-I jak wam poszło?
-Myślę, że dobrze. Napisałam wszystko, ale jak znam życie połowa będzie źle.
-Nie będzie aż tak źle, Dominice. Wszystko będzie ok.
Uśmiechnęłam się do Cary kiedy wychodziłyśmy ze szkoły. Dokładnie w chwili kiedy ujrzałam mojego chłopaka, miałam wyciągnąć telefon i zadzwonić do niego. Opierał się łokciami o uda, a obydwie dłonie umieszczone były na jego twarzy. Był czymś wyraźnie poddenerwowany. Jego nogi cały czas poruszały się w górę i w dół, a twarz zwieszona była ku ziemi, dopóki nie usłyszał jak rozmawiamy.
-Co ty tu robisz? Przecież miałam zadzwonić.
-Ale plany się zmieniły. Chodźcie, nie możecie tu być.
Jego głos był poddenerwowany. Poderwał się na równe nogi i przebiegł wzrokiem po nas wszystkich kończąc na Luke'u wysyłając mu jakieś dziwne spojrzenie.
-No, no szybciej. Połowa jedzie ze mną, a połowa z Harrym i Dominice. Bez gadania. Nie wychodzicie z domów bez nas, rozumiecie? Wszyscy macie siedzieć w domu. Możemy nawet tak zrobić, że spakujecie swoje ubrania i wszyscy pojedziecie do Janette. Ale pod żadnym pozorem nie wychodzicie dzisiaj sami z mieszkań. Rozumiemy się kurwa?
Spojrzałam na Harry'ego i poczułam jakieś dziwne napięcie między nami. Mój chłopak wraz z Lukiem rozglądali się nerwowo wokół nas i szukali podejrzanych twarzy. Nie odzywałam się w tej chwili, dlatego że po pierwsze nie chciałam wiedzieć co nam grozi, ani co ci gnoje znowu narobili. Jeszcze kurwa ostatnio ze sobą nie rozmawiali, a teraz zgrywają najlepszych kumpli. Miałam ochotę wjebać jednemu i drugiemu. Kiedy duża i ciepła dłoń Harry'ego spoczęła w jednym uścisku z moją przez chwilę się uspokoiłam. Narzucone tempo przez mojego chłopaka i Luke'a było bardzo szybkie. Każda z nas miała szpilki i wiedzieli o tym, a jednak chcieli chyba nam połamać nogi. Przydały się lata treningów chodzenia na szpilkach. Kiedy już siły mnie opuszczały Harry ciągnął mnie za sobą, a ja praktycznie opadałam z sił. Nasz samochód stał obok samochodu Luke'a. Stały one na końcu parkingu. 'Super' pomyślałam i przeklęłam w myślach. Musiało to naprawdę dziwnie wyglądać. Grupka dziewięciu osób, która praktycznie biegnie przez parking. Właściwie dwie dziewczyny są ciągnięte z braku sił, a kolejne dwie nie nadążają za narzuconym im tempem.
-Już nie daleko.
-Super, kurwa. Gdzie my się do huja w ogóle spieszymy.
Stanęłam na środku ulicy, puściłam dłoń Harry'ego i skrzyżowałam ręce. Wszyscy momentalnie odwrócili się w moją stronę i zaśmiali się w moją stronę. Widziałam jak na twarzy Harry'ego buduje się złość, ale ja wcale się nie bałam. Momentalnie rzucił się w moją stronę, chwycił moje biodra i przełożył przez lewe ramie.
-Nie będziesz mała suko ze mną walczyć.
Krzyknął kiedy odkładał mnie nad ziemie i próbowaliśmy się rozdzielić kto z kim jedzie. Jedziemy z Julienne, Ashtonem i Michaelem. Z tego co zrozumiałam to plany się troszkę zmieniły. Stwierdzili, że lepiej będzie jak się rozdzielimy, a nie będą w wielkiej grupie, więc Julienne i Ashton będą dzisiaj u nas, a reszta ma się dogadać. Wsiedliśmy do samochodu, kiedy Harry dopalał papierosa razem z Lukiem.
-Wiecie o co chodzi?
Nie spuszczałam wzroku z mojego chłopaka, który cały czas coś gestykulował do mojego naszego przyjaciela. Nie odpowiedziałam na pytanie Jade, tylko pokiwałam przecząco głową.
-Wiesz, pewnie coś złego. Skoro nawet nie pozwalają nam z domów wychodzić.
Przebiegłam po swoich włosach kiedy zauważyłam że Harry wraca już do samochodu.
-No to tak. Ty Michael pójdziesz do mieszkania z Ashtonem. Weźmiesz swoje rzeczy. Później to samo zrobimy z tobą Ashton. A na końcu rzeczy weźmie Julienne. Pójdziecie z nią obydwoje. Później Michael odwieziemy cię do Janette, a wy pojedziecie z nami do naszego mieszkania, ale tylko na chwilę. Później pojedziemy do mojej babci.
-Czy może mi ktoś tutaj do huja wyjaśnić, co tu się dzieje?
Mój głos rozbrzmiał w całym samochodzie, ale Harry nie odpowiedział. Siedział cicho i skupiał się na drodze. Jego dłonie dosłownie drżały na kierownicy. Kiedy dojechaliśmy pod blok Michaela, Harry wysiadł razem z chłopakami i dał Ashtonowi coś do ręki. Nie chciałam być wścibska, więc nawet specjalnie nie patrzyłam co to takiego. Oczy Julienne były jakieś nieobecne, jakby się czegoś naprawdę bała.
-Wszystko będzie dobrze, ale nigdzie nie wyjedziemy. Przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru.
Odwróciłam się w jej stronę i poklepałam jej kolano. Harry wrócił szybciej do samochodu niż wyszedł z niego. Zablokował drzwi i spojrzał na telefon.
-Harry, ja nigdzie nie jadę.
-Nie ma mowy. Jedziesz i tyle!
-Nie jadę kurwa. Dopóki mi nie powiesz co się dzieje to kurwa nigdzie nie pojadę.
-Dobrze, nigdzie nie pojedziemy. Zostaniemy u nas w mieszkaniu, zadowolona?
Przytaknęłam i spojrzałam na jego zielone tęczówki, które były jakieś inne. Uśmiechnęłam się słabo i odetchnęłam na tyle głośno, żeby mnie usłyszeli. Spojrzałam na telefon i wpisałam numerki aby zadzwonić do taty. Chciałam go odwiedzić, zresztą Rose i Lilianne też.
-Nie rozmawiasz przez telefon dopóki nie wrócimy do domu. A jak już wrócimy nie odbierasz telefonów od nieznajomych ani prywatnych numerów.
-Dobrze tatusiu.
Mój sarkastyczny ton wywołał na nim czerwone jak buraki policzki i pokręcił przecząco głową przewracając oczami. Włożyłam telefon do torebki i spojrzałam przez szybę aby ujrzeć wybiegających z bloku Ashtona i Michaela. Odwracali się do tyłu jakby czegoś się przestraszyli. Harry szybko nacisnął guzik odblokowywania drzwi. Odwróciłam się do tyłu aby zobaczyć dwójkę chłopaków, którzy ledwo dyszą.
-Wszystko, ok?
-Tak, tak. Stary, ale jedźmy stąd. Jakiś gościu za nami szedł.
Harry przekręcił kluczyk dokładnie kiedy jakiś facet wybiegł z bloku. Miał na nosie przeciwsłoneczne okulary i tatuaż pod okiem, a obok niego stał drugi. Trochę niższy, ale także wyglądał na podejrzanego. Patrzyli się na nasz samochód jakby szukali czegoś wzrokiem. Kiedy nie znaleźli tego czego szukali odwrócili się do ulicy plecami i zaczęli się o coś kłócić.
-Co ty tu robisz? Przecież miałam zadzwonić.
-Ale plany się zmieniły. Chodźcie, nie możecie tu być.
Jego głos był poddenerwowany. Poderwał się na równe nogi i przebiegł wzrokiem po nas wszystkich kończąc na Luke'u wysyłając mu jakieś dziwne spojrzenie.
-No, no szybciej. Połowa jedzie ze mną, a połowa z Harrym i Dominice. Bez gadania. Nie wychodzicie z domów bez nas, rozumiecie? Wszyscy macie siedzieć w domu. Możemy nawet tak zrobić, że spakujecie swoje ubrania i wszyscy pojedziecie do Janette. Ale pod żadnym pozorem nie wychodzicie dzisiaj sami z mieszkań. Rozumiemy się kurwa?
Spojrzałam na Harry'ego i poczułam jakieś dziwne napięcie między nami. Mój chłopak wraz z Lukiem rozglądali się nerwowo wokół nas i szukali podejrzanych twarzy. Nie odzywałam się w tej chwili, dlatego że po pierwsze nie chciałam wiedzieć co nam grozi, ani co ci gnoje znowu narobili. Jeszcze kurwa ostatnio ze sobą nie rozmawiali, a teraz zgrywają najlepszych kumpli. Miałam ochotę wjebać jednemu i drugiemu. Kiedy duża i ciepła dłoń Harry'ego spoczęła w jednym uścisku z moją przez chwilę się uspokoiłam. Narzucone tempo przez mojego chłopaka i Luke'a było bardzo szybkie. Każda z nas miała szpilki i wiedzieli o tym, a jednak chcieli chyba nam połamać nogi. Przydały się lata treningów chodzenia na szpilkach. Kiedy już siły mnie opuszczały Harry ciągnął mnie za sobą, a ja praktycznie opadałam z sił. Nasz samochód stał obok samochodu Luke'a. Stały one na końcu parkingu. 'Super' pomyślałam i przeklęłam w myślach. Musiało to naprawdę dziwnie wyglądać. Grupka dziewięciu osób, która praktycznie biegnie przez parking. Właściwie dwie dziewczyny są ciągnięte z braku sił, a kolejne dwie nie nadążają za narzuconym im tempem.
-Już nie daleko.
-Super, kurwa. Gdzie my się do huja w ogóle spieszymy.
Stanęłam na środku ulicy, puściłam dłoń Harry'ego i skrzyżowałam ręce. Wszyscy momentalnie odwrócili się w moją stronę i zaśmiali się w moją stronę. Widziałam jak na twarzy Harry'ego buduje się złość, ale ja wcale się nie bałam. Momentalnie rzucił się w moją stronę, chwycił moje biodra i przełożył przez lewe ramie.
-Nie będziesz mała suko ze mną walczyć.
Krzyknął kiedy odkładał mnie nad ziemie i próbowaliśmy się rozdzielić kto z kim jedzie. Jedziemy z Julienne, Ashtonem i Michaelem. Z tego co zrozumiałam to plany się troszkę zmieniły. Stwierdzili, że lepiej będzie jak się rozdzielimy, a nie będą w wielkiej grupie, więc Julienne i Ashton będą dzisiaj u nas, a reszta ma się dogadać. Wsiedliśmy do samochodu, kiedy Harry dopalał papierosa razem z Lukiem.
-Wiecie o co chodzi?
Nie spuszczałam wzroku z mojego chłopaka, który cały czas coś gestykulował do mojego naszego przyjaciela. Nie odpowiedziałam na pytanie Jade, tylko pokiwałam przecząco głową.
-Wiesz, pewnie coś złego. Skoro nawet nie pozwalają nam z domów wychodzić.
Przebiegłam po swoich włosach kiedy zauważyłam że Harry wraca już do samochodu.
-No to tak. Ty Michael pójdziesz do mieszkania z Ashtonem. Weźmiesz swoje rzeczy. Później to samo zrobimy z tobą Ashton. A na końcu rzeczy weźmie Julienne. Pójdziecie z nią obydwoje. Później Michael odwieziemy cię do Janette, a wy pojedziecie z nami do naszego mieszkania, ale tylko na chwilę. Później pojedziemy do mojej babci.
-Czy może mi ktoś tutaj do huja wyjaśnić, co tu się dzieje?
Mój głos rozbrzmiał w całym samochodzie, ale Harry nie odpowiedział. Siedział cicho i skupiał się na drodze. Jego dłonie dosłownie drżały na kierownicy. Kiedy dojechaliśmy pod blok Michaela, Harry wysiadł razem z chłopakami i dał Ashtonowi coś do ręki. Nie chciałam być wścibska, więc nawet specjalnie nie patrzyłam co to takiego. Oczy Julienne były jakieś nieobecne, jakby się czegoś naprawdę bała.
-Wszystko będzie dobrze, ale nigdzie nie wyjedziemy. Przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru.
Odwróciłam się w jej stronę i poklepałam jej kolano. Harry wrócił szybciej do samochodu niż wyszedł z niego. Zablokował drzwi i spojrzał na telefon.
-Harry, ja nigdzie nie jadę.
-Nie ma mowy. Jedziesz i tyle!
-Nie jadę kurwa. Dopóki mi nie powiesz co się dzieje to kurwa nigdzie nie pojadę.
-Dobrze, nigdzie nie pojedziemy. Zostaniemy u nas w mieszkaniu, zadowolona?
Przytaknęłam i spojrzałam na jego zielone tęczówki, które były jakieś inne. Uśmiechnęłam się słabo i odetchnęłam na tyle głośno, żeby mnie usłyszeli. Spojrzałam na telefon i wpisałam numerki aby zadzwonić do taty. Chciałam go odwiedzić, zresztą Rose i Lilianne też.
-Nie rozmawiasz przez telefon dopóki nie wrócimy do domu. A jak już wrócimy nie odbierasz telefonów od nieznajomych ani prywatnych numerów.
-Dobrze tatusiu.
Mój sarkastyczny ton wywołał na nim czerwone jak buraki policzki i pokręcił przecząco głową przewracając oczami. Włożyłam telefon do torebki i spojrzałam przez szybę aby ujrzeć wybiegających z bloku Ashtona i Michaela. Odwracali się do tyłu jakby czegoś się przestraszyli. Harry szybko nacisnął guzik odblokowywania drzwi. Odwróciłam się do tyłu aby zobaczyć dwójkę chłopaków, którzy ledwo dyszą.
-Wszystko, ok?
-Tak, tak. Stary, ale jedźmy stąd. Jakiś gościu za nami szedł.
Harry przekręcił kluczyk dokładnie kiedy jakiś facet wybiegł z bloku. Miał na nosie przeciwsłoneczne okulary i tatuaż pod okiem, a obok niego stał drugi. Trochę niższy, ale także wyglądał na podejrzanego. Patrzyli się na nasz samochód jakby szukali czegoś wzrokiem. Kiedy nie znaleźli tego czego szukali odwrócili się do ulicy plecami i zaczęli się o coś kłócić.
---------------------------------
-Nie dotykaj mnie.
-Kurwa o co ci znowu chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu.
Rzuciłam w niego wszystkimi ubraniami, których przed chwilą się pozbawiłam i opadłam na podłogę. Przyciągnęłam kolana do twarzy i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że pewnie teraz się gapi bo jestem w samej bieliźnie. W myślach chciałam go tak mocno uderzyć, że upadłby na podłogę, ale wiedziałam że nawet jeśli spróbuje on mnie zatrzyma. Usłyszałam, że wycofuje się. Chce znaleźć się jak najdalej ode mnie. Ciężko opada na łóżko i szepcze coś sam do siebie.
Harry naprawdę, nie chcę się z tobą kłócić.
Kocham cię nad życie.
Ale nie chcę abyś miał przede mną tajemnice.
Przecież dobrze wiesz, że zniosę wszystko.
Podejdź, przytul się do mnie i powiedz tylko tyle że jesteś przy mnie.
Nic mi się nie stanie.
Nie ważne, czy będzie to kłamstwo, chce usłyszeć że będzie dobrze.
Harry Pov
Wszedłem do pokoju w momencie kiedy ściągała spodnie. Delikatnie chwyciłem jej biodra i przywarłem swoim ciałem do niej opierając głowę na ramieniu. Rzuciła spodnie na łóżko, chwyciła moje dłonie i odrzuciła je.
-Nie dotykaj mnie.
Krzyknęła, odepchnęła moje ciało i przeniosła się na drugą krawędź łóżka. Westchnąłem ciężko, bo doskonale wiedziałem o co jej chodzi. Chciała usłyszeć z moich ust tego czego nigdy nie powinna usłyszeć.
-Kurwa o co ci chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu.
Widziałem jak na jej twarzy buduje się złość. Ściągnęła koszulkę, chwyciła za spodnie i rzuciła ubraniami we mnie. Usiadła na podłodze, opierając plecy o łóżko. Przyciągnęła mocniej kolana do czoła jakby chciała stąd uciec i zapomnieć co tu się dzieje. Tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Powiedzieć jej co się tutaj dzieje, ale po prostu się boje. Boje się, że mnie zostawi choć obiecywała być ze mną na zawsze. Jej czarna bielizna idealnie współgrała z jej ciałem. Nie było takie jak kiedyś. Teraz było już można powiedzieć prawie perfekcyjne. Za każdym razem kiedy się kochaliśmy już nie bałem się, że jej coś zrobię, że złamię ją swoim ciężarem. Była teraz coraz silniejsza, coraz więcej jadła, a to teraz może jej się przydać. Spojrzałem na nią, a oczy zaszły mi delikatnie i poczułem jedną samotną łzę spływającą po moim policzku. Obiecałem jej dzisiaj niespodziankę, ale przez to wszystko co działo się kilka miesięcy wcześniej nie mogłem jej pozwolić być przy innych osobach. Jak wyszli ze szkoły cały czas wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje. Delikatnie przeszedłem obok niej i usiadłem na drugim końcu naszego łóżka.
-Jesteś skurwielem Harry. Jednym, wielkim, pojebanym skurwielem, który liczy się tylko z samym sobą. Jesteś samolubem kurwo. Ona na ciebie nie zasługuje. Egoista, kurwa, skurwiel, fiut, cipa. Nie wiem jak jeszcze mógłbym się wyzywać, ale wiem że ona jest nieszczęśliwa.
Szeptałem sam do siebie, mając nadzieję, że nic nie usłyszy. Chyba tak było, ponieważ nie odezwała się ani jednym słowem. Cały czas słyszałem jej łkanie, które także doprowadzało mnie do płaczu. Spojrzałem przez drzwi balkonowe i ujrzałem jak całe miasto oblewa fala rażącego światła lamp ulicznych. Jej drobną sylwetkę ukazywała tylko lampka nocna obok łóżka. Po chwili ciszy postanowiłem wydusić coś z siebie. Początkowo było to tylko głośne chrząknięcie, lecz po chwili coś więcej. Delikatnie podszedłem do niej i chwyciłem jej ręce. Przez chwilę próbowała walczyć, ale gdy uświadomiła sobie, że nie ma szans odpuściła. Spotkałem jej blado-zielony wzrok. I tak kurwa była to moja wina. To przeze mnie była smutna. Nienawidziłem siebie w tym momencie. Miałem ochotę wbijać sobie nóż w serce, albo ciąć dokładnie całe ciało żyletką, żeby przenieść swój ból na mnie. Wszystko tylko po to aby nie widzieć jej smutnych oczu i łez spływających jedna po drugiej po jej policzkach. Uśmiechnąłem się delikatnie aby poczuła, że chce jak najlepiej dla niej i naszej przyszłości.
-Powiem ci o co chodzi. Nie chcę cię okłamywać. Chciałem żebyś o tym nie wiedziała. Ale muszę ci powiedzieć. Luke od pewnego czasu ma problemy z jednym gościem. Zresztą ja też mam z nim problemy. Dostałem dzisiaj sms'a, że jeśli nie powiemy kto próbuje zrobić z niego idiotę, cały czas donosząc na policję to zabije najpierw nasze rodziny, a na końcu nas żebyśmy wiedzieli co to cierpienie. Napisał mi, że zacznie od ciebie. Będę patrzył na twoją śmierć. Opisał to szczegółowo, nie chce o tym mówić.
-Powiedz, chce się dowiedzieć. Może to nie jest miłe ale chce wiedzieć wszystko.
-Huh. No dobrze. Powiedział, że przywiąże mnie do krzesła, a ciebie położy na łóżku. Najpierw on i jego koledzy zabawią się z tobą, a później delikatnie przejedzie nożem po twoim ciele. Nie ważne jak głośno będę krzyczał o pomoc bo nikt mi nie pomoże. Nie będę mógł zapobiec temu wszystkiemu. Będę patrzył jak przecina skórę pod twoją szyją i delikatnie stara się obedrzeć wszystkie naczynka aby odrywać płaty ciała.
Gula w gardle coraz bardziej pęczniała, czułem jak cały drżę. A ona uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami. Czy śmierć jest jej bliska?
-Nie boje się już śmierci. Na wszystkich przyjdzie pora, rozumiesz Harry? To Bóg przesądza o naszym życiu, to on nim kieruje, a my nie możemy temu zapobiec. Każdego dnia może coś się stać. Ktoś może cię potrącić, jakiś psychopata dźgnąć cię nożem lub nawet przez chwilę nie uwagi można spaść ze schodów. Jeśli ma mi się coś stać i tak się stanie.
-Nienawidzę gdy tak mówisz!
Krzyknąłem i chwyciłem jej nadgarstki. Przeciągnąłem ją na swoje kolana i chwyciłem w talii.
-Nienawidzę gdy jesteś nad zbyt opiekuńczy!
Ahhh. Tak.
Gramy w grę.
Nienawidzę gdy...
No to ok. Jak dla mnie może być.
-Nienawidzę gdy tak na mnie patrzysz!
-Nienawidzę gdy mnie okłamujesz!
Delikatnie pchnęła moje ciało, a ja upadłem na posadzkę uderzając głową o drewnianą powłokę. Jeździłem swoimi dłońmi w górę i w dół jej ciała.
-Nienawidzę gdy jesteś na mnie wściekła!
-Nienawidzę gdy mnie dotykasz!
-Nienawidzę gdy mi się opierasz!
-A ja nienawidzę gdy mówisz jak bardzo mnie kochasz!
-To będziesz nienawidzić mnie dopóki nie odejdę z tego świata i jeszcze jeden dzień dłużej!
-Dlaczego jeden dzień dłużej?
-Nie wiem, tak się chyba mówi, no nie?
Opadła swoją głową na moje ramie i głośno się zaśmiała. Jej delikatne ciało, które było inne niż u zwykłych dziewczyn. Wyczuwalne były krótkie włoski, które były także widoczne z mojej perspektywy, ale strasznie je lubiłem. Czyli już od dłuższego czasu musiała, przestać się golić, co było dla mnie niedorzeczne. Wkurwiało mnie to. Jej klatka piersiowa delikatnie poruszała się zgodnie z moją, a dłonie leżały luźno wokół mojej głowy. Była taka cudowna, wiedziałem, że muszę zapewnić jej bezpieczeństwo i to nadzwyczajne.
-Ale przysięgnij mi, że jutro razem z Julienne nie wyjdziecie z mieszkania.
-Ale Harry..
-Nie ma żadnego, ale Harry. Nie wychodzicie i koniec kropka.
Przytaknęła i uśmiechnęła się. Podniosła się z mojego ciała i sięgnęła po wcześniej przygotowane ubrania. Przyglądałem się uważniej jej ruchom kiedy nakładała szary sweter w gwiazdki i szare dresy. Wyglądała tak seksownie nawet w tych spodniach.
-Przyjdę do was za chwilę, tylko wezmę prysznic.
-Ja i tak na razie się położę.
Podbiegła do mnie i ucałowała spierzchnięte usta. Smakowała miętą i papierosami. Uwielbiałem ten zapach, chociaż tyle razy prosiłem ją o to aby nie paliła.
Dominice Pov
To, że zachowywałam się normalnie nic nie znaczyło. Tak naprawdę bałam się. Przestraszyłam się tego o czym powiedział mi Harry. A jeśli ten facet jest jakimś konkretnym psychopatom. Chociaż nie. Chyba nie istnieją ludzie, którzy potrafiliby innego człowieka obedrzeć ze skóry i to na żywo. Ucałowałam jego usta i położyłam się na łóżku. Gdy wszedł do łazienki zacisnęłam powieki. Sam widok Harry'ego, który płacze, krzyczy o pomoc i głośno woła moje imię. Jego bujne loki, które śmiesznie skaczą na jego głowie kiedy próbuje wydostać się z węzłów, którymi był przywiązany do krzesła. Jego żałosny wzrok, byłby dla mnie okropny. Po chwili moje oczy zachodzą mgłą, widzę tylko jedno światełko, które wisi nad jego głową. Dalej porusza się na tym krześle, próbuje coś zrobić. Widzę dwie postacie, zbliżają się do niego. Chwytają za ręce, żeby jeszcze bardziej go unieruchomić. Krzyczę jego imię, ale nikt mnie słyszy. Jego głos dalej odbija się w mojej głowie echem. Czuje jak moje dłonie tracą czucie. Widzę krew ściekającą na podłogę, ale nie poddaje się. Próbuje walczyć dla niego. Próbuję być z nim choć nie wiem co się dzieje. Wyciąga do mnie rękę, próbuje ją łapać, ale nie daje rady. Jest za daleko. Otwieram oczy szerzej i widzę go bardziej wyraźnie. Ból zniknął. Widzę jak jeden z mężczyzn trzyma siekierkę w ręce. Próbuję go ostrzec ale w momencie kiedy to robię, uderza centralnie w jego czaszkę. Płaczę. Chyba słychać mnie wszędzie. Żałośnie krzyczę jego imię. Odwiązują sznury z jego krzesła, jego ciało opada bezwładnie na ziemię. Mężczyźni wychodzą. Wołam ich aby pomogli, lecz oni ani razu nie odwracają się. Ciężko zwlekam się z posadzki na której leżałam. Upadam na podłogę, coraz bardziej krwawię. Moje ubranie, które jest całkiem zakrwawione. Wiem, że zaraz umrę. Czuje to. Coraz bardziej zbliżam się do jego ciała. Czołgam się i czuje nieprzyjemny ból w okolicy klatki piersiowej. Spoglądam w dół, widzę jak płat mojego ciała luźno zwisa w dół. Kiedy dotykam jego dłoni wiem, że on już nie żyje. Modle się do Boga o to aby ktokolwiek nas znalazł. Żebyśmy nie rozłożyli się w tej piwnicy. Nie chcę aby później mnie szukali. Nie chcę robić złudnych nadziei mojej rodzinie, która będzie myślała, że jednak żyję. Chcę aby znaleźli mnie jeszcze z ciałem taką jak mnie zapamiętali.
-Przepraszam, Harry. Przepraszam, że cię nie posłuchałam.
Moje oczy zaszły czarnym odcieniem, jego delikatne loki jeszcze dotykały mojej twarzy. Najgorsze było to, że nie słyszałam jego oddechu. Wiedziałam, że już nie żyje. Leży zabity i to wszystko przeze mnie. Gdybym nie kazała wyjść mu do tego sklepu nie porwaliby mnie. Mogłam iść z nim też nic by mi się nie stało. Ale ja głupia wolałam zostać w domu myśląc że nic mi tutaj nie grozi. Widzę słabe światło, które przeszywa moje oczy. Dwie postacie nade mną. Nie wiem czy chcą dobrze, czy wręcz przeciwnie. Zamykam oczy, ból przeszywa moją klatkę piersiową, a krew ścieka po podłodze. Nie wiem co się dzieje, nie wiem co mam zrobić. Wołać o pomoc czy pozostać cicho i udawać że naprawdę się już wykańczam. Ktoś potrząsa moim ciałem, ból znika. Otwieram oczy, widzę jego twarz. Patrze się na niego, nie mogę złapać oddechu. Krzyczy do mnie ale go nie słyszę. Czuje jak po mojej twarzy spływają łzy, a ciało jest doszczętnie spocone. Chwyta mnie w talii i podnosi do pozycji siedzącej. Jestem jak bezwładna lalka. Kiedy naciska na moją przeponę oddech wraca. Jest szybki i nierównomierny. Uszy także się już odetkały i słyszę wszystko.
-To tylko zły sen kochanie, wszystko będzie dobrze.
Jego dłoń spoczywa na mojej głowie, a ja przez łzy próbuję choć na chwilę odnaleźć małą iskrę szczęścia na mojej twarzy. Składa pocałunek na czubku mojej głowy, a ja mocno oplatam swoją dłoń wokół jego nadgarstka. Czuję go przy sobie i jest to najwspanialsze uczucie jakie teraz mogłabym tylko poczuć. To był tylko sen. Moja wyobraźnia po raz kolejny płata mi te pojebane figle. Przed oczami dalej mam tą krew na podłodze, która sączy się z jego czaszki i mojej klatki piersiowej. Harry delikatnie szepcze mi do ucha próbując uspokoić. Mój oddech staje się spokojniejszy, a z oczu już płynie coraz mniej łez. Czuje napływającą energię do mojego ciała. Podnoszę się z jego ramion i staje na własnych nogach. Początkowo delikatnie uginają się pode mną, ale po chwili wszystko przechodzi. Pocieram swoje ramiona i spoglądam przez drzwi balkonowe. Czuje, że jego ciało jest bardzo blisko, czuje jego ciepło i oddech. Nie mylę się, kładzie swoje dłonie na moich barkach i delikatnie zbliża moje ciało do swojego.
-Kochanie, jestem przy tobie. Nie masz już czego się bać.
Przytaknęłam głową i odwracam się w jego stronę. Spoglądam w szmaragdowe oczy i uśmiecham się. Staje na palcach i składam pocałunek na malinowych, lecz spierzchniętych ustach.
-Kocham cię Harry.
-Ja ciebie też, myszko.
-Wrócę, za jakieś dwadzieścia minut. Wychodzę sprawdzić co u reszty.
Głos Harry'ego dobiegł mnie w sypialni. Ciało Julienne było przy moich nogach, a Ashton leżał przytulony obok niej. Otwarłam szeroko oczy i znowu przypominam sobie ten okropny sen. Jego ciało leżące obok mojego. Wszystko zakrwawione. Chwila zawahania. Wstać i iść jak najdalej z tego mieszkania, czy zostać i czekać w przerażeniu aż on wróci. Wybrałam pierwszą opcję. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zimna tafla wody uderzyła w moje ciało. Szybki prysznic dobrze mi zrobił, ponieważ szybko się obudziłam. Umyłam zęby i założyłam bieliznę. Starałam się jak najciszej mogłam wejść do pokoju nie zauważona, wyciągnąć jakieś ciuchy z szafy i wyjść z mieszkania do taty.
-Kurwa.
Wyrwało się z moich ust, kiedy na podłogę upadł mój telefon. Głośny stuk o drewnianą posadzkę pozwolił Julienne i Ashtonowi obudzić się. Uśmiechnęłam się w ich stronę i sięgnęłam po moją zgubę. Szybko odwróciłam od nich wzrok i przeszukałam szafę w znalezieniu czegoś odpowiedniego na tą pogodę. Niby było ciepło, ale wiał wiatr.
-Gdzie idziesz?
-Do taty.
-Ale przecież, Harry zabronił nam wychodzić z domu.
-Taaa.. Ale posłuchajcie. Jak ma nam się coś stać, to nawet w mieszkaniu coś się może wydarzyć. Nie chciałabym umrzeć tutaj, wolę gdzieś na ulicy, bo przynajmniej ktoś mi może pomóc. Idziecie ze mną czy zostajecie i będziecie rozpaczać?
-No, dobra. Pójdziemy.
Głos Ashtona był inny niż zwykle. Był dziwnie nieobecny, chociaż udawał bardzo zainteresowanego. Coś się musiało wydarzyć. Coś wczoraj przegapiłam, gdy położyłam się do łóżka. Spoglądnął słabo na Julienne i zrobił minę rozczarowania. Aha. Czyli to jednak przez nią jest coś nie tak. Czyżby dalej ją kochał i chciałby z nią być. Kiedyś nawet shippowałam ich z Janette i nazywaliśmy ich Jashton. Było to dość zabawne, ale także słodkie. Nie lubili gdy tak na nich mówiłyśmy, ponieważ uważali że to dziecinne. Odetchnęłam i cały czas patrzyłam na Ashtona, który cały czas patrzył na każdy ruch Julienne. Było mi smutno, ponieważ naprawdę nie wyobrażałam sobie tego, że oni nie są razem. Wiem, że odkąd Ashton ją zdradził minął już rok i kilka miesięcy, ale wiem, że są w sobie zakochani. Bo, przecież jak mogłoby być inaczej? Gdy chodziłyśmy na jakieś imprezy zawsze, ale to zawsze gdy pokazywałyśmy jej jakiegoś chłopaka, którego mogłaby wyrwać mówiła że nie jest w jej typie. Czasami po pijaku coś bredziła o Ashtonie, ale jej nie słuchałyśmy. Ashton od tamtej pory nie miał żadnej dziewczyny. A co za tym się kryje? Dalej kocha Julienne i nie chce sobie jej nigdy odpuścić. Gdy nasza przyjaciółka weszła do toalety, byłam już ubrana w różową bluzę z napisem 'Whatever', czarne rurki, granatowe converse i czarną ramoneskę.
-Ashton widzę to.
-Ale co niby?
-Dalej ją kochasz, prawda?
-Powiedz mi jak mam jej nie kochać. Była tą jedną jedyną, wiedziałem że to z nią chcę spędzić resztę życia, a przez tą jedną popieprzoną noc wszystko zjebałem. Przysięgałem ci, że to nie była moja wina i podtrzymuje moje zdanie. Byłem kompletnie pijany, szczerze pamiętam tylko moment w którym wróciłem do domu, a było to następnego dnia w południe. Nie wiem jak tamta laska znalazła się w moim łóżku. Nie chciałem stracić tak cennego skarbu jakim jest Julienne. Ale teraz już wiem, że straciłem i nigdy nie odzyskam. Powiedziała mi wczoraj, że brakuje jej mojego dotyku, czułych słów, ale po prostu nie chce mi znowu ufać. Po prostu tego nie chce, rozumiesz. Wczorajsza rozmowa była trudna, próbowała udawać że wszystko jest dobrze, ale ja wiedziałem że nie jest.
Przytaknęłam głową i rozwarłam oczy, ponieważ byłam coraz bardziej ciekawa tego wszystkiego. Chciałam chłonąć informacje jak gąbka, wodę. Ashton zawsze był chłopakiem o którego dziewczyny potrafiły się pobić, ale gdy on znalazł sobie tą jedyną za żadne skarby nie chciał jej puścić. Byli z Julienne przez dwa lata, rok temu w jej siedemnaste urodziny zdradził ją, przynajmniej tak mówią wszyscy, ale czy to prawda? Nikt nie wie. Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki Ashton pobiegł do niej. Julienne siadła obok mnie, a ja znowu podjęłam ten temat.
-Rozmawiałam z Ashtonem.
-Już ci powiedział, że nie chce z nim być. Możesz mnie zrozumieć? Zostałam zdradzona w dzień moich urodzin. Wiem, że on mnie kocha. Ja też go kocham i nie chcę rezygnować jako przyjaciela ale nie wiem czy po raz kolejny nasz związek dałby radę. Obawiam się, że szybko by się wykruszył po tym wszystkim co się wcześniej zdarzyło. Nie wiem, czy chce mu zaufać. Wiem, że już trochę czasu minęło, ale ja dalej widzę go tamtej nocy. Zakrywa się kołdrą po samą szyję, a tamta dziewczyna obok chichocze i krząta się po drugiej stronie łóżka. Myślę, że źle przyjął tamtą wczorajszą rozmowę, ale co miałam mu powiedzieć? Ashton tak bardzo cię kocham, nigdy nie przestałam tego robić. Mam sny o nas i naszej przyszłości. Dobrze wiesz, że taka nie jestem, nie przyznałabym się do miłości w osobie, która tak bardzo mnie zraniła.
Ciepło bije, lecz wiatr jest zimny. Próbuję jeszcze bardziej skurczyć się w sobie kiedy zapalam papierosa i czekam z Julienne, aż Ashton zejdzie na dół.
-Musisz spróbować.
-Nie wiem, jeszcze się nad tym zastanowię.
Julienne zapala swojego papierosa, a ja wkładam zapalniczkę do torebki. Na ulicy cisza, pierwszy raz nie ma jakiś wielkich tłumów. Idziemy przed siebie, stwierdziliśmy że nie weźmiemy taksówki, ponieważ zdrowiej będzie przejść się kawałek, a to tylko szybkim krokiem dwadzieścia minut. Oprócz naszych kroków słyszę jeszcze czwarte, gdy odwracam się do tyłu aby spojrzeć nikogo nie ma. Śmieje się sama do siebie, że znowu ta popieprzona wyobraźnia.
-Czy wam też wydaje się, że ktoś za nami idzie.
Julienne razem z Ashtonem zgadzają się, dopalają papierosy i rzucają na chodnik. Odwracam się po raz kolejny i widzę wysokiego mężczyznę, który ma krótko ścięte, czarne włosy. Pali papierosa i jest coraz bliżej nas. Fala zimnego potu uderza w moje ciało. Czuje jak wszystko powoli odmawia mi posłuszeństwa. Każdy ruch staje się ucieczką od rzeczywistości. Julienna i Ashton idą tym samym tempem i spoglądają co chwile za siebie. Silne uderzenie w ramię i przyparcie do muru, przeraża mnie. Przez chwile nie wiem co się dzieje, przez moje zaciśnięte oczy sączą się łzy, a przez ciało przepływają dreszcze. Próbuję walczyć. Kopać i bić na ślepo, ale mój przeciwnik jest wyższy i na pewno silniejszy. Ten sen znów powraca do mojego umysłu i widzę ciało Harry'ego, które bezwładnie opadana na podłogę, a ja próbuję jakimś sposobem znaleźć się obok niego. Czuje jak każde słowo, które chciałabym wypowiedzieć nie potrafi przejść mi przez gardło. Tak bardzo chciałabym stąd uciec i zamknąć się w mieszkaniu w którym wiem, że nic mi nie grozi. Słyszę, że Julienne i Ashton są bezpieczni i nie krzyczą. Ich szybkie kroki uspakajają mnie. Nie może być to ktoś kogo nie znają. Musi być to ktoś kto jest im dobrze znany, dlatego, że podchodzą i nie boją się natręta. Mój oddech uspakaja się w stu procentach kiedy słyszę znajomy głos.
-Prosiłem was abyście nie wychodzili.
-Ale Harry chcieliśmy tylko iść do rodziców Dominice.
Otwieram szeroko oczy i widzę jego postać, która patrzy na dwójkę moich znajomych. Także spoglądam na nich i widzę jak ich oczy malują się w strachu a dłonie które drżą są złączone w uścisku. Ręka Harry'ego, która przyciskała mnie do muru, powoli zwalnia swoją siłę. Oddycham głęboko i czuję jak każda łza powoli dodaje mi sił. Spoglądam na prawo i widzę tego mężczyznę, który wyciąga swojego papierosa z ust, rzuca go na chodnik i przydeptuje nogą. Czuje jak moje serce bije jak oszalałe, kiedy przeciąga palcem wskazującym po swojej szyi w geście, że i tak zginę. Ogarnia mnie strach. Kiedy odchodzi cały czas patrzę się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Harry spogląda na mnie i delikatnie ujmuje moje ramie. Przyciąga mnie do siebie i widzę że ma tak cholerną ochotę mnie uderzyć, ale jednak się powstrzymuje.
-Kurwa! Zachowujesz się jak dziecko. Proszę cię, żebyś nie wychodziła z domu, ale nie ty masz to w dupie i wychodzisz.
-Ale przecież jestem jeszcze dzieckiem. Nie mogę kupować alkoholu w Ameryce.
-Tak, ale przypominam nie jesteśmy w Ameryce tylko w popierdolonej Anglii, więc już się nie wykręcaj.
Wypuszczam z siebie zrezygnowany oddech kiedy szarpie mnie za ramie i ciągnie w stronę ulicy. Wiem, że teraz nawet nie będę mogła nigdzie wyjść, ponieważ nie pozwoli mi na to, lecz jednak choć na chwilę chcę być przy tacie, Lilianne i Rose.
-Już, otwórz oczy!
-Serio Harry? Quady? Serio? Czy uważasz, że mój strój jest odpowiedni na quady?
-Jasne, że tak. I nie tylko. Kiedy delikatnie będziesz zaciskać swoje uda na mojej głowie, też będzie przyjemnie.
-Harry jesteś pijany, przecież piłeś przed godziną z Ashtonem.
-Kochanie, godzina robi bardzo dużą różnicę. Pamiętasz jak pierwszy raz jechałaś ze mną samochodem? Byłem wtedy pod wpływem narkotyków i co, zabiłem cię?
Przewracam oczami i strach na chwilę mija. Przypominam sobie tą pierwszą przejażdżkę. Kiedy spogląda na mnie, a ja widzę czerwone oczy. Faktycznie, kurwa naćpany był, jak mogłam tego wtedy nie zauważyć. Spoglądam na Julienne i Ashtona, którzy powoli idą w naszą stronę i próbują zmienić coś między sobą.
-Po pierwsze ja tutaj przyjechałam do twojej babci, żeby ją poznać, a po drugie tutaj miałam być bezpieczna, a z tego co wiem to quady są czasem niebezpieczne.
-Ale kotku wszystko co ja robię dla ciebie jest bezpieczne. Przecież dobrze wiesz, że ze mną zawszę będziesz bezpieczna.
Przytaknęłam głową, ale nie byłam pewna tych słów. Już ma wielkie kłopoty, ale stara się robić tak abym o nich zapomniała. Mam na sobie crop top w niebiesko-białe paski, krótkie jeansowe shorty i różowe vansy. Podobnie ubrana jest Julienne.
-Wybacz, czy kiedyś uprawiałaś seks na sianie?
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Zaśmiał się i chwycił moje dłonie przywierając ustami do moich. Delikatnie pociągnął mnie w stronę quadów i pomógł wsiąść na jeden z nich. Kiedy słyszę że silnik zostaje włączony, mocno przyciskam się do jego ciała i zamykam oczy. Czuję, jak ktoś delikatnie szturcha moje ramię. Otwieram oczy i widzę Julienne, która kurczowo trzyma się ciała Ashtona. Podnosi kciuk do góry w geście, że wszystko będzie ok i uśmiecha się.
-Gotowa?
-Mhm.
Liczę do dziesięciu, kiedy quady już po trzech zaczynają jechać. Kask chroni moje oczy przed wszelakim natręctwem, a także włosami Harry'ego. Czuję strach, który ogarnia mnie od chwili kiedy ten pieprzony quad zaczął jechać. Boje się, że Harry spowoduje jakiś wypadek pod wpływem alkoholu. Ufam mu i wiem, że nigdy nie chciałby mnie skrzywdzić, ale może to zrobić nawet nieświadomie. Czuje jak moje palce drżą na jego umięśnionym ciele, a on coś stara się mówić do mnie lecz słyszę tylko niektóre słowa. Czuje się wolna, choć na chwilę mogę zapomnieć o wydarzeniach z przed tygodnia, kiedy ten facet śledził nas na ulicy. Cały czas widzę jak pokazuje mi, że zginę, ale nie chcę aby Harry się o tym dowiedział. Zamykam oczy i mocniej przywieram do niego ciałem. Zatrzymujemy się, a ja delikatnie otwieram oczy. Widzę jak Harry pokazuje dłonią Ashtonowi aby nie zatrzymywał się i jechał dalej. Ich quad jedzie z zawrotną prędkością, zdołałam usłyszeć tylko okrzyk radości Julienne. Nagie ciało Ashtona idealnie prezentowało się na tym quadzie, zresztą tak jak Harry'ego.
Harry's Pov
Wiem, że jestem pijany, ale nie odczuwam tego. Wiem, że nie powinienem, ale obiecałem sobie, że dzisiaj z nią pojadę i zrobimy coś szalonego. Czuje jak przez mój nagi tors przepływa fala ciepła wywołana jej zapachem. Mam ochotę tak bardzo pieprzyć ją tu i teraz.
-Wybacz, czy kiedyś uprawiałaś seks na sianie?
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Mój głęboki śmiech wywołuje na niej słaby uśmiech. Delikatnie owijam swoje palce wokół jej drobnej dłoni i ciągnę w stronę quadów. Delikatnie chwytam za jej biodra i sadzam ją na tyle maszyny. Mam ochotę ją pocałować ale zamiast tego wkładam kask na jej głowę. Widzę Julienne i Ashtona, którzy kłócą się, ponieważ początkowo przyjaciółka mojej dziewczyny nie chce z nim jechać. Ale po chwili wszystko jej przechodzi, gdy on delikatnie ujmuje jej dłoń i uśmiecha się. Nie przypuszczałem, że między nimi może coś iskrzyć. Dominice mówiła, że są śmiertelnie skłóceni. Delikatnie przekładam nogę na drugą stronę quada i mocniej zakładam swój snapback na głowę, tak aby nie spadł mi z głowy gdy będziemy jechać. Spoglądam najpierw w jedno lusterko, a później w drugie aby sprawdzić czy wszystko jest ok. Wysyłam jej uśmiech, lecz widzę że jednak moja dziewczyna się denerwuje. Przekręcam kluczyk w stacyjce, a ona zaczyna drżeć. Mocno oplata dłonie wokół mojego umięśnionego torsu i przyciska się do mojego ciała zamykając całą przestrzeń między nami. Obok nas pojawia się drugi quad na którym jest Ashton z Julienne. Przybijamy sobie żółwika (tak wiem, że to dziwne, ale z tego chłopaka stał się naprawdę spoko koleś, myślałem że będzie taki sztywny jak na początku moja dziewczyna, ale pomyliłem się) , a dziewczyny rozmawiają chwilę. Mój wzrok sięga na dłonie Julienne ułożone na nagim torsie Ashtona, które delikatnie zaplatają się na nim.
-Gotowa?
-Mhm.
Przez chwilę boje się ruszyć, ale strach przestaje mną rządzić kiedy ona cicho odlicza sekundy do naszego startu. Już po trzech zaczynam jechać. Kiedy mocno przyciska się do mojego ciała, zaczynam przyspieszać. Licznik pokazuje coraz większą prędkość. Nie przejmuje się tym, ponieważ wiem że nic nie może nam się stać. Już nie raz jechałem na quadzie. Wiem, że jest to niebezpieczne po alkoholu, ale staram się być ostrożny. Znam tę drogę jak własną kieszeń i wiem, że nic nam nie grozi. Ciesze się gdy delikatnie zatapia paznokcie w moim ciele. Nie są takie ostre jak zwykle, jej ręce też wydają się inne. Delikatnie opuszczam wzrok na jej ręce i widzę coś czego nie widziałem. Nie ogoliła rąk, a to jest dziwne. Czyżby posłuchała mojej prośby z przed kilku miesięcy jak byliśmy w Australii. Kiedy słyszę jej głośny jęk powracam wzrokiem na ulicę. Kiedy czuję telefon wibrujący w kieszeni spodenek, wiem że nie mogę odebrać. Rozglądam się na boki za miejscem w którym spokojnie mógłbym pieprzyć się z Dominice. Widzę kilka stosów siana i nikogo wokół. Wjeżdżam w drogę, która prowadzi mnie w tamte pola. Zatrzymuję się kiedy jesteśmy już na tyle blisko tego miejsca, że spokojnie możemy zostawić quada i kochać się. Delikatnie zjeżdżam na bok i wyłączam silnik. Widzę jak przyjaciele mojej dziewczyny szybko zbliżają się w naszą stronę, więc poruszam dłonią w znaku żeby jechali dalej, ponieważ nic poważnego się nie dzieje. Ich pęd powietrza uderza we mnie, tak że aż snapback poruszył się na mojej głowie. Ściągam kas z głowy mojej dziewczyny i pomagam zsiąść jej z quada. Jej ciało jest perfekcyjne w każdym calu. Delikatnie chwytam jej pośladki, a ona wydaje głuchy jęk.
-Wiesz co powinieneś mieć motor i jeździć w nim topless. Wyglądasz tak seksownie.
-Ty też wyglądasz seksownie kochanie. I spełniłaś moją prośbę przestałaś golić ręce. A inne części ciała?
-A no to ty sam musisz się dowiedzieć.
-Boże jak my dawno się nie kochaliśmy. Ile to czasu minęło? Ostatni raz na pogrzebie twojej ciotki. Później uczyłaś się do egzaminu, a jeszcze później kłóciliśmy się.
Chwyciłem ją pod kolanami i w tali i podniosłem ją do góry. Opuściłem ją dopiero na miękkim sianie.
-Kurwa, ale to nie wygodne.
-Oj. Już nie przesadzaj.
Uśmiechnąłem się i delikatnie przyssałem do skóry nad jej obojczykiem. Chciałem pozostawić po sobie ślad. Delikatnie chwyciła za mój kark, a drugą ręką zjechała w dół po moich plecach, aby odnaleźć gumkę od spodenek, a później bokserek.
Dominice Pov
Kiedy poczułam jak skóra w miejscu w którym Harry zasysał ją już mnie cała szczypie jęknęłam, a on delikatnie zjechał pocałunkami w dół. Był nadzwyczaj delikatny. Nigdy taki jeszcze nie był. Wjechał wolną ręką pod mój crop top i uśmiechnął się, ponieważ tam też się nie goliłam. Jedynie gdzie się goliłam to pod pachami, w miejscu intymnym i na nogach. Wygięłam plecy w łuk tak, żeby mógł spokojnie rozpiąć mój stanik, ale nie zrobił tego. Aha czyli tylko seks, bez gier wstępnych. Nawet lepiej. Czułam jak ta sucha trawa wbija mi się w dosłownie wszystko. Czułam niezmierny dyskomfort. Ciepłe opuszki palców Harry'ego pragnęły więcej i wiedziałam to. Delikatnie przywarł do moich ust, a ja podniosłam biodra do góry, tak żeby poczuł przyjemność przez skrawki naszych ubrań.
-Kurwa, nie wytrzymam. Chciałem jak na razie cię tylko całować, ale nie chcesz to nie.
Przypływ napięcia spowodował, że szybko chwyciłam za jego spodenki i pociągnęłam razem z bokserkami. Spojrzałam na jego przyrodzenie, którego już dawno nie oglądałam. Uśmiechnęłam się i miałam tak cholerną ochotę wziąć go do ust i trochę się zabawić, ale wiedziałam że to nierealne tym razem. Guzik od moich spodenek został rozpięty z zawrotnym tempem, a one same znalazły się u moich kostek. Harry delikatnie bawił się rąbkiem moich majtek, a ja czułam siano, które wbija się w moje ciało. Przeklęłam w myślach i spojrzałam w jego tęczówki w których była troska. Uśmiechnęłam się. Pociągnął moje majtki w dół i ucałował moje czoło.
-Kocham cię, kochanie.
-Ja ciebie też.
Jęknęłam głośno kiedy spokojnie zagłębiał się w moją kobiecość. Nawet nie wiem dlaczego, ale zapomniałam jaki jest duży. Przytrzymał biodra przy moich i uśmiechnął się. Jego ręce ułożone po obu stronach mojej głowy były bardzo napięte. Jakby bał się, że za chwilę upadnie na mnie całym swoim ciężarem. Następne pchnięcia były także powolne ale tym razem dokładne. Uderzał w strukturę mojego szorstkiego punktu G.
-Prawie zapomniałem, jaka jesteś ciasna kotku.
Wysyczał przez zaciśnięte zęby i zaczął poruszać się szybciej. Ja także starałam się przyciskać swoje biodra do jego jak tylko potrafiłam. Głęboki oddech, który wydobywał się z moich ust co chwila świadczył, że jestem bardzo blisko. Kiedy poczułam jak jego penis zadrżał uświadomiłam sobie, że dokładnie w tej chwili doszedł, i znowu przede mną. Zauważył, że jestem blisko, więc zaczął przyspieszać. Stłumiony dźwięk, który wydałam w chwili gdy doszłam uspokoił go. Delikatnie opuścił mnie i ułożył się obok mnie.
-Mógłbym mieć do ciebie prośbę kochanie?
-Tak.
-Możesz, na chwilę zamknąć oczy?
-Jasne, że tak.
-I co widzisz?
-Hmm.. Tak dokładnie? Nic.
Zaśmiałam się i otwarłam oczy przewracając się na bok i patrząc w jego szmaragdowe tęczówki, które były bardziej zielone niż zwykle.
-Więc teraz, widzisz moje życie bez ciebie. Teraz widzisz co by się stało gdyby cokolwiek ci się stało. Widziałbym ciemność, to byłaby jedyna rzecz, która byłaby dla mnie realna. Przecież nie łudziłbym się, że kiedykolwiek bym cię odnalazł, bo wiem że zabiliby cię po jakimś miesiącu, może więcej.
-Umm.. To słodkie, kochanie.
Uśmiechnęłam się i delikatnie ucałowałam jego wargi. Założyłam na siebie swoje ubrania i wstałam. Podałam mu rękę, aby także mógł wstać. Wsiedliśmy na quady i pojechaliśmy do domu.
___________________________________
Hejo! Przepraszam, że tak długo musiałyście/musieliście czekać, ale tak jak mówię szkoła nie wybiera i nie wyrabiam już. Tą część pisałam przez półtorej tygodnia, ponieważ nie zawsze miałam czas, a jak już miałam to godzinkę nie więcej. Postaram się dodać kolejną jak najszybciej. Kocham was bardzo mocno i dziękuje że chcieliście tyle poczekać na następną część.
Lots of Love
xx
-Kurwa o co ci znowu chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu.
Rzuciłam w niego wszystkimi ubraniami, których przed chwilą się pozbawiłam i opadłam na podłogę. Przyciągnęłam kolana do twarzy i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że pewnie teraz się gapi bo jestem w samej bieliźnie. W myślach chciałam go tak mocno uderzyć, że upadłby na podłogę, ale wiedziałam że nawet jeśli spróbuje on mnie zatrzyma. Usłyszałam, że wycofuje się. Chce znaleźć się jak najdalej ode mnie. Ciężko opada na łóżko i szepcze coś sam do siebie.
Harry naprawdę, nie chcę się z tobą kłócić.
Kocham cię nad życie.
Ale nie chcę abyś miał przede mną tajemnice.
Przecież dobrze wiesz, że zniosę wszystko.
Podejdź, przytul się do mnie i powiedz tylko tyle że jesteś przy mnie.
Nic mi się nie stanie.
Nie ważne, czy będzie to kłamstwo, chce usłyszeć że będzie dobrze.
Harry Pov
Wszedłem do pokoju w momencie kiedy ściągała spodnie. Delikatnie chwyciłem jej biodra i przywarłem swoim ciałem do niej opierając głowę na ramieniu. Rzuciła spodnie na łóżko, chwyciła moje dłonie i odrzuciła je.
-Nie dotykaj mnie.
Krzyknęła, odepchnęła moje ciało i przeniosła się na drugą krawędź łóżka. Westchnąłem ciężko, bo doskonale wiedziałem o co jej chodzi. Chciała usłyszeć z moich ust tego czego nigdy nie powinna usłyszeć.
-Kurwa o co ci chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu.
Widziałem jak na jej twarzy buduje się złość. Ściągnęła koszulkę, chwyciła za spodnie i rzuciła ubraniami we mnie. Usiadła na podłodze, opierając plecy o łóżko. Przyciągnęła mocniej kolana do czoła jakby chciała stąd uciec i zapomnieć co tu się dzieje. Tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Powiedzieć jej co się tutaj dzieje, ale po prostu się boje. Boje się, że mnie zostawi choć obiecywała być ze mną na zawsze. Jej czarna bielizna idealnie współgrała z jej ciałem. Nie było takie jak kiedyś. Teraz było już można powiedzieć prawie perfekcyjne. Za każdym razem kiedy się kochaliśmy już nie bałem się, że jej coś zrobię, że złamię ją swoim ciężarem. Była teraz coraz silniejsza, coraz więcej jadła, a to teraz może jej się przydać. Spojrzałem na nią, a oczy zaszły mi delikatnie i poczułem jedną samotną łzę spływającą po moim policzku. Obiecałem jej dzisiaj niespodziankę, ale przez to wszystko co działo się kilka miesięcy wcześniej nie mogłem jej pozwolić być przy innych osobach. Jak wyszli ze szkoły cały czas wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje. Delikatnie przeszedłem obok niej i usiadłem na drugim końcu naszego łóżka.
-Jesteś skurwielem Harry. Jednym, wielkim, pojebanym skurwielem, który liczy się tylko z samym sobą. Jesteś samolubem kurwo. Ona na ciebie nie zasługuje. Egoista, kurwa, skurwiel, fiut, cipa. Nie wiem jak jeszcze mógłbym się wyzywać, ale wiem że ona jest nieszczęśliwa.
Szeptałem sam do siebie, mając nadzieję, że nic nie usłyszy. Chyba tak było, ponieważ nie odezwała się ani jednym słowem. Cały czas słyszałem jej łkanie, które także doprowadzało mnie do płaczu. Spojrzałem przez drzwi balkonowe i ujrzałem jak całe miasto oblewa fala rażącego światła lamp ulicznych. Jej drobną sylwetkę ukazywała tylko lampka nocna obok łóżka. Po chwili ciszy postanowiłem wydusić coś z siebie. Początkowo było to tylko głośne chrząknięcie, lecz po chwili coś więcej. Delikatnie podszedłem do niej i chwyciłem jej ręce. Przez chwilę próbowała walczyć, ale gdy uświadomiła sobie, że nie ma szans odpuściła. Spotkałem jej blado-zielony wzrok. I tak kurwa była to moja wina. To przeze mnie była smutna. Nienawidziłem siebie w tym momencie. Miałem ochotę wbijać sobie nóż w serce, albo ciąć dokładnie całe ciało żyletką, żeby przenieść swój ból na mnie. Wszystko tylko po to aby nie widzieć jej smutnych oczu i łez spływających jedna po drugiej po jej policzkach. Uśmiechnąłem się delikatnie aby poczuła, że chce jak najlepiej dla niej i naszej przyszłości.
-Powiem ci o co chodzi. Nie chcę cię okłamywać. Chciałem żebyś o tym nie wiedziała. Ale muszę ci powiedzieć. Luke od pewnego czasu ma problemy z jednym gościem. Zresztą ja też mam z nim problemy. Dostałem dzisiaj sms'a, że jeśli nie powiemy kto próbuje zrobić z niego idiotę, cały czas donosząc na policję to zabije najpierw nasze rodziny, a na końcu nas żebyśmy wiedzieli co to cierpienie. Napisał mi, że zacznie od ciebie. Będę patrzył na twoją śmierć. Opisał to szczegółowo, nie chce o tym mówić.
-Powiedz, chce się dowiedzieć. Może to nie jest miłe ale chce wiedzieć wszystko.
-Huh. No dobrze. Powiedział, że przywiąże mnie do krzesła, a ciebie położy na łóżku. Najpierw on i jego koledzy zabawią się z tobą, a później delikatnie przejedzie nożem po twoim ciele. Nie ważne jak głośno będę krzyczał o pomoc bo nikt mi nie pomoże. Nie będę mógł zapobiec temu wszystkiemu. Będę patrzył jak przecina skórę pod twoją szyją i delikatnie stara się obedrzeć wszystkie naczynka aby odrywać płaty ciała.
Gula w gardle coraz bardziej pęczniała, czułem jak cały drżę. A ona uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami. Czy śmierć jest jej bliska?
-Nie boje się już śmierci. Na wszystkich przyjdzie pora, rozumiesz Harry? To Bóg przesądza o naszym życiu, to on nim kieruje, a my nie możemy temu zapobiec. Każdego dnia może coś się stać. Ktoś może cię potrącić, jakiś psychopata dźgnąć cię nożem lub nawet przez chwilę nie uwagi można spaść ze schodów. Jeśli ma mi się coś stać i tak się stanie.
-Nienawidzę gdy tak mówisz!
Krzyknąłem i chwyciłem jej nadgarstki. Przeciągnąłem ją na swoje kolana i chwyciłem w talii.
-Nienawidzę gdy jesteś nad zbyt opiekuńczy!
Ahhh. Tak.
Gramy w grę.
Nienawidzę gdy...
No to ok. Jak dla mnie może być.
-Nienawidzę gdy tak na mnie patrzysz!
-Nienawidzę gdy mnie okłamujesz!
Delikatnie pchnęła moje ciało, a ja upadłem na posadzkę uderzając głową o drewnianą powłokę. Jeździłem swoimi dłońmi w górę i w dół jej ciała.
-Nienawidzę gdy jesteś na mnie wściekła!
-Nienawidzę gdy mnie dotykasz!
-Nienawidzę gdy mi się opierasz!
-A ja nienawidzę gdy mówisz jak bardzo mnie kochasz!
-To będziesz nienawidzić mnie dopóki nie odejdę z tego świata i jeszcze jeden dzień dłużej!
-Dlaczego jeden dzień dłużej?
-Nie wiem, tak się chyba mówi, no nie?
Opadła swoją głową na moje ramie i głośno się zaśmiała. Jej delikatne ciało, które było inne niż u zwykłych dziewczyn. Wyczuwalne były krótkie włoski, które były także widoczne z mojej perspektywy, ale strasznie je lubiłem. Czyli już od dłuższego czasu musiała, przestać się golić, co było dla mnie niedorzeczne. Wkurwiało mnie to. Jej klatka piersiowa delikatnie poruszała się zgodnie z moją, a dłonie leżały luźno wokół mojej głowy. Była taka cudowna, wiedziałem, że muszę zapewnić jej bezpieczeństwo i to nadzwyczajne.
-Ale przysięgnij mi, że jutro razem z Julienne nie wyjdziecie z mieszkania.
-Ale Harry..
-Nie ma żadnego, ale Harry. Nie wychodzicie i koniec kropka.
Przytaknęła i uśmiechnęła się. Podniosła się z mojego ciała i sięgnęła po wcześniej przygotowane ubrania. Przyglądałem się uważniej jej ruchom kiedy nakładała szary sweter w gwiazdki i szare dresy. Wyglądała tak seksownie nawet w tych spodniach.
-Przyjdę do was za chwilę, tylko wezmę prysznic.
-Ja i tak na razie się położę.
Podbiegła do mnie i ucałowała spierzchnięte usta. Smakowała miętą i papierosami. Uwielbiałem ten zapach, chociaż tyle razy prosiłem ją o to aby nie paliła.
Dominice Pov
To, że zachowywałam się normalnie nic nie znaczyło. Tak naprawdę bałam się. Przestraszyłam się tego o czym powiedział mi Harry. A jeśli ten facet jest jakimś konkretnym psychopatom. Chociaż nie. Chyba nie istnieją ludzie, którzy potrafiliby innego człowieka obedrzeć ze skóry i to na żywo. Ucałowałam jego usta i położyłam się na łóżku. Gdy wszedł do łazienki zacisnęłam powieki. Sam widok Harry'ego, który płacze, krzyczy o pomoc i głośno woła moje imię. Jego bujne loki, które śmiesznie skaczą na jego głowie kiedy próbuje wydostać się z węzłów, którymi był przywiązany do krzesła. Jego żałosny wzrok, byłby dla mnie okropny. Po chwili moje oczy zachodzą mgłą, widzę tylko jedno światełko, które wisi nad jego głową. Dalej porusza się na tym krześle, próbuje coś zrobić. Widzę dwie postacie, zbliżają się do niego. Chwytają za ręce, żeby jeszcze bardziej go unieruchomić. Krzyczę jego imię, ale nikt mnie słyszy. Jego głos dalej odbija się w mojej głowie echem. Czuje jak moje dłonie tracą czucie. Widzę krew ściekającą na podłogę, ale nie poddaje się. Próbuje walczyć dla niego. Próbuję być z nim choć nie wiem co się dzieje. Wyciąga do mnie rękę, próbuje ją łapać, ale nie daje rady. Jest za daleko. Otwieram oczy szerzej i widzę go bardziej wyraźnie. Ból zniknął. Widzę jak jeden z mężczyzn trzyma siekierkę w ręce. Próbuję go ostrzec ale w momencie kiedy to robię, uderza centralnie w jego czaszkę. Płaczę. Chyba słychać mnie wszędzie. Żałośnie krzyczę jego imię. Odwiązują sznury z jego krzesła, jego ciało opada bezwładnie na ziemię. Mężczyźni wychodzą. Wołam ich aby pomogli, lecz oni ani razu nie odwracają się. Ciężko zwlekam się z posadzki na której leżałam. Upadam na podłogę, coraz bardziej krwawię. Moje ubranie, które jest całkiem zakrwawione. Wiem, że zaraz umrę. Czuje to. Coraz bardziej zbliżam się do jego ciała. Czołgam się i czuje nieprzyjemny ból w okolicy klatki piersiowej. Spoglądam w dół, widzę jak płat mojego ciała luźno zwisa w dół. Kiedy dotykam jego dłoni wiem, że on już nie żyje. Modle się do Boga o to aby ktokolwiek nas znalazł. Żebyśmy nie rozłożyli się w tej piwnicy. Nie chcę aby później mnie szukali. Nie chcę robić złudnych nadziei mojej rodzinie, która będzie myślała, że jednak żyję. Chcę aby znaleźli mnie jeszcze z ciałem taką jak mnie zapamiętali.
-Przepraszam, Harry. Przepraszam, że cię nie posłuchałam.
Moje oczy zaszły czarnym odcieniem, jego delikatne loki jeszcze dotykały mojej twarzy. Najgorsze było to, że nie słyszałam jego oddechu. Wiedziałam, że już nie żyje. Leży zabity i to wszystko przeze mnie. Gdybym nie kazała wyjść mu do tego sklepu nie porwaliby mnie. Mogłam iść z nim też nic by mi się nie stało. Ale ja głupia wolałam zostać w domu myśląc że nic mi tutaj nie grozi. Widzę słabe światło, które przeszywa moje oczy. Dwie postacie nade mną. Nie wiem czy chcą dobrze, czy wręcz przeciwnie. Zamykam oczy, ból przeszywa moją klatkę piersiową, a krew ścieka po podłodze. Nie wiem co się dzieje, nie wiem co mam zrobić. Wołać o pomoc czy pozostać cicho i udawać że naprawdę się już wykańczam. Ktoś potrząsa moim ciałem, ból znika. Otwieram oczy, widzę jego twarz. Patrze się na niego, nie mogę złapać oddechu. Krzyczy do mnie ale go nie słyszę. Czuje jak po mojej twarzy spływają łzy, a ciało jest doszczętnie spocone. Chwyta mnie w talii i podnosi do pozycji siedzącej. Jestem jak bezwładna lalka. Kiedy naciska na moją przeponę oddech wraca. Jest szybki i nierównomierny. Uszy także się już odetkały i słyszę wszystko.
-To tylko zły sen kochanie, wszystko będzie dobrze.
Jego dłoń spoczywa na mojej głowie, a ja przez łzy próbuję choć na chwilę odnaleźć małą iskrę szczęścia na mojej twarzy. Składa pocałunek na czubku mojej głowy, a ja mocno oplatam swoją dłoń wokół jego nadgarstka. Czuję go przy sobie i jest to najwspanialsze uczucie jakie teraz mogłabym tylko poczuć. To był tylko sen. Moja wyobraźnia po raz kolejny płata mi te pojebane figle. Przed oczami dalej mam tą krew na podłodze, która sączy się z jego czaszki i mojej klatki piersiowej. Harry delikatnie szepcze mi do ucha próbując uspokoić. Mój oddech staje się spokojniejszy, a z oczu już płynie coraz mniej łez. Czuje napływającą energię do mojego ciała. Podnoszę się z jego ramion i staje na własnych nogach. Początkowo delikatnie uginają się pode mną, ale po chwili wszystko przechodzi. Pocieram swoje ramiona i spoglądam przez drzwi balkonowe. Czuje, że jego ciało jest bardzo blisko, czuje jego ciepło i oddech. Nie mylę się, kładzie swoje dłonie na moich barkach i delikatnie zbliża moje ciało do swojego.
-Kochanie, jestem przy tobie. Nie masz już czego się bać.
Przytaknęłam głową i odwracam się w jego stronę. Spoglądam w szmaragdowe oczy i uśmiecham się. Staje na palcach i składam pocałunek na malinowych, lecz spierzchniętych ustach.
-Kocham cię Harry.
-Ja ciebie też, myszko.
----------------------------------
Głos Harry'ego dobiegł mnie w sypialni. Ciało Julienne było przy moich nogach, a Ashton leżał przytulony obok niej. Otwarłam szeroko oczy i znowu przypominam sobie ten okropny sen. Jego ciało leżące obok mojego. Wszystko zakrwawione. Chwila zawahania. Wstać i iść jak najdalej z tego mieszkania, czy zostać i czekać w przerażeniu aż on wróci. Wybrałam pierwszą opcję. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zimna tafla wody uderzyła w moje ciało. Szybki prysznic dobrze mi zrobił, ponieważ szybko się obudziłam. Umyłam zęby i założyłam bieliznę. Starałam się jak najciszej mogłam wejść do pokoju nie zauważona, wyciągnąć jakieś ciuchy z szafy i wyjść z mieszkania do taty.
-Kurwa.
Wyrwało się z moich ust, kiedy na podłogę upadł mój telefon. Głośny stuk o drewnianą posadzkę pozwolił Julienne i Ashtonowi obudzić się. Uśmiechnęłam się w ich stronę i sięgnęłam po moją zgubę. Szybko odwróciłam od nich wzrok i przeszukałam szafę w znalezieniu czegoś odpowiedniego na tą pogodę. Niby było ciepło, ale wiał wiatr.
-Gdzie idziesz?
-Do taty.
-Ale przecież, Harry zabronił nam wychodzić z domu.
-Taaa.. Ale posłuchajcie. Jak ma nam się coś stać, to nawet w mieszkaniu coś się może wydarzyć. Nie chciałabym umrzeć tutaj, wolę gdzieś na ulicy, bo przynajmniej ktoś mi może pomóc. Idziecie ze mną czy zostajecie i będziecie rozpaczać?
-No, dobra. Pójdziemy.
Głos Ashtona był inny niż zwykle. Był dziwnie nieobecny, chociaż udawał bardzo zainteresowanego. Coś się musiało wydarzyć. Coś wczoraj przegapiłam, gdy położyłam się do łóżka. Spoglądnął słabo na Julienne i zrobił minę rozczarowania. Aha. Czyli to jednak przez nią jest coś nie tak. Czyżby dalej ją kochał i chciałby z nią być. Kiedyś nawet shippowałam ich z Janette i nazywaliśmy ich Jashton. Było to dość zabawne, ale także słodkie. Nie lubili gdy tak na nich mówiłyśmy, ponieważ uważali że to dziecinne. Odetchnęłam i cały czas patrzyłam na Ashtona, który cały czas patrzył na każdy ruch Julienne. Było mi smutno, ponieważ naprawdę nie wyobrażałam sobie tego, że oni nie są razem. Wiem, że odkąd Ashton ją zdradził minął już rok i kilka miesięcy, ale wiem, że są w sobie zakochani. Bo, przecież jak mogłoby być inaczej? Gdy chodziłyśmy na jakieś imprezy zawsze, ale to zawsze gdy pokazywałyśmy jej jakiegoś chłopaka, którego mogłaby wyrwać mówiła że nie jest w jej typie. Czasami po pijaku coś bredziła o Ashtonie, ale jej nie słuchałyśmy. Ashton od tamtej pory nie miał żadnej dziewczyny. A co za tym się kryje? Dalej kocha Julienne i nie chce sobie jej nigdy odpuścić. Gdy nasza przyjaciółka weszła do toalety, byłam już ubrana w różową bluzę z napisem 'Whatever', czarne rurki, granatowe converse i czarną ramoneskę.
-Ale co niby?
-Dalej ją kochasz, prawda?
-Powiedz mi jak mam jej nie kochać. Była tą jedną jedyną, wiedziałem że to z nią chcę spędzić resztę życia, a przez tą jedną popieprzoną noc wszystko zjebałem. Przysięgałem ci, że to nie była moja wina i podtrzymuje moje zdanie. Byłem kompletnie pijany, szczerze pamiętam tylko moment w którym wróciłem do domu, a było to następnego dnia w południe. Nie wiem jak tamta laska znalazła się w moim łóżku. Nie chciałem stracić tak cennego skarbu jakim jest Julienne. Ale teraz już wiem, że straciłem i nigdy nie odzyskam. Powiedziała mi wczoraj, że brakuje jej mojego dotyku, czułych słów, ale po prostu nie chce mi znowu ufać. Po prostu tego nie chce, rozumiesz. Wczorajsza rozmowa była trudna, próbowała udawać że wszystko jest dobrze, ale ja wiedziałem że nie jest.
Przytaknęłam głową i rozwarłam oczy, ponieważ byłam coraz bardziej ciekawa tego wszystkiego. Chciałam chłonąć informacje jak gąbka, wodę. Ashton zawsze był chłopakiem o którego dziewczyny potrafiły się pobić, ale gdy on znalazł sobie tą jedyną za żadne skarby nie chciał jej puścić. Byli z Julienne przez dwa lata, rok temu w jej siedemnaste urodziny zdradził ją, przynajmniej tak mówią wszyscy, ale czy to prawda? Nikt nie wie. Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki Ashton pobiegł do niej. Julienne siadła obok mnie, a ja znowu podjęłam ten temat.
-Rozmawiałam z Ashtonem.
-Już ci powiedział, że nie chce z nim być. Możesz mnie zrozumieć? Zostałam zdradzona w dzień moich urodzin. Wiem, że on mnie kocha. Ja też go kocham i nie chcę rezygnować jako przyjaciela ale nie wiem czy po raz kolejny nasz związek dałby radę. Obawiam się, że szybko by się wykruszył po tym wszystkim co się wcześniej zdarzyło. Nie wiem, czy chce mu zaufać. Wiem, że już trochę czasu minęło, ale ja dalej widzę go tamtej nocy. Zakrywa się kołdrą po samą szyję, a tamta dziewczyna obok chichocze i krząta się po drugiej stronie łóżka. Myślę, że źle przyjął tamtą wczorajszą rozmowę, ale co miałam mu powiedzieć? Ashton tak bardzo cię kocham, nigdy nie przestałam tego robić. Mam sny o nas i naszej przyszłości. Dobrze wiesz, że taka nie jestem, nie przyznałabym się do miłości w osobie, która tak bardzo mnie zraniła.
---------------------------------
-Musisz spróbować.
-Nie wiem, jeszcze się nad tym zastanowię.
Julienne zapala swojego papierosa, a ja wkładam zapalniczkę do torebki. Na ulicy cisza, pierwszy raz nie ma jakiś wielkich tłumów. Idziemy przed siebie, stwierdziliśmy że nie weźmiemy taksówki, ponieważ zdrowiej będzie przejść się kawałek, a to tylko szybkim krokiem dwadzieścia minut. Oprócz naszych kroków słyszę jeszcze czwarte, gdy odwracam się do tyłu aby spojrzeć nikogo nie ma. Śmieje się sama do siebie, że znowu ta popieprzona wyobraźnia.
-Czy wam też wydaje się, że ktoś za nami idzie.
Julienne razem z Ashtonem zgadzają się, dopalają papierosy i rzucają na chodnik. Odwracam się po raz kolejny i widzę wysokiego mężczyznę, który ma krótko ścięte, czarne włosy. Pali papierosa i jest coraz bliżej nas. Fala zimnego potu uderza w moje ciało. Czuje jak wszystko powoli odmawia mi posłuszeństwa. Każdy ruch staje się ucieczką od rzeczywistości. Julienna i Ashton idą tym samym tempem i spoglądają co chwile za siebie. Silne uderzenie w ramię i przyparcie do muru, przeraża mnie. Przez chwile nie wiem co się dzieje, przez moje zaciśnięte oczy sączą się łzy, a przez ciało przepływają dreszcze. Próbuję walczyć. Kopać i bić na ślepo, ale mój przeciwnik jest wyższy i na pewno silniejszy. Ten sen znów powraca do mojego umysłu i widzę ciało Harry'ego, które bezwładnie opadana na podłogę, a ja próbuję jakimś sposobem znaleźć się obok niego. Czuje jak każde słowo, które chciałabym wypowiedzieć nie potrafi przejść mi przez gardło. Tak bardzo chciałabym stąd uciec i zamknąć się w mieszkaniu w którym wiem, że nic mi nie grozi. Słyszę, że Julienne i Ashton są bezpieczni i nie krzyczą. Ich szybkie kroki uspakajają mnie. Nie może być to ktoś kogo nie znają. Musi być to ktoś kto jest im dobrze znany, dlatego, że podchodzą i nie boją się natręta. Mój oddech uspakaja się w stu procentach kiedy słyszę znajomy głos.
-Prosiłem was abyście nie wychodzili.
-Ale Harry chcieliśmy tylko iść do rodziców Dominice.
Otwieram szeroko oczy i widzę jego postać, która patrzy na dwójkę moich znajomych. Także spoglądam na nich i widzę jak ich oczy malują się w strachu a dłonie które drżą są złączone w uścisku. Ręka Harry'ego, która przyciskała mnie do muru, powoli zwalnia swoją siłę. Oddycham głęboko i czuję jak każda łza powoli dodaje mi sił. Spoglądam na prawo i widzę tego mężczyznę, który wyciąga swojego papierosa z ust, rzuca go na chodnik i przydeptuje nogą. Czuje jak moje serce bije jak oszalałe, kiedy przeciąga palcem wskazującym po swojej szyi w geście, że i tak zginę. Ogarnia mnie strach. Kiedy odchodzi cały czas patrzę się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Harry spogląda na mnie i delikatnie ujmuje moje ramie. Przyciąga mnie do siebie i widzę że ma tak cholerną ochotę mnie uderzyć, ale jednak się powstrzymuje.
-Kurwa! Zachowujesz się jak dziecko. Proszę cię, żebyś nie wychodziła z domu, ale nie ty masz to w dupie i wychodzisz.
-Ale przecież jestem jeszcze dzieckiem. Nie mogę kupować alkoholu w Ameryce.
-Tak, ale przypominam nie jesteśmy w Ameryce tylko w popierdolonej Anglii, więc już się nie wykręcaj.
Wypuszczam z siebie zrezygnowany oddech kiedy szarpie mnie za ramie i ciągnie w stronę ulicy. Wiem, że teraz nawet nie będę mogła nigdzie wyjść, ponieważ nie pozwoli mi na to, lecz jednak choć na chwilę chcę być przy tacie, Lilianne i Rose.
-----------------------------------
-Serio Harry? Quady? Serio? Czy uważasz, że mój strój jest odpowiedni na quady?
-Jasne, że tak. I nie tylko. Kiedy delikatnie będziesz zaciskać swoje uda na mojej głowie, też będzie przyjemnie.
-Harry jesteś pijany, przecież piłeś przed godziną z Ashtonem.
-Kochanie, godzina robi bardzo dużą różnicę. Pamiętasz jak pierwszy raz jechałaś ze mną samochodem? Byłem wtedy pod wpływem narkotyków i co, zabiłem cię?
Przewracam oczami i strach na chwilę mija. Przypominam sobie tą pierwszą przejażdżkę. Kiedy spogląda na mnie, a ja widzę czerwone oczy. Faktycznie, kurwa naćpany był, jak mogłam tego wtedy nie zauważyć. Spoglądam na Julienne i Ashtona, którzy powoli idą w naszą stronę i próbują zmienić coś między sobą.
-Po pierwsze ja tutaj przyjechałam do twojej babci, żeby ją poznać, a po drugie tutaj miałam być bezpieczna, a z tego co wiem to quady są czasem niebezpieczne.
-Ale kotku wszystko co ja robię dla ciebie jest bezpieczne. Przecież dobrze wiesz, że ze mną zawszę będziesz bezpieczna.
Przytaknęłam głową, ale nie byłam pewna tych słów. Już ma wielkie kłopoty, ale stara się robić tak abym o nich zapomniała. Mam na sobie crop top w niebiesko-białe paski, krótkie jeansowe shorty i różowe vansy. Podobnie ubrana jest Julienne.
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Zaśmiał się i chwycił moje dłonie przywierając ustami do moich. Delikatnie pociągnął mnie w stronę quadów i pomógł wsiąść na jeden z nich. Kiedy słyszę że silnik zostaje włączony, mocno przyciskam się do jego ciała i zamykam oczy. Czuję, jak ktoś delikatnie szturcha moje ramię. Otwieram oczy i widzę Julienne, która kurczowo trzyma się ciała Ashtona. Podnosi kciuk do góry w geście, że wszystko będzie ok i uśmiecha się.
-Gotowa?
-Mhm.
Liczę do dziesięciu, kiedy quady już po trzech zaczynają jechać. Kask chroni moje oczy przed wszelakim natręctwem, a także włosami Harry'ego. Czuję strach, który ogarnia mnie od chwili kiedy ten pieprzony quad zaczął jechać. Boje się, że Harry spowoduje jakiś wypadek pod wpływem alkoholu. Ufam mu i wiem, że nigdy nie chciałby mnie skrzywdzić, ale może to zrobić nawet nieświadomie. Czuje jak moje palce drżą na jego umięśnionym ciele, a on coś stara się mówić do mnie lecz słyszę tylko niektóre słowa. Czuje się wolna, choć na chwilę mogę zapomnieć o wydarzeniach z przed tygodnia, kiedy ten facet śledził nas na ulicy. Cały czas widzę jak pokazuje mi, że zginę, ale nie chcę aby Harry się o tym dowiedział. Zamykam oczy i mocniej przywieram do niego ciałem. Zatrzymujemy się, a ja delikatnie otwieram oczy. Widzę jak Harry pokazuje dłonią Ashtonowi aby nie zatrzymywał się i jechał dalej. Ich quad jedzie z zawrotną prędkością, zdołałam usłyszeć tylko okrzyk radości Julienne. Nagie ciało Ashtona idealnie prezentowało się na tym quadzie, zresztą tak jak Harry'ego.
Harry's Pov
Wiem, że jestem pijany, ale nie odczuwam tego. Wiem, że nie powinienem, ale obiecałem sobie, że dzisiaj z nią pojadę i zrobimy coś szalonego. Czuje jak przez mój nagi tors przepływa fala ciepła wywołana jej zapachem. Mam ochotę tak bardzo pieprzyć ją tu i teraz.
-Wybacz, czy kiedyś uprawiałaś seks na sianie?
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy.
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Mój głęboki śmiech wywołuje na niej słaby uśmiech. Delikatnie owijam swoje palce wokół jej drobnej dłoni i ciągnę w stronę quadów. Delikatnie chwytam za jej biodra i sadzam ją na tyle maszyny. Mam ochotę ją pocałować ale zamiast tego wkładam kask na jej głowę. Widzę Julienne i Ashtona, którzy kłócą się, ponieważ początkowo przyjaciółka mojej dziewczyny nie chce z nim jechać. Ale po chwili wszystko jej przechodzi, gdy on delikatnie ujmuje jej dłoń i uśmiecha się. Nie przypuszczałem, że między nimi może coś iskrzyć. Dominice mówiła, że są śmiertelnie skłóceni. Delikatnie przekładam nogę na drugą stronę quada i mocniej zakładam swój snapback na głowę, tak aby nie spadł mi z głowy gdy będziemy jechać. Spoglądam najpierw w jedno lusterko, a później w drugie aby sprawdzić czy wszystko jest ok. Wysyłam jej uśmiech, lecz widzę że jednak moja dziewczyna się denerwuje. Przekręcam kluczyk w stacyjce, a ona zaczyna drżeć. Mocno oplata dłonie wokół mojego umięśnionego torsu i przyciska się do mojego ciała zamykając całą przestrzeń między nami. Obok nas pojawia się drugi quad na którym jest Ashton z Julienne. Przybijamy sobie żółwika (tak wiem, że to dziwne, ale z tego chłopaka stał się naprawdę spoko koleś, myślałem że będzie taki sztywny jak na początku moja dziewczyna, ale pomyliłem się) , a dziewczyny rozmawiają chwilę. Mój wzrok sięga na dłonie Julienne ułożone na nagim torsie Ashtona, które delikatnie zaplatają się na nim.
-Gotowa?
-Mhm.
Przez chwilę boje się ruszyć, ale strach przestaje mną rządzić kiedy ona cicho odlicza sekundy do naszego startu. Już po trzech zaczynam jechać. Kiedy mocno przyciska się do mojego ciała, zaczynam przyspieszać. Licznik pokazuje coraz większą prędkość. Nie przejmuje się tym, ponieważ wiem że nic nie może nam się stać. Już nie raz jechałem na quadzie. Wiem, że jest to niebezpieczne po alkoholu, ale staram się być ostrożny. Znam tę drogę jak własną kieszeń i wiem, że nic nam nie grozi. Ciesze się gdy delikatnie zatapia paznokcie w moim ciele. Nie są takie ostre jak zwykle, jej ręce też wydają się inne. Delikatnie opuszczam wzrok na jej ręce i widzę coś czego nie widziałem. Nie ogoliła rąk, a to jest dziwne. Czyżby posłuchała mojej prośby z przed kilku miesięcy jak byliśmy w Australii. Kiedy słyszę jej głośny jęk powracam wzrokiem na ulicę. Kiedy czuję telefon wibrujący w kieszeni spodenek, wiem że nie mogę odebrać. Rozglądam się na boki za miejscem w którym spokojnie mógłbym pieprzyć się z Dominice. Widzę kilka stosów siana i nikogo wokół. Wjeżdżam w drogę, która prowadzi mnie w tamte pola. Zatrzymuję się kiedy jesteśmy już na tyle blisko tego miejsca, że spokojnie możemy zostawić quada i kochać się. Delikatnie zjeżdżam na bok i wyłączam silnik. Widzę jak przyjaciele mojej dziewczyny szybko zbliżają się w naszą stronę, więc poruszam dłonią w znaku żeby jechali dalej, ponieważ nic poważnego się nie dzieje. Ich pęd powietrza uderza we mnie, tak że aż snapback poruszył się na mojej głowie. Ściągam kas z głowy mojej dziewczyny i pomagam zsiąść jej z quada. Jej ciało jest perfekcyjne w każdym calu. Delikatnie chwytam jej pośladki, a ona wydaje głuchy jęk.
-Wiesz co powinieneś mieć motor i jeździć w nim topless. Wyglądasz tak seksownie.
-Ty też wyglądasz seksownie kochanie. I spełniłaś moją prośbę przestałaś golić ręce. A inne części ciała?
-A no to ty sam musisz się dowiedzieć.
-Boże jak my dawno się nie kochaliśmy. Ile to czasu minęło? Ostatni raz na pogrzebie twojej ciotki. Później uczyłaś się do egzaminu, a jeszcze później kłóciliśmy się.
Chwyciłem ją pod kolanami i w tali i podniosłem ją do góry. Opuściłem ją dopiero na miękkim sianie.
-Kurwa, ale to nie wygodne.
-Oj. Już nie przesadzaj.
Uśmiechnąłem się i delikatnie przyssałem do skóry nad jej obojczykiem. Chciałem pozostawić po sobie ślad. Delikatnie chwyciła za mój kark, a drugą ręką zjechała w dół po moich plecach, aby odnaleźć gumkę od spodenek, a później bokserek.
Dominice Pov
Kiedy poczułam jak skóra w miejscu w którym Harry zasysał ją już mnie cała szczypie jęknęłam, a on delikatnie zjechał pocałunkami w dół. Był nadzwyczaj delikatny. Nigdy taki jeszcze nie był. Wjechał wolną ręką pod mój crop top i uśmiechnął się, ponieważ tam też się nie goliłam. Jedynie gdzie się goliłam to pod pachami, w miejscu intymnym i na nogach. Wygięłam plecy w łuk tak, żeby mógł spokojnie rozpiąć mój stanik, ale nie zrobił tego. Aha czyli tylko seks, bez gier wstępnych. Nawet lepiej. Czułam jak ta sucha trawa wbija mi się w dosłownie wszystko. Czułam niezmierny dyskomfort. Ciepłe opuszki palców Harry'ego pragnęły więcej i wiedziałam to. Delikatnie przywarł do moich ust, a ja podniosłam biodra do góry, tak żeby poczuł przyjemność przez skrawki naszych ubrań.
-Kurwa, nie wytrzymam. Chciałem jak na razie cię tylko całować, ale nie chcesz to nie.
Przypływ napięcia spowodował, że szybko chwyciłam za jego spodenki i pociągnęłam razem z bokserkami. Spojrzałam na jego przyrodzenie, którego już dawno nie oglądałam. Uśmiechnęłam się i miałam tak cholerną ochotę wziąć go do ust i trochę się zabawić, ale wiedziałam że to nierealne tym razem. Guzik od moich spodenek został rozpięty z zawrotnym tempem, a one same znalazły się u moich kostek. Harry delikatnie bawił się rąbkiem moich majtek, a ja czułam siano, które wbija się w moje ciało. Przeklęłam w myślach i spojrzałam w jego tęczówki w których była troska. Uśmiechnęłam się. Pociągnął moje majtki w dół i ucałował moje czoło.
-Kocham cię, kochanie.
-Ja ciebie też.
Jęknęłam głośno kiedy spokojnie zagłębiał się w moją kobiecość. Nawet nie wiem dlaczego, ale zapomniałam jaki jest duży. Przytrzymał biodra przy moich i uśmiechnął się. Jego ręce ułożone po obu stronach mojej głowy były bardzo napięte. Jakby bał się, że za chwilę upadnie na mnie całym swoim ciężarem. Następne pchnięcia były także powolne ale tym razem dokładne. Uderzał w strukturę mojego szorstkiego punktu G.
-Prawie zapomniałem, jaka jesteś ciasna kotku.
Wysyczał przez zaciśnięte zęby i zaczął poruszać się szybciej. Ja także starałam się przyciskać swoje biodra do jego jak tylko potrafiłam. Głęboki oddech, który wydobywał się z moich ust co chwila świadczył, że jestem bardzo blisko. Kiedy poczułam jak jego penis zadrżał uświadomiłam sobie, że dokładnie w tej chwili doszedł, i znowu przede mną. Zauważył, że jestem blisko, więc zaczął przyspieszać. Stłumiony dźwięk, który wydałam w chwili gdy doszłam uspokoił go. Delikatnie opuścił mnie i ułożył się obok mnie.
-Mógłbym mieć do ciebie prośbę kochanie?
-Tak.
-Możesz, na chwilę zamknąć oczy?
-Jasne, że tak.
-I co widzisz?
-Hmm.. Tak dokładnie? Nic.
Zaśmiałam się i otwarłam oczy przewracając się na bok i patrząc w jego szmaragdowe tęczówki, które były bardziej zielone niż zwykle.
-Więc teraz, widzisz moje życie bez ciebie. Teraz widzisz co by się stało gdyby cokolwiek ci się stało. Widziałbym ciemność, to byłaby jedyna rzecz, która byłaby dla mnie realna. Przecież nie łudziłbym się, że kiedykolwiek bym cię odnalazł, bo wiem że zabiliby cię po jakimś miesiącu, może więcej.
-Umm.. To słodkie, kochanie.
Uśmiechnęłam się i delikatnie ucałowałam jego wargi. Założyłam na siebie swoje ubrania i wstałam. Podałam mu rękę, aby także mógł wstać. Wsiedliśmy na quady i pojechaliśmy do domu.
___________________________________
Hejo! Przepraszam, że tak długo musiałyście/musieliście czekać, ale tak jak mówię szkoła nie wybiera i nie wyrabiam już. Tą część pisałam przez półtorej tygodnia, ponieważ nie zawsze miałam czas, a jak już miałam to godzinkę nie więcej. Postaram się dodać kolejną jak najszybciej. Kocham was bardzo mocno i dziękuje że chcieliście tyle poczekać na następną część.
Lots of Love
xx
Mam nadzieję , że ten mężczyzna co jej groził zniknie, nie polubiłam go niech oni żyją sobie szczęśliwie ��
OdpowiedzUsuń