odciągając Shawna z dala od Harry'ego którego ja trzymałam ciasno przypartego do ściany. Jego oddech był nierówny, a tęczówki ciemnozielone.
-Harry, kochanie. Jestem z tobą. Już wszystko dobrze.
Szeptałam w kółko i delikatnie jeździłam swoimi dłońmi po jego rozgrzanym torsie. Jego serce biło jak oszalałe, a klatka unosiła się z zawrotnym tempem w górę i w dół. Po chwili jego duże dłonie zakrywały moje naprawdę drobne, a jego oddech był spokojniejszy. 
-Chodźmy już do domu.
Bałam się go teraz. Bałam się, że coś się stanie. Że zaraz wybuchnie tylko w moją stronę. Ale on tylko przytaknął i złapał mój nadgarstek mocno oplatając swoje palce wokół niego. On chyba nie zdaje sobie sprawy ile bólu sprawia mi takim mocnym uściskiem. Rzuciłam szybkie 'wychodzimy, do zobaczenia' kiedy przechodziliśmy obok naszego stolika. Wszyscy patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Tak Harry ciągnął mnie za sobą pospiesznym krokiem do drzwi. Gdy wyszliśmy na zewnątrz mogłam wreszcie odetchnąć świeżym powietrzem. Na uliczce było już ciemno, tylko światły lamp rozjaśniały deptak i kawałek plaży. Wyrwałam się z jego uścisku i podeszłam do murka, który dzielił mnie od piasku wyciągając z torebki papierosa i znowu podpalając.
-Kurwa, przestań w końcu to robić!
Jego głos był coraz bliżej, kiedy odwróciłam się w jego stronę nie myliłam się. Stał dokładnie kilka centymetrów ode mnie. 
-Jesteś suką Harry, pojebaną suką.
Palcem wskazującym zderzyłam się z jego napiętym mięśniem ramienia. Poruszył desperacko ramionami i wyciągnął papierosa z moich ust. Złapał mnie za biodra i usadził na szarym kamieniu. Jego dłonie spoczywały po obu stronach moich ud opierając na sobie jego cały ciężar ciała.
-Bo co. Bo kurwa cię obroniłem?
-Nie. Obiecałeś mi, że nie tkniesz się tego gówna już nigdy więcej. A znowu to zrobiłeś. Wciągnąłeś to świństwo.
-Przepraszam bardzo, to nie ja praktycznie obściskiwałem się na twoich oczach z jakąś kobietą. 
-To był Jake. Jake Bass. Ten gej. Opowiadał mi o swoim chłopaku debilu, ale najwyraźniej twoim zdaniem faceci nie potrafią rozmawiać z kobietami, oni tylko potrafią je gwałcić.
Widziałam wzrok wszystkich ludzi idących deptakiem na naszych postaciach. Nasza kłótnia była cholernie głośna, a każdy co przechodził wsłuchiwał się w nią jak tylko mógł. Harry spuścił głowę dół, a ja bawiłam się swoimi palcami. 
-Ja.. ja po prostu. Chcę zapewnić ci bezpieczeństwo i chcę żebyś była szczęśliwa, ale wiem że ze mną nie jesteś. Wiem, że się ze mną męczysz. I przepraszam, za to cierpienie z którym musisz się zmagać. Przepraszam cię. Naprawdę cię kocham. Daj mi tylko ten ostatni raz tą jedną jedyną szansę a będę starał się dla ciebie zmienić, ponieważ jesteś najważniejszą osobą w moim życiu i nie chcę cię stracić.
Podniósł wzrok na mnie i gdy wypowiadał te słowa jego tęczówki stawały się inne. Były tym samym szmaragdowym odcieniem co zawsze. Delikatnie chwyciłam go za tył głowy i ułożyłam jego twarz do mojego brzucha.
-Jestem z tobą szczęśliwa, tylko boje się o ciebie. Boje się, że znowu wpadniesz w te swoje poplątane gierki o których wszyscy mówią. Nie musisz się już bardziej zmieniać, pokochałam takiego Harry'ego i niech takim pozostanie.
Gładziłam jego włosy i czułam łzy na moim ciele. Harry płakał. Nie zdarzało się to często, ale czasem tak. Najczęściej gdy rozmawialiśmy o jego rodzinie. 
-Tak bardzo cię kocham i nie chcę nigdy stracić. Jeśli ode mnie odejdziesz zabije się.
Ostatnie słowa ukuły moje serce. Naprawdę mnie kochał, nie udawał tego uczucia. Byłam dla niego ucieczką od tego wszystkiego i dlatego mnie pokochał. Byłam zwykłą dziewczyną dopóki nie zjawił się w moim życiu. Wtedy wszystko wywróciło się do góry nogami, a ja otrząsnęłam się i przestałam być tą samą nudną nastolatką. Złapałam jego brodę i podniosłam do góry. Otarłam samotną łzę, która wkradła się do lewego kącika jego ust.
-Ja też cię kocham. 
Pochyliłam się i ucałowałam jego usta. Nagle jakaś grupka za nami zaczęła klaskać, wiwatować i krzyczeć. Wiedziałam, że to reszta zresztą Harry też. Przeniósł swoją rękę na plecy i pokazał im środkowy palec. Kiedy zeszłam z murka podeszłam do Eleanor, ponieważ wszyscy wracali już do hoteli. 
-To było umm... słodkie. Znaczy, Harry był strasznie spięty. Pierwszy raz go takiego widziałam.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i czułam jak się czerwienie i robię się koloru buraka.
-A najbardziej było gdy powiedział że.. Czekaj jak to było. Aha. Chcę zapewnić ci bezpieczeństwo i chcę żebyś była szczęśliwa, ale wiem że ze mną nie jesteś. Boże jak to usłyszałam to prawie się popłakałam. On naprawdę cię kocha.
-Wiem od zawsze mi to powtarzał.
Odwróciłam się do tyłu aby spotkać jego smutny wzrok. Wyszeptał głuche 'kocham cię skarbie', a ja znowu zaczęłam być purpurowa. Danielle kurczowo trzymała się Liama, ponieważ miała problem z chodzeniem, a Perrie co chwilę potykała się o swoje sandały. Zayn najwyraźniej nie przejmował się tym, ponieważ palił za nami z Louisem i Harrym. My z Eleanor byłyśmy chyba najbardziej trzeźwe, byłyśmy teraz za nich odpowiedzialne. Czułam się jakbym była matką Harry'ego kiedy musiałam złapać go za rękę aby spokojnie przeszedł przez ulicę na drugą stronę. Język plątał mu się między zębami i trudno było cokolwiek zrozumieć. Jednak długa przerwa od kokainy źle na niego podziałała. 
-Harry kurwa stój prosto.
Krzyknęłam kiedy wchodziliśmy pod schodach do drzwi frontowych hotelu.
-No takim sposobem na pewno nie stanę.
Boże typowy on. I te jego podteksty. Nienawidzę ich. Zawsze mnie tym wkurwia. On myśli tylko o jednym. Jest tak naprany, że nawet nie potrafiłby trafić sobie do mojego wejścia, a po drugie mam okres.
-Idiota.
Prychnęłam i poprawiłam sobie jego ramie, które było owinięte wokół mnie. Odetchnęłam z ulgą kiedy winda wyjechała na nasze piętro i spokojnie weszliśmy do pokoju.
-Harry idź spać.
Powiedziałam i ściągnęłam swoje vansy, obijając je o ścianę w korytarzu. Opierał się o stół i coś szeptał pod nosem. Kurwa, jak ja nie lubię gdy jest pijany. Wcześniej nie wydawał się tak bardzo jak teraz. Poszedł do sypialni i opadł na łóżko. Pokręciłam głową z dezaprobatą i podeszłam aby ściągnąć z niego białe conversy. Miał już zamknięte oczy kiedy przykryłam go kołdrą. Poszłam do łazienki, zmieniłam tampon na podpaskę, ubrałam piżamę i położyłam się obok niego.


-----------------------------------

-Kochanie wstawaj jedziemy dzisiaj do rodziców na cały dzień.
Obudził mnie Harry który zawisł nade mną i delikatnie łaskotał mnie swoimi ciemnymi lokami. 
-Tak. Tak. Jasne. 
Wyszeptałam i dłonią zasłoniłam jego usta aby już nic nie mówił. Odwróciłam się plecami do niego, ale to na nic się nie zdało. Cały czas albo mnie łaskotał albo coś pierdolił. Zerwałam się do pozycji siedzącej i poczułam jak moja głowa pulsuje. W pokoju jeszcze trochę śmierdziało alkoholem, choć drzwi na balkon były otwarte. Złapałam się za skroń, która pulsowała i delikatnie ją pomasowałam. Czułam zawroty głowy jak i ból w żołądku. 
-Zamów coś na śniadanie błagam i poproś o jakieś proszki na ból głowy.
Wyszeptałam i znowu opadłam na łóżko. Uśmiechnął się i wstał biegnąc do telefonu. Zachowywał się jakby wczoraj nic nie wypił choć było wręcz przeciwnie. Zanim zdążył wrócić przebrałam się w dżinsową koszulę bez rękawów, bordowe spodenki i szare vansy w białe kropki. Wzięłam prysznic, zmieniłam tampon i wyszłam z łazienki. Harry miał na sobie brązowy kapelusz, niebieską koszulkę na ramiączkach i krótkie dżinsowe spodenki.


-No powiem ci, że wyglądasz dzisiaj bardzo seksownie.
Zaśmiałam się wrzucając moją piżamę do szafy. Złapał mnie w talii i obrócił w swoją stronę.
-Ty zawsze wyglądasz seksownie.
Przycisnął mnie mocniej do ściany i naparł swoim ciałem na moje ze zdwojoną siłą. Delikatnie ucałował moje usta, kiedy na szafce nocnej usłyszeliśmy dźwięk wiadomości tekstowej która do mnie przyszła. Wyrwałam się z jego objęć i odblokowałam ekran.
Tata ♥: Córeczko niestety ciocia Delilah umarła. Pogrzeb odbędzie się za tydzień w LA. Jeśli chcesz przyjdź.
Dominice: Oczywiście, że będę tatusiu.
Podniosłam wzrok znad telefonu aby zdobyć się na odwagę aby powiedzieć coś Harry'emu.
-Kochanie, chyba nici z naszego wyjazdu do Hiszpanii. Moja ciocia umarła i pogrzeb jest w przyszłym tygodniu w LA. Muszę tam być. 
-Dobrze. Nawet lepiej. Już mi się odechciało lecieć do tej Hiszpanii. Poznam twoją rodzinę i może mnie polubią. A po drugie w Los Angeles też jest słońce, też się opalimy, prawda kotku?
Uśmiechnął się i pocałował moje czoło siadając obok i łapiąc moją dłoń. 
-Oczywiście.
Mocniej wcisnęłam się w jego ciało, a on kołysał się na prawo i lewo wprawiając w ruch także moje malutkie ciało. Naszą chwilę samotności przerwało pukanie do drzwi.
-Obsługa. Śniadanie.
Harry wstał z łóżka i poszedł do drzwi. Napryskałam się jeszcze dezodorantem i perfumami aż weszłam do jadalni w którym czekało na mnie jedzenie.

_________________________________
Boziu przepraszam, że taki beznadziejny i krótki, ale po tym weselu nie miałam weny. Ale teraz wracam i mam nadzieję że będzie lepiej. Wiem. Już w poniedziałek szkoła. Gotowi?? Szczerze ja jeszcze książek ani plecaka nie mam. IDK co ja zrobię :P Najwyżej nie pójdę we wtorek. :)) Dziękuje za każdy pozostawiony komentarz, ponieważ dla mnie to wielka frajda. Możecie też pozostawiać w komentarzach tytuły waszych ulubionych piosenek i może nawet na pewno chociaż jedna z nich będzie użyta do następnego Chapteru. 
Lots of Love