niedziela, 15 czerwca 2014

11. Proszę obiecaj.

-Harry gdzie my jedziemy?-zapytałam patrząc na niego.
-Nie chciałaś iść do szkoły, to teraz pokaże ci pewne miejsce-uśmiechnął się i pocałował moją dłoń. Drzewa powoli rozrzedzały się a w oddali widziałam jezioro i jakiś domek-kochanie zamknij oczy-na chwilę zatrzymał się i szepnął do mojego ucha.
-Dobrze-uśmiechnęłam się i przymknęłam swoje powieki mocniej zaciskając dłoń na mojej torebce. Po chwili poczułam, że wysiada z samochodu i otwiera moje drzwi. Złapał mnie za rękę i przeszliśmy kawałek. Poczułam wodną bryzę, czyli faktycznie byliśmy nad jeziorem. Objął mnie od tyłu delikatnie składając pocałunki na mojej szyi-Harry ale gdzie my jesteśmy-zapytałam otwierając oczy.
-Jest to domek w którym spędziłem większość wakacji jak byłem mały. Mieszkali tutaj moi dziadkowie-uśmiechnął się i zjechał swoimi dłońmi na moje biodra.
-Mieszkali? Czyli oni już nie żyją tak?-zapytałam i odwróciłam się w jego stronę.
-Znaczy no nie. Dziadek miał tętniaka mózgu i zmarł, ponieważ nie zgodził się na operację, a babcia jest przewlekle chora i mieszka z moją rodziną w Australii-odpowiedział i pogładził moje włosy.
-Kocham cię słonko-wyszeptałam i ucałowałam jego policzek. Nie odpowiedział tylko złożył pocałunek na moich ustach. Starałam nie pokazywać się mu tego, że jutro czeka mnie operacja, właśnie tego typu co miał mieć jego dziadek. Nie chcę żeby wiedział-mogę się przejść?-zapytałam. Czułam, że zaraz z moich oczu wypłynie milion łez. 
-Tak kochanie-odpowiedział i pocałował mnie w czoło-zrobię jakieś śniadanie-podałam mu swoją torebkę i poszłam w stronę lasu. Coraz bardziej się zagłębiałam, coraz bardziej płakałam. Nie chcę go stracić, jest dla mnie najważniejszy na świecie. Tak bardzo go kocham, nikt nigdy nie był dla mnie tak ważny, oczywiście oprócz mamy. Usiadałam na jednym z konarów i poczułam silny ból w okolicy kości potylicznej. Ten tętniak, powoli się nasila, coraz bardziej go odczuwam. Muszę zaryzykować ten jeden, raz może mi się uda. Może będziemy jeszcze szczęśliwi. Po chwili usłyszałam szelest, ktoś szedł w moją stronę. Odwracałam się w około, ale nikogo nie było. Słyszałam szelest chrustu, ale nikogo nie widziałam. Poczułam ciepły oddech na mojej szyi. Znowu mnie odwiedziła, czuje że jest mi potrzebna.
-Dziękuje mamo, że przy mnie jesteś-wyszeptałam i mocno zacisnęłam swoją dłoń. Coraz więcej łez spływało po mojej twarzy-kocham cię-wszystko jakby prysnęło. Przyszedł Harry i usiadł obok mnie.
-Kochanie muszę się coś zapytać-powiedział bardzo poważnie.
-Tak?-zapytałam ocierając łzy.
-Perrie mi powiedziała. Dlaczego to ukrywałaś?-zapytał i delikatnie jeździł palcem po mojej dłoni.
-A co miałam ci powiedzieć, że mogę umrzeć. Nie chciałam żebyś się mną przejmował, nie chciałam żebyś miał kolejny kłopot na głowie-wyszeptałam i wtuliłam się w niego.
-Kochanie, przecież cię kocham. Jesteś dla mnie najważniejsza-pocałował mnie w czoło-chodź! Nie myśl o tej operacji. Zabiorę cię w fajne miejsce-wstał i podał mi rękę aby pomóc mi. Mocno zacisnęłam dłoń na jego i szliśmy w stronę domku. Zanim tutaj przyjechałam, nie wiedziałam że w jakimś miejscu może być aż tak pięknie, przecież byłam na tylu wyjazdach, w tylu krajach i nigdy nie było tak ślicznie. Może to dzięki niemu, może inaczej patrzę na świat. Coraz mniej bałam się tego wszystkiego, wiedziałam że dalej mnie kocha i nie zostawi.
-Ale wiesz, że będą musieli mi obciąć trochę włosów?-zapytałam patrząc na niego zapłakanymi oczami.
-Jesteś dla mnie najważniejsza. Tak, jesteś piękna ale pokochałem cię z innego powodu. Pokochałem cię dlatego, że byłaś sobą, a nie udawałaś nikogo innego. Tak bardzo cię kocham-złapał moją twarz w swoje duże dłonie i oparł swój nos o mój-na zawsze będę z tobą-uśmiechnął się i złączył nasze usta w jedność-chodź-powiedział i pociągnął mnie za sobą. Na pomoście zaczął ściągać z siebie ubrania i rzucać je gdzie popadnie. Został w samych bokserkach. Uwielbiałam jego ciało, które było tak cholernie umięśnione, które przyprawiało mnie o zawał serca. Był idiotą, ale moim kochanym idiotą. Gdy wskoczył do wody, nie wynurzał się.
-Harry! Ej, nie wygłupiaj się!-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, ale to powoli przestawało być śmieszne, a jak coś mu się stało. Zaczęłam ściągać z siebie wszystko, zostałam w samej bieliźnie, którą ostatnio chłopak mi podarował. Wskoczyłam i poczułam jak moje ciało oblewa zimna woda. Poczułam szarpnięcie za nogę i po chwili w wodzie zauważyłam go. Miałam ochotę go teraz zabić, ale mocno się do mnie przytulił i pocałował mnie. Po chwili wynurzyliśmy się na powierzchnię-głupi jesteś-wysapałam z siebie i popatrzyłam na niego z pogardą.
-Ej! Przepraszam, nie wiedziałem że aż tak się zdenerwujesz-uśmiechnął się i poprawił kosmyk moich włosów spadających na moje czoło-pięknie dziś wyglądasz-zaśmiał się.
-No mówię, że jesteś głupi-odpowiedziałam i zaczęłam płynąć w stronę pomostu. Gdy wyszłam usiadałam na nim i przebierałam nogami w wodzie. Harry przyniósł mi koc, nałożył go na mnie i poszedł jeszcze na chwilkę do domu.

Harry's Pov

Powiedziałem, jej że idę do toalety, ale tak naprawdę poszedłem po aparat. Tak pięknie wyglądała na tym pomoście. Tak bardzo chciałem się z nią pierdolić. Wyszedłem z domku i zacząłem robić jej zdjęcia. Jej ciało wyglądało tak pięknie, krople wody spływające po jej jak na amerykankę ciemnej skórze, którą tak bardzo kochałem. Wiem, że nie chciałaby abym robił jej teraz zdjęcia, bo wymyślałaby że jest nieuczesana, niepomalowana i takie tam. Kocham ją właśnie taką, naturalną i taką jeszcze dziewczęcą. Nagle poderwała się z pomostu i szła w stronę domku. Nie chciałem jej zatrzymywać, przecież dowiedziałaby się że robiłem jej zdjęcia. Wszedłem tylnymi drzwiami i zauważyłem, że siedzi na kanapie i płacze. Podszedłem do niej i delikatnie ułożyłem się w zagłębieniu kanapy. Położyłem swoją dłoń na jej kościstym i gładkim kolanie.
-Kotku czemu płaczesz?-zapytałem podnosząc jej twarz do góry.
-Nie chciałam żebyś się dowiedział. Nie chciałam żebyś się przejmował-wypowiedziała te słowa zalewając się łzami.
-Wszystko będzie dobrze. Nic ci nie będzie. Przecież i tak bym się dowiedział w jakiś sposób, a wtedy byłbym bardziej zdenerwowany-wyszeptałem w jej ucho i przytuliłem ją mocno do siebie-chodź-odpowiedziałem i pociągnąłem ją za sobą. Weszliśmy do sypialni i posadziłem ją na komodzie-bij mnie i mów mi brzydko po niemiecku-popatrzyłem na nią, a ona nawet nie wiedziała o co mi chodzi, myślałem, że za chwilę wybuchnę śmiechem widząc jej minę.
-Że co?-nagle usłyszałem jej ciepły głos.
-Dobra nie. Taki żart-zacząłem się śmiać i zauważyłem, że tym samym jej humor także się poprawił. Patrzyłem na jej pięknie zielone oczy w których teraz powoli zacząłem dostrzegać radość. Zeskoczyła z komody i dotknęła mojego torsu. Przejechała dłonią aż do mojego przyrodzenia okrytego tylko bokserkami. Delikatnie przygryzła wargę i wyjechała swoimi dłońmi na moje ramiona. 
-Kocham cię Styles-wyszeptała w moje ucho i zaczęła całować każdy skrawek mojego ciała jakby bała się, że za chwilę zniknę-co to jest?-zapytała.
-A nie, nic-odpowiedziałem, miałem taką cholerną ochotę na nią.
-Po co ci ta data, przecież dzisiaj jest dwudziesty pierwszy. Harry ja nic z tego nie rozumiem-patrzyła na mnie błądzącym wzrokiem, a jej paznokcie zaczęły wbijać się w miejsce nowego tatuażu na nadgarstku. Widziałem jak w jej oczach pojawiały się łzy-przecież obiecałeś, że nie zrobisz sobie bezsensownych tatuaży, bo robisz tylko jakieś z sensem-puściła moją rękę i pobiegła do łazienki. Położyłem się na łóżku i patrzyłem na tą datę, bez zastanowienia wziąłem to czerwone pudełko, które znajdowało się w szufladzie szafki nocnej. Delikatnie podszedłem do drzwi łazienki i zacząłem pukać.
-Kochanie proszę otwórz mi-nigdy by mi nie otworzyła tych drzwi, ale tym razem coś do niej przemówiło, może to że płakałem nie wiem. Naprawdę nie wiem.
-No chodź-odpowiedziała i wszedłem do środka.
-To nie jest bezsensowne. Ta data będzie najważniejszą datą w naszym życiu-uśmiechnąłem się i klęknąłem przed nią-chcę cię na zawsze mieć przy sobie, chcę żebyś wychowywała nasze dzieci i żebyś była moją żoną. Wyjdziesz za mnie?-zapytałem, a ona tylko zrobiła się cała czerwona, otarła łzy i uśmiechnęła się.
-Tak-ledwo wyszeptała, wyciągnęła dłoń w moją stronę, a ja odziałem ją w piękny pierścionek z brylantem warty bardzo dużo. Ale uśmiech mojej królewny jest dla mnie bezcenny-kocham cię-gdy wstałem rzuciła się na mnie i mocno przycisnęła do siebie-nie chcę cię opuszczać.
-Nigdy nie opuścisz, zawsze będziesz mieszkać w moim sercu. To ty jesteś tą jedyną, którą tak cholernie kocham-odpowiedziałem i zacząłem pieścić jej szyję. Zacząłem rozpinać jej stanik, który po chwili leżał już na podłodze. Odłożyłem ją na podłogę i przodem do lustra oparłem ją o umywalkę. Złapałem jej włosy tak, że wygięła się w łuk. Jednym ruchem ręki ściągnąłem z niej majtki i zacząłem coraz bardziej napierać na jej pośladki, które w dotyku były wprost idealne. Wszedłem w nią od tyłu. Cicho zajęczała lecz po chwili moje pożądanie coraz bardziej się rozrastało. Czułem ciepło w miejscu podbrzusza. Miałem ochotę pierdolić ją jak najszybciej mogłem. Jej usta były delikatnie rozchylone, a oczy przymknięte. Ta chwila zbliżała się coraz to większymi krokami, siły coraz bardziej mnie opuszczały ale musiałem dojść. Po chwili poczułem ulgę, wszystkie moje soki wypłynęły. Wziąłem ją na ręce i zaprowadziłem na łóżko. Widziałem, że cholernie się zmęczyła. Ułożyłem się obok niej i bawiłem się jej włosami. Patrzyła na mnie błądzącym wzrokiem. Jeździła dłonią po moim ciele jakbyśmy już nigdy nie mieli się spotkać.
-Jeśli umrę-wyszeptała słowa, których nienawidziłem słuchać z jej ust.
-Dopóki będę cię kochał, a ty mnie na pewno nie umrzesz. Nie możemy zwątpić w nasze uczucia-nie wiedziałem co mam odpowiedzieć-na zawsze będziemy razem.
-Nie mów tak! Obiecaj mi jedno, jeśli umrę ułożysz sobie życie z kimś innym-powiedziała i popatrzyła na mnie smutnym wzrokiem, wiem że te słowa trudno jej przyszły.
-Nie, ja nie potrafię-próbowałem z nią walczyć.
-Proszę obiecaj-podniosła delikatnie głos.
-Dobrze-nie chciałem żeby się denerwowała dlatego tak odpowiedziałem, ale tak naprawdę myślałem co innego. Obiecałem sobie, że jeśli umrze ja też umrę. Straciliśmy poczucie czasu. Wieczór zbliżał się coraz większymi krokami, a my nie mieliśmy siły zwlec się z łóżka. Przynajmniej ja, ona pewnie bała się że już nigdy nie przytuli się do mnie. Kiedy chciałem wstawać, złapała moją rękę.
-Harry jeśli wszystko się ułoży i jeśli operacja dobrze się powiedzie. Obiecaj mi, że będę mogła przeprowadzić się do ciebie, wyjść za ciebie za mąż i wychowywać nasze dzieci-powiedziała.
-Oczywiście kochanie, tylko pozostaje jedno, a szkoła?-zapytałem patrząc na jej smutny wzrok.
-Nie obchodzi mnie szkoła, to ty jesteś najważniejszy-odpowiedziała i wstała z łóżka-zawieś mnie do domu, muszę się spakować do szpitala-po półgodzinie siedzieliśmy w samochodzie. Jej dłoń cały czas kurczowo trzymała się mojej jakby bała się, że za chwilę ją puszczę i nigdy już nie wrócę. Czułem jak się denerwuje, czułem ten sam ból co ona. Też się bałem, ale nie mogłem przecież jej tego pokazać. Gdy dojechaliśmy pod jej dom czekał na nas jej ojciec. 
-Zostań w samochodzie-powiedziałem, pocałowałem jej dłoń i podszedłem do niego
-Czy ty naprawdę nie rozumiesz. To nie jest dziewczyna dla ciebie. Ty jesteś zwykłym śmieciem, a ona jest delikatna i dobrze wychowana. 
-Jak mnie pan nazwał?-zapytałem i popatrzyłem na niego z pogardą.
-Jesteś śmieciem, wyrzutkiem społeczeństwa, zwykłym oszustem i bandytom-wykrzyczał mi to prosto w twarz.
-Tylko niestety pańska córka wybrała życie ze mną. Przyjęła moje oświadczyny, ona mnie kocha musi to pan wreszcie zrozumieć. Dominice już nigdy nie będzie taka jak zawsze, teraz będzie moja. Stała się obojętna na wszystko, najważniejszy jestem ja. Czy pan tego nie rozumie?-zapytałem i po chwili poczułem silne uderzenie w twarz. Nie miałem nawet jak oddać, ponieważ zaczął kopać moje ciało. Słyszałem tylko głos Dominice nade mną.
-Co ty narobiłeś? Harry proszę zostań ze mną-złapała moją rękę. Po chwili odzyskałem przytomność, ale leżałem na ulicy sam. Nikogo wokół mnie nie było. Wsiadłem do samochodu i wróciłem do domu. Poszedłem do łazienki przemyć rany. Nigdy nikt mnie aż tak nie pobił, zawsze ja byłem ten silny, zawsze wszyscy bali się mnie. Ale teraz, siły mnie opuściły, nie miałem siły z nim walczyć. Walczyłem o swoją kobietę, ale i tak mi się nie udało. Modle się tylko o to, aby jej operacja udała się i wyszła z tego cało.

Jeśli szanujesz moje kilka godzin spędzonych na pisaniu kolejnego rozdziału to zostaw nawet najmniejszy komentarz.
Bardzo proszę i dziękuję :)

6 komentarzy:

  1. Boże to najpiękniejsza część !!! Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem bardzo ciekawa co będzie dalej ^^ czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. - Piękny Jak Zawsze ! ♥♥ NEXT.!

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajefajny ;* Czekam na nastepny ;3 Mam nadzieję że będziesz dodaewała regularnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. 49 years old Marketing Assistant Hobey O'Collopy, hailing from Guelph enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Stand-up comedy. Took a trip to Madriu-Perafita-Claror Valley and drives a Ferrari 250 LM. nastepna strona

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że każdy jeden nawet najmniejszy komentarz motywuje do napisania kolejnej części :)