wtorek, 15 lipca 2014

15. Nie mogę się doczekać aż pojedziemy do domu, żebym mógł cię znowu tak cholernie mocno pieprzyć

-Już teraz nie powiesz, że brzydzę się twojego ciała- powiedział i złapał moją dłoń.
-Kocham cię Harry-wyszeptałam i zacisnęłam swój uścisk.
-Mam nadzieję, że już nie będziesz udawać kochanie-uśmiechnął się i jeździł kciukiem po zewnętrznej stronie mojej dłoni.
-Nie, przynajmniej postaram się- zaśmiałam się i poprawiłam jeden z jego bujnych loków, który zawsze mnie denerwował.
-Nie ma 'postaram się'-uwielbiałam jak naśladował mój głos, bo to zawsze mnie rozbawiało-będę starał się robić wszystko żebyś nie musiała.
-Tylko błagam bez zbędnych rzeczy typu wibrator, bo to mnie denerwuje. Aha i tak drugą stroną jakim cudem miałeś go w szpitalu?-zapytałam patrząc na niego.
-No wiesz, ja wiem czego potrzebuję. A tak naprawdę cały czas był w szafce nocnej obok twojego łóżka. Czekałem tylko aż się wybudzisz-na moment popatrzył w moją stronę.
-Ale to już nam chyba nie będzie potrzebne?-zapytałam patrząc pożądliwie na jego krocze.
-No raczej nie. Chodź szybko znajdziemy jakąś rzekę i wyrzucimy go-zaczął się śmiać.
-Dobry pomysł. Tam jest taka jedna-wiedziałam gdzie jesteśmy, to było kilka minut od mojego domu.
-Ej ale ja żartowałem-odpowiedział.
-Skręć kurwa. Ja nie żartuję-tak też zrobił. Po moich słowach skręcił i dojechaliśmy do lasu. Pamiętam jak tutaj przyleciałam i poznałam dokładnie w tym miejscu Perrie i Zayn'a, gdy ten jej się oświadczał. Zawsze musiałam znajdywać nieodpowiednie momenty. Harry podał mi wibrującą zabawkę, a ja zamachnęłam się i wrzuciłam ją z pluskiem do wody. Patrzyłam jak tonie i śmiałam się sama do siebie. Po chwili znów przypomniałam sobie, że jedziemy dzisiaj na ten pierdolony wyścig. Poczułam jego silne perfumy i jak obejmuje mnie.
-Chodź jedziemy do twoich rodziców-wyszeptał do mojego ucha.
-Harry posłuchaj. Musisz dzisiaj jechać w tym wyścigu?-zadałam pytanie i zaczęłam się bawić jego jednym z pierścionków.
-Kochanie dobrze wiesz, że tylko z tego się utrzymamy-jednym ruchem odwrócił mnie w swoją stronę tak, że patrzyłam w jego zielone tęczówki.
-Harry czy to boli?-zapytałam i spojrzałam na jego wytatuowaną rękę.
-Na początku tak, ale później nie. A co?-poprawił moje włosy i zjechał rękami na tyłek.
-Już dawno się nad tym zastanawiałam. Może zrobilibyśmy sobie jakieś wspólne tatuaże?-zapytałam śmiejąc się.
-Nie chcę żebyś się oszpecała, wystarczy że ja jestem w tym gównie cały i nie mogę przestać. Kocham cię, ale nie chcę żebyś sobie coś takiego robiła-pocałował mnie w nos.
-Ale Harry-mocno przycisnęłam go w swoją stronę, bo wiedziałam że wtedy na wszystko się zgodzi.
-Zachowujesz się jak dziecko, wiesz młoda? Ale no dobrze, zastanowię się-wziął mnie na ręce-a teraz jedziemy na chwilę do ciebie-wsadził mnie do samochodu i po chwili byliśmy już na miejscu. Siedzieliśmy z Lili i tatą przy stole. 
-Nie powinniście tego robić-czułam jak jest na nas wściekły za co słyszał w szpitalu.
-Przepraszamy proszę pana-Harry uśmiechnął się i zaczął wędrować swoimi dłońmi pod stołem.
-To było tylko raz. Już się nie powtórzy-pod koniec nabrałam dużo powietrza, ponieważ poczułam jak jeździ palcami po mojej kobiecości. Popatrzyłam się na niego, ale i tak miał to gdzieś. Uśmiechnął się i znów wrócił do rozmowy z tatą.
-Poniosły nas emocje. Przepraszamy-czułam jak robię się czerwona, dlaczego oni musieli stać pod tymi drzwiami.
-Już nie przepraszajcie. Patrz jak Dominice się zaczerwieniła-zaśmiał się tata i spojrzał na mnie.
-Tato, przestań już. Chcę zapaść się pod ziemię. Nie powinieneś nigdy tego słyszeć-odpowiedziałam i spojrzałam na podłogę.
-Dobrze. Już, już. No i co teraz decydujecie. Dominice się przeprowadza do ciebie, czy zostaje u nas?-zadał mu pytanie.
-Zostaje ze mną. Mam nadzieję, że nie obrazi się pan-odpowiedział i wreszcie przestał się ze mną zabawiać.
-Nie mów do mnie na pan. Jestem Matthew-powiedział i podał mu rękę.
-Miło mi ja jestem Harry-odwzajemnił gest, a ja pierwszy raz widziałam jak się godzą-jeszcze jedno. Teraz tak oficjalnie, czy zgodziłby się pan na to, abym poślubił pańską córkę?-na moment odwrócił się w moją stronę i złapał moją dłoń.
-Wiecie. Wcześniej byłem przeciwny waszemu związkowi ale tylko dlatego, że słyszałem różne opowieści o tobie. Ale teraz już wiem, że nie jesteś taki. Przez te kilka miesięcy bardzo cię poznałem  i wiem, że to były tylko oszczerstwa. Kochasz moją córkę i zależy ci na niej, więc tak zgadzam się. Chcę żebyś to ty ją poślubił- uśmiechnął się w moją stronę-tylko czy Dominice tego chce?
-Tak tato. Kocham go całym swoim sercem i nigdy nie chcę opuścić-pocałowałam go w policzek.
-Zostaniecie na obiad?-zapytała Lili. I oparła się o tatę, ponieważ źle znosiła tą ciąże i trudno było jej nawet stać. Popatrzyłam na Harry'ego, a on tylko się uśmiechnął.
-Tak. Z miłą chęcią. A na razie idziemy do mnie do pokoju. Spakujemy mnie-odpowiedziałam i wstałam od stołu.
-A ty kochanie połóż się na kanapie, przecież dobrze wiesz, że nie możesz się przemęczać  bo ciąża jest zagrożona-tata pocałował rękę Lili. Złapałam Harry'ego za rękę i poszliśmy do mnie do pokoju. Wyciągnęłam z szafy swoje walizki, usiadłam ma podłodze i zaczęłam się pakować. Usłyszałam jak klucz w drzwiach się przekręca. 
-Proszę, nie-wyszeptałam gdy poczułam na szyi jego delikatne usta-muszę się pakować-jego ręce zaczęły jeździć po moich udach delikatnie je masując. Usiadł za mną idealnie co do milimetra dopasowując się. Czułam jego tors, który napierał na moje plecy. Upuściłam koszulę do walizki, kiedy ugryzł mnie w szyję-aggghh-jedynie to wydobyłam ze swojego gardła. Jego ręce zaczęły wyjeżdżać na górę tym samym zaczynając podnosić koszulkę. Jego ciało zaczęło delikatnie wykonywać ruchy napierając na moje pośladki. Odchyliłam głowę do tyłu i odciągnęłam, jego usta od mojej szyi. Nasze pocałunki były zachłanne, ale krótkie. Coraz mocniej napierał dłońmi na moje piersi i nie przestawał wprawiać w ruch swojego ciała. Szybkim ruchem odwróciłam się i usiadłam na nim okrakiem. Od czasu do czasu przestawał całować moje usta i pieścił moją szyję. Moje ciało całkowicie mu się poddało, robił ze mną co chciał jakbym nie miała swojej własnej woli. Szybko poderwał się z podłogi i posadził mnie na łóżku. Zjechał swoimi dłońmi na moje spodnie i zaczął je odpinać. Nie chciałam być mu dłużna, więc także zaczęłam rozluźniać jego pasek. Po chwili zatrzymał moje ręcę.
-Chciałem coś sprawdzić. Widzisz nawet w domu twoich rodziców nie możesz mi się oprzeć-wyszeptał w moje ucho i zaśmiał się-ale już koniec. Spakujemy cię do końca, zniesiemy twoje walizki do samochodu i porozmawiamy z twoimi rodzicami przy obiedzie- nawet nie odpowiedziałam, tylko prychnęłam pod nosem 'kretyn, najebany kretyn', a on wstał z łóżka i wyciągnął resztę moich rzeczy. Śmiał się pod nosem i od czasu do czasu coś szeptał. Patrzyłam na niego gdy wyciągał ubrania z szafy jak i zarówno kiedy wkładał je do walizki. Po chwili moja szafa była już pusta-chodź- położył walizki przy drzwiach i podał mi rękę. Przyciągnął mnie do siebie i zaplótł dłonie w moje-kocham cię Dominice-wyszeptał i delikatnie, prawie nie wyczuwalnie dotknął swoimi ustami moich.
-Ja ciebie też Harry-odpowiedziałam i uśmiechnęłam się. Szczerze mówiąc, nigdy nie pomyślałabym że zakocham się aż tak bardzo. Myślałam, że prawdziwa miłość to taka jaka łączyła mnie z James'em, ale nie. Teraz to wiem. To dzięki Harry'emu jestem szczęśliwa i inaczej patrzę na świat. Nie udajemy sztucznie, tak jak to było z chłopakiem z Los Angeles, który zdawał się dla mnie obcy. Rodzice od dawna chcieli żebyśmy byli szczęśliwą parą, a później małżeństwem. Pamiętam jak wszyscy byli na mnie wściekli jak wyjechałam, ale teraz wiem. Wiem, że postąpiłam dobrze, bo nigdy nie byłabym tak szczęśliwa z James'em jak jestem z Harry'm-nie chcę żebyś odszedł.
-I nie odejdę-wyszeptał w moje ucho i wziął w garść moje włosy. Czułam jego niebezpieczną bliskość, która była dla mnie tak cholernie ważna.
-Może zrobiłabym jakiś prezent na twoje urodziny?-zapytałam spoglądając na niego.
-Nie, nie potrzebne mi prezenty. Już dawno ci mówiłem, że największym prezentem było to, że wybudziłaś się w ostatniej chwili-uśmiechnął się i mocno się do mnie wtulił-nie wiem jak bym sobie teraz radził, gdyby ciebie zabrakło-ściskał mnie tak jakbym miała odejść i już nigdy nie wrócić. Po chwili opuściłam jego ramiona i wzięłam jedną z walizek. Odwróciłam się i spojrzałam na pokój w którym pozostało tyle wspomnień. Tutaj pierwszy raz poczułam bliskość Harry'ego. Już wtedy wiedziałam, że to on jest tym jedynym. Trudno było mi opuszczać miejsce, które miało za sobą tyle wspomnień. Mieszkałam tutaj krótko, ale zdarzyły się o wiele ważniejsze rzeczy niż w LA. Oprócz jednej, której do końca życia nie zapomnę. To będzie nękało mój umysł do końca. Często zadaje sobie te pytania. Dlaczego wujek Edward mi to robił? Sprawiało mu to przyjemność? Przecież też miał dzieci, dlaczego mnie tak karał? Nie potrafiłabym mu teraz spojrzeć w oczy i udawać, że wszystko jest dobrze. Byłam wtedy taka mała, a on uwielbiał się ze mną zabawiać. Zawsze powtarzał, że to nie boli, to tylko jest taka niewinna zabawa. Zjedliśmy na obiad i pojechaliśmy do mieszkania mojego już "legalnego" narzeczonego-musimy już jechać-krzyknął i odłożył szklankę z wodą na blat. 
-Jezu, czekaj. Przecież muszę się ogarnąć. Patrz jak wyglądam-odpowiedziałam i zaczęłam wypakowywać jedną z walizek.
-Pięknie wyglądasz. Mnie podobasz się we wszystkim, a chyba nie chcesz wyrywać innego faceta-zaśmiał się i popatrzył na mnie.
-No dobrze-odpowiedziałam i wyszliśmy z mieszkania. Pierwszy raz widziałam jak mieszkał Niall, znaczy nawet nie on. Jego nie było w Anglii, on był w Australii razem z Gemmą. Niby jechałam już tym samochodem i wiedziałam że Harry jest dobrym kierowcą. Ale wiedziałam, że dzisiaj coś złego się wydarzy. Byłam strasznie zdenerwowana, nie wiedziałam o czym kompletnie mam myśleć. Z jednej strony wyścig, z drugiej będzie tam Josh. Nie wiem co jest gorsze. Położyłam swoją dłoń na dłoni mojego mężczyzny.
-Kochanie wszystko będzie dobrze. Wiesz, że jestem odpowiedzialny-uśmiechnął się i popatrzył na mnie.
-Ty i odpowiedzialny?!-zaczęłam śmiać się jak głupia-i tak cię kocham. Mam nadzieję, że wszystko się uda.
-Zrobię wszystko abyś była szczęśliwa-coraz bardziej zagłębialiśmy się w jakiś las, po chwili wyjechaliśmy z niego. Kompletnie nie wiedziałam gdzie jestem, w oddali widziałam mnóstwo samochodów i namiotów. Gdy byliśmy już bliżej zauważyłam znajome mi postacie. Zayn, Perrie, Eleanor, Louis, Liam i Danielle już czekali na nas. Wysiadłam z samochodu i podeszłam do dziewczyn trzymając mojego narzeczonego za rękę.
-No, no Harry. Tym razem poszczęściło ci się. Dominice jest perfekcyjna-powiedział Liam.
-Ekhem..Nie pozwalasz sobie za dużo-usłyszałam głos Danielle.
-Nie, no oczywiście. Ty jesteś najpiękniejsza na świecie-podszedł do niej i objął całując jej policzek. Cały czas kurczowo trzymałam się dłoni Harry'ego. 
-Opowiem wam coś śmiesznego. Bo dzisiaj w szpitalu, kochaliśmy się i kompletnie straciliśmy rachubę czasu. Gdy wyszliśmy okazało się, że wszyscy na nas czekają i wszystko słyszeli. Myślałem, że spalę się ze wstydu. Ojciec Dominice i lekarz prowadzący-próbował uwolnić się z mojego uścisku, ale ja nie dawałam za wygraną. To było dla mnie za trudne, bo wiedziałam że coś może mu się stać. Myślałam, że za chwile się rozpłaczę, choć wiedziałam że tylko kilka chwil nie będę miała go przy sobie. Po chwili puściłam jego dłoń, po prostu przeraziłam się widoku Josh'a, który szedł w naszą stronę. Harry objął mnie i mierzył go wzrokiem.
-I co Styles? Wygrałeś. Brawo-kpił sobie z niego.
-Przynajmniej ja nie znajduje sobie kobiet przez łóżko lub na jedną noc-mocniej przyciskał swoje ciało do mojego-nie pozwolę zrobić ci krzywdy-wyszeptał w moje ucho-no już wszystko? Jeżeli tak to spierdalaj, nie jesteś tu mile widziany-wypowiedział te słowa z wyższością, czuł się pewnie. Josh ze swoją grupką oddalali się, a ja mocno wtuliłam się w tors Harry'ego. Chłopak gładził moje włosy i kołysał się raz w lewo, a raz w prawo-wszystko będzie dobrze, nie płacz kotku-czułam jak jego głos także się załamuje.
-Chcę jechać do domu. Nie wiedziałam, że to będzie aż tak cholernie trudne-wyszeptałam i czułam jak reszta patrzy się na mnie.
-Nie dam rady już cię zawieźć do domu. Jest za późno, musimy już startować. Zostań z dziewczynami one na pewno cię pocieszą-otarł palcami łzy spadające po moich policzkach-no już mała nie płacz, nie masz o co-uśmiechnął się i delikatnie pocałował moje usta. Nie chciałam puszczać jego ręki gdy miał odchodzić.
-Harry nie-krzyknęłam, ale on tylko kiwnął głową i uśmiechnął się.
-Wszystko będzie dobrze-te słowa zabrzmiały cholernie realnie. Uwierzyłam mu i puściłam jego dłoń.
-Chodź do nas kochanie-usłyszałam ciepły głos Eleanor i jej delikatny dotyk. Stanęłyśmy na najwyższej  trybunie i szukałyśmy samochodów chłopaków-Harry jest dobry w te klocki. Nie masz się o co martwić-nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w nią. W powietrzu unosiły się spaliny samochodowe, a w mojej głowie wirowały okrzyki widowni. Miałam ochotę krzyczeć razem z nimi, ale nie miałam siły. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w innym miejscu. Czerwone, żółte i zielone...Wystartowali, ale było coś nie tak. Harry nie mógł poradzić sobie z samochodem. Zagubił się gdzieś w tłumie innych. Tak bardzo chciałam żeby znów wygrał. Uwielbiałam patrzeć jak się cieszy. Czułam jak moje łzy ustępują, ale dalej mocno byłam przytulona do ciała Eleanor. Wreszcie wydarł się z tego tłumu i zaczął gonić samochody, które już dawno są na pierwszych pozycjach. Poczułam jak w mojej kieszeni coś wibruje.
-Halo-był to numer prywatny, ale jednak zdecydowałam się odebrać.
-Hej, to ja Gemma. Siostra Harry'ego, pamiętasz mnie?-usłyszałam głos, który cholernie zapadł mi w pamięć.
-Oczywiście, że tak. Czy coś się stało?-zadałam pytanie i oddaliłam się od dziewczyn. 
-Chciałam ci tylko powiedzieć, żebyś na niego uważała. Może już się zmienił, ale kiedyś traktował każdą dziewczynę jak szmatę-mówiła i słyszałam w jej głosie załamanie.
-Dobrze, ale dlaczego ty mi to mówisz? Zostawiliście go samego w Anglii, myślisz że to było miłe?-moje emocje brały w górę. Rozumiem, że ona jest jego siostrą i chce dla mnie jak najlepiej, ale ja nie chcę żeby wtrącała się w nasze życie.
-On już otruł jedną z dziewczyn, nie chcę żebyś była kolejna. Zdajesz się bardzo fajna. Jeśli zrozumiesz o co mi chodzi to zadzwoń na numer Niall'a, wiem że go masz-po tych słowach momentalnie rozłączyła się. Po co niby miałby mnie otruć? Dlaczego tak postąpił z tamtą dziewczyną? O co tu kurwa tak w ogóle chodzi. Moje myśli powiększały się z minuty na minutę. Przecież mnie kocha, dlaczego nigdy nie powiedział mi tego. Poczułam silny ból w okolicach macicy. Złapałam się barierki, a drugą ręką dotykałam pulsującego, silnego bólu.
-Czy mógłbym pani jakoś pomóc?-podszedł do mnie mężczyzna.
-Nie dziękuje-odpowiedziałam i spojrzałam w górę. Zobaczyłam tam Luke'a-co ty tu kurwa robisz?
-Ja? Lepiej powiedz co ty tutaj robisz!-wykrzyczał mi to prosto w twarz.
-Przyjechałam z Harry'm-odpowiedziałam, a ból już przestawał mi przeszkadzać.
-Dalej jesteś z tym dupkiem?-zapytał i położył rękę na mojej dłoni.
-On nie jest dupkiem. Jeśli ktokolwiek nim jest, to tylko ty-krzyknęłam i uderzyłam go w twarz. Nie mogłam pozwolić na to aby ktokolwiek obrażał osobę, którą tak cholernie kocham i jestem z nią w silnej więzi.
-To przez niego zawalasz szkołę, masz nas wszystkich w dupie. Kiedyś jeszcze wspomnisz moje słowa malutka-wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Miałam ochotę uderzyć go jeszcze raz, ale nie chciałam tracić sił na takiego idiotę. Dlaczego on go tak nienawidził? Widział w nim cholernego przeciwnika. Wróciłam do dziewczyn i oparłam się o barierkę. Widziałam jego samochód jak wymijał każdy inny. 
-Czy ty rozmawiałaś z Hemmings'em?-usłyszałam jak Danielle wydobywa z siebie swój ciepły głos.
-Tak. Chodziliśmy razem do szkoły, a coś jest z nim nie tak?-zapytałam.
-No. On i Harry to są najwięksi wrogowie, nie powiedział ci?-wszystkie trzy spojrzały na mnie z miną zdziwienia.
-Nie. Nigdy mi o nim nie wspominał. A o co im poszło?-kompletnie nie mieściło mi się w głowie to, że mój narzeczony nie lubi się z moim przyjacielem.
-No to może lepiej będzie jak Harry sam ci to wszystko wytłumaczy kochanie, a teraz patrz.. Harry zbliża się do mety. Jedzie oko w oko z Josh'em-usłyszałam piskliwy głos Eleanor-a Louis jest za nimi. Może wreszcie uda mu się wygrać trochę kasy-zaśmiała się pod nosem. Po chwili zobaczyłam czerwoną chorągiewkę, ale kompletnie nie wiedziałam kto wygrał. Wjechali równo na metę i nic nie widziałam. Teraz było pewne to, że Louis zajął trzecie miejsce. Usiadłyśmy w namiocie i zaczęłyśmy rozmawiać. W oddali słyszałam głos Harry'ego, czułam że jest wściekły. Słyszałam jak przeklina i wydziera się na chłopaków, którzy próbują go uspokoić. Weszli do namiotu i wcale się nie myliłam. 
-I co?-zerwałam się z krzesła i podeszłam do niego.
-Ten kutas Josh, on wygrał ze mną-wydzierał się tak, że chyba każdy mógł go usłyszeć.
-Spokojnie kochanie-wyszeptałam i przeczesałam jego loki-dla mnie i tak jesteś wygrany-uśmiechnęłam się.
-Kocham cię-odpowiedział i przygryzł moją dolną wargę, na co zareagowałam cichym mruknięciem. Zjechał swoimi dłońmi na mój tyłek i coraz bardziej pogłębiał nasze pocałunki. 
-No już zakochańce, skończcie-zaśmiał się Liam i popatrzył na nas-musimy iść odebrać nagrody- Harry zaśmiał się w moje usta i poprawił kosmyk moich włosów. Cmoknął mnie jeszcze raz i złapał ramię.
-Nie mogę się doczekać aż pojedziemy do domu, żebym mógł cię znowu tak cholernie mocno pieprzyć-wyszeptał w moje ucho i znów zostawił mnie z dziewczynami. Tak bardzo go kocham i nie chcę nigdy go opuszczać. Jest dla mnie naprawdę najważniejszy. Nikogo nigdy nie darzyłam takim uczuciem jak jego. Porozmawiam z nim o tej dziewczynie i o Luke'u. Muszę dowiedzieć się prawdy.

Jeśli szanujesz moje kilka godzin spędzonych na pisaniu kolejnego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Bardzo proszę i dziękuję :)

4 komentarze:

Pamiętaj, że każdy jeden nawet najmniejszy komentarz motywuje do napisania kolejnej części :)