Nicki Minaj ft. Skylar Grey - Bed Of Lies
Delikatnie rozwieram powieki i widzę jego twarz, gdy wisi nade mną. Jego ręce ułożone są po obu stronach mojej głowy. Uśmiecha się, a jego twarz oświetlają delikatne promienie słońca. Czuje się jak w jakimś śnie. Jakby nigdy to co wcześniej się nie zdarzyło. Czuje jego ciepłe dłonie, które poprawiają włosy spadające na moją twarz. Nachyla się nade mną i delikatnie złącza nasze usta. Pozostawia mnie pragnącą więcej. Pragnącą jego w tej chwili.
-Dzień dobry, kochanie.
-Hej.
Odpowiadam w momencie kiedy uświadamiam sobie, że nasze nagie ciała dzieli tylko skrawek białej pościeli. Delikatnie przeciągam się pod nim i jeszcze raz podnoszę się abym także pozostawiła go pragnącym. Uśmiecha się do mnie jeszcze raz i chcę więcej, ale ja zbieram się w siły i odpycham go od siebie. Harry upada na swoją część łóżka i żałośnie jęczy, kiedy ja owijam się w naszą pościel. Wstaje z łóżka i odwracam się w stronę drzwi balkonowych.
-Harry tutaj jest jak w bajce.
-Tak u babci tak. Ale w domu rodzinnym już nie. Moje okno jest na garaż.
Mój chłopak w ogóle nie przejmuje się swoją nagością. Czasem, żałuję że ja nie jestem aż tak otwarta, ale sądzę że moje ciało po prostu nie jest tak perfekcyjne jakby on chciał. Wiem, że za każdym razem mówi, że kocha we mnie wszystko, ale wiem że to nieprawda. On po prostu nie chce widzieć tego co widzą inni. Gdy się kochamy powtarza mi, że nigdy nie wyobrażał sobie tego, że będzie miał tak cudowną dziewczynę z tak cudownym ciałem. Ja czuje się źle w swoim ciele. Czuje się jakbym była uwięziona. Sięgam do torebki po paczkę z papierosami. Szybko wyjmuje jednego i wychodzę na balkon aby zapalić. Siadam na fotelu i patrzę na widoki, które zapierają mi widok w piersi. Niektórzy mogliby się śmiać, że to wieś i jeżdżą tutaj tylko traktory, ale ja naprawdę lepiej się tu czuję. Nie obchodzi mnie, że gdzieś w pobliżu już jeżdżą traktory i inne tego typu rzeczy. Jestem zakochana w tym miejscu i chciałabym też zobaczyć dom rodzinny mojego chłopaka. Słyszę jakieś głosy dochodzące z dołu i rozpoznaję Julienne, Ashtona i babcię Harry'ego. Dopalam swojego papierosa i znowu wchodzę do sypialni. Mój chłopak jeszcze dosypia. Wygląda tak słodko. Uśmiecham się i zabieram potrzebne mi rzeczy do łazienki. Jak zwykle będziemy ostatni na śniadaniu, a ja wolałabym chociaż raz przyjść na czas żebyśmy jedli wszyscy razem. Biorę szybki prysznic i chwytam maszynkę w zamyśle golenia sobie nóg. Nagle ucinam sobie kawałek skóry z nogi. To dzieje się tak szybko, że zaczynam iść w stronę sypialni naga i mokra.
-Harry proszę pomóż!
-Jezu, co się stało?
Momentalnie podnosi się do pozycji siedzącej i zauważa mnie trzymającą się w pobliżu kostki. Czuję jak krew leje się między moimi nogami, a ból który sprawia brak skóry cholernie mi doskwiera. Siadam na łóżku i zdaje się na jego łaskę. Sięga do walizki i wyjmuje całą apteczkę. Chcę mi się z niego śmiać, bo to zawsze ja woziłam apteczkę, a tym razem zapomniałam. Kuca przy mojej nodze i przemywa ranę spirytusem. Mam ochotę zabić go dlatego, że to tak cholernie szczypie. Patrzę na jego ruchy. Jest tak delikatny, że to aż słodkie. Wyciąga z opakowania plaster i przykleja go na ranę. Odkłada wszystko w swoje miejsce i wybiera ubrania w szafie.
-Następnym razem uważaj.
-Dobrze.
Wchodzę do łazienki i ubieram się w błękitny tank top, czarne spodenki i czarne converse. Przemywam mokrą ręką podłogę, na której pozostała moja krew. Zarzucam włosy do tyłu i wchodzę do pokoju. Harry ubrał na siebie białe spodenki, czarne nike i spiął włosy w małego kucyka. Wygląda jak kilkuletnie dziecko, co dodaje mu jeszcze większego uroku.
-Załóż jeszcze to.
Uśmiecha się i wyciąga jakieś pudełko spod łóżka. Otwieram je i widzę cudowny wianek. Z białych różyczek (oczywiście, że sztucznych). Zakładam go sobie na czubek głowy, a on nachyla się i całuje moje czoło. Sięgam po swoje i jego ray bany, które są na szafce nocnej i podaje mu je.
-Teraz to naprawdę wyglądamy cudownie.
Odpowiada zakładając okulary na nos i pomagając mi włożyć moje. Zaczyna się śmiać i delikatnie szczypie mój nos. Składa pocałunek na moich ustach, który trwa tak długo, że nie spodziewałam się tego. Próbuję opuścić jego usta, ale nie pozwala mi i przytrzymuje moją głowę z tyłu, kładąc swoją zimną dłoń na moim karku. Nasze nosy delikatnie ocierają się o siebie, a okulary podnoszą z każdym muśnięciem ust. Zaczynam śmiać się w jego usta, nawet sama nie wiem dlaczego. Oddala się od moich warg, które pragną jego malinowych, pełnych. Nie przestając patrzyć na mnie przez swoje okulary przenosi swoją dłoń na mój policzek i delikatnie go pociera, kiedy jego kciuk ląduje na moich ustach i przeciera je. Pragnę go jeszcze bardziej niż wcześniej. Delikatnie chwyta moją dłoń i pomaga wstać. Schodzimy ze schodów równym tempem i śmiejemy się z tego co zdarzyło się tej nocy. Kiedy się kochaliśmy jego babcia zapukała do drzwi żebyśmy się tak nie tłukli bo nie można spać. Zbiegliśmy najpierw do jadalni, ale nikogo nie było, więc postanowiliśmy wyjść na werandę. Mieliśmy rację bo drzwi były otwarte a biały materiał firanek powiewał. Harry przeciągnął się zanim zdążyliśmy zobaczyć twarze innych. Przy stole siedziała jego mama z ojczymem i Jay'em.
http://www.polyvore.com/cgi/set?id=141169134&.locale=pl
-Ale, że co wy tu robicie, przecież Jay ma szkołę?
Harry spogląda na wszystkich dziwnym wzrokiem i siada na przeciwko mnie. Zajęłam miejsce między Julienne, a Jayem, a Harry obok swojej matki i babci.
-Postanowiliśmy przyjechać odwiedzić babcię, a nie chcieliśmy zostawiać Gemmy i Nialla z dodatkowym obowiązkiem, bo nawet nie radzą sobie czasem ze swoim dzieckiem.
-Wiedziałem, że tak będzie. Po prostu to wiedziałem.
Pokręcił przecząco głową, kiedy usłyszał te słowa. Spojrzał na mnie i ściągnął okulary z nosa. Także tak postąpiłam, ponieważ wyglądałabym dziwnie jako jedyna w okularach. Czułam jak mój żołądek buntuje się przez głód. Sięgnęłam po kromkę chleba i położyłam na niej sałatę, pomidora i ogórka. Spoglądam w stronę Julienne, która śmieje się razem z Ashtonem i robią coś na telefonie. Znowu powracam wzrokiem na mojego chłopaka, który także patrzył się na mnie. Gestykuluję brwiami, że między nimi coś iskrzy, a on przykłada dłoń do twarzy i pociera nos. Wiem, że próbuje powstrzymać śmiech, ponieważ musiałam wyglądać komicznie. Już nie wytrzymuje i zaczyna śmiać się na cały głos. Robię się czerwona, nawet nie wiem dlaczego, ale mam ochotę uderzyć go teraz tak mocno w twarz. Wszystkie oczy zwrócone są na niego, a ja coraz mocniej ściskam moją kanapkę.
-Uważaj bo ci zaraz wytryśnie sok z tego pomidora.
No to super, zaczęła się jego głupawka. Próbuję dosięgnąć jego nogi i udaje mi się to po chyba dziesięciu zamachnięciach nogą. Harry nie przestaje się śmiać, a ja coraz bardziej gotuje się w sobie.
-Przepraszam.
Wyciera swoje usta serwetką i delikatnie odpycha się od drewnianej powłoki, wstaje z krzesła i odchodzi od stołu. Uśmiecham się sztucznie powracając do swojego posiłku. Jest mi za niego wstyd nawet jeśli to jest jego rodzina. Czuję jak wszyscy teraz patrzą na mnie, nawet Jay, który pewnie nawet nie wie o co chodziło z tym pomidorem. Wydaje mi się, że wszyscy inny załapali ten podtekst seksualny mojego chłopaka, nawet jego babcia. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, do czasu kiedy Jay łapie moją rękę i uśmiecha się.
-Dominice, tęskniłem za tobą bardzo.
-Ja za tobą też kochanie.
Uśmiecham się i obejmuje swoim ramieniem jego drobne ciało. Czuje jak całe zdenerwowanie spływa po mnie dzięki niemu. Kończę swoją kanapkę kiedy Harry wraca na swoje miejsce i już jest spokojny. Kiedy myślę, że to już koniec tych popieprzonych tematów, ale jego babcia oczywiście musiała wtrącić się w już spokojny posiłek.
-Dzieci czemu tak bardzo tłuczecie się w nocy?
-No wiesz babciu, zabijaliśmy takiego jednego robaka.
-A duży był?
-Oj babciu, bardzo duży. Dominice zaczęła krzyczeć na jego widok. No i musiałem ją uspokoić zamykając robaczka w słoiczku. Bo nie mogła na niego patrzeć. Ale jak już zamknąłem go w słoiczku wszystko było dobrze, przestała się już bać.
Słyszę jak zmienia swój ton przy wypowiadaniu ostatnich słów. Zaciskam swoją szczękę, tak że chyba wszystkie zęby mi popękają. Czuję jak duszę się własnym jedzeniem. Chciałabym wyjść stąd pod pretekstem byle gówna, tylko żeby nie siedzieć przy tym stole. Uśmiecham się sztucznie, ale tak naprawdę mam ochotę zabić Harry'ego, tak żeby już nigdy nic nie mówił. Dlaczego jego rozmowa zawsze musi być oparta na seksie. W większości zdań wypowiadanych przez niego jakby się dobrze wsłuchać znajdziesz podtekst nawet ten najmniejszy. Całuję czoło Jaya i słyszę jak Julienne i Ashton znowu się z czegoś śmieją. Pewnie z tego, co Harry wcześniej powiedział no bo chyba każdy heteroseksualny człowiek domyśliłby się o co mu chodziło. Nagle słyszę dźwięk mojego telefonu w kieszeni spodenek. Zabieram rękę z ramienia Jaya i sięgam do kieszeni. Odblokowuje ekran i widzę że mam kilka wiadomości na whatsapp'ie w naszej grupie "Zajebiści debile ♥".
Julienne ♥: Boże on jest idiotą, jeśli nie przestanie gadać o waszej nocy to będę musiała wyjść bo chce mi się już sikać.
Luke :): Ale kurwa o co chodzi?
Ash (idiota): No bo siedzimy przy stole i jemy śniadanie, a babcia Harry'ego pytała się co tak tłukli się w nocy, a on na to że zabijali robaka i Dominice się go bała dopóki nie zamknął go w słoiczku. Boże, nie. Zabijcie mnie. Hahahahaahahahhahahahahaha (emoji uśmiechu)
Michael (pupcia dupcia nie do ogarnięcia xd): No widzę, że świetnie się bez nas bawicie.
Julienne ♥: Eee.. tam bywało lepiej, ale jest kurwa zabawnie. Nie sądziłam że czyjaś babcia będzie taka fajna. Jest naprawdę bardzo miła i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją odwiedzimy. A tak w ogóle mój kochany blondynku, co prowadzi mnie na swym różowym jednorożcu przez mój kolorowy świat miłości (hahahahahaha) kiedy będziemy mogli wrócić do domu? (emoji zirytowana)
Luke :): Jeszcze troszkę musicie zostać. Jakiś miesiąc, ale wszystko będzie ok. Byłem w szkole i powiedzieli, że już nie musimy uczęszczać do szkoły po egzaminach, a wasi rodzice myślą, że pojechaliście do LA do rodziny Dominice.
Ash (idiota): Nie zapominasz się kochanie. Przecież to moje imię szeptałaś tej nocy (emoji szerokiego uśmiechu)
Julienne ♥: Boże, przestań Ashton. Czy wszyscy muszą od razu wiedzieć, że między nami zaczyna się układać? (emoji zirytowana)
Katherine :*: OMG.. Znowu jesteście razem, to będzie nieziemskie. Muszę powiedzieć, że Jashton powraca, a się zesrają... AAAAAAAAAAAAAAA (emoji podniecienia) KOCHAM WAS!
Julienne ♥: Brawo! Wielkie brawa Ashton dla Ciebie, kochanie.
Janette ^^: O mój Boże, ona napisała kochanie. O mój Boże, nie wierzę kurwa. Uszczypnijcie mnie jeśli to sen. A nawet jeśli sen to najpiękniejszy sen. Chociaż nie moim najpiękniejszym snem było to jak pierdoliłam się z Edem Sheerenem..
Katherine: Jestem z was dumna. JASHTON FOREVER!! Wiedziałam, że to tak się nie skończy. Buźka wszystkim. Michael za dwadzieścia minut u mnie w pokoju, potrzebuję robaczka którego będę musiała się bać (rozśmieszona emoji)
Dominice :*****: Jesteście debilami. W ogóle obrażam się. Ale kurwa JASSSHHHTON. O kurwa nareszcie.
Luke :): Ej, nie fochaj bo Harry przyjdzie i będzie cię straszył robakiem.
Dominice :*****: Spierdalaj Luke i wy wszyscy spierdalajcie (smutna emoji).
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i spojrzałam na Julienne i Ashtona. Tak bardzo miałam ochotę pokazać im środkowy palec, ale wychowali mnie za dobrze, żeby się tak zachowywać przy osobach starszych. Pocałowałam czoło Jaya i wstałam od stołu opierając cały ciężar ciała na stole. Podziękowałam za śniadanie i poszłam na górę. Miałam ochotę zniknąć choć na chwilę i nie czuć się tak okropnie jak czułam się w tamtej chwili, gdy to wszystko mówił. Wiem, że to było na żarty, ale i tak nie powinien mówić takich rzeczy. Wiem jak się zemszczę, ale on nawet się tego nie spodziewa. Chwyciłam jego telefon, który leżał na biurku. Odblokowałam ekran i weszłam w whatsappa. Od razu znalazłam grupę "Elita". Zaczęłam czytać wszystkie wiadomości, pisali dokładnie o wszystkim, do tej grupy także należał Luke, który nawet o tym mi nie powiedział.
Harry: Hej! Tutaj Dominice, chciałam powiedzieć że Harry nie zaspakaja mnie seksualnie, jeśli któryś by chciał jestem chętna. Nie miałam prawdziwego seksu od miesięcy. Yolo. Pozdrawiam wszystkich (uśmiechnięta emoji)
Louis: No co ty gadasz? Mówił mi, że dochodzisz za każdym razem.
Harry: Hahahaha. Teraz to równo dojebałeś. Nigdy, ale to przenigdy nie doszłam. Dobra, ale kończę bo on może za chwilę wejść do pokoju.
Louis: Dobra. Wiedziałem, że zrobiły się z niego ciepłe kluchy, ale nie do takiego stopnia. Nie było dziewczyny, która by nie doszła przy nim. Papapapapapa.. Buziaczki od nas wszystkich. El też wysyła (emoji buziaczka).
Harry: Całuski dla was miśki. Mam nadzieję, że wszystko między wami dobrze. Papapapapa (uśmiechnięta emoji).
Zablokowałam ekran, odłożyłam telefon na biurko i szybko położyłam się na łóżku. Delikatnie gładziłam biały materiał naszej pościeli i patrzyłam przez okno gdy Harry wszedł do pokoju i położył się obok. Odetchnął głęboko i zaczął całować moje ramie. Zaczęłam unikać jego ust, ruszając ręką.
-Nie, Harry. Nie dotykaj mnie.
Odwróciłam się w jego stronę i spotkałam jego wzrok. Jego tęczówki były zielone, a uśmiech nie schodził z twarzy.
-Jeśli myślisz, że masz na co liczyć to się grubo mylisz. Lepiej sprawdź swojego whatsapp'a.
Uśmiechnęłam się, ponieważ wyobraziłam sobie jego reakcję, jaki będzie wściekły gdy to przeczyta. Chciałam, żeby choć na chwilę poczuł się tak jak ja. Tak zawstydzony, że nawet nie będzie miał ochoty jeść i wychodzić z pokoju. O dziwo posłuchał mojej prośby i wstał z łóżka. Gotowa byłam uciekać kiedy odblokował ekran, ale tylko odwrócił się i zaczął śmiać.
-A więc to jest ta twoja zemsta, kochanie?
Skinęłam głową i skryłam się za jedną z poduszek. Szybkim ruchem znalazł się na mnie i usiłował wyciągnąć poduszkę, która cały czas znajdowała się między nami. Zaczęłam się śmiać i siłować się z nim. Był na tyle silny, że wytargał tą poduszkę i przywarł do mnie całym swoim ciałem. Jęknęłam cicho kiedy nasze usta złączyły się, a jego dłoń znalazła się pod moją bluzką. Była zimna jak zwykle, a ja nienawidziłam jego zimnych rąk. No ale jak to się mówi, kto ma zimne ręce, ten ma gorące serce. Kiedy przyzwyczaiłam się do jego zimnego dotyku, zaczęłam jeździć swoimi dłońmi po jego gładkich plecach. Warknął w moje usta kiedy zjechałam opuszkami palców za gumkę jego spodenek i zarazem bokserek. Nie wiedziałabym jak to się skończy, gdyby nie Julienne i Ashton, którzy zapukali do drzwi.
-Kurwa.
Jęknął w moje usta i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i wpuścił ich do środka.
-Harry, zabieramy je dzisiaj tam gdzie mieliśmy.
-Jasne, że tak. W garażu są wszystkie potrzebne rzeczy.
-Ale chwila gdzie my jedziemy?
-Zobaczysz.
----------------------------
Na zewnątrz zachmurzyło się, ale nie było zbyt zimno. Jedynie Ashton i Harry założyli na siebie koszulki. Moja dłoń spoczywała spokojnie w jego dużej. Teraz poczułam, że jestem naprawdę szczęśliwa i nikt nigdy tego nie zmieni. Nigdy nie będę potrafiła przestać go kochać. Gdybyśmy się rozstali i tak bym go kochała i nie potrafiła bez niego żyć. Słyszę jak za domem jego rodzina rozmawia, a Jay śmieje się nawet nie wiem dlaczego. Wiem, że ja nigdy nie miałam takiego dzieciństwa. Tata początkowo nie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji, ale później zaczął powoli zastępować mi obydwoje rodziców. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, ale kochałam go tak mocno, że starałam się być szczęśliwa. Brakowało mi mamy, to jednak zawsze z matkami można spokojnie porozmawiać o różnych sprawach. Spojrzałam na Harry'ego, który miał w ustach papierosa. Szare kłęby dymu wydobywały się z pomiędzy jego warg. Stanęliśmy na podjeździe obok naszego samochodu, a Harry i Ashton poszli w stronę garażu. Przekręcili kluczyk i podnieśli bramę do góry. Zobaczyłam dwa ścigacze, które wywołały na mnie duże oczy i charakterystyczne 'woah!', po czym od razu przyłożyłam dłoń do swoich ust. Mój chłopak odwrócił się w naszą stronę i przygryzł dolną wargę. Nie spodziewałam się, że na wsi możemy mieć tyle atrakcji. Najpierw quady, jakieś restauracje, nocne spacery, a teraz motory. On zachowuje się jakby znał moje wszystkie myśli, czego tak naprawdę pragnę. Julienne chwyciła mnie za rękę w momencie kiedy miałam iść już w stronę chłopaków.
-Co jest?
-To, że jeździłam na quadzie, nie oznacza, że zaufam mu teraz na motorze.
-Kurwa, Julienne przestań. Pieprzysz się z nim, więc już musisz mu ufać.
-A ty ufasz Harry'emu?
-Bezgranicznie. Rozumiesz? Gdybym mu nie ufała, już dawno wszystko między nami byłoby skończone. Nigdy nie pozwoliłabym, żeby odprowadził mnie tego dnia do domu i nie porozmawiała. Nigdy nie zaprosiła do domu, nigdy nie przytuliła, nigdy nie pocałowała, nigdy nie kochała. Nie byłabym teraz z nim w tej sytuacji, gdy możliwe że coś nam grozi. Rozumiesz? Gdybym mu nie zaufała, nigdy nie przeżyłabym takiej przygody jak z nim.
Przytulam się do niej i delikatnie pocieram jej ciepłe plecy. Mam ochotę teraz uderzyć ją tylko dlatego, żeby się obudziła. Przecież kocha Ashtona, a jeżeli kogoś się kocha powinno mu się ufać. Może czasami się tego nie robi, ponieważ ta druga osoba nie zasługuje na twoje zaufanie. Jesteś z nim tylko dlatego, że nie chcesz robić mu przykrości, ponieważ wiesz jak bardzo będzie cierpieć po rozstaniu. Tak naprawdę początkowo nie ufałam Harry'emu, ale czułam coś do niego. Nie chciałam go zranić, choć wiedziałam że on zranił wiele dziewczyn. Widziałam w nim coś czego nie widziałam w innych. On bał się wtedy miłości, dlatego z każdą dziewczyną którą był tylko się pieprzył i na tym opierał się ich związek. Nie wiedziałam, że tak bardzo zmieni się pod moim wpływem, ale to jednak miłe. Zawsze lubiłam górować nad wszystkimi. Uwielbiałam rozkazywać. Wszyscy zawsze mi mówili, że wyglądam słodko gdy się denerwuje lub rozkazuje innym. Kiedy otwieram oczy aby powrócić do rzeczywistości, widzę Harry'ego i Ashtona, którzy stoją na drodze, obok motorów. Uśmiecham się do nich i chwytam dłoń Julienne. Wiem, że wszystko będzie ok. Przecież nic nam nie może się stać, jesteśmy bezpieczni i będziemy. Nikt nas tutaj nie znajdzie. Nikt nie pojechałby tak daleko aby nas znaleźć. Harry podaje mi kask, który wkładam sobie na głowę. Tym razem mój chłopak nie ryzykuje i także zakłada sobie na głowę. Wygląda zabawnie, ponieważ dłuższe pasma jego włosów, odstają na różne strony na jego karku. Kiedy siadam na tyle, czuje się dziwnie. Nie jeździłam odkąd wyjechałam do Londynu. Wcześniej jeździłam tylko z kuzynami. Mocno przylegam do jego ciała i uśmiecham się raczej sama do siebie. Słyszę jak odpala silnik. Zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić Los Angeles i te ciepłe dni kiedy jeździliśmy na te przejażdżki. Na plażę, do jakiś klubów. Pamiętam dzień w którym o mało nie zabiliśmy się. Było już bardzo późno i wracaliśmy z kina. Kiedy byliśmy już na prostej, a Sean rozpędził się do pełnej prędkości. Czułam wtedy bardzo dużą adrenalinę, ale nie bałam się. Ufałam mu, tak jak teraz Harry'emu. I wtedy z podjazdu u sąsiadów zaczęła wyjeżdżać jakaś ciężarówka. W ostatniej chwili mój kuzyn zdołał ją wyminąć. Wtedy moje serce podskoczyło mi do gardła i nie chciało przestać bić jak oszalałe. Próbowali mnie uspakajać przez dobrą godzinę, ale nie dawali rady. Dopiero kiedy zrozumiałam, że była przy mnie mama i pilnowała tego żeby nic nam się nie stało, powoli zaczęłam spokojnie oddychać. Od tamtego czasu tak naprawdę przestałam bać się większości, rzeczy bo wiem. Wiem, że przy niej nic mi nie grozi. Wydaje mi się, że ona cały czas jest przy mnie i trzyma moją dłoń, nawet jeżeli jej nie widać. Próbuje pomóc mi obierać moje ścieżki w życiu. Czasem myślę, że to ona sprawiła, że Harry pojawił się na mojej drodze i postanowił ustatkować się przy jednej dziewczynie. Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu i widzę wiele osób, które dziwnie się na nas patrzą. Wydaje mi się, że coś się dzieje za moimi plecami, ale staram się nie odwracać.
-Harry, jedziemy gdzieś jeszcze?
-Tak. Teraz pojedziemy do restauracji, bo zgłodniałem, a później nie wiem.
Nasza rozmowa, a raczej krzyki chyba słychać na całej ulicy. Kiedy zatrzymujemy się przy jakiejś dużej restauracji, schodzę na chodnik i ściągam kask. Widzę w oddali motor Ashtona, najwyraźniej Julienne kazała mu wolno jechać. Powinna kiedyś pojechać do moich kuzynów, zobaczyłaby co to jest szybko. Harry jechał w miarę, ale i tak nikt nie pobije Seana. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jako kuzyn i jako prowadzący motor. Wiem, że zaczął jeździć w jakiś nielegalnych wyścigach i ma z tego naprawdę niezłą kasę. Czasem zastanawiałam się nad jednym, dzieci w naszej rodzinie strasznie chciały zarabiać, a naprawdę dalibyśmy radę. Nasi rodzice nie zarabiają nie wiadomo ile, ale jednak dawaliśmy radę. Kiedy wreszcie ich motor stanął tuż za naszym Harry wyciągnął ze spodenek portfel i zaczął sprawdzać ile zostało mu pieniędzy. Było tego dużo, ponieważ praktycznie nie mieliśmy gdzie wydawać tych pieniędzy. Tutaj jedzenie nawet w tych 'wykwintnych' restauracjach mało kosztuje. Poprawiam swoje włosy i podchodzę do Julienne, która jest najwyraźniej przerażona.
-I co takie straszne?
-No nie, ale ten kutas zaczął jeździć slalomem, powiedziałam mu, że już nigdy nigdzie z nim nie pojadę.
-Muszę ci kiedyś przedstawić mojego kuzyna, Seana. Dopiero wtedy bałabyś się jeździć. Kiedyś prawie zabił mnie i siebie na motorze.
Nagle słyszymy dźwięk powiadomienia zarówno z telefonu mojego i Julienne. Wyciągam swój z kieszeni i odblokowuje ekran. Powiadomienie z naszej grupy na whatsappie.
Luke :): Uważajcie na siebie. Słyszałem, że oni gdzieś pojechali was szukać.
Dominice :***** : Chyba sobie żartujesz? Jesteśmy na mieście.
Luke :): Nie żartuje i błagam was, uważajcie na siebie. Nic nie może wam się stać. Kochamy was mocno, całujemy i ściskamy ♥
Dominice :***** : ♥
-Widziałaś to? On napisał, że oni gdzieś tu są. A jeśli oni nas teraz widzą?
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Luke pewnie żartował. Chodź bo czekają na nas chłopcy.
Chwytam jej dłoń i odwracam głowę aby spojrzeć na ludzi, którzy przechodzą chodnikiem. Czuje jak w moim gardle buduje się wielka kula, której nie będę potrafiła zniszczyć przez dłuższy czas. Nie powiem o niczym Harry'emu, który pewnie też już to wszystko wie. Co my mamy jeszcze zrobić żeby nas nie gonili? Przecież mój chłopak nie ma już nic do czynienia z narkotykami. Mam ochotę zamknąć się w jakimś pokoju na cztery spusty i nie wychodzić z niego nigdy. Już wszystko było ok, dopóki tego nie napisał. Czasem, ludzie nie mają za grosz wyczucia czasu. To jest wkurzające, bo postanawiasz sobie że coś zrobisz. Masz ustalony cały dzień, a nagle jeden sms albo telefon może odwrócić wszystko do góry nogami. Szepczę sama do siebie, że wszystko będzie ok, że nas nie znajdą choć wcale tak nie myślę. Wiem, że jeśli tu są już wiedzą gdzie jesteśmy i znają nasz każdy nawet najmniejszy ruch. Wiem, że oni są cholernie groźni i dlatego Luke z Harrym boją się z nimi walczyć. Boją się, że zginęliby. Ich jest dwóch, a tamtych nie wiadomo. Czasem żałuje że mój najlepszy przyjaciel i mój chłopak wplątali się w to popieprzone gówno. Gdy mieszkałam w LA nikt, ale to naprawdę nikt nie brał narkotyków. U nas były to zakazane rzeczy. Papierosy i alkohol to była normalna, ale od narkotyków wszyscy starali się uciekać. Poznałam smak marihuany dopiero w Londynie, na jednej z imprez organizowanych przez Luke'a. Nie byliśmy jeszcze aż tak blisko, żebym wiedziała że to on kołuje te wszystkie dragi. Początkowo myślałam, że ma je od tych starszych, którzy przychodzili na każdą imprezę. Dopiero później gdy zaczęliśmy mówić sobie swoje tajemnice, przyznał mi się, że kiedyś to oni przynosili, ale do czasu. Kiedy poznał ich szefa sam zaczął się tym zajmować. Dostawał paczuszki i robił skręty. A resztę dostawał w specjalnych woreczkach, które były gotowe do sprzedaży. Raz nawet poszłam z nim sprzedać, bo nie miałam nic ciekawego do roboty i zauważyłam jak to się odbywa. Luke podchodzi do jednej osoby, pyta się czy nie potrzebuje jakiejś działki, a jeśli tak to tamten daje mu dyskretnie pieniądze, a Luke daje mu kilka skrętów lub paczuszkę kokainy lub Bóg wie czego. Nigdy jeszcze nie widziałam jak Harry sprzedaje, choć widziałam narkotyki w jego domu. Pamiętam raz nawet jak zostawił paczkę u mnie, co później się tak wściekał jak się naćpałam. Było wtedy nawet dość zabawnie. Wracam myślami do tego co jest teraz, staram się nie myśleć co może wydarzyć się za pięć, dziesięć, dwadzieścia minut. Że mogą któregoś z nas tak bezlitośnie zastrzelić lub zrobić coś innego. Uśmiecham się sztucznie do mojego chłopaka, który albo udaje albo wcale nie wie o tym, że oni już tutaj gdzieś są. Widzę jak Julienne, kurczowo trzyma się ręki Ashtona, na co pokazuje jej żeby się wyluzowała i wreszcie przestała. Bo przecież skoro nawet nie wiedzą że oni tutaj gdzieś mogą być, to po co mamy ich denerwować. Gdyby Luke chciał, wysłałby smsa lub zadzwonił do Harry'ego. Bo przecież odkąd to wszystko się dzieje stali się najlepszymi kumplami. Rozglądam się po restauracji w której jest pusto. Nie ma co się dziwić, są godziny przedpołudniowe i normalni ludzie siedzą w domach, wracają do domów po skończonych dyżurach lub po prostu mają wolne. Ale nie siedzą w restauracji. Siadam na miejscu obok Julienne, która chwyta moją dłoń pod stołem i z całej siły ściska ją. Spogląda na mnie i szepczę jakieś niewyraźne słowa. Wiem, że chodzi jej o tą wiadomość od Luke'a którą przeczytała.
-Harry, jedziemy gdzieś jeszcze?
-Tak. Teraz pojedziemy do restauracji, bo zgłodniałem, a później nie wiem.
Nasza rozmowa, a raczej krzyki chyba słychać na całej ulicy. Kiedy zatrzymujemy się przy jakiejś dużej restauracji, schodzę na chodnik i ściągam kask. Widzę w oddali motor Ashtona, najwyraźniej Julienne kazała mu wolno jechać. Powinna kiedyś pojechać do moich kuzynów, zobaczyłaby co to jest szybko. Harry jechał w miarę, ale i tak nikt nie pobije Seana. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jako kuzyn i jako prowadzący motor. Wiem, że zaczął jeździć w jakiś nielegalnych wyścigach i ma z tego naprawdę niezłą kasę. Czasem zastanawiałam się nad jednym, dzieci w naszej rodzinie strasznie chciały zarabiać, a naprawdę dalibyśmy radę. Nasi rodzice nie zarabiają nie wiadomo ile, ale jednak dawaliśmy radę. Kiedy wreszcie ich motor stanął tuż za naszym Harry wyciągnął ze spodenek portfel i zaczął sprawdzać ile zostało mu pieniędzy. Było tego dużo, ponieważ praktycznie nie mieliśmy gdzie wydawać tych pieniędzy. Tutaj jedzenie nawet w tych 'wykwintnych' restauracjach mało kosztuje. Poprawiam swoje włosy i podchodzę do Julienne, która jest najwyraźniej przerażona.
-I co takie straszne?
-No nie, ale ten kutas zaczął jeździć slalomem, powiedziałam mu, że już nigdy nigdzie z nim nie pojadę.
-Muszę ci kiedyś przedstawić mojego kuzyna, Seana. Dopiero wtedy bałabyś się jeździć. Kiedyś prawie zabił mnie i siebie na motorze.
Nagle słyszymy dźwięk powiadomienia zarówno z telefonu mojego i Julienne. Wyciągam swój z kieszeni i odblokowuje ekran. Powiadomienie z naszej grupy na whatsappie.
Luke :): Uważajcie na siebie. Słyszałem, że oni gdzieś pojechali was szukać.
Dominice :***** : Chyba sobie żartujesz? Jesteśmy na mieście.
Luke :): Nie żartuje i błagam was, uważajcie na siebie. Nic nie może wam się stać. Kochamy was mocno, całujemy i ściskamy ♥
Dominice :***** : ♥
-Widziałaś to? On napisał, że oni gdzieś tu są. A jeśli oni nas teraz widzą?
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Luke pewnie żartował. Chodź bo czekają na nas chłopcy.
Chwytam jej dłoń i odwracam głowę aby spojrzeć na ludzi, którzy przechodzą chodnikiem. Czuje jak w moim gardle buduje się wielka kula, której nie będę potrafiła zniszczyć przez dłuższy czas. Nie powiem o niczym Harry'emu, który pewnie też już to wszystko wie. Co my mamy jeszcze zrobić żeby nas nie gonili? Przecież mój chłopak nie ma już nic do czynienia z narkotykami. Mam ochotę zamknąć się w jakimś pokoju na cztery spusty i nie wychodzić z niego nigdy. Już wszystko było ok, dopóki tego nie napisał. Czasem, ludzie nie mają za grosz wyczucia czasu. To jest wkurzające, bo postanawiasz sobie że coś zrobisz. Masz ustalony cały dzień, a nagle jeden sms albo telefon może odwrócić wszystko do góry nogami. Szepczę sama do siebie, że wszystko będzie ok, że nas nie znajdą choć wcale tak nie myślę. Wiem, że jeśli tu są już wiedzą gdzie jesteśmy i znają nasz każdy nawet najmniejszy ruch. Wiem, że oni są cholernie groźni i dlatego Luke z Harrym boją się z nimi walczyć. Boją się, że zginęliby. Ich jest dwóch, a tamtych nie wiadomo. Czasem żałuje że mój najlepszy przyjaciel i mój chłopak wplątali się w to popieprzone gówno. Gdy mieszkałam w LA nikt, ale to naprawdę nikt nie brał narkotyków. U nas były to zakazane rzeczy. Papierosy i alkohol to była normalna, ale od narkotyków wszyscy starali się uciekać. Poznałam smak marihuany dopiero w Londynie, na jednej z imprez organizowanych przez Luke'a. Nie byliśmy jeszcze aż tak blisko, żebym wiedziała że to on kołuje te wszystkie dragi. Początkowo myślałam, że ma je od tych starszych, którzy przychodzili na każdą imprezę. Dopiero później gdy zaczęliśmy mówić sobie swoje tajemnice, przyznał mi się, że kiedyś to oni przynosili, ale do czasu. Kiedy poznał ich szefa sam zaczął się tym zajmować. Dostawał paczuszki i robił skręty. A resztę dostawał w specjalnych woreczkach, które były gotowe do sprzedaży. Raz nawet poszłam z nim sprzedać, bo nie miałam nic ciekawego do roboty i zauważyłam jak to się odbywa. Luke podchodzi do jednej osoby, pyta się czy nie potrzebuje jakiejś działki, a jeśli tak to tamten daje mu dyskretnie pieniądze, a Luke daje mu kilka skrętów lub paczuszkę kokainy lub Bóg wie czego. Nigdy jeszcze nie widziałam jak Harry sprzedaje, choć widziałam narkotyki w jego domu. Pamiętam raz nawet jak zostawił paczkę u mnie, co później się tak wściekał jak się naćpałam. Było wtedy nawet dość zabawnie. Wracam myślami do tego co jest teraz, staram się nie myśleć co może wydarzyć się za pięć, dziesięć, dwadzieścia minut. Że mogą któregoś z nas tak bezlitośnie zastrzelić lub zrobić coś innego. Uśmiecham się sztucznie do mojego chłopaka, który albo udaje albo wcale nie wie o tym, że oni już tutaj gdzieś są. Widzę jak Julienne, kurczowo trzyma się ręki Ashtona, na co pokazuje jej żeby się wyluzowała i wreszcie przestała. Bo przecież skoro nawet nie wiedzą że oni tutaj gdzieś mogą być, to po co mamy ich denerwować. Gdyby Luke chciał, wysłałby smsa lub zadzwonił do Harry'ego. Bo przecież odkąd to wszystko się dzieje stali się najlepszymi kumplami. Rozglądam się po restauracji w której jest pusto. Nie ma co się dziwić, są godziny przedpołudniowe i normalni ludzie siedzą w domach, wracają do domów po skończonych dyżurach lub po prostu mają wolne. Ale nie siedzą w restauracji. Siadam na miejscu obok Julienne, która chwyta moją dłoń pod stołem i z całej siły ściska ją. Spogląda na mnie i szepczę jakieś niewyraźne słowa. Wiem, że chodzi jej o tą wiadomość od Luke'a którą przeczytała.
------------------------------
-I widzisz wszystko jest ok. Wcale ich tutaj nie ma. Luke nas po prostu nastraszył.
Uśmiecham się kiedy wychodzimy z restauracji. Chłopacy już nas wcześniej poinformowali, że pojadą szybko do jakiegoś kiosku po papierosy. Zgodziłyśmy się, bo co miałyśmy powiedzieć, że ci faceci mogą być gdzieś za rogiem i czają się na ich życie. Zakładają kaski na głowę, a my siadamy na ławce obok. Kiedy odjeżdżają wreszcie wiem, że możemy porozmawiać.
-Słuchaj, a jeśli Luke ma rację i oni gdzieś tutaj są i na przykład teraz się nam przyglądają.
-Nie możliwe Julienne, uspokój się, oni są dupkami. Poradzimy sobie.
-A nie możemy tego zgłosić na policję?
-No i co im powiemy? Ja nie mam zamiaru wydać najlepszego przyjaciela i mojego chłopaka, przecież dobrze wiesz, że oni są w to cale gówno zamieszani.
-Dlaczego życie musi być tak cholernie trudne i popierdolone.
Dokładnie w momencie kiedy wypowiada te słowa słychać intensywny pisk opon o nawierzchnię ulicy. Modlę się aby to nie było o czym myślę. Ale gdy widzę jak Julienne przykłada sobie dłoń do ust wiem, że to jest to. Odwracam głowę i widzę dwa motory leżące na ulicy. Kiedy uświadamiam sobie, co się stało. Że mój chłopak i Ashton mogą gdzieś tam być, wstaję z ławki i biegnę w tamtą stronę. Coraz więcej ludzi zbiera się w tamtym pobliżu. Kiedy przedzieram się przez ich tłum, krzyczę i czasami uderzam kogoś w jakieś miejsce. Słyszę jak Julienne zapłakana biegnie tuż za mną i piszczy. Nadal mam nadzieję, że to nie oni, ale sama sobie nie wierzę. Kiedy upewniam się i widzę ich oby dwóch, leżących praktycznie obok siebie klękam przy moim chłopaku i chwytam jego dłoń. Wrzeszczę aby ktoś zadzwonił po pogotowie, ponieważ widzę w jakim są stanie. Kiedy podnoszę głowę do góry w samochodzie, który stoi z włączonym silnikiem widzę tego samego mężczyznę, który wtedy za nami szedł. Łzy spływają po mojej twarzy, bo czuję że on robi się zimny. Julienne nawiązuje kontakt z Ashtonem, który najwyraźniej nie jest aż tak bardzo poszkodowany jak mój chłopak. Harry nie porusza się, tylko coraz bardziej robi się blady i chłodny. Modlę się o to żeby nie odszedł, ponieważ nie poradziłabym sobie z tym. Miałabym wyrzuty sumienia, że pozwoliłam mu jechać do tego kiosku po te pieprzone fajki. Mógł iść także na nogach, ale ja się zgodziłam na ten pieprzony motor. W myślach zaczynam wyzywać Boga i swoją mamę, ponieważ nie pomogli mu w momencie kiedy potrzebował tej pomocy.
-Błagam cię tylko o to żebyś nie odchodził, nie wytrzymałabym tego. Jeśli twoje serce stanie, moje także.
Krzyczę w prost w jego twarz, choć wiem, ze wcale mnie nie słyszy. Przypominam sobie jego twarz dzisiaj rano, gdy uśmiechał się i robił sobie z wszystkiego żarty. Nie wiem jak powiem to wszystko jego rodzinie. Nie będą zachwyceni obrotem spraw. Że znowu zaczął z tym gównem. Mam jednak nadzieję, że choć na chwilę wybaczą mu wcześniejsze zachowanie, zobaczą że się zmienił i stara się zmieniać za wszelką cenę. To nie jest jego wina, że tamci faceci się do niego dowalili. On nic na to nie może poradzić. Totalnie odłączam się od środowiska i trzymam jego dłoń. Widzę jak medycy podnoszą Ashtona, a Julienne próbuje odciągnąć mnie od Harry'ego, tak żeby dać lekarzom do niego dostęp. Nic nie słyszę, czuje jakby ktoś uderzył mnie czymś twardym w głowę. Widzę jak podnoszą go na noszach i biegną z nim do karetki. Wiem, że jest źle i myślę o tym że to był nasz ostatni wspólny posiłek, nasza ostatnia wspólna noc i nasza ostania wspólna rozmowa. Mam ochotę zabić się w tym momencie. Przyłożyć sobie kulkę w głowę, lub zażyć tysiące leków, żeby tylko zapomnieć. Na pewno nie ucieknę się do cięcia, ponieważ wiem, że nie byłby zadowolony.
-On z tego nie wyjdzie Julienne. On był już zimny. Jego dłonie kostniały.
-Spokojnie Dominice. Wszystko będzie dobrze.
_______________________________
Takie troszku spóźnione, ale wow udało mi się go napisać w ciągu tygodnia, jestem z siebie dumna że w ogóle znalazłam jakikolwiek czas. Mam nadzieję, że już części będą dodawane w miarę regularnie. Buziaczki, kisski i wgl.
Lots Of Love
Rose
xx
Jest cudny warto było czekać. Pod koniec się popłakałam ;( Mam nadzieję ,że Harry przeżyje . Obu tak było i ,że ten pojebany facet ich w kocu zostawi , policja go złapie czy coś <3
OdpowiedzUsuńSuper <3 Czekam na next ;)
OdpowiedzUsuń