środa, 24 grudnia 2014

28. Zimny jesteś.


Nie spodziewałam się, co może spotkać mnie przez takie głupie spotkanie z jego ciotką, zostałam fotomodelką i ludzie naprawdę mnie rozchwytują. Mówią, że moja uroda jest oryginalna i koniecznie muszą mieć mnie na zdjęciach, ale nie teraz to jest najważniejsze. Są święta, a ja właśnie dostaję wyniki ukończenia szkoły, dyplom i wyniki egzaminów. Uśmiecham się do taty, który trzyma w dłoni kopertę, którą przed chwilą wyciągnął spod choinki. Moje serce gwałtownie przyspiesza, a nacisk innych sprawia, że chcę jak najszybciej zobaczyć co jest na środku. W te święta czuje się naprawdę szczęśliwa. Są wszyscy. Niall, Gemma, Nikki, mama Harry'ego, ojczym, ojciec, babcia Harry'ego, Jay, tata, Lilianne i Rose. Żałowałam, że nie ma przy mnie innych, ale już jutro wszyscy się spotkamy się u Ashtona i każdy przeczyta swoje listy gratulacyjne. Wiem, że Harry będzie czuł się trochę odrzucony, bo on nie będzie miał swojego skrawka papieru ale jednak chce być z nami. Biorę nóż do papieru i rozcinam kopertę. Moje źrenice rozszerzają się kiedy na moim liście napisane jest, że jestem najlepsza z całej szkoły. Moja średnia jest najwyższa, a egzaminy poszły mi bardzo dobrze. Zachowuje grobową minę i spoglądam na nich. Widzę jak każdy z nich patrzy na mnie z zaciekawieniem, a ja kręcę przecząco głową. Kiedy wszyscy na raz wydychają z siebie powietrze zaczynam się śmiać.
-Najlepsza z całej szkoły. 
Czuje jak robię się czerwona, gdy każdy wstaje z krzesła i zaczyna bić mi brawo. Matko nigdy nie spodziewałam się, że coś takiego może zdarzyć się komuś takiemu jak mi. Przecież ja nie zasługuje na coś takiego. Nigdy nie zasługiwałam. Harry uśmiecha się do mnie, a ja kiwam głową, ponieważ właśnie teraz chcemy poinformować ich o czymś ważnym. Staję obok niego i chwytam jego dłoń. Początkowo nie wiemy kto ma zacząć i panuje okropna cisza.
-Mamy rozumieć, że jesteś w ciąży.
Gemma w momencie uderza Nialla w głowę gdy słyszy te słowa. Chcę mi się z nich śmiać. Są razem wprost idealni, ale nie chcą brać ślubu, są narzeczeństwem, ale nie chcą po prostu tak naprawdę potwierdzać ich związku. Wprost przeciwnie niż my.
-A, więc tak. Oświadczyłem się Dominice w sierpniu. Nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego momentu aby wam o tym powiedzieć, a święta to chyba najlepszy moment. Planujemy pobrać się gdzieś pod koniec sierpnia. Oglądaliśmy już sale weselne i myślę, że wszystko jest już gotowe.
-Aha, czyli my już nie mamy nic do gadania mamy rozumieć?
-Jeśli nie chcecie dać pieniędzy my spokojnie sobie poradzimy. Dominice dużo zarabia, a ja nie mniej.
-Żartujemy. Pomożemy wam sfinansować ślub. Jesteśmy z was dumni, że podjęliście taką a nie inną decyzję. Życzymy wam, aby na zawsze pozostało tak jak jest w naszej można już prawie powiedzieć rodzinie. 
-Czyli mamuniu teraz Dominice i Harry będą mieli dzieci?
Zakrywam swoją twarz kiedy słyszę słowa Jaya, bo ja naprawdę odkąd zaczęłam tą pracę przestałam myśleć o dziecku, bo przecież gdybyśmy wpadli, brzuch by mi urósł i byłby koniec mojej kariery. Spoglądam na twarz Harry'ego, na którym istnieje delikatny zarys blizny powstałej podczas wypadku. Wiem, że czuje  się przez nią oszpecony, ale naprawdę ładnie wygląda, nie przeszkadza mi jego wygląd.Choćby wyglądał jak frankenstein nie zrezygnowałabym z niego bo kocham go ponad życie i patrzę co nosi w sercu a nie na zewnątrz. Zastanawia mnie tylko jedno, czy on tak naprawdę mnie kocha. Wiem, że zapewnia mnie o tym każdego dnia, ale nie jestem pewna jego uczuć. Mam nadzieję, że jednak liczę się dla niego bardziej niż wszyscy i zrobiłby wszystko abym była już na zawsze szczęśliwa. Nie lubię świąt bo zawsze na stole jest tyle jedzenia, że nie wiadomo za co się zabrać. Czuje jak mój żołądek domaga się jedzenia, ale mózg nie potrafi wybrać co mam zjeść. Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ oni wszyscy tak świetnie się dogadują. Jay stara się nauczyć Rose chodzić ale nie wiem czy mu się to uda. Opieram głowę na ramieniu Harry'ego. Nie wyobrażałam sobie, że nasze święta będą tak wyglądać. Myślałam, że będziemy siedzieć w mieszkaniu i nic nie robić. 


---------------------------

-Na pewno chcesz tam ze mną iść?
-A czy myślisz, że chce mi się samemu siedzieć w tym pieprzonym mieszkaniu?
-No, nie. Ale wiesz że jutro mam ważny bankiet i ty musisz ze mną tam iść.
Kręci głową z dezaprobatą, a ja mam ochotę go uderzyć, ponieważ tak denerwuje mnie swoim zachowaniem. Nie dość, że dostałam okres, to on jeszcze mnie wkurza. Wiem, że robi to celowo, ponieważ lubi patrzeć na mnie gdy się wściekam, bo podobno wyglądam wtedy seksownie i to on tak sądzi. Zboczeniec. Uśmiecham się do niego i chwytam za czarne vansy, które są obok. Nakładam je na stopy i wkładam sznurówki do wnętrza. Od pewnego czasu dziwnie się czuje, mam jakieś wahania nastroju, kręci mi się w głowie, jestem senna i robię wszystko aby znajdować się jak najbliżej łóżka. Nie powiedziałam mu o tym, ponieważ wiem jaka byłaby reakcja. Krzyczałby na mnie, że odżywiam się nieprawidłowo i inne takie. Jego zwyczajowe bla, bla, bla. Czuje jak przed moimi oczami pojawia się czarna plama, ale po chwili już znika. W mojej głowie wszystko się burzy na ułamek sekundy, lecz po chwili wraca tak jak było. Boje się wstać, boje się że upadnę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się żeby cokolwiek mi się stało bo czymś takim ale należy dmuchać na zimne. Spoglądam na jego postać, która patrzy na mnie z zapytaniem. Oddycham głęboko i odpycham się od miękkiej struktury naszej pościeli. Nieznane uczucie ogarnia moje ciało. Czuje jak każdy włosek staje mi na baczność, a ja jestem gorąca. Wszystkie emocje przepływają ze mnie z góry na dół. Ignoruję to tylko dlatego, że nie chcę aby on musiał się znowu martwić. Znalazł nową pracę i jest teraz wszystko w porządku. Myślałam, że będzie gorzej, po tym wszystkim. Myślałam, że się załamie i nie będzie chciał już nigdzie pracować, nic robić, że będzie wolał siedzieć w domu przed telewizorem. Ale teraz stara się dbać o to, żebym ja czuła się dobrze w mojej pracy i żebym była szczęśliwa. Pierwszy krok przyprawia mnie o delikatny ból, ale gdy zaczynam iść coraz bliżej czuje że wszystko ze mnie spływa, a ból całkowicie przechodzi. Kamień spada mi z serca kiedy znów czuje się normalnie. Chwytam kopertę z wynikami, biorę telefon i wychodzimy z mieszkania.
-Dobrze się czujesz?
Pyta się kiedy ja podchodzę do windy, a on przekręca zamek w drzwiach. Odwracam się w jego stronę i znów. Za szybko. Moja głowa nie wytrzymuje, ale nie powiem mu tego. Po prostu nie chce.
-Tak, jasne że tak. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Bo jesteś jakaś dziwna. Boisz się postawić krok, przecież widzę.
-Wydaje ci się. Po prostu jakoś tak mam, ale wszystko jest ok. Przysięgam, kochanie.
Uśmiecham się do niego i chwytam jego dłoń, na palcach której znów pojawiły się te pierścionki. Niektórzy ludzie wyzywają go od geja, tylko nie rozumiem dlaczego. No trudno, ja znam prawdę i jesteśmy szczęśliwi. Ci, którzy nas znają także nie wątpią w naszą miłość i starają się być blisko nas.
-Jedziemy do Ashtona, racja?
-Jasne.
Wyrywa mnie z zamyślenia, kiedy wyjeżdżamy z parkingu podziemnego. Myślałam, o tym co by się stało gdybym teraz umarła. Gdybym zostawiła go bez najmniejszego pożegnania. Jego słodkie usta bez ostatniego pocałunku, zielonych tęczówek bez ostatniego spojrzenia, jego dłoni bez ostatniego dotyku. Uwielbiam każdy, nawet ten najmniejszy skrawek jego ciała i nigdy nie chciałabym go zostawić. Wydaje mi się, że on zbytnio nie przejąłby się moją śmiercią, tylko byłby ciekawy dlaczego to się stało. Po świętach muszę iść na jakieś szczegółowe badania, bo mój organizm chyba nie wytrzymuje tego trybu życia. Idę do pracy najczęściej o ósmej rano, a wracam o dziesiątej wieczorem, zależnie czy mam jakieś zlecenie. Czasem nawet lecę do Ameryki, Polski, Hiszpanii czy Włoch tylko po to aby zrobić jakieś zdjęcia. Lubię tą pracę ale widzę, że ona mnie wykańcza i w końcu to się stanie. Będę musiała przestać. Ale jeszcze nie teraz, po świętach mam strasznie dużo zleceń. Kiedy jesteśmy pod domem Ashtona oddycham spokojnie i otwieram drzwi. Kiedy wysiadam czuje silny ból w okolicach skroni, ale znowu próbuję zrobić tak aby nie zauważył. Kiedy dzwonię domofonem do jego klatki, Harry kończy swojego papierosa na zewnątrz i patrzy przez szybki na mnie. Przebiera nogami, ponieważ dzisiejszego wieczoru jest wyjątkowo zimno. Jest drugi dzień świąt, ale nie było jeszcze aż tak zimno. Śniegu nie ma. Kiedy drzwi zostają otwarte przytrzymuje je dopóki on nie przychodzi i nie chwyta mojej dłoni.
-Zimny jesteś.
-A ty jesteś właśnie gorąca i taka słodka. Dziwnie niska bez tych szpilek.
Uśmiecha się i całuje w miejscu, które najbardziej mnie boli. Kiedy czuje jak jego delikatne usta dotykają mojej skroni czuje ulgę, ponieważ tak wiem że jestem bezpieczna. Drzwi są otwarte reszta już tam siedzi. Śmieją się i robią różne głupoty. Zauważam Luke'a, który siedzi ze swoją córeczką, trzymając ją na kolanach i kołysząc w obydwie strony. Zauważam też jego dziewczynę, która naprawdę jest śliczna. Nie dziwię się dlaczego Harry zrobił to wszystko. Jest dziesięć razy ładniejsza niż ja.
-Powiem ci tak, nie wiem dlaczego to robiłem. Dlaczego odebrałem ją Luke'owi, ale pamiętaj teraz liczysz się tylko ty i twoje szczęście księżniczko.
Uśmiecha się i odwiesza moją kurtkę i swój płaszcz na haczyk. Wszyscy spoglądają na nas kiedy zbliżamy się do siebie i przyciskamy usta w pocałunku. Kiedy chwyta moje biodra czuje, że nie upadnę. Odwracam głowę w ich stronę zbliżam się do nich wraz z Harrym, który trzyma mocny uścisk na mojej dłoni. I tak wiem, że on coś wyczuwa, ale nie chcę mu mówić. Bardzo mocno go kocham, ale po prostu boje się powiedzieć prawdę, boje się że będzie wrzeszczał i mówił jaka to jestem nieodpowiedzialna. Zawsze tak jest i niestety już się do tego przyzwyczaiłam. Wiem, ze on po prostu się o mnie martwi ale też wiem, że kazałby mi skończyć z moją pracą i kazał siedzieć w domu. A ja nie będę kurą domową, nie będę gotowała mu obiadów jak kiedyś. Teraz po prostu zamawiamy jedzenie na wynos. Czasem w weekendy gotujemy razem, jeżeli jesteśmy w domu. Zdarza się tak, że ja wyjeżdżam do Ameryki na zdjęcia, a on do Hiszpanii na jakieś ważne spotkanie. Staramy się poświęcać sobie jak najwięcej czasu, staramy się nie wychodzić zbytnio z domu, gdy jesteśmy razem. Nie zawsze się to udaje np. teraz w święta. Wczoraj mieliśmy wigilię z rodziną, dzisiaj to spotkanie u Ashtona, a jutro ten bankiet organizowany przez ciotkę Harry'ego. Siadam obok Julienne i uśmiecham się, ponieważ tak widzę że jest szczęśliwa jak nigdy, widzę jak kocha swojego narzeczonego i te zaręczyny wcale nie były tylko pokazówką aby nam pokazać jak ich miłość jest silna, tylko po prostu chcieli wziąć ślub i przyrzec sobie te wszystkie pierdoły jakie ja z Harrym będziemy sobie przyrzekać w sierpniu. Oni jeszcze nie wiedzą, że my także jesteśmy zaręczeni, zawsze zdejmowałam pierścionek na spotkanie z nimi, po prostu nie chciałam bez Harry'ego informować ich o tym. Pierwszymi osobami była ciotka mojego narzeczonego i jego kuzynki. Kiedy Julienne, chwyta moją dłoń, wyczuwa dziwną strukturę na moim palcu. Delikatnie daje mi kuksańca w bok, a ja odwracam się aby zobaczyć jej uśmiechniętą twarz. Kiedy chwyta pierścionek w palce już wiem tak na sto procent, że ona już wie. 
-Chcielibyście nam o czymś powiedzieć.
Głos mojej przyjaciółki roznosi się po całym salonie. Oddycham głęboko, ponieważ nie wiem co mam zrobić. Wstać tak jak wczoraj i patrzeć na nich wszystkich z góry czy po prostu siedzieć i mówić. Harry ubiegł moje myśli, chwycił moją dłoń i podciągnął do góry, abym stanęła tuż obok niego.
-Nie mówiliśmy wam tego, ponieważ Dominice nie chciała tego mówić beze mnie. Jesteśmy zaręczeni już od kilku miesięcy. Ślub bierzemy w sierpniu i takie tam.
Uśmiecha się do mnie i delikatnie chwyta twarz w swoje dłonie. Zbliża nasze usta do siebie aby złączyć nasze wargi. Kiedy słyszę, że wszyscy biją brawo uśmiecham się raczej sama do siebie. Czuje jak moje serce łomocze w mojej piersi, jakby za chwilę miało wypaść z niej na dobre. Moje policzki są czerwone i rozgrzane. Nie rozumiem dlaczego, już tyle raz całowaliśmy się przy nich, a ja dalej mam to dziwne uczucie. Ogarnia mnie zawstydzenie, gdy tylko zbliżymy się do siebie. Widzę, że dziewczyna Luke'a, nie jest zbytnio tym zainteresowana, tylko patrzy na mojego narzeczonego i próbuje zabić go wzrokiem. Czyżby dalej coś do niego czuła? Przecież to nie możliwe, ma dziecko z moim przyjacielem już nie ma prawa do niego nic czuć. Najważniejsze jest to, że Harry nic do niej nie czuję, że kocha tylko mnie. Chwila. Nie jestem pewna, nigdy nie byłam pewna jego uczuć choć widzę jak zależy mu na mnie. Nawet znalazł sobie normalną pracę i stara się coraz bardziej zmieniać. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Kiedy siadamy znów obok siebie, widzę jak Luke rozmawia o czymś ze swoją dziewczyną. Najwyraźniej się kłócą, ponieważ ona trzyma w dłoni kluczyki, a on Natalie która usnęła. Jennifer jest najbardziej z nas dorosła, pewnie dlatego że jest najstarsza. Kiedy widzę, że Luke przegrywa tą walkę i wstaje z córką na rękach i idzie do przedpokoju i przynosi im ubrania wierzchnie, oprócz swojego. Ubiera Natalie, a Jennifer szybko zakłada na siebie płaszcz, chwyta torebkę i torbę i przerzuca je sobie przez ramię. 
-Ja, zaraz wrócę.
Głos Luke'a dochodzi nas wszystkich. Kiedy wreszcie wychodzą w trójkę z mieszkania, boje się podjąć ten temat. Nie chcę być po prostu wścibska. Nigdy nie lubiłam wchodzić z butami w czyjeś sprawy. Dziękuje Bogu, że Michael zaczął, wreszcie.
-Wiecie o co z nimi tak właściwie chodzi?
-Mhm. Jennifer uważa, że Luke nie potrafi się zająć Natalie, chociaż poświęca jej więcej czasu niż ona sama i radzi sobie świetnie. Ogólnie ta kobieta jest jakaś dziwna. Nie wiem, czy ona udaje że kocha Luke'a tylko po to aby dziecko miało oboje rodziców, czy nie kocha go i stara się być z nim na siłę. 
-Możliwe, że kochałaby inną osobę?
-Dominice, tego nikt nie wie. Może mieć jakiegoś na boku i udawać przy Luke'u taką świętą.
Kiedy Ashton wypowiada te słowa, spoglądam na Harry'ego, który gładzi moje nogi przewieszone przez jego uda. Nie ma wyrzutów sumienia, nie zachowuje się dziwnie więc na pewno nic go z nią nie łączy. Może kiedyś łączyło, ale teraz nie. Nic do niej nie czuje, jest zimny dla niej. Uśmiecham się raczej sama do siebie i powracam do spoglądania na innych. 
-Dobra, skończmy ten temat. Teraz listy. Mówcie jak wam poszło.
Dokładnie w tym momencie do mieszkania wszedł Luke i zatrzasnął drzwi. Huk rozniósł się po całym domu, a ja aż podskoczyłam. Nie obchodziły mnie teraz głosy innych, co mówią o swoich wynikach. Tylko pojedyncze słowa do mnie dochodziły, gdy patrzyłam jak mój przyjaciel wchodzi smutny do salonu. Ciepła dłoń dotykająca sprawnie każdej, choć tej najmniejszej kości przyprawia mnie o ból głowy, ponieważ tak znowu schudłam i wróciłam do starej wagi. Nie widywaliśmy się już od dłuższego czasu, jakiś dwóch tygodni. Podnoszę głowę do góry i widzę jak Harry próbuje nie patrzyć na mnie. Odwracam głowę i spoglądam na Luke'a, który jest albo zdenerwowany, albo mu zimno. Jego dłonie zaciśnięte są w jednym uścisku, a jego stopy delikatnie odbijają się od podłoża. Czuje jak moja głowa pulsuje za każdym razem kiedy jego pięty uderzają z cichym odgłosem o podłogę. Uśmiecham się do niego, lecz widzę że on wcale się nie cieszy. Coś się stało. Coś złego się tam wydarzyło i widzę to po nim. Nigdy nie był aż tak zdenerwowany, no chyba że. Jeśli on jej coś zrobił, albo Natalie. Jeżeli wpadł w jakąś furię. Pokazuje mi palcem na kuchnię, a ja zgadzam się i ześlizguje nogi z ud Harry'ego. Idę za Lukiem do kuchni i staję między nim a blatem. Oddycha ciężko, a jego klatka unosi się z zawrotnym tempem. Kiedy podnosi do góry głowę spotykam jego niebieskie tęczówki, są ciemniejsze niż wcześniej. Przebiega po swoich włosach i kciukiem przejeżdża po swojej wardze. Wielka gula rośnie w moim gardle, gdy między nami panuje aż taka cisza. Boje się odezwać, boje się że stało się naprawdę coś poważnego. Mocno zaciskam swoje palce i liczę do dziesięciu aby uspokoić swoje nerwy. Moje serce skacze mi do gardła i bije w zawrotnym tempie i wiem, że nie będę potrafiła go teraz uspokoić. Ciśnienie skoczyło mi jak nigdy, a dłonie pocą się jak przed jakimś egzaminem. Przygryza kolczyka i kręci przecząco głową. Widzę jak po jego policzku spływa łza, której nie potrafił zatrzymać. Jak zwykle próbuje udawać twardego, ale wcale taki nie jest i poddaje się tak szybko jak nigdy. Boje się, że on znowu przez nią upadnie, boje się że upadnie tak jak kiedyś. Zostanie potraktowany przez Jennifer jak szczeniak, który nic nie rozumie. Moje serce praktycznie zamiera kiedy słyszę jak przez jego załamany głos wydobywają się pierwsze słowa.
-Uderzyłem ją. Kurwa Dominice, ja ją uderzyłem. Powiedziała mi, że jesteś szmatą, że wszyscy faceci lecą tylko na twój wygląd i w ogóle że każdy facet wybiera te puste lale, bez uczuć. Ona nie wie ile przeszłaś w swoim życiu. Nie mogłem tego słuchać, po prostu tego nie wytrzymałem. Po prostu moje ręka sama postanowiła zderzyć się z jego policzkiem, a ja nie potrafiłem zaprzestać. Od razu przeprosiłem ją gdy jej to zrobiłem, ale ja po prostu nie mogłem słuchać tego, że aż tak bardzo cię zwyzywała.
-Luke, wiesz że nie musiałeś. To jest jej sprawa co o mnie sądzi. Najważniejsze jest to, że my znamy prawdę o mnie.
Uśmiecham się do niego i staram się uspokoić jego płacz, ponieważ kurwa on jeszcze nigdy nie płakał. Przynajmniej nie przy mnie. Nie spodziewałam się tego po nim. Mam ochotę teraz tak mocno go przytulić, ale wiem że jest to trochę nieodpowiednie w tej chwili. Podnosi głowę do góry i spogląda na mnie. 
-Wiesz czego się najbardziej boję? Boję się, że to nie jest moje dziecko. Jeśli to Harry jest ojcem Natalie. Jeżeli posuwał Jennifer w tym samym czasie co ja? Jeśli ona tylko po prostu wkręca mnie w to całe ojcostwo?
-Nie kurwa, tego już za wiele. Natalie nie jest moim dzieckiem. Jest twoja i w to akurat musisz wierzyć Jennifer. Nie spałem z nią od tamtego czasu gdy nakryłeś nas u niej w mieszkaniu w Nowym Jorku, pamiętasz ten dzień? Byłeś wtedy na mnie wkurwiony na maksa i powiedziałeś, że kiedyś mnie zabijesz. A nawet jeśli mi nie wierzysz to łatwo jest to policzyć. Natalie ma sześć miesięcy, a Jennifer musiała być w ciąży dziewięć więc razem piętnaście. Na pewno nie jest w ciąży ze mną. Jestem z Dominice od prawie szesnastu miesięcy. A resztę wakacji gdy z nią nie byłem spędziłem na obserwowaniu jej i jej zwyczajów, więc to na pewno nie ja. 
Kiedy Harry wbiega do kuchni moje serce zamiera, a oddech zanika. Czuje jak wszystko po mnie spływa, ponieważ kurwa przestraszyłam się go gdy wleciał do tej kuchni jak poparzony. Poczułam jak kamień spada mi z serca, a oddech powraca. Jego wzrok błądzi w poszukiwaniu niepewności na naszych twarzach. Kiedy już po raz kolejny raz spogląda na mnie zaczynam się śmiać. Podchodzę do niego i delikatnie wspinając się na palcach całuje jego usta. Widzę, że jego oczy także zachodzą łzami.
-Wierzę ci. Coś sprawia, że ci wierzę.
Uśmiecham się i delikatnie chwytam się blatu szafki, ponieważ czuję że gdybym tego nie zrobiła upadłabym szybciej niż do niego podeszłam. Nie wiem dlaczego jestem taka głupia i nie powiem mu o tym. Przez te dwa tygodnie gdy się nie widzieliśmy wróciłam do swojej starej wagi i wiem, że jemu się to nie spodoba. 

Harry Pov

Moja dłoń delikatnie wędruje po jej kolanie. Czuje nowe skrawki na ciele. Wcześniej, nie wystawało tyle kości. Gdy ją zostawiałem na lotnisku, była mniej koścista. To wszystko przez naszą pracę. Musimy być na każde zawołanie. Nie było mnie przez dwa tygodnie bo musiałem najpierw jechać do Nowego Jorku, Madrytu, Barcelony, Monachium, Oslo, a później do Wiednia oddać wszystkie projekty do końca roku. Wiem, że sam wybrałem tą pracę, ale to tylko dzięki tacie, gdyby nie on pewnie nadal siedziałbym w domu i czekał na telefon od Dominice czy doleciała już na zdjęcia, czy wszystko jest ok. Ogarnia mnie tylko strach przed tym, że ona kogoś sobie tam znajdzie. Że na tych zdjęciach będzie jakiś model, który skradnie jej serce tak jak ja to zrobiłem. Boje się, że zapomni o tym, że ma narzeczonego i przypomni sobie dopiero kiedy będzie musiała wracać. Czasem mam ochotę jechać z nią i pilnować jej na każdym kroku lub chociaż dzwonić co dwadzieścia minut. Spoglądam na nią kontem oka i widzę to. Widzę jak bardzo oddaliliśmy się przez to wszystko. Gdybym tylko mógł cofnąłbym czas i nie zatrudnił jej u ciotki, ani siebie u taty. Widzę jak ona bardzo się zmieniła. Znowu schudła, tylko pewnie udaje że wszystko jest ok. Jest mi wstyd. Kiedy zobaczyłem Jennifer w tym mieszkaniu ogarnęło mnie dziwne uczucie, którego wcześniej nie znałem. Odpychała mnie od siebie, czułem jak stałem się daleki dla niej. Moje serce bije tylko dla Dominice i nikogo innego. Nawet jeśli ona by mnie kochała, ja jej nie. Jest dla mnie zwykłą laską, którą pieprzyłem bo miałem taką zasraną ochotę. Kiedy widzę jak porozumiewają się z Lukiem rozumiem, że chcą pogadać. Kiedy nogi Dominice ześlizgują się z moich jestem już pewny. Czekam chwilę, aż znikną za drzwiami i postanawiam iść za nimi. Na moje szczęście drzwi zostały delikatnie uchylone i słyszę ich ciężkie oddechy. Opieram się o drewnianą futrynę i przykładam jedno ucho do ściany. Coś się stało, kurwa. Luke ani ona nie odzywają się. To na pewno chodzi o coś poważnego. Słyszę jak przyjaciel mojej narzeczonej wypowiada pierwsze słowa z wielką trudnością. Jego głos jest inny niż zwykle, jest taki nieobecny.
-Uderzyłem ją. Kurwa Dominice, ja ją uderzyłem. Powiedziała mi, że jesteś szmatą, że wszyscy faceci lecą tylko na twój wygląd i w ogóle że każdy facet wybiera te puste lale, bez uczuć. Ona nie wie ile przeszłaś w swoim życiu. Nie mogłem tego słuchać, po prostu tego nie wytrzymałem. Po prostu moje ręka sama postanowiła zderzyć się z jego policzkiem, a ja nie potrafiłem zaprzestać. Od razu przeprosiłem ją gdy jej to zrobiłem, ale ja po prostu nie mogłem słuchać tego, że aż tak bardzo cię zwyzywała.
Moje serce bije mocniej, ponieważ ta kurwa nie miała prawa mówić takiego gówna na temat mojej narzeczonej. Nie poleciałem na jej wygląd, tylko na to że nie bała się mnie choć wiedziała kim jestem. Postanowiła mi zaufać i postarała się kochać kogoś takiego jak ja. Ćpuna, debila, kretyna pokochała mnie. jestem jej za to wdzięczny, ponieważ nauczyła mnie co to znaczy tak naprawdę kochać i być szczęśliwym. No nie można powiedzieć, że Dominice jest brzydka, ona ma specyficzną urodę która nie każdemu może się spodobać. Moje serce zamiera, gdy słyszę jak jej cienki głosik przedziera się przez oddech Luke'a.
-Luke, wiesz że nie musiałeś. To jest jej sprawa co o mnie sądzi. Najważniejsze jest to, że my znamy prawdę o mnie.
Spoglądam na resztę, która świetnie się bawi. Jest mi wstyd, ponieważ kurwa tak bardzo ją zaniedbuję, choć tak bardzo bym tego teraz nie chciał.
-Wiesz czego się najbardziej boję? Boję się, że to nie jest moje dziecko. Jeśli to Harry jest ojcem Natalie. Jeżeli posuwał Jennifer w tym samym czasie co ja? Jeśli ona tylko po prostu wkręca mnie w to całe ojcostwo?
Nie wytrzymuję ostatnich słów wypowiedzianych przez Luke'a, ponieważ kurwa nie, to nie jestem ja i jestem tego do cholery pewien. Oddycham ciężko i postanawiam wkroczyć do akcji. Wchodzę do kuchni, a ich oczy zwrócone są ku mi. 
-Nie kurwa, tego już za wiele. Natalie nie jest moim dzieckiem. Jest twoja i w to akurat musisz wierzyć Jennifer. Nie spałem z nią od tamtego czasu gdy nakryłeś nas u niej w mieszkaniu w Nowym Jorku, pamiętasz ten dzień? Byłeś wtedy na mnie wkurwiony na maksa i powiedziałeś, że kiedyś mnie zabijesz. A nawet jeśli mi nie wierzysz to łatwo jest to policzyć. Natalie ma sześć miesięcy, a Jennifer musiała być w ciąży dziewięć więc razem piętnaście. Na pewno nie jest w ciąży ze mną. Jestem z Dominice od prawie szesnastu miesięcy. A resztę wakacji gdy z nią nie byłem spędziłem na obserwowaniu jej i jej zwyczajów, więc to na pewno nie ja. 
Widzę jak Dominice wypuszcza z siebie uspokojone już powietrze, a ja oczy teraz stają się spokojniejsze niż wcześniej. Teraz już coraz bardziej widzę to, że się zmieniła. Jest bardziej koścista, a postura zdaje się mniejsza. Błądzę wzrokiem między nimi aby zauważyli, że naprawdę mówię prawdę. Gdy po chwili Dominice podchodzi do mnie, staje na palcach i delikatnie składa pocałunek na moich ustach jestem już pewien, że mi wierzy.
-Wierzę ci. Coś sprawia, że ci wierzę.
W pewnym momencie kładzie dłoń na blacie szafki i mocno zaciska ją na nim. Wiem, że jest coś nie tak, ale przez dwa tygodnie gdy mamy obydwoje wolne zajmę się nią jak należy, będziemy spędzać razem czas.
-Harry trzeba iść do kościoła. Za piętnaście minut.
-Do kościoła?
-Tak Luke. Święta bez Chrystusa to nie to samo. To, że będziesz szczęśliwy wśród rodziny nic nie znaczy. 
-No, ok. To może wszyscy pójdziemy.


-------------------------

-Zauważyłeś, że to nasze kolejne święta do dupy? W tamtym roku, moja operacja, a teraz cały czas gdzieś wychodzimy.
-Spokojnie jeszcze sylwester przed nami i dwa tygodnie wspólnie. Przysięgam ci, że spędzisz sylwestra lepiej niż w tamtym roku, zabiorę cię gdzieś. 
-Wszystko będzie lepsze od domu i tego miasta. 
Uśmiecham się do niego kiedy zakłada mi na ramiona płaszcz. Nie rozumiem go, czasem naprawdę nie potrafi się ubrać. Ma na sobie brązowe spodnie, czarny sweter i włosy spięte w kucyka. Prosiłam go, żeby założył na siebie coś wizytowego bo to jest jednak jakiś bankiet, ale on nie. Zawsze jest mądrzejszy. Później będzie się wstydził, że tak się ubrał. Czuje jak moje serce przyspiesza, gdy wychodzimy z domu, ponieważ na tym bankiecie mają być najlepsi fotografowie, a ja mam z nimi rozmawiać, ponieważ ciotka Harry'ego tak mi kazała. Stwierdziła, że może załatwiać mi zdjęcia, ale najpierw mam próbować sama. Całuje jego policzek gdy zaplata swoją dłoń w moją. Czuję jak całe ciepło, które przepływa przez niego ląduje tuż na mnie. 
-Boże jak bardzo bym chciała żebyśmy tam nie szli. Żebyśmy choć na chwilę mogli być niewidzialni, żebyśmy mogli robić to co kiedyś. Choć na chwilę. 
Wypowiadam te słowa tak cicho, że nawet nie spodziewam się tego, że usłyszał cokolwiek. Tak bardzo chciałabym żeby nasze życie zmieniło się w takie jak było kiedyś. Jak mocno się kochaliśmy i nawet nie myśleliśmy, że wszystko tak po prostu przez jeden poryw emocji związanych z pracą może wszystko zniszczyć. Chciałabym być uwięziona z nim w jednej celi, mogłaby być najmniejsza, tylko kurwa chciałabym żebym była w niej ja i on. Nikt inny, nawet żeby o tym nie wiedział. Chciałabym zniknąć razem z nim, wymazać z pamięci ludziom mój wygląd i  wspomnienia związane ze mną. Żebym była nowym człowiekiem i żebym zaczęła wszystko od nowa. Spoglądam na niego i wiem, że także jest tym przejęty tak jak ja. Zaczął padać śnieg więc wow. Białe płatki spadające na jego ciemne włosy sprawiały, że kąciki ust same mi się unosiły. Stał się teraz dla mnie jeszcze ważniejszą osobą niż wcześniej. Potrzebuję go bardziej niż kiedyś. Jego dotyku, uśmiechu i wszystkiego. Wydaje się nieobecny jakby miał jakąś inną kobietę. Ale Boże o czym ja myślę, to jest niemożliwe. Przecież obiecał mi, że będziemy na zawsze razem i to, że mamy te pierdolone wyjazdy nic nie zmieni. Będziemy kochać się taką samą miłością jak kiedyś. Dobra, ale ja złamałam tą drugą zasadę. Nie kocham go tak jak kiedyś, kocham go jeszcze bardziej. Kiedy taksówka podjeżdża wreszcie pod apartamentowiec uśmiecham się sama do siebie, ponieważ jeszcze chwila, a zamarzłabym tutaj. Dzisiejszego wieczoru jest jeszcze zimniej niż wczoraj. Harry rzuca niedopalonego papierosa na trawę, która jest delikatnie pokryta cienką warstwą białego puchu. Gdy otwiera drzwi od taksówki grzebie dłonią w kieszeni płaszcza i wyciąga gumę, która po chwili ląduje w jego ustach. Kiedy zatrzaskuje drzwi i po chwili siada obok mnie czuje że jestem winna. Kurwa, jestem winna. Wszystko co się między nami dzieje jest przeze mnie. Spoglądam na niego, ale on nawet nie chce się odezwać. Podał tylko taksówkarzowi adres, a do mnie nie odezwał się ani słowem. Delikatnie wędruje dłonią na jego kolano, ale on ani drgnie. Halo, przecież jeszcze jakąś chwilę temu wszystko było ok. Kurwa co się stało. Było wyczuwalne napięcie, tylko nawet nie wiem dlaczego. Cisza, którą przerwał taksówkarz mówiąc, że jesteśmy na miejscu i życząc nam miłej zabawy, sprawiła, że przestałam na chwilę myśleć dlaczego mogło mu się nagle tak odwidzieć. Wysiadłam z samochodu o własnych siłach, bo wcale nie potrzebowałam jego łaski. Rozejrzałam się dookoła i o kurwa. Staliśmy przed wielkim hotelem oświetlonym milionami złotych lampek. Jedynymi rzeczami, które się wyróżniały były dwie srebrne choinki po obu stronach schodów. Nie pofatygowałam się nawet, żeby na niego zaczekać. Postanowiłam olewać go tak samo jak on to robi w stosunku do mnie. Gdy miałam wchodzić już na pierwszy schodek poczułam jego dłoń wplatającą się w moją. Znowu się nie odezwał. Czyli robi to tylko dlatego, żeby brukowce nie pisały o tym, że jesteśmy skłóceni albo cokolwiek. Oddycham głęboko, ponieważ tak, możliwe że wszyscy dowiedzą się, że jesteśmy zaręczeni. Mocno zaciskam swoje palce na jego dużej dłoni i spoglądam kątem oka na jego twarz, która zdaje się bez wyrazu. Zapowiada się super zabawa. Kiedy dostrzegam przy drzwiach ciotkę Harry'ego i jego kuzynki czuję że podnoszą mnie na duchu. Jedna z jego kuzynek chwyta się za głowę, a druga zaczyna się śmiać. Nie wiem czy chodzi o mnie, czy o niego, ale raczej stawiam na to drugie. Już wiem, że Harry'emu nie spodoba się ten bankiet, jest tu dużo fotografów, którzy robią cały czas zdjęcia. Dziewczyny wyglądają niesamowicie. 



-Lepiej nie mogłeś wybrać?
Wzrusza ramionami na zaczepkę ciotki. Przewracam oczami, ponieważ kurwa denerwuje mnie i to za bardzo. Mam ochotę wjebać mu teraz pięścią w twarz. Nagle się obraził i udaje wielce pana, który jest zakochany w swojej osobie. Moje myśli krążą wokół jego osoby, żeby się tutaj nie upił i nie narobił jakiś głupot, nawet nie ze względu tylko chodzi o to co będą pisać w brukowcach. To, że pracuje w firmie u ojca nic nie oznacza, ponieważ nikt nie będzie chciał przyjmować projektów ani propozycji od nieodpowiedzialnego człowieka. Kiedy rusza wgłąb sali oddycham głęboko i wiem, że będzie to jedna z moich najdłuższych nocy na świecie. Ledwo dostrzegam jego posturę, która po prostu zanika między tymi osobami. Mocno szarpie jego rękę, a on odwraca się i przewraca oczami.
-Czego jeszcze chcesz?
-Moglibyśmy porozmawiać? Chodź do toalety, proszę.
Wzrusza ramionami i pokazuje dłonią abym mogła iść pierwsza i tak mogę się założyć, że chodzi o to, że chce popatrzeć na mój tyłek. Czuje jak robię się cała czerwona, gdy idzie za mną i wodzi wzrokiem za moją małą sylwetką lub tylko jej częścią. Kiedy w końcu znajdujemy toaletę, opieram się o umywalkę i patrzę w lustro na jego osobę. 
-O co ci kurwa chodzi?
-Chodzi mi o to, że nie traktujesz mnie serio. Odkąd mamy obydwoje te prace jesteś daleko, nie chcesz mojego dotyku nic.
-Pragnę twojego dotyku, tęsknię za nim, nie rozumiesz. Pragnę abyś robił ze mną te wszystkie rzeczy co kiedyś. Pragnę abyśmy cofnęli się w czasie do tego dnia kiedy mi się oświadczyłeś, do tego dnia kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się w tym klubie i ty byłeś taki cholernie nachalny, ale taki cholernie seksowny, że miałam ochotę nawet cię nie znając pierdolić przy tych wszystkich ludziach. Choć na chwilę cofnąć czas i poczuć to jeszcze raz mocniej i wolniej tak żeby nigdy o tym nie zapomnieć. Choć na chwilę, rozumiesz Harry?
Gdy wypowiedziałam te słowa uświadomiłam sobie, że nawet nie sprawdziliśmy czy nikogo innego nie ma w tej toalecie, ale pierdolić to, niech nawet wie co do niego czuje, teraz mnie to już nie interesuje. Jego mina nie zmienia się choć na chwilę, jakby nie wierzył w to co do niego mówię. 
-Tylko obiecaj mi jedno. Dzisiaj nie upijesz się, nie naćpasz ani nic w tym stylu. 
-Oooo.. znalazła się pani dobre wychowanie. A przepraszam, kto pił jak nie miał ukończonych osiemnastu lat, kto pierdolił się ze mną jak ojciec nie pozwalał. Kto naćpał się, kto się pociął i chciał się zabić przez odchudzanie. Hmmm.. Chyba ty, jak sądzę.
-Boże, Harry, jesteś takim egoistą. Nie spodziewałam się tego po tobie. Zatrzymam sobie ten pierścionek, bo jest bardzo ładny, ale wiedz że muszę się zastanowić nad naszym ślubem. Nie wiem, czy chcę poślubić człowieka, którego tak naprawdę nie znam, a teraz przepraszam muszę już iść, a ty znajdź sobie jakąś laskę i pierdol ją w jednej z kabin, proszę bardzo.
Łzy same cisną mi się do oczu gdy wychodzę z toalety pozostawiając go w niej samego. Oddycham z ulgą, ponieważ tak kurwa powiedziałam wreszcie prawdę i jestem z siebie dumna jak nigdy. Ale nie, wychodzę z tego bankietu i wracam do domu, nie mam najmniejszej ochoty oglądać tych wszystkich ludzi i rozmawiać z nimi po tym co wydarzyło się w toalecie. Chce zapomnieć i położyć się do łóżka. Wiem, że zawiodę niektóre osoby, ale po prostu nie mam siły na to żeby robić to wszystko. Chcę odejść.

_________________________________
Przepraszam, że znowu tak długo, ale nie miałam kompletnie czasu. Wgl Merry Christmas. Żeby wasze marzenia się spełniły. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności. Żeby wasze życie ułożyło się tak jak tego chcecie i żebyście nigdy nie zwątpili w to co macie. Bo jeśli zwątpicie to uwierzcie staniecie się nikim dla innych, a zwłaszcza dla samego siebie. Dzisiaj Louis też kończy już 23 lata. OMG.. Okropne jak ten czas leci. No, ale nie ważne, mam nadzieję że spodoba wam się ta część :)

Lots of Love
Rose
x.x

1 komentarz:

  1. Cudny 😍😍 niech Hazz się ogarnie bo ona mu nic nie zrobiła i niech zajdzie w ciąże xd 💜

    OdpowiedzUsuń

Pamiętaj, że każdy jeden nawet najmniejszy komentarz motywuje do napisania kolejnej części :)