niedziela, 30 listopada 2014

27. To jest Dominice. Moja narzeczona.


Kolejny dzień rozpoczyna się tak samo. Ubieram się, jem coś tylko po to aby nie być głodnym i jadę do szpitala z Julienne zmienić rodziców Harry'ego. Za każdym razem myślę o tym że jednak się wybudzi, ale lekarze mówią, że szanse są minimalne. Ashton już normalnie funkcjonuje, już wszyscy zeznawaliśmy, oprócz najważniejszego świadka. Oprócz mojego chłopaka, który nawet nie pożegnał się ze mną. Nawet czasem zastanawiam się czy nie zrobił tego specjalnie, czy celowo nie wpadł pod ten samochód, aby uniknąć odpowiedzialności przed tamtymi facetami. Tylko nie liczyłby się wtedy z moimi uczuciami. Nie liczyłby się z tym, że moje życie skończyłoby się wraz z jego śmiercią. Nawet jeśli próbowałabym zacząć wszystko od nowa, wyjechałabym, zrobiła wszystko aby zapomnieć nie dałabym rady. Wspomnienia pozostają, te bolesne chwile o których chcesz zapomnieć zostaną z tobą na zawsze. Gdy wsiadamy do taksówki słyszę jak dzwoni mój telefon. Wyciągam go i widzę zdjęcie taty, uśmiecham się w duchu i przeciągam zieloną słuchawkę.
-I jak z nim córeczko?
-Nie wiem. Właśnie do niego jedziemy, ale wydaje mi się że będzie tak jak zwykle. Cały czas będzie mi się wydawało, że rusza tą pieprzoną ręką, ale to nie będzie prawda.
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. Nie wolno ci w niego wątpić. Jeśli zwątpisz w niego, on także zwątpi w to że kiedykolwiek go kochałaś i nie będzie miał dla kogo już funkcjonować. 
-Tato proszę bądźcie ostrożni. Tak bardzo was kocham i nie chcę stracić całej mojej rodziny. Jesteście dla mnie zbyt ważni. 
Czuje jak łzy jedna po drugiej spływają po mojej twarzy, zastanawiam się czy jest sens płakać, przecież łzy nie sprawią tego że on się wybudzi, sprawią tylko to że będzie jeszcze bardziej bolało i pokażesz ludziom jaka jesteś słaba i nie wierzysz w niego. Codziennie przed zaśnięciem spoglądam na puste miejsce obok mnie i staram sobie wyobrazić go koło mnie, tego szczęśliwego, który zawsze się śmieje. Nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek tak bardzo będzie brakowało mi jego głupich żartów, które zawsze mnie wkurzały. Biorę leki na sen, wiem że nie powinnam ale naprawdę nie potrafię zasnąć. Cały czas wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje gdy nie ma go przy mnie. Raz nawet wydawało mi się, że ktoś był na balkonie, ale faktycznie to była tylko wyobraźnia bo Julienne nikogo nie widziała. Staram się przebywać sama w pokoju, bo nie chcę aby ktokolwiek widział moje łzy. Zamykam się nie chcę aby ktokolwiek przesiadywał ze mną w pokoju. Nawet Jay rozumie powagę sytuacji i stara się nie wchodzić mi w drogę. Naprawdę kocham tego chłopczyka, ale dopóki Harry się nie wybudzi nie mam ochoty z nikim rozmawiać tak na dłuższą metę bo wiem, że to i tak by się źle skończyło. Wybuchłabym albo nawet nie wiem do czego byłabym zdolna. Ludzie powiedzą mi, że mam cholerne szczęście w życiu, ale to nie prawda. Mówią to ci, którzy nie znają mnie tak naprawdę, nie wiedzą jakie piekło przeżywałam i czasem przeżywam. Szczerze nawet brakuje mi jego głupiego uśmieszku, gdy pobije jakiegoś faceta, który się do mnie dobierał. Brakuje mi jego dłoni, które dotykały mojego ciała nawet w tych nieodpowiednich momentach. Nawet brakuje mi tych jego pieprzonych pierścionków, których tak bardzo nienawidzę. Teraz właśnie czuje się tak jakby ktoś oderwał mi kawałek serca. Widzę, że cała jego rodzina jest przybita tą całą sytuacją. Nawet Gemma z Niallem mają przylecieć do Holmes Chapel z Nikki. Nawet nie wiem jak tak szybko minął ten czas w taksówce, ale po chwili znalazłyśmy się przy drzwiach szpitala. Znowu to nieznane uczucie, które ściska mój żołądek i nie chce puścić. Moja głowa szaleje w środku od zapachu tego cholernego szpitalu, który czuje już od tygodnia. Ten korytarz który przemierzam już 126 raz. Każda z sekretarek już mnie zna i rozpoznają mnie. Nigdy nie pytają się kim jestem i nie proszą o dowód jak innych. Julienne przemierza korytarz za mną, kończąc swojego batonika. 
-Idź do Ashtona, zostanę sama z Harrym.
Uśmiecham się sztucznie kiedy stoję przed drzwiami do sali mojego chłopaka. Moja przyjaciółka przystaje na moją prośbę i znika za rogiem. Naciskam klamkę i popycham drewnianą powłokę. Widzę kilka pielęgniarek przy moim chłopaku, a w drugim kącie widzę Roba i Anne. Kobieta jest najwyraźniej czymś przerażona lub zaskoczona. Rob próbuje z nią rozmawiać, ale ona nie dopuszcza do siebie nic. Spoglądam na nich i po chwili znowu na łóżko Harry'ego. Nic, żadnej reakcji ani ze strony pielęgniarek ani rodziców Harry'ego. Kiedy wreszcie odchodzą od ciała mojego chłopaka zauważają mnie i uśmiechają się. Nie wiem o co chodzi, lecz kiedy podchodzę do łóżka widzę, że jego ciało jest jakoś inaczej. Oglądam się za siebie, a Rob uśmiecha się i kiwa głową. O mój Boże, on przed chwilą pokazał im że już powoli się przebudza. Czuje jak moje serce bije z zawrotną prędkością, a uśmiech szerzy się kiedy chwytam jego dłoń. Nie wiem jak on zareaguje na ten gips na obydwu rękach i nodze. Z kołnierzu na karku, też nie będzie zadowolony, ale teraz najważniejsze jest to żeby wyszedł z tego cało i zdrowo. Przyglądam mu się i jego powolnemu oddechowi w maskę. Wygląda przesłodko, bo gumka ściska jego włosy i one automatycznie podnoszą się do góry. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się kiedy nareszcie będę mogła go przytulić lub cokolwiek. Słyszę jak Anne i Rob wychodzą z pokoju i pozostawiają nas samych w sali. Przyglądam się dokładnie jego twarzy i gładzę miejsce na dłoni, które nie jest okryte gipsem. Jego palce zdają się cieplejsze niż wcześniej, a blizna na twarzy nawet dodaje mu trochę uroku. Teraz będzie miał się czym chwalić. Nikt oprócz osób z rodziny Harry'ego i mojej nie wie o tym wypadku. Rodzina Ashtona też nie wie bo nie musi już nikogo informować, ponieważ jest pełnoletni. 
-Dziękuje, że mnie wysłuchałeś. Dziękuje, że nie odszedłeś. 
Uśmiecham się do niego i wyciągam z torebki butelkę wody. Od pewnego czasu strasznie mnie suszy, nawet nie wiem dlaczego. I nie, nie jestem w ciąży. Sprawdzałyśmy z Julienne dwa dni temu. Kiedy odkładam ją na szafkę nocną mojego chłopaka słyszę ciche szeptanie. Kiedy spoglądam na niego jego usta faktycznie się ruszają, ale oczy są zamknięte. Kiedy wreszcie wargi przestają się ruszać, wiem że to pierwsze oznaki przebudzenia. Mam ochotę skakać tutaj ze szczęścia, ale zdobywam się tylko na skromny płacz, który przerwany jest pukaniem do drzwi. Odwracam się aby zobaczyć Ashtona o kulach i obok Julienne, która się uśmiecha. Tak jak się spodziewałam obrażenia mojego przyjaciela nie są bardziej poważne niż mojego chłopaka. Ashton ma złamaną jedną nogę i miał krwiaka, którego lekarze się już pozbyli. Siadają w kącie, tam gdzie przed chwilą jeszcze Anne i Rob i patrzą na mnie z zaciekawieniem. Czuje jak spoglądają na każdy mój ruch, a ja czuje się trochę niezręcznie. Delikatnie dotykam każdej kości mojego chłopaka i liczę na to że choć na chwilę rozchyli swoje powieki. Kiedy czuje jak jedna samotna łza oplata mój zmarznięty policzek i spływa najpierw po mojej dłoni, aby później przenieść się na jego dłoń. Opadam głową na jego ciało, zakryte tylko miękką tkaniną pościeli. Nie czuje jego zapachu, czuje szpital w którym leży już od półtorej tygodnia. To jest inna miłość, której nie da się wytłumaczyć. Tak naprawdę zakochałam się w nim już dawno, ale nie czułam potrzeby być przy nim. A teraz pragnę choć tego aby wreszcie się odezwał. Przecież jak on umrze, to będzie koniec. Nawet jeśli będę chciała wyjechać, zapomnieć o wszystkim nie dam rady. Mogę totalnie się zmienić, ale te bolesne chwile na zawsze pozostaną w mojej głowie i nigdy nie przestaną istnieć. Na zawsze pamiętałabym jego twarz, która była wprost perfekcyjna. Jego delikatny zarost i uśmiech na widok którego postanowiłam się w nim zakochać. Wiem, że to głupie, bo przecież jak można zakochać się w chłopaku przez to że się uśmiechnął. Ja potrafiłam i nie żałuję tego. Cieszę się, że poznałam tak wspaniałego chłopaka jak on, pozwoliłam się od nowa kochać i poczułam co to miłość.
-Proszę spójrz na mnie lub wykonaj jakiś popieprzony ruch że słyszysz.
Szepczę raczej sama do siebie, lecz wiem że jednak on mnie słyszy to wszystko co mówię, mówiłam i będę do niego powtarzać. Delikatnie porusza swoim palcem we wnętrzu mojej dłoni i przez chwilę gładzi go. Już od dłuższego czasu przejawia objawy wybudzenia się, ale nie może obudzić się. Kiedy podnoszę się do góry oddycham głębiej, puszczam jego dłoń i odwracam się w ich stronę.
-Proszę korzystajcie z życia. Bądźcie szczęśliwi. Posłuchajcie to jest tak, gdy coś pięknego zdarza się w waszym życiu łapcie to za tak zwane rogi, nie pozwólcie temu uciec, bo później zdarzy się i tak coś złego.
Wypowiadam te słowa praktycznie dławiąc się własnymi łzami. Nie wytrzymam już dłużej bez niego. Sięgam do torebki i widzę w małej kieszonce żyletkę, której nie wyciągałam z niej od tamtej pory. Przepraszam ich za to, że muszę wyjść, ale naprawdę czuje się źle. Kiedy staje przed lustrem oddycham głębiej. Rozpakowuje ostre narzędzie i przykładam jego ostrze do mojej ręki. Mocno zaciskam zęby, przymykam powieki i delikatnie przejeżdżam zimną strukturą po moim ciele. Spoglądam w dół i widzę pojawiające się spod skóry stróżki krwi. Czuje się teraz wkurwiona na samą siebie. Wiem, że nie powinnam, obiecałam mu to. Nienawidzę siebie, swojego ciała, swojego życia. Często od czasu jego wypadku myślałam o samobójstwie. Myślałam o tym, żeby najpierw odebrać jemu życie,a  później swoje. Lecz kiedy już starałam się wcielać swój plan w życie kiedy stawałam przed jego łóżkiem nie potrafiłam. 
-Przepraszam.
Upuszczam rzecz, która przed chwilą wyrządziła mi tyle cierpienia. Pozwoliła mi tylko na chwilę zapomnieć i ucieszyć się ale blizny pozostaną na zawsze i przykre wspomnienia także. Przemywam swoją rękę zimną wodą i znowu zapakowuje żyletkę. Wyrzucam ją do kosza i wyciągam bandaż z torebki. Nawet nie wiem dlaczego go noszę, ale po prostu wiedziałam że w końcu do tego dojdzie. Szybko owijam go sobie wokół ręki, gdy słyszę że ktoś otwiera drzwi od łazienki.
-Szybko! Harry się wybudził i zaczął krzyczeć. Najpierw wołał ciebie, a później zaczął wrzeszczeć.
W chwili chwytam za torebkę i zaczynam biec w stronę sali. Widzę jak ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. Biegnę przez cały szpital jakby coś mnie poparzyło i nawet nie staram się przerwać mojego tempa. Kiedy dobiegam do sali widzę jak Ashton z przerażeniem na twarzy spogląda na mnie. Kręci przecząco głową, a ja czuje jak nagle cała ziemia pode mną się zapada. On umarł i dobrze wiem o tym. Pode mnę robi się czarna dziura, a ja wpadam w jej głębie i nawet nie mogę z niej wyjść. Oddycham coraz ciężej i widzę mroczki przed oczami. Nagle słyszę z powrotem krzyki mojego chłopaka, tylko nie wiem dlaczego. Robią mu krzywdę, czy to jest spowodowane jakimś urazem. Nagle dobiega do mnie moje imię. Szybko zmierzam się z rzeczywistością i podchodzę do łóżka opierając się o ramę. Widzę jego wzrok, który zawiesza się na mnie, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
-Do..do..mi..nice.
Wypowiada te słowa z trudnością. Jest jeszcze na tyle słaby, że nie może nawet wypowiedzieć jednego słowa, jest mi żal tego że to zrobiłam bo wiem że będzie wściekły. Próbuję podnieść się do pozycji siedzącej, ale nie ma na tyle siły. Lekarze odchodzą od niego i pozwalają zostać nam samym. Siadam na krześle obok niego i chwytam jego dłoń. Kiedy słyszę, że Julienne każe Ashtonowi wstać i żeby poszli do jego sali oddycham z lekkością. Czuję, że teraz już złego nic się nie wydarzy. Jest przy mnie i znowu patrzy w moje oczy. Czuję niezmierne szczęście, którego nawet nie potrafię opisać. Całuje jego knykcie i uśmiecham się. 
-Boże jak się cieszę. Nareszcie Harry. Już przestawałam wierzyć.
Wyciągam obandażowaną rękę nad jego głowę całkowicie zapominając o tym co przed chwilą sobie zrobiłam. Jest już za późno na wycofanie ręki. Czuje jak ciarki przepływają przez moje ciało, gdy podąża swoim wzrokiem za zakrytą częścią mojego ciała.
-Dla..dlacz...dlaczego?
-Proszę nie bądź zły. Wiem, że obiecałam, ale już nie potrafiłam. To stało się dzisiaj zanim się wybudziłeś. Nie wiedziałam, że to możliwe że kiedykolwiek jeszcze powrócisz do normalności. Lekarze dawali ci małe szanse. Ale już teraz wszystko będzie dobrze, będziemy razem i wszyscy będziemy szczęśliwi.

---------------------------

-Więc uważa pani, że nie był to tak zwany zbieg okoliczności?
-Nie. Oni nas po prostu już znaleźli. To oni chcieli go zabić. To jeden z nich mi kiedyś groził. Widziałam jego twarz, patrzył na nas i śmiał się do drugiego.
-Harry, a czy ty uważasz że to byli oni?
-Tak. Widziałem ich twarze. To na sto procent byli oni. To był ten sam facet, który groził mi wtedy na ulicy.
-Dobrze, na dzisiaj już koniec. Jeśli byś sobie jeszcze cokolwiek przypomniał jesteśmy w kontakcie zadzwoń, porozmawiamy i spiszemy jeszcze raz zeznania.
Policjant wydaje się naprawdę bardzo miłym człowiekiem. Odwiedza nas w domu babci Harry'ego już od dwóch tygodni. Za każdym razem jest lepiej. Harry stara się mówić coraz więcej, chociaż wiem, że nie jest ok. Jeszcze nie wstaje z łóżka, ponieważ nie wolno mu, ale uparł się że on chce wrócić do domu, bo nie wytrzyma kolejnego tygodnia w tym popieprzonym miejscu.
-Czy wszystko już dobrze? Przynieść ci coś? Potrzebujesz czegoś?
-Wszystko już dobrze, a to czego potrzebowałem jest przy mnie i cały czas było.
Czuję jak cała się czerwienię i wychodzę z pokoju. Spotykam na korytarzu Ashtona i Julienne, którzy właśnie mieli iść na zakupy, chyba że coś się zmieni bo rodzina Harry'ego też miała iść na zakupy, więc może jakoś się dogadają. Siadam przy stole i bawię się kluczykami naszego samochodu. Kiedy mama umarła, a Harry i Ashton mieli wypadek zrozumiałam, że życie jest serią przypadków i niepowodzeń.

Harry Pov

Od razu po operacji z tego co wiem otrzymałem przenośną toaletę. Musiało to być okropne, ponieważ każdy kto przychodził mnie zobaczyć czuł mój mocz lub co innego. Teraz jest mi jeszcze bardziej wstyd przed nią, bo nawet nie potrafię sam się wysikać. Potrzebuje jej pomocy. Mam założony dobowy worek do moczu i kiedy się już przepełni, ona musi mi pomagać. Wiem, że to trochę gówniane wysługiwać się swoją dziewczyną. Kiedy zmienia mi woreczek na czysty czuje się no..um..kurwa brudny i trochę jak małe dziecko, któremu potrzeba zmieniać pieluchę. Pierwszy raz czuje się przy niej aż na tyle dyskomfortowo, że wstydzę się ją pocałować. Nigdy ale to naprawdę przenigdy nie chciałem, żeby widziała mnie w tak popieprzonym stanie, że będzie musiała się mną zajmować jak małym bachorem. Patrzę się w sufit i zastanawiam się jakim cudem się wybudziłem. Nie chcę nikomu mówić, ale czułem ból kiedy ona się cięła. Poczułem palący ból w ręce i wiedziałem że muszę się obudzić i jej pomóc. Dlatego, też wrzeszczałem jej imię jako pierwszej osoby, ponieważ nie wiedziałem co się dzieje. Wiedziałem, że coś złego. Czułem to w swojej głowie, kościach i krwi . Kiedy zauważyłem, że w sali jest tylko Ashton i Julienne wiedziałem, że to jest zła wróżba. Wiedziałem, że ona coś teraz złego robi, a upewniłem się o tym gdy wyciągnęła swoją rękę do przodu, a bandaż był owinięty wokół niej. Miałem ochotę wtedy się zabić, lub przenieść jej ból na siebie. Wiem, że to stało się przeze mnie, ale ona i tak się nie przyzna. Właśnie to wszystko jest najgorsze, będzie ukrywać przede mną coś co jest moją winą. Za każdym razem gdy wchodzi do pokoju, chce ją przeprosić, za to że znowu to zrobiła, ale pewnie i tak znowu powie, że to nie jest moja wina, że to jej głupota i nigdy się nie powtórzy. Nigdy nie czułem się, aż tak źle jak po tej operacji. Nie mogę się praktycznie ruszać i wszystko mnie boli. Właśnie dlatego nie lubię jeździć do szpitala lub lekarza w głupich rzeczach. Czasem nawet wieczorem staram się ją przytulić w łóżku, ale boje się przewrócić na bok, że coś mi się stanie. Lekarz powiedział mi, że gdybym jakoś inaczej upadł już nie byłoby żadnych szans żebym wstał z łóżka i normalnie funkcjonował, ale na moje głupie szczęście upadłem szczęśliwie i już za jakiś tydzień będę mógł chodzić. Widzę, że Dominice ma już dość mojego ciężaru, ale boi się tego powiedzieć. Zakładam swoje ręce na brzuch i czuje jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i upada na poduszę. Upada tak jak ja upadłem wtedy podczas tego wypadku. 
-Harry wychodzę na zakupy z twoją mamą, Robem, Jay'em, babcią i Julienne. Zostaniesz z Ashtonem.
Drzwi zostają delikatnie uchylone i wystaje z nich tylko jej twarz. Kiedy znowu ma je zamknąć jednak otwierają się, a ona wchodzi do pokoju i podchodzi do mnie. Nachyla się i całuje moje czoło. Wygląda śmiesznie, bo ma na sobie czerwoną opaskę z jakąś kokardką. Nigdy nie widziałem jej jeszcze w takim wydaniu. Czerwień idealnie współgra z kolorem jej włosów. Uśmiecham się i szybkim ruchem chwytam jej drobną dłoń. Gładzę ją przez chwilę, a naszą ciszę przerywa Jay, który właśnie wbiegł do pokoju, bo chciał nas poinformować, że już jadą. Wychodzi z pokoju, a ja czuję się jak jakieś gówno, bo nawet nie mogę towarzyszyć im w zakupach. Kiedy słyszę, że wyjeżdżają z podjazdu, delikatnie lecz nie za szybko podpieram się rękami o łóżko i próbuję podnieść się do pozycji siedzącej. Wiem, że to niebezpieczne, ale muszę zapalić. Nie paliłem od tamtego wypadku. Czuje jak wszystkie kości zaczynają strzelać, a ja coraz wyżej się podnoszę. Przekręcam nogi na bok aby zrzucić je na bok. Kiedy wreszcie mi się udaje uśmiecham się sam do siebie i jestem z siebie dumny.
-Ashton. 
Krzyczę na całe gardło, a przez ciało przepływa można powiedzieć fala przyjemności, bo wreszcie kurwa, wreszcie sam usiadłem. Czuje się szczęśliwy jak nigdy, wiem, że lekarz zabronił, ale mam go jak na razie w dupie. Udało mi się i to się najbardziej liczy. Wiem, że zanim Ashton przyjdzie trochę minie czasu, bo on także jeszcze nie może biegać. Ma jeszcze małe problemy z chodzeniem, ale jest coraz lepiej. Kiedy wreszcie słyszę jego kroki oddycham z ulgą. Boże mają dwie kaleki na głowie, jedna ledwo chodzi a druga ledwo wstała i sika do przenośnego worka. Obydwie mają te pieprzone kołnierze na karku. 
-Harry, kurwa. Co ty odpierdalasz? Nie wolno ci.
-Muszę zapalić. Dominice ma papierosy w komodzie, ale proszę pomóż mi wstać, nie chcę palić w domu. Chcę wyjść na balkon.
Wzrusza ramionami, bo pewnie wie że nawet nie ma ze mną siły, bo mam za ciężki charakter. Podchodzi najpierw do komody na przeciwko łóżka i otwiera pierwszą szufladę. Wyciąga paczkę, zapalniczkę i wkłada sobie do kieszeni. Podchodzi do mnie i chwyta mnie pod pachę. Delikatnie ciągnie do góry, a ja staram się wyprostować nogi. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy podnosiłem się coraz wyżej. Musieliśmy wyglądać zabawnie kiedy tak staliśmy. 

-------------------------------

-Harry, ale gdzie my idziemy?
-Zobaczysz to będzie niespodzianka, ale obiecuję ci że będziesz kochanie zadowolona. 
Wstaję z łóżka, kiedy on stoi już w drzwiach i bawi się kluczykami od samochodu. Dopiero wstałam, a on już każe mi gdzieś jechać. Wczorajsza noc była wyczerpująca, a on jeszcze chce się nade mną znęcać. Już dwa miesiące jesteśmy u nas w mieszkaniu. Czuje się całkiem inaczej, jakoś tak bezpieczniej niż wcześniej. Podchodzę do szafy i wybieram szary tank top, pierwszą lepszą spódnicę i początkowo vansy, które zamieniam na sandały. Rzucam ubraniami o łóżko i idę do łazienki się umyć. Kiedy wychodzę, słyszę, że Harry rozmawia z kimś przez telefon na balkonie. Jest to spokojna rozmowa i mogę rozszyfrować, że chodzi w niej o tą całą niespodziankę dla mnie. Cieszę się z tego, że nie ma go w pokoju, bo jestem nago. Szybko wyciągam z komody bieliznę, która już po chwili przylega do mojego ciała. Podchodzę do lustra i widzę, że wyglądam nawet nieźle w tym co wybrałam. Ostatnie poprawki i jestem gotowa. Biegnę do kuchni i chwytam szybko kanapkę, którą wcześniej nadgryzł Harry. Popijam ją wodą i wkładam do torebki portfel i paczkę papierosów.
-Jestem już gotowa. No chodź.
Krzyczę na całe mieszkanie,kiedy stoję już przy drzwiach frontowych. Słyszę jak idzie szybkim krokiem i tak wygląda nieziemsko. Jest w innych ubraniach niż wcześniej. Idiota. Wielki, wielki idiota. No kto normalny najpierw jest gotowy do wyjazdu, a później nagle się przebiera. Kręcę przecząco głową, a on śmieje się i podbiega do mnie. Czuje silny, ból gdy uderza swoją głową o moją. 
-Mmm.. Wyglądasz, tak.. seksownie.
Ostatnie słowo wypowiada ledwo słyszalnie przy moim uchu i mocniej naciska swoim ciałem na mnie. Czuje jak uderzam o drewnianą powłokę drzwi. Mocniej wbija swoje opuszki palców w moje nagie ciało. Chwyta moją lewą rękę i podnosi ją do góry, spogląda na blizny i kręci przecząco głową. Ale zamiast znowu strzelać pogadanki o tym jakie to niebezpieczne i szpeci ciało, zaczyna całować każdą nawet tą najmniejszą bliznę. Nie mam ochoty na to do czego on zmierza, ale wiem że nie mam nic do gadania. Jest silniejszy i większy. W tajemnicy zaczęłam chodzić na samoobronę, ale wiem że na razie to nic nie da zwłaszcza z nim. Kiedy puszcza moją dłoń zajmuje się rąbkiem mojej spódnicy. Wypuszczam z siebie ze zrezygnowaniem powietrze, ponieważ już wiem że nie odpuści.  Podnosi mnie na wysokość swoich bioder, a ja zbytnio nie jestem zainteresowana tym co się dzieje, ponieważ kurwa obudziłam się jakieś pół godziny temu. To, że on wstaje o piątej rano biegać, nie oznacza że ja też muszę. Próbuje odwrócić moją uwagę, od tego co robi u mojego dołu poprzez pocałunki składane na całej twarzy. 
Halo!
Przecież idioto ja czuję, że zsuwasz mi majtki w dół nóg. 
Czuję jak próbujesz rozpiąć sobie spodnie i czuję kurwa jak wchodzisz we mnie.
Dobra, jest to wspaniałe uczucie ale nie o tej godzinie.
Ja jeszcze śpię.
Przestaję myśleć o wszystkim co jest wokół mnie kiedy powoli lecz mocno wbija się we mnie. Jego ciężki oddech jest wyczuwalny na moim karku, a ja od czasu do czasu wyszepczę jego imię. Moja torebka, która cały czas znajduje się w mojej prawej ręce uderza o drewnianą powłokę i ludzie, którzy przechodzą przez korytarz muszą nieźle się zastanawiać co się dzieje. Przytrzymuje swoje biodra przy moich i mocniej zaciska palce na moich udach. Czuje jak fala przyjemności zaraz uderzy w mój punkt pod podbrzuszem. Czuje jak opadam z sił, a głowa sama podnosi się do góry i błaga o litość. Patrzę w sufit i od czasu do czasu przymykam powieki. Moja dolna warga cały czas jest przygryzana przez moje zęby. Upuszczam torebkę na podłogę i zaczynam współpracować z moim chłopakiem. Przebiegam przez swoje włosy i spoglądam w jego zielone tęczówki, które są szczęśliwe. Opieram swoje ręce na jego ramionach i uśmiecham się. Także zaczynam poruszać się w przeciwnym kierunku niż on. Kiedy on pcha na mnie ja pcham się w jego stronę. Wiem, że wtedy obydwoje szybciej dojdziemy. Mam ochotę pozostawić po sobie pamiątkę na jego szyi ale rezygnuję, kiedy czuję jak uderzyły we mnie jego soki. Wiem, że on już doszedł a ja jestem już na skraju wytrzymałości. Nie mam siły mu pomagać, więc musi sam sobie poradzić. Kilka mocniejszych pchnięć, które za każdym razem uderzyły w mój punkt G sprawia, że czuję jak wszystko ze mnie wypływa. Jego uśmiech sprawia, że ja także się uśmiecham. Kiedy odkłada mnie na ziemię, czuję jak moje serce bije szybko, a nogi przez chwilę uginają się. 
-Będziesz mogła iść?
Kręcę przecząco głową, a on chwyta najpierw moją torebkę, którą wkłada mi w dłoń, a później podnosi mnie i  otwiera drzwi. Widzę jak sąsiedzi dziwnie się na nas patrzą, kiedy Harry próbuje zamknąć drzwi ze mną na rękach. Widzę jak jeden z naszych sąsiadów, taki Sam patrzy się na moją bieliznę. Tak, Harry miał już z nim do czynienia, pobili się raz, ponieważ tamten koleś dostawiał się do mnie w garażach, kiedy poszłam wyrzucić śmieci. Przewracam oczami i modlę się o to abyśmy jak najszybciej przeszli  przez ten korytarz i wsiedli to samochodu.

------------------------------

-Gdzie my jesteśmy?
-Tutaj moja ciocia ma branżę modelingową. 
-No chyba sobie żartujesz. Ja? Ja nie nadaje się na prawo, a co dopiero na modelkę. Pojebało cię coś chyba. 
-Nie, pierdol. Jesteś trochę za niska na wybiegi, ale na zdjęcia nadajesz się idealnie.
Mam ochotę zaśmiać mu się w twarz, ale wiem że tym razem mówi serio. Matko, dlaczego on jest taki zaborczy. Dlaczego, nie mogę robić tego czego ja chcę, tylko czego on chce. Czasem mam go już dość. Kiedy wchodzimy do lobby, widzę trzy dziewczyny. Dwie wyglądają jak siostry, a trzecia wygląda na ich matkę. Mocniej zaciskam uścisk na dłoni mojego chłopaka, gdy widzę że one idą w naszą stronę. Moje serce przyspiesza, kiedy on opuszcza moją dłoń i otwiera swoje ramiona, aby objąć ich trójkę.
-Harry, perełko. Jak dawno cię nie widziałam.
-Boże, ciociu ile razy mam jeszcze powtarzać, że mam już dwadzieścia jeden lat. Już nie nazywaj mnie, tak.
-Tak, dobra, dobra. A może przedstawisz nam tą śliczną dziewczynę.
Rozglądałam się po całym lobby, póki nie usłyszałam że chodzi o mnie. Harry pokazał mi, żebym podeszła bliżej, bo nic mi się nie stanie, więc tak też robię. Kiedy znalazłam się  w zasięgu ich wzroku miałam ochotę zapaść się pod ziemię. One wyglądały tak pięknie.


-To jest Dominice. Moja narzeczona.
Że co przepraszam kurwa? Przecież, że my razem. Co kurwa? Czy ty właśnie można powiedzieć, że mi się oświadczyłeś. O Boże jak ja cię kocham mój idioto. 
-Cześć jestem Caroline, a to moje córki Cara i Vera.
-Dzień dobry. 
Czuje jak robię się czerwona, ale tym razem nie jestem zawstydzona, tylko wściekła przez to że przyprowadził mnie tutaj. Przecież ja nie mam najmniejszych szans, nawet na to żeby robili mi zdjęcia. Jestem gruba, halo. Harry jebie ci coś na mózg. Człowieku, ogarnij się i spójrz na mnie. Chociaż nie, ty i tak powiesz, że dla ciebie jestem, byłam i będę atrakcyjna, najpiękniejsza i jedyna w swoim rodzaju. Totalnie odłączam się od środowiska wokół mnie dopóki jedna z dziewczyn nie chwyta mnie za rękę.
-Powiem ci coś szczerze, dostaniesz tą robotę. I nie tylko dlatego, że Harry to nasz kuzyn, tylko dlatego że nasza matka lubi takie dziewczyny. 
-Wiesz, tylko ja tak naprawdę nie chciałam tu przychodzić, bo nawet nie wiedziałam gdzie on mnie prowadzi.
-Nie ważne, uwierz mi będziesz najładniejszą modelką tutaj.
Zaśmiałam się na cały głos, co sprawiło że reszta spojrzała na nas. Miałam ochotę teraz zapaść się pod ziemię, ponieważ tak ona głupio pierdoliła. Lubię rodzinę Harry'ego ale bez przesady, już nie muszą kłamać na temat mojego wyglądu bo wiem jak wyglądam. Wstyd wyjść mi czasem na ulicę. 
-Harry, poczekasz tutaj na Dominice. My zrobimy sesję i zobaczymy jak sobie radzi. 
Ręka ciotki Harry'ego, oplata się wokół mojej a ja czuje się dziwnie. One są pierwszymi osobami, które wiedzą że jestem jego narzeczoną. No kurwa, ja nawet tego nie wiedziałam do dzisiaj. Odwracam się aby zobaczyć jak mój narzeczony rozmawia ze swoimi kuzynkami i przez ułamek sekundy odwraca głowę w moją stronę i szepczę głuche 'kocham cię'. Staram się zwolnić kroku, ponieważ jestem przyzwyczajona do szybkiego tempa Harry'ego, które różni się całkowicie od tempa jego ciotki. Wsiadamy do windy w której panuje niezręczna cisza. Słychać tylko moje dudniące serce i szybki oddech. Słyszę charakterystyczny dźwięk, który oznajmia że jesteśmy już na dobrym piętrze. Wchodzę do korytarza w którym widać wszystko przez szklane szyby. Staram się nie pokazywać jak moje ciało ogarnia paraliż, kiedy widzę mężczyznę, który ma wykonywać mi zdjęcia. Jego ręce są jeszcze bardziej wytatuowane niż Harry'ego. Mam ochotę uciec stąd jak najdalej ale nie robię tego tylko dlatego, że chcę aby był ze mnie dumny. 
-Masz jakieś tatuaże, kolczyki?
-Kilka tatuaży, ale nie dużych, miałam kolczyka w pępku, ale już nie noszę.
Skinęła głową i uśmiechnęła się. Jej blond włosy idealnie układają się na jej ramionach. Niebieskie oczy podkreśla delikatny makijaż. Kiedy wchodzę na znaczek "X" uśmiecham się do aparatu. Kiedy czuje się już bardziej swobodnie zaczynam wykonywać rozkazy fotografa. Nawet nieźle czuję się przed obiektywem, a ciotka Harry'ego najwyraźniej jest zachwycona tym co widzi. 
-Przepraszam, mogłabyś ściągnąć spódnicę, tą bluzkę i buty.
-Jasne, że tak.
Moja odpowiedź, najwyraźniej ich zdziwiła, ale serio już przestałam się wstydzić mojej nagości. Rolety zostały zasunięte, a moja czarna bielizna okalająca ciało stała się ciemniejsza niż zwykle. Szczerze mówiąc, przez chwilę czuje się trochę niezręcznie pozuje w końcu dla jakiegoś obcego faceta i ciotki mojego narzeczonego. Wydaje mi się, że nie podoba im się moje ciało, ponieważ szepczą coś do siebie. 
-A teraz odwróć się do nas plecami i spoglądnij przez lewe ramię.
Tak też robię i dzięki temu słyszę że kończymy sesję. Uśmiecham się sama do siebie i zakładam swoje ubrania. 
-Masz niesamowite wyczucie stylu i te zdjęcia. Dziewczyno masz tutaj tą pracę, ale teraz poczekasz na zdjęcia i od razu dostaniesz portfolio. Możesz zejść do nich na dół jeśli chcesz, chyba że wolisz siedzieć ze mną i porozmawiać.
-Mmm. Wolę panią.
Zaczynamy się śmiać obydwie na głos, a mężczyzna który robił zdjęcia kręci przecząco głową. Siadamy przy stoliku na którym leżą dwie filiżanki kawy, jakby spodziewała się że będę chciała zostać. Rozmawiamy o przypadkowych tematach. Nie mija dwadzieścia minut i zdjęcia są gotowe. Wyglądam niesamowicie, nie spodziewałam się że będą takie efekty.
-No dobrze, dziękujemy Ben. 
-Nie, to ja dziękuje tak niesamowitej modelce. 
Uśmiecha się i podaje mi dłoń. Odwzajemniam gest i zaczynam podążać za ciotką mojego narzeczonego. Tym razem winda wypełniona jest rozmowami i głośnym śmiechem. Oglądamy moje zdjęcia. Jedno jest nawet z Caroline. Wyglądamy niesamowicie. Kiedy wychodzimy z windy widzę jak siedzą w trójkę i oglądają coś na telefonie. Kiedy wreszcie uświadamiają sobie, że przyszłyśmy spoglądają na nas i uśmiechają się. 
-Masz niesamowite proporcje do zostania fotomodelką. 
-Czyli kiedy będę mogła już pracować?
-Od poniedziałku, możesz?
-Jasne, że tak.
-To będzie twój pierwszy debiut. Musimy kogoś nowego, młodego, ładnego wytypować do reklamy bielizny.
-Mhm, dobrze.
Całuje jej policzek zanim zdążyłam wsiąść do samochodu. Lubię tę kobietę. Zresztą jak całą rodzinę mojego narzeczonego.
-Czyli, że co. Będziesz świecić gołymi cyckami i tyłkiem na ulicach?
-Nie. Będę miała bieliznę, przecież idioto.
-Boże, czego ja dla ciebie nie zrobię. No ale czego się nie robi dla narzeczonej.
Uśmiecha się i całuje wierzch mojej dłoni. Wyciąga ze schowka czerwone pudełeczko i otwiera je.
-Pamiętasz, kiedyś ci się oświadczałem, ale to było głupie. Przed twoją operacją, a teraz już tak naprawdę. Zostaniesz moją żoną?
-Tak.
Uśmiecham się, a Harry wkłada pierścionek na mój palec. Szepczę głuche 'dziękuje' i składam pocałunek na jego ustach. Czuje się niesamowicie, bo nie mogłam się doczekać kiedy nareszcie mi się oświadczy. Ktoś kiedyś powiedział mi że miłość nie zna granic i jeśli kochało się jedną osobę nigdy nie powinno się z niej zrezygnować i tak zrobiłam ja. Jeszcze nigdy nie zrezygnowałam z miłości do niego i nawet nie chciałam tego próbować. Chcę być z nim już do końca, zasypiać przy nim, budzić się, spędzać razem czas, jeść razem, kupić dom i wreszcie założyć cudowną rodzinę, która będzie się kochała ponad wszystko. Nigdy nie zwątpi w miłość tej drugiej osoby z rodziny. Tak jak ja nigdy nie zwątpiłam w miłość moją i Harry'ego. Oświadczyny to tylko pokazanie tego jak nasz związek jest razem silny i jak bardzo na siebie zasługujemy. Wydaje mi się, że te oświadczyny są tylko po to aby pokazać że potrafimy być razem bez żadnych zdrad tak jak teraz Ashton i Julienne. Są szczęśliwi tak jak zresztą reszta moich przyjaciół. Lubię się teraz z nimi spotykać, ponieważ wiem że każdy z nich jest zakochany i starają się być szczęśliwi w swoich związkach. Dziewczyna Luke'a wróciła już z kontraktu w Nowym Jorku i są razem. Nikt by nie pomyślał, że taka miłość może przetrwać. Ale ona także przywiozła Luke'owi niesamowity prezent. Przywiozła mu dodatkowego członka rodziny. Ma na imię Natalie i ma 6 miesięcy. Tak czasem się zastanawiam, że my zostaniemy za niedługo jako ostatnia para bez dziecka, ponieważ Harry boi się mieć kolejnego obowiązku na głowie. Ale racja ja też chcę dopiero mieć pierwsze dziecko po ślubie, ponieważ teraz dostałam tą pracę, a po drugie nie chcę żeby ludzie głupio gadali.

____________________________
Przepraszam was, że tak długo. Starałam się, ale nie dałam rady. Dzień spóźnienia, to chyba jednak nie tak dużo. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wiem, że krótka ta część, ale postaram się następną napisać dłuższą.

Lots of Love
Rose

niedziela, 23 listopada 2014

26. A więc to jest ta twoja zemsta, kochanie?

Nicki Minaj ft. Skylar Grey - Bed Of Lies

Delikatnie rozwieram powieki i widzę jego twarz, gdy wisi nade mną. Jego ręce ułożone są po obu stronach mojej głowy. Uśmiecha się, a jego twarz oświetlają delikatne promienie słońca. Czuje się jak w jakimś śnie. Jakby nigdy to co wcześniej się nie zdarzyło. Czuje jego ciepłe dłonie, które poprawiają włosy spadające na moją twarz. Nachyla się nade mną i delikatnie złącza nasze usta. Pozostawia mnie pragnącą więcej. Pragnącą jego w tej chwili. 
-Dzień dobry, kochanie.
-Hej. 
Odpowiadam w momencie kiedy uświadamiam sobie, że nasze nagie ciała dzieli tylko skrawek białej pościeli. Delikatnie przeciągam się pod nim i jeszcze raz podnoszę się abym także pozostawiła go pragnącym. Uśmiecha się do mnie jeszcze raz i chcę więcej, ale ja zbieram się w siły i odpycham go od siebie. Harry upada na swoją część łóżka i żałośnie jęczy, kiedy ja owijam się w naszą pościel. Wstaje z łóżka i odwracam się w stronę drzwi balkonowych.
-Harry tutaj jest jak w bajce.
-Tak u babci tak. Ale w domu rodzinnym już nie. Moje okno jest na garaż.
Mój chłopak w ogóle nie przejmuje się swoją nagością. Czasem, żałuję że ja nie jestem aż tak otwarta, ale sądzę że moje ciało po prostu nie jest tak perfekcyjne jakby on chciał. Wiem, że za każdym razem mówi, że kocha we mnie wszystko, ale wiem że to nieprawda. On po prostu nie chce widzieć tego co widzą inni. Gdy się kochamy powtarza mi, że nigdy nie wyobrażał sobie tego, że będzie miał tak cudowną dziewczynę z tak cudownym ciałem. Ja czuje się źle w swoim ciele. Czuje się jakbym była uwięziona. Sięgam do torebki po paczkę z papierosami. Szybko wyjmuje jednego i wychodzę na balkon aby zapalić. Siadam na fotelu i patrzę na widoki, które zapierają mi widok w piersi. Niektórzy mogliby się śmiać, że to wieś i jeżdżą tutaj tylko traktory, ale ja naprawdę lepiej się tu czuję. Nie obchodzi mnie, że gdzieś w pobliżu już jeżdżą traktory i inne tego typu rzeczy. Jestem zakochana w tym miejscu i chciałabym też zobaczyć dom rodzinny mojego chłopaka. Słyszę jakieś głosy dochodzące z dołu i rozpoznaję Julienne, Ashtona i babcię Harry'ego. Dopalam swojego papierosa i znowu wchodzę do sypialni. Mój chłopak jeszcze dosypia. Wygląda tak słodko. Uśmiecham się i zabieram potrzebne mi rzeczy do łazienki. Jak zwykle będziemy ostatni na śniadaniu, a ja wolałabym chociaż raz przyjść na czas żebyśmy jedli wszyscy razem. Biorę szybki prysznic i chwytam maszynkę w zamyśle golenia sobie nóg. Nagle ucinam sobie kawałek skóry z nogi. To dzieje się tak szybko, że zaczynam iść w stronę sypialni naga i mokra.
-Harry proszę pomóż!
-Jezu, co się stało?
Momentalnie podnosi się do pozycji siedzącej i zauważa mnie trzymającą się w pobliżu kostki. Czuję jak krew leje się między moimi nogami, a ból który sprawia brak skóry cholernie mi doskwiera. Siadam na łóżku i zdaje się na jego łaskę. Sięga do walizki i wyjmuje całą apteczkę. Chcę mi się z niego śmiać, bo to zawsze ja woziłam apteczkę, a tym razem zapomniałam. Kuca przy mojej nodze i przemywa ranę spirytusem. Mam ochotę zabić go dlatego, że to tak cholernie szczypie. Patrzę na jego ruchy. Jest tak delikatny, że to aż słodkie. Wyciąga z opakowania plaster i przykleja go na ranę. Odkłada wszystko w swoje miejsce i wybiera ubrania w szafie. 
-Następnym razem uważaj. 
-Dobrze.
Wchodzę do łazienki i ubieram się w błękitny tank top, czarne spodenki i czarne converse. Przemywam mokrą ręką podłogę, na której pozostała moja krew. Zarzucam włosy do tyłu i wchodzę do pokoju. Harry ubrał na siebie białe spodenki, czarne nike i spiął włosy w małego kucyka. Wygląda jak kilkuletnie dziecko, co dodaje mu jeszcze większego uroku.
-Załóż jeszcze to.
Uśmiecha się i wyciąga jakieś pudełko spod łóżka. Otwieram je i widzę cudowny wianek. Z białych różyczek (oczywiście, że sztucznych). Zakładam go sobie na czubek głowy, a on nachyla się i całuje moje czoło. Sięgam po swoje i jego ray bany, które są na szafce nocnej i podaje mu je. 
-Teraz to naprawdę wyglądamy cudownie.
Odpowiada zakładając okulary na nos i pomagając mi włożyć moje. Zaczyna się śmiać i delikatnie szczypie mój nos. Składa pocałunek na moich ustach, który trwa tak długo, że nie spodziewałam się tego. Próbuję opuścić jego usta, ale nie pozwala mi i przytrzymuje moją głowę z tyłu, kładąc swoją zimną dłoń na moim karku. Nasze nosy delikatnie ocierają się o siebie, a okulary podnoszą z każdym muśnięciem ust. Zaczynam śmiać się w jego usta, nawet sama nie wiem dlaczego. Oddala się od moich warg, które pragną jego malinowych, pełnych. Nie przestając patrzyć na mnie przez swoje okulary przenosi swoją dłoń na mój policzek i delikatnie go pociera, kiedy jego kciuk ląduje na moich ustach i przeciera je. Pragnę go jeszcze bardziej niż wcześniej. Delikatnie chwyta moją dłoń i pomaga wstać. Schodzimy ze schodów równym tempem i śmiejemy się z tego co zdarzyło się tej nocy. Kiedy się kochaliśmy jego babcia zapukała do drzwi żebyśmy się tak nie tłukli bo nie można spać. Zbiegliśmy najpierw do jadalni, ale nikogo nie było, więc postanowiliśmy wyjść na werandę. Mieliśmy rację bo drzwi były otwarte a biały materiał firanek powiewał. Harry przeciągnął się zanim zdążyliśmy zobaczyć twarze innych. Przy stole siedziała jego mama z ojczymem i Jay'em. 

http://www.polyvore.com/cgi/set?id=141169134&.locale=pl

-Ale, że co wy tu robicie, przecież Jay ma szkołę?
Harry spogląda na wszystkich dziwnym wzrokiem i siada na przeciwko mnie. Zajęłam miejsce między Julienne, a Jayem, a Harry obok swojej matki i babci. 
-Postanowiliśmy przyjechać odwiedzić babcię, a nie chcieliśmy zostawiać Gemmy i Nialla z dodatkowym obowiązkiem, bo nawet nie radzą sobie czasem ze swoim dzieckiem.
-Wiedziałem, że tak będzie. Po prostu to wiedziałem.
Pokręcił przecząco głową, kiedy usłyszał te słowa. Spojrzał na mnie i ściągnął okulary z nosa. Także tak postąpiłam, ponieważ wyglądałabym dziwnie jako jedyna w okularach. Czułam jak mój żołądek buntuje się przez głód. Sięgnęłam po kromkę chleba i położyłam na niej sałatę, pomidora i ogórka. Spoglądam w stronę Julienne, która śmieje się razem z Ashtonem i robią coś na telefonie. Znowu powracam wzrokiem na mojego chłopaka, który także patrzył się na mnie. Gestykuluję brwiami, że między nimi coś iskrzy, a on przykłada dłoń do twarzy i pociera nos. Wiem, że próbuje powstrzymać śmiech, ponieważ musiałam wyglądać komicznie. Już nie wytrzymuje i zaczyna śmiać się na cały głos. Robię się czerwona, nawet nie wiem dlaczego, ale mam ochotę uderzyć go teraz tak mocno w twarz. Wszystkie oczy zwrócone są na niego, a ja coraz mocniej ściskam moją kanapkę.
-Uważaj bo ci zaraz wytryśnie sok z tego pomidora.
No to super, zaczęła się jego głupawka. Próbuję dosięgnąć jego nogi i udaje mi się to po chyba dziesięciu zamachnięciach nogą. Harry nie przestaje się śmiać, a ja coraz bardziej gotuje się w sobie.
-Przepraszam.
Wyciera swoje usta serwetką i delikatnie odpycha się od drewnianej powłoki, wstaje z krzesła i odchodzi od stołu. Uśmiecham się sztucznie powracając do swojego posiłku. Jest mi za niego wstyd nawet jeśli to jest jego rodzina. Czuję jak wszyscy teraz patrzą na mnie, nawet Jay, który pewnie nawet nie wie o co chodziło z tym pomidorem. Wydaje mi się, że wszyscy inny załapali ten podtekst seksualny mojego chłopaka, nawet jego babcia. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, do czasu kiedy Jay łapie moją rękę i uśmiecha się.
-Dominice, tęskniłem za tobą bardzo.
-Ja za tobą też kochanie.
Uśmiecham się i obejmuje swoim ramieniem jego drobne ciało. Czuje jak całe zdenerwowanie spływa po mnie dzięki niemu. Kończę swoją kanapkę kiedy Harry wraca na swoje miejsce i już jest spokojny. Kiedy myślę, że to już koniec tych popieprzonych tematów, ale jego babcia oczywiście musiała wtrącić się w już spokojny posiłek. 
-Dzieci czemu tak bardzo tłuczecie się w nocy?
-No wiesz babciu, zabijaliśmy takiego jednego robaka. 
-A duży był?
-Oj babciu, bardzo duży. Dominice zaczęła krzyczeć na jego widok. No i musiałem ją uspokoić zamykając robaczka w słoiczku. Bo nie mogła na niego patrzeć. Ale jak już zamknąłem go w słoiczku wszystko było dobrze, przestała się już bać.
Słyszę jak zmienia swój ton przy wypowiadaniu ostatnich słów. Zaciskam swoją szczękę, tak że chyba wszystkie zęby mi popękają. Czuję jak duszę się własnym jedzeniem. Chciałabym wyjść stąd pod pretekstem byle gówna, tylko żeby nie siedzieć przy tym stole. Uśmiecham się sztucznie, ale tak naprawdę mam ochotę zabić Harry'ego, tak żeby już nigdy nic nie mówił. Dlaczego jego rozmowa zawsze musi być oparta na seksie. W większości zdań wypowiadanych przez niego jakby się dobrze wsłuchać znajdziesz podtekst nawet ten najmniejszy. Całuję czoło Jaya i słyszę jak Julienne i Ashton znowu się z czegoś śmieją. Pewnie z tego, co Harry wcześniej powiedział no bo chyba każdy heteroseksualny człowiek domyśliłby się o co mu chodziło. Nagle słyszę dźwięk mojego telefonu w kieszeni spodenek. Zabieram rękę z ramienia Jaya i sięgam do kieszeni. Odblokowuje ekran i widzę że mam kilka wiadomości na whatsapp'ie w naszej grupie "Zajebiści debile ♥".
Julienne ♥: Boże on jest idiotą, jeśli nie przestanie gadać o waszej nocy to będę musiała wyjść bo chce mi się już sikać.
Luke :): Ale kurwa o co chodzi?
Ash (idiota): No bo siedzimy przy stole i jemy śniadanie, a babcia Harry'ego pytała się co tak tłukli się w nocy, a on na to że zabijali robaka i Dominice się go bała dopóki nie zamknął go w słoiczku. Boże, nie. Zabijcie mnie. Hahahahaahahahhahahahahaha (emoji uśmiechu)
Michael (pupcia dupcia nie do ogarnięcia xd): No widzę, że świetnie się bez nas bawicie.
Julienne ♥: Eee.. tam bywało lepiej, ale jest kurwa zabawnie. Nie sądziłam że czyjaś babcia będzie taka fajna. Jest naprawdę bardzo miła i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją odwiedzimy. A tak w ogóle mój kochany blondynku, co prowadzi mnie na swym różowym jednorożcu przez mój kolorowy świat miłości (hahahahahaha) kiedy będziemy mogli wrócić do domu? (emoji zirytowana)
Luke :): Jeszcze troszkę musicie zostać. Jakiś miesiąc, ale wszystko będzie ok. Byłem w szkole i powiedzieli, że już nie musimy uczęszczać do szkoły po egzaminach, a wasi rodzice myślą, że pojechaliście  do LA do rodziny Dominice.
Ash (idiota): Nie zapominasz się kochanie. Przecież to moje imię szeptałaś tej nocy (emoji szerokiego uśmiechu)
Julienne ♥: Boże, przestań Ashton. Czy wszyscy muszą od razu wiedzieć, że między nami zaczyna się układać? (emoji zirytowana)
Katherine :*: OMG.. Znowu jesteście razem, to będzie nieziemskie. Muszę powiedzieć, że Jashton powraca, a się zesrają... AAAAAAAAAAAAAAA (emoji podniecienia) KOCHAM WAS!
Julienne ♥: Brawo! Wielkie brawa Ashton dla Ciebie, kochanie.
Janette ^^: O mój Boże, ona napisała kochanie. O mój Boże, nie wierzę kurwa. Uszczypnijcie mnie jeśli to sen. A nawet jeśli sen to najpiękniejszy sen. Chociaż nie moim najpiękniejszym snem było to jak pierdoliłam się z Edem Sheerenem..
Katherine: Jestem z was dumna. JASHTON FOREVER!! Wiedziałam, że to tak się nie skończy. Buźka wszystkim. Michael za dwadzieścia minut u mnie w pokoju, potrzebuję robaczka którego będę musiała się bać (rozśmieszona emoji)
Dominice :*****: Jesteście debilami. W ogóle obrażam się. Ale kurwa JASSSHHHTON. O kurwa nareszcie.
Luke :): Ej, nie fochaj bo Harry przyjdzie i będzie cię straszył robakiem.
Dominice :*****: Spierdalaj Luke i wy wszyscy spierdalajcie (smutna emoji). 
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i spojrzałam na Julienne i Ashtona. Tak bardzo miałam ochotę pokazać im środkowy palec, ale wychowali mnie za dobrze, żeby się tak zachowywać przy osobach starszych. Pocałowałam czoło Jaya i wstałam od stołu opierając cały ciężar ciała na stole. Podziękowałam za śniadanie i poszłam na górę. Miałam ochotę zniknąć choć na chwilę i nie czuć się tak okropnie jak czułam się w tamtej chwili, gdy to wszystko mówił. Wiem, że to było na żarty, ale i tak nie powinien mówić takich rzeczy. Wiem jak się zemszczę, ale on nawet się tego nie spodziewa. Chwyciłam jego telefon, który leżał na biurku. Odblokowałam ekran i weszłam w whatsappa. Od razu znalazłam grupę "Elita". Zaczęłam czytać wszystkie wiadomości, pisali dokładnie o wszystkim, do tej grupy także należał Luke, który nawet o tym mi nie powiedział. 
Harry: Hej! Tutaj Dominice, chciałam powiedzieć że Harry nie zaspakaja mnie seksualnie, jeśli któryś by chciał jestem chętna. Nie miałam prawdziwego seksu od miesięcy. Yolo. Pozdrawiam wszystkich (uśmiechnięta emoji)
Louis: No co ty gadasz? Mówił mi, że dochodzisz za każdym razem. 
Harry: Hahahaha. Teraz to równo dojebałeś. Nigdy, ale to przenigdy nie doszłam. Dobra, ale kończę bo on może za chwilę wejść do pokoju.
Louis: Dobra. Wiedziałem, że zrobiły się z niego ciepłe kluchy, ale nie do takiego stopnia. Nie było dziewczyny, która by nie doszła przy nim. Papapapapapa.. Buziaczki od nas wszystkich. El też wysyła (emoji buziaczka).
Harry: Całuski dla was miśki. Mam nadzieję, że wszystko między wami dobrze. Papapapapa (uśmiechnięta emoji).
Zablokowałam ekran, odłożyłam telefon na biurko i szybko położyłam się na łóżku. Delikatnie gładziłam biały materiał naszej pościeli i patrzyłam przez okno gdy Harry wszedł do pokoju i położył się obok. Odetchnął głęboko i zaczął całować moje ramie. Zaczęłam unikać jego ust, ruszając ręką. 
-Nie, Harry. Nie dotykaj mnie.
Odwróciłam się w jego stronę i spotkałam jego wzrok. Jego tęczówki były zielone, a uśmiech nie schodził z twarzy. 
-Jeśli myślisz, że masz na co liczyć to się grubo mylisz. Lepiej sprawdź swojego whatsapp'a. 
Uśmiechnęłam się, ponieważ wyobraziłam sobie jego reakcję, jaki będzie wściekły gdy to przeczyta. Chciałam, żeby choć na chwilę poczuł się tak jak ja. Tak zawstydzony, że nawet nie będzie miał ochoty jeść i wychodzić z pokoju. O dziwo posłuchał mojej prośby i wstał z łóżka. Gotowa byłam uciekać kiedy odblokował ekran, ale tylko odwrócił się i zaczął śmiać.
-A więc to jest ta twoja zemsta, kochanie?
Skinęłam głową i skryłam się za jedną z poduszek. Szybkim ruchem znalazł się na mnie i usiłował wyciągnąć poduszkę, która cały czas znajdowała się między nami. Zaczęłam się śmiać i siłować się z nim. Był na tyle silny, że wytargał tą poduszkę i przywarł do mnie całym swoim ciałem. Jęknęłam cicho kiedy nasze usta złączyły się, a jego dłoń znalazła się pod moją bluzką. Była zimna jak zwykle, a ja nienawidziłam jego zimnych rąk. No ale jak to się mówi, kto ma zimne ręce, ten ma gorące serce. Kiedy przyzwyczaiłam się do jego zimnego dotyku, zaczęłam jeździć swoimi dłońmi po jego gładkich plecach. Warknął w moje usta kiedy zjechałam opuszkami palców za gumkę jego spodenek i zarazem bokserek. Nie wiedziałabym jak to się skończy, gdyby nie Julienne i Ashton, którzy zapukali do drzwi.
-Kurwa.
Jęknął w moje usta i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i wpuścił ich do środka.
-Harry, zabieramy je dzisiaj tam gdzie mieliśmy.
-Jasne, że tak. W garażu są wszystkie potrzebne rzeczy.
-Ale chwila gdzie my jedziemy?
-Zobaczysz.

----------------------------


Na zewnątrz zachmurzyło się, ale nie było zbyt zimno. Jedynie Ashton i Harry założyli na siebie koszulki. Moja dłoń spoczywała spokojnie w jego dużej. Teraz poczułam, że jestem naprawdę szczęśliwa i nikt nigdy tego nie zmieni. Nigdy nie będę potrafiła przestać go kochać. Gdybyśmy się rozstali i tak bym go kochała i nie potrafiła bez niego żyć. Słyszę jak za domem jego rodzina rozmawia, a Jay śmieje się nawet nie wiem dlaczego. Wiem, że ja nigdy nie miałam takiego dzieciństwa. Tata początkowo nie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji, ale później zaczął powoli zastępować mi obydwoje rodziców. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, ale kochałam go tak mocno, że starałam się być szczęśliwa. Brakowało mi mamy, to jednak zawsze z matkami można spokojnie porozmawiać o różnych sprawach. Spojrzałam na Harry'ego, który miał w ustach papierosa. Szare kłęby dymu wydobywały się z pomiędzy jego warg. Stanęliśmy na podjeździe obok naszego samochodu, a Harry i Ashton poszli w stronę garażu. Przekręcili kluczyk i podnieśli bramę do góry. Zobaczyłam dwa ścigacze, które wywołały na mnie duże oczy i charakterystyczne 'woah!', po czym od razu przyłożyłam dłoń do swoich ust. Mój chłopak odwrócił się w naszą stronę i przygryzł dolną wargę. Nie spodziewałam się, że na wsi możemy mieć tyle atrakcji. Najpierw quady, jakieś restauracje, nocne spacery, a teraz motory. On zachowuje się jakby znał moje wszystkie myśli, czego tak naprawdę pragnę. Julienne chwyciła mnie za rękę w momencie kiedy miałam iść już w stronę chłopaków.
-Co jest?
-To, że jeździłam na quadzie, nie oznacza, że zaufam mu teraz na motorze.
-Kurwa, Julienne przestań. Pieprzysz się z nim, więc już musisz mu ufać. 
-A ty ufasz Harry'emu?
-Bezgranicznie. Rozumiesz? Gdybym mu nie ufała, już dawno wszystko między nami byłoby skończone. Nigdy nie pozwoliłabym, żeby odprowadził mnie tego dnia do domu i nie porozmawiała. Nigdy nie zaprosiła do domu, nigdy nie przytuliła, nigdy nie pocałowała, nigdy nie kochała. Nie byłabym teraz z nim w tej sytuacji, gdy możliwe że coś nam grozi. Rozumiesz? Gdybym mu nie zaufała, nigdy nie przeżyłabym takiej przygody jak z nim. 
Przytulam się do niej i delikatnie pocieram jej ciepłe plecy. Mam ochotę teraz uderzyć ją tylko dlatego, żeby się obudziła. Przecież kocha Ashtona, a jeżeli kogoś się kocha powinno mu się ufać. Może czasami się tego nie robi, ponieważ ta druga osoba nie zasługuje na twoje zaufanie. Jesteś z nim tylko dlatego, że nie chcesz robić mu przykrości, ponieważ wiesz jak bardzo będzie cierpieć po rozstaniu. Tak naprawdę początkowo nie ufałam Harry'emu, ale czułam coś do niego. Nie chciałam go zranić, choć wiedziałam że on zranił wiele dziewczyn. Widziałam w nim coś czego nie widziałam w innych. On bał się wtedy miłości, dlatego z każdą dziewczyną którą był tylko się pieprzył i na tym opierał się ich związek. Nie wiedziałam, że tak bardzo zmieni się pod moim wpływem, ale to jednak miłe. Zawsze lubiłam górować nad wszystkimi. Uwielbiałam rozkazywać. Wszyscy zawsze mi mówili, że wyglądam słodko gdy się denerwuje lub rozkazuje innym. Kiedy otwieram oczy aby powrócić do rzeczywistości, widzę Harry'ego i Ashtona, którzy stoją na drodze, obok motorów. Uśmiecham się do nich i chwytam dłoń Julienne. Wiem, że wszystko będzie ok. Przecież nic nam nie może się stać, jesteśmy bezpieczni i będziemy. Nikt nas tutaj nie znajdzie. Nikt nie pojechałby tak daleko aby nas znaleźć. Harry podaje mi kask, który wkładam sobie na głowę. Tym razem mój chłopak nie ryzykuje i także zakłada sobie na głowę. Wygląda zabawnie, ponieważ dłuższe pasma jego włosów, odstają na różne strony na jego karku. Kiedy siadam na tyle, czuje się dziwnie. Nie jeździłam odkąd wyjechałam do Londynu. Wcześniej jeździłam tylko z kuzynami. Mocno przylegam do jego ciała i uśmiecham się raczej sama do siebie. Słyszę jak odpala silnik. Zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić Los Angeles i te ciepłe dni kiedy jeździliśmy na te przejażdżki. Na plażę, do jakiś klubów. Pamiętam dzień w którym o mało nie zabiliśmy się. Było już bardzo późno i wracaliśmy z kina. Kiedy byliśmy już na prostej, a Sean rozpędził się do pełnej prędkości. Czułam wtedy bardzo dużą adrenalinę, ale nie bałam się. Ufałam mu, tak jak teraz Harry'emu. I wtedy z podjazdu u sąsiadów zaczęła wyjeżdżać jakaś ciężarówka. W ostatniej chwili mój kuzyn zdołał ją wyminąć. Wtedy moje serce podskoczyło mi do gardła i nie chciało przestać bić jak oszalałe. Próbowali mnie uspakajać przez dobrą godzinę, ale nie dawali rady. Dopiero kiedy zrozumiałam, że była przy mnie mama i pilnowała tego żeby nic nam się nie stało, powoli zaczęłam spokojnie oddychać. Od tamtego czasu tak naprawdę przestałam bać się większości, rzeczy bo wiem. Wiem, że przy niej nic mi nie grozi. Wydaje mi się, że ona cały czas jest przy mnie i trzyma moją dłoń, nawet jeżeli jej nie widać. Próbuje pomóc mi obierać moje ścieżki w życiu. Czasem myślę, że to ona sprawiła, że Harry pojawił się na mojej drodze i postanowił ustatkować się przy jednej dziewczynie. Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu i widzę wiele osób, które dziwnie się na nas patrzą. Wydaje mi się, że coś się dzieje za moimi plecami, ale staram się nie odwracać. 
-Harry, jedziemy gdzieś jeszcze?
-Tak. Teraz pojedziemy do restauracji, bo zgłodniałem, a później nie wiem.
Nasza rozmowa, a raczej krzyki chyba słychać na całej ulicy. Kiedy zatrzymujemy się przy jakiejś dużej restauracji, schodzę na chodnik i ściągam kask. Widzę w oddali motor Ashtona, najwyraźniej Julienne kazała mu wolno jechać. Powinna kiedyś pojechać do moich kuzynów, zobaczyłaby co to jest szybko. Harry jechał w miarę, ale i tak nikt nie pobije Seana. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jako kuzyn i jako prowadzący motor. Wiem, że zaczął jeździć w jakiś nielegalnych wyścigach i ma z tego naprawdę niezłą kasę. Czasem zastanawiałam się nad jednym, dzieci w naszej rodzinie strasznie chciały zarabiać, a naprawdę dalibyśmy radę. Nasi rodzice nie zarabiają nie wiadomo ile, ale jednak dawaliśmy radę. Kiedy wreszcie ich motor stanął tuż za naszym Harry wyciągnął ze spodenek portfel i zaczął sprawdzać ile zostało mu pieniędzy. Było tego dużo, ponieważ praktycznie nie mieliśmy gdzie wydawać tych pieniędzy. Tutaj jedzenie nawet w tych 'wykwintnych' restauracjach mało kosztuje. Poprawiam swoje włosy i podchodzę do Julienne, która jest najwyraźniej przerażona.
-I co takie straszne?
-No nie, ale ten kutas zaczął jeździć slalomem, powiedziałam mu, że już nigdy nigdzie z nim nie pojadę. 
-Muszę ci kiedyś przedstawić mojego kuzyna, Seana. Dopiero wtedy bałabyś się jeździć. Kiedyś prawie zabił mnie i siebie na motorze. 
Nagle słyszymy dźwięk powiadomienia zarówno z telefonu mojego i Julienne. Wyciągam swój z kieszeni i odblokowuje ekran. Powiadomienie z naszej grupy na whatsappie.
Luke :): Uważajcie na siebie. Słyszałem, że oni gdzieś pojechali was szukać.
Dominice :***** : Chyba sobie żartujesz? Jesteśmy na mieście.
Luke :): Nie żartuje i błagam was, uważajcie na siebie. Nic nie może wam się stać. Kochamy was mocno, całujemy i ściskamy ♥
Dominice :***** : ♥
-Widziałaś to? On napisał, że oni gdzieś tu są. A jeśli oni nas teraz widzą?
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Luke pewnie żartował. Chodź bo czekają na nas chłopcy. 
Chwytam jej dłoń i odwracam głowę aby spojrzeć na ludzi, którzy przechodzą chodnikiem. Czuje jak w moim gardle buduje się wielka kula, której nie będę potrafiła zniszczyć przez dłuższy czas. Nie powiem o niczym Harry'emu, który pewnie też już to wszystko wie. Co my mamy jeszcze zrobić żeby nas nie gonili? Przecież mój chłopak nie ma już nic do czynienia z narkotykami. Mam ochotę zamknąć się w jakimś pokoju na cztery spusty i nie wychodzić z niego nigdy. Już wszystko było ok, dopóki tego nie napisał. Czasem, ludzie nie mają za grosz wyczucia czasu. To jest wkurzające, bo postanawiasz sobie że coś zrobisz. Masz ustalony cały dzień, a nagle jeden sms albo telefon może odwrócić wszystko do góry nogami. Szepczę sama do siebie, że wszystko będzie ok, że nas nie znajdą choć wcale tak nie myślę. Wiem, że jeśli tu są już wiedzą gdzie jesteśmy i znają nasz każdy nawet najmniejszy ruch. Wiem, że oni są cholernie groźni i dlatego Luke z Harrym boją się z nimi walczyć. Boją się, że zginęliby. Ich jest dwóch, a tamtych nie wiadomo. Czasem żałuje że mój najlepszy przyjaciel i mój chłopak wplątali się w to popieprzone gówno. Gdy mieszkałam w LA nikt, ale to naprawdę nikt nie brał narkotyków. U nas były to zakazane rzeczy. Papierosy i alkohol to była normalna, ale od narkotyków wszyscy starali się uciekać. Poznałam smak marihuany dopiero w Londynie, na jednej z imprez organizowanych przez Luke'a. Nie byliśmy jeszcze aż tak blisko, żebym wiedziała że to on kołuje te wszystkie dragi. Początkowo myślałam, że ma je od tych starszych, którzy przychodzili na każdą imprezę. Dopiero później gdy zaczęliśmy mówić sobie swoje tajemnice, przyznał mi się, że kiedyś to oni przynosili, ale do czasu. Kiedy poznał ich szefa sam zaczął się tym zajmować. Dostawał paczuszki i robił skręty. A resztę dostawał w specjalnych woreczkach, które były gotowe do sprzedaży. Raz nawet poszłam z nim sprzedać, bo nie miałam nic ciekawego do roboty i zauważyłam jak to się odbywa. Luke podchodzi do jednej osoby, pyta się czy nie potrzebuje jakiejś działki, a jeśli tak to tamten daje mu dyskretnie pieniądze, a Luke daje mu kilka skrętów lub paczuszkę kokainy lub Bóg wie czego. Nigdy jeszcze nie widziałam jak Harry sprzedaje, choć widziałam narkotyki w jego domu. Pamiętam raz nawet jak zostawił paczkę u mnie, co później się tak wściekał jak się naćpałam. Było wtedy nawet dość zabawnie. Wracam myślami do tego co jest teraz, staram się nie myśleć co może wydarzyć się za pięć, dziesięć, dwadzieścia minut. Że mogą któregoś z nas tak bezlitośnie zastrzelić lub zrobić coś innego. Uśmiecham się sztucznie do mojego chłopaka, który albo udaje albo wcale nie wie o tym, że oni już tutaj gdzieś są. Widzę jak Julienne, kurczowo trzyma się ręki Ashtona, na co pokazuje jej żeby się wyluzowała i wreszcie przestała. Bo przecież skoro nawet nie wiedzą że oni tutaj gdzieś mogą być, to po co mamy ich denerwować. Gdyby Luke chciał, wysłałby smsa lub zadzwonił do Harry'ego. Bo przecież odkąd to wszystko się dzieje stali się najlepszymi kumplami. Rozglądam się po restauracji w której jest pusto. Nie ma co się dziwić, są godziny przedpołudniowe i normalni ludzie siedzą w domach, wracają do domów po skończonych dyżurach lub po prostu mają wolne. Ale nie siedzą w restauracji. Siadam na miejscu obok Julienne, która chwyta moją dłoń pod stołem i z całej siły ściska ją. Spogląda na mnie i szepczę jakieś niewyraźne słowa. Wiem, że chodzi jej o tą wiadomość od Luke'a którą przeczytała. 


------------------------------

-I widzisz wszystko jest ok. Wcale ich tutaj nie ma. Luke nas po prostu nastraszył.
Uśmiecham się kiedy wychodzimy z restauracji. Chłopacy już nas wcześniej poinformowali, że pojadą szybko do jakiegoś kiosku po papierosy. Zgodziłyśmy się, bo co miałyśmy powiedzieć, że ci faceci mogą być gdzieś za rogiem i czają się na ich życie. Zakładają kaski na głowę, a my siadamy na ławce obok. Kiedy odjeżdżają wreszcie wiem, że możemy porozmawiać.
-Słuchaj, a jeśli Luke ma rację i oni gdzieś tutaj są i na przykład teraz się nam przyglądają.
-Nie możliwe Julienne, uspokój się, oni są dupkami. Poradzimy sobie. 
-A nie możemy tego zgłosić na policję?
-No i co im powiemy? Ja nie mam zamiaru wydać najlepszego przyjaciela i mojego chłopaka, przecież dobrze wiesz, że oni są w to cale gówno zamieszani.
-Dlaczego życie musi być tak cholernie trudne i popierdolone.
Dokładnie w momencie kiedy wypowiada te słowa słychać intensywny pisk opon o nawierzchnię ulicy. Modlę się aby to nie było o czym myślę. Ale gdy widzę jak Julienne przykłada sobie dłoń do ust wiem, że to jest to. Odwracam głowę i widzę dwa motory leżące na ulicy. Kiedy uświadamiam sobie, co się stało. Że mój chłopak i Ashton mogą gdzieś tam być, wstaję z ławki i biegnę w tamtą stronę. Coraz więcej ludzi zbiera się w tamtym pobliżu. Kiedy przedzieram się przez ich tłum, krzyczę i czasami uderzam kogoś w jakieś miejsce. Słyszę jak Julienne zapłakana biegnie tuż za mną i piszczy. Nadal mam nadzieję, że to nie oni, ale sama sobie nie wierzę. Kiedy upewniam się i widzę ich oby dwóch, leżących praktycznie obok siebie klękam przy moim chłopaku i chwytam jego dłoń. Wrzeszczę aby ktoś zadzwonił po pogotowie, ponieważ widzę w jakim są stanie. Kiedy podnoszę głowę do góry w samochodzie, który stoi z włączonym silnikiem widzę tego samego mężczyznę, który wtedy za nami szedł. Łzy spływają po mojej twarzy, bo czuję że on robi się zimny. Julienne nawiązuje kontakt z Ashtonem, który najwyraźniej nie jest aż tak bardzo poszkodowany jak mój chłopak. Harry nie porusza się, tylko coraz bardziej robi się blady i chłodny. Modlę się o to żeby nie odszedł, ponieważ nie poradziłabym sobie z tym. Miałabym wyrzuty sumienia, że pozwoliłam mu jechać do tego kiosku po te pieprzone fajki. Mógł iść także na nogach, ale ja się zgodziłam na ten pieprzony motor. W myślach zaczynam wyzywać Boga i swoją mamę, ponieważ nie pomogli mu w momencie kiedy potrzebował tej pomocy.
-Błagam cię tylko o to żebyś nie odchodził, nie wytrzymałabym tego. Jeśli twoje serce stanie, moje także.
Krzyczę w prost w jego twarz, choć wiem, ze wcale mnie nie słyszy. Przypominam sobie jego twarz dzisiaj rano, gdy uśmiechał się i robił sobie z wszystkiego żarty. Nie wiem jak powiem to wszystko jego rodzinie. Nie będą zachwyceni obrotem spraw. Że znowu zaczął z tym gównem. Mam jednak nadzieję, że choć na chwilę wybaczą mu wcześniejsze zachowanie, zobaczą że się zmienił i stara się zmieniać za wszelką cenę. To nie jest jego wina, że tamci faceci się do niego dowalili. On nic na to nie może poradzić. Totalnie odłączam się od środowiska i trzymam jego dłoń. Widzę jak medycy podnoszą Ashtona, a Julienne próbuje odciągnąć mnie od Harry'ego, tak żeby dać lekarzom do niego dostęp. Nic nie słyszę, czuje jakby ktoś uderzył mnie czymś twardym w głowę. Widzę jak podnoszą go na noszach i biegną z nim do karetki. Wiem, że jest źle i myślę o tym że to był nasz ostatni wspólny posiłek, nasza ostatnia wspólna noc i nasza ostania wspólna rozmowa. Mam ochotę zabić się w tym momencie. Przyłożyć sobie kulkę w głowę, lub zażyć tysiące leków, żeby tylko zapomnieć. Na pewno nie ucieknę się do cięcia, ponieważ wiem, że nie byłby zadowolony. 
-On z tego nie wyjdzie Julienne. On był już zimny. Jego dłonie kostniały.
-Spokojnie Dominice. Wszystko będzie dobrze.


_______________________________
Takie troszku spóźnione, ale wow udało mi się go napisać w ciągu tygodnia, jestem z siebie dumna że w ogóle znalazłam jakikolwiek czas. Mam nadzieję, że już części będą dodawane w miarę regularnie. Buziaczki, kisski i wgl.

Lots Of Love
Rose
xx

czwartek, 13 listopada 2014

25. To będziesz nienawidzić mnie dopóki nie odejdę z tego świata i jeszcze jeden dzień dłużej!


-I jak wam poszło?
-Myślę, że dobrze. Napisałam wszystko, ale jak znam życie połowa będzie źle.
-Nie będzie aż tak źle, Dominice. Wszystko będzie ok.
Uśmiechnęłam się do Cary kiedy wychodziłyśmy ze szkoły. Dokładnie w chwili kiedy ujrzałam mojego chłopaka, miałam wyciągnąć telefon i zadzwonić do niego. Opierał się łokciami o uda, a obydwie dłonie umieszczone były na jego twarzy. Był czymś wyraźnie poddenerwowany. Jego nogi cały czas poruszały się w górę i w dół, a twarz zwieszona była ku ziemi, dopóki nie usłyszał jak rozmawiamy. 
-Co ty tu robisz? Przecież miałam zadzwonić.
-Ale plany się zmieniły. Chodźcie, nie możecie tu być.
Jego głos był poddenerwowany. Poderwał się na równe nogi i przebiegł wzrokiem po nas wszystkich kończąc na Luke'u wysyłając mu jakieś dziwne spojrzenie.
-No, no szybciej. Połowa jedzie ze mną, a połowa z Harrym i Dominice. Bez gadania. Nie wychodzicie z domów bez nas, rozumiecie? Wszyscy macie siedzieć w domu. Możemy nawet tak zrobić, że spakujecie swoje ubrania i wszyscy pojedziecie do Janette. Ale pod żadnym pozorem nie wychodzicie dzisiaj sami z mieszkań. Rozumiemy się kurwa?
Spojrzałam na Harry'ego i poczułam jakieś dziwne napięcie między nami. Mój chłopak wraz z Lukiem rozglądali się nerwowo wokół nas i szukali podejrzanych twarzy. Nie odzywałam się w tej chwili, dlatego że po pierwsze nie chciałam wiedzieć co nam grozi, ani co ci gnoje znowu narobili. Jeszcze kurwa ostatnio ze sobą nie rozmawiali, a teraz zgrywają najlepszych kumpli. Miałam ochotę wjebać jednemu i drugiemu. Kiedy duża i ciepła dłoń Harry'ego spoczęła w jednym uścisku z moją przez chwilę się uspokoiłam. Narzucone tempo przez mojego chłopaka i Luke'a było bardzo szybkie. Każda z nas miała szpilki i wiedzieli o tym, a jednak chcieli chyba nam połamać nogi. Przydały się lata treningów chodzenia na szpilkach. Kiedy już siły mnie opuszczały Harry ciągnął mnie za sobą, a ja praktycznie opadałam z sił. Nasz samochód stał obok samochodu Luke'a. Stały one na końcu parkingu. 'Super' pomyślałam i przeklęłam w myślach. Musiało to naprawdę dziwnie wyglądać. Grupka dziewięciu osób, która praktycznie biegnie przez parking. Właściwie dwie dziewczyny są ciągnięte z braku sił, a kolejne dwie nie nadążają za narzuconym im tempem. 
-Już nie daleko.
-Super, kurwa. Gdzie my się do huja w ogóle spieszymy.
Stanęłam na środku ulicy, puściłam dłoń Harry'ego i skrzyżowałam ręce. Wszyscy momentalnie odwrócili się w moją stronę i zaśmiali się w moją stronę. Widziałam jak na twarzy Harry'ego buduje się złość, ale ja wcale się nie bałam. Momentalnie rzucił się w moją stronę, chwycił moje biodra i przełożył przez lewe ramie.
-Nie będziesz mała suko ze mną walczyć. 
Krzyknął kiedy odkładał mnie nad ziemie i próbowaliśmy się rozdzielić kto z kim jedzie. Jedziemy z Julienne, Ashtonem i Michaelem. Z tego co zrozumiałam to plany się troszkę zmieniły. Stwierdzili, że lepiej będzie jak się rozdzielimy, a nie będą w wielkiej grupie, więc Julienne i Ashton będą dzisiaj u nas, a reszta ma się dogadać. Wsiedliśmy do samochodu, kiedy Harry dopalał papierosa razem z Lukiem. 
-Wiecie o co chodzi?
Nie spuszczałam wzroku z mojego chłopaka, który cały czas coś gestykulował do mojego naszego przyjaciela. Nie odpowiedziałam na pytanie Jade, tylko pokiwałam przecząco głową. 
-Wiesz, pewnie coś złego. Skoro nawet nie pozwalają nam z domów wychodzić.
Przebiegłam po swoich włosach kiedy zauważyłam że Harry wraca już do samochodu.
-No to tak. Ty Michael pójdziesz do mieszkania z Ashtonem. Weźmiesz swoje rzeczy. Później to samo zrobimy z tobą Ashton. A na końcu rzeczy weźmie Julienne. Pójdziecie z nią obydwoje. Później Michael odwieziemy cię do Janette, a wy pojedziecie z nami do naszego mieszkania, ale tylko na chwilę. Później pojedziemy do mojej babci.
-Czy może mi ktoś tutaj do huja wyjaśnić, co tu się dzieje?
Mój głos rozbrzmiał w całym samochodzie, ale Harry nie odpowiedział. Siedział cicho i skupiał się na drodze. Jego dłonie dosłownie drżały na kierownicy. Kiedy dojechaliśmy pod blok Michaela, Harry wysiadł razem z chłopakami i dał Ashtonowi coś do ręki. Nie chciałam być wścibska, więc nawet specjalnie nie patrzyłam co to takiego. Oczy Julienne były jakieś nieobecne, jakby się czegoś naprawdę bała. 
-Wszystko będzie dobrze, ale nigdzie nie wyjedziemy. Przynajmniej ja nie mam takiego zamiaru.
Odwróciłam się w jej stronę i poklepałam jej kolano. Harry wrócił szybciej do samochodu niż wyszedł z niego. Zablokował drzwi i spojrzał na telefon.
-Harry, ja nigdzie nie jadę.
-Nie ma mowy. Jedziesz i tyle!
-Nie jadę kurwa. Dopóki mi nie powiesz co się dzieje to kurwa nigdzie nie pojadę.
-Dobrze, nigdzie nie pojedziemy. Zostaniemy u nas w mieszkaniu, zadowolona?
Przytaknęłam i spojrzałam na jego zielone tęczówki, które były jakieś inne. Uśmiechnęłam się słabo i odetchnęłam na tyle głośno, żeby mnie usłyszeli. Spojrzałam na telefon i wpisałam numerki aby zadzwonić do taty. Chciałam go odwiedzić, zresztą Rose i Lilianne też.
-Nie rozmawiasz przez telefon dopóki nie wrócimy do domu. A jak już wrócimy nie odbierasz telefonów od nieznajomych ani prywatnych numerów.
-Dobrze tatusiu.
Mój sarkastyczny ton wywołał na nim czerwone jak buraki policzki i pokręcił przecząco głową przewracając oczami. Włożyłam telefon do torebki i spojrzałam przez szybę aby ujrzeć wybiegających z bloku Ashtona i Michaela. Odwracali się do tyłu jakby czegoś się przestraszyli. Harry szybko nacisnął guzik odblokowywania drzwi. Odwróciłam się do tyłu aby zobaczyć dwójkę chłopaków, którzy ledwo dyszą. 
-Wszystko, ok?
-Tak, tak. Stary, ale jedźmy stąd. Jakiś gościu za nami szedł.
Harry przekręcił kluczyk dokładnie kiedy jakiś facet wybiegł z bloku. Miał na nosie przeciwsłoneczne okulary i tatuaż pod okiem, a obok niego stał drugi. Trochę niższy, ale także wyglądał na podejrzanego. Patrzyli się na nasz samochód jakby szukali czegoś wzrokiem. Kiedy nie znaleźli tego czego szukali odwrócili się do ulicy plecami i zaczęli się o coś kłócić.


---------------------------------

-Nie dotykaj mnie.
-Kurwa o co ci znowu chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu. 
Rzuciłam w niego wszystkimi ubraniami, których przed chwilą się pozbawiłam i opadłam na podłogę. Przyciągnęłam kolana do twarzy i zaczęłam płakać. Wiedziałam, że pewnie teraz się gapi bo jestem w samej bieliźnie. W myślach chciałam go tak mocno uderzyć, że upadłby na podłogę, ale wiedziałam że nawet jeśli spróbuje on mnie zatrzyma. Usłyszałam, że wycofuje się. Chce znaleźć się jak najdalej ode mnie. Ciężko opada na łóżko i szepcze coś sam do siebie.
Harry naprawdę, nie chcę się z tobą kłócić.
Kocham cię nad życie.
Ale nie chcę abyś miał przede mną tajemnice.
Przecież dobrze  wiesz, że zniosę wszystko.
Podejdź, przytul się do mnie i powiedz tylko tyle że jesteś przy mnie.
Nic mi się nie stanie.
Nie ważne, czy będzie to kłamstwo, chce usłyszeć że będzie dobrze.


Harry Pov

Wszedłem do pokoju w momencie kiedy ściągała spodnie. Delikatnie chwyciłem jej biodra i przywarłem swoim ciałem do niej opierając głowę na ramieniu. Rzuciła spodnie na łóżko, chwyciła moje dłonie i odrzuciła je.
-Nie dotykaj mnie.
Krzyknęła, odepchnęła moje ciało i przeniosła się na drugą krawędź łóżka. Westchnąłem ciężko, bo doskonale wiedziałem o co jej chodzi. Chciała usłyszeć z moich ust tego czego nigdy nie powinna usłyszeć. 
-Kurwa o co ci chodzi?
-Póki nie powiesz mi co się tu dzieje, nawet nie chce z tobą rozmawiać. Jak cię widzę chce mi się rzygać. Nienawidzę cię. Zawsze mówisz, że kłócimy się z mojego powodu, ale kurwa tym razem to nie jest z mojej winy skurwielu.
Widziałem jak na jej twarzy buduje się złość. Ściągnęła koszulkę, chwyciła za spodnie i rzuciła ubraniami we mnie. Usiadła na podłodze, opierając plecy o łóżko. Przyciągnęła mocniej kolana do czoła jakby chciała stąd uciec i zapomnieć co tu się dzieje. Tak bardzo chciałbym ją teraz przytulić i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Powiedzieć jej co się tutaj dzieje, ale po prostu się boje. Boje się, że mnie zostawi choć obiecywała być ze mną na zawsze. Jej czarna bielizna idealnie współgrała z jej ciałem. Nie było takie jak kiedyś. Teraz było już można powiedzieć prawie perfekcyjne. Za każdym razem kiedy się kochaliśmy już nie bałem się, że jej coś zrobię, że złamię ją swoim ciężarem. Była teraz coraz silniejsza, coraz więcej jadła, a to teraz może jej się przydać. Spojrzałem na nią, a oczy zaszły mi delikatnie i poczułem jedną samotną łzę spływającą po moim policzku. Obiecałem jej dzisiaj niespodziankę, ale przez to wszystko co działo się kilka miesięcy wcześniej nie mogłem jej pozwolić być przy innych osobach. Jak wyszli ze szkoły cały czas wydawało mi się, że ktoś nas obserwuje. Delikatnie przeszedłem obok niej i usiadłem na drugim końcu naszego łóżka. 
-Jesteś skurwielem Harry. Jednym, wielkim, pojebanym skurwielem, który liczy się tylko z samym sobą. Jesteś samolubem kurwo. Ona na ciebie nie zasługuje. Egoista, kurwa, skurwiel, fiut, cipa. Nie wiem jak jeszcze mógłbym się wyzywać, ale wiem że ona jest nieszczęśliwa.
Szeptałem sam do siebie, mając nadzieję, że nic nie usłyszy. Chyba tak było, ponieważ nie odezwała się ani jednym słowem. Cały czas słyszałem jej łkanie, które także doprowadzało mnie do płaczu. Spojrzałem przez drzwi balkonowe i ujrzałem jak całe miasto oblewa fala rażącego światła lamp ulicznych.  Jej drobną sylwetkę ukazywała tylko lampka nocna obok łóżka. Po chwili ciszy postanowiłem wydusić coś z siebie. Początkowo było to tylko głośne chrząknięcie, lecz po chwili coś więcej. Delikatnie podszedłem do niej i chwyciłem jej ręce. Przez chwilę próbowała walczyć, ale gdy uświadomiła sobie, że nie ma szans odpuściła. Spotkałem jej blado-zielony wzrok. I tak kurwa była to moja wina. To przeze mnie była smutna. Nienawidziłem siebie w tym momencie. Miałem ochotę wbijać sobie nóż w serce, albo ciąć dokładnie całe ciało żyletką, żeby przenieść swój ból na mnie. Wszystko tylko po to aby nie widzieć jej smutnych oczu i łez spływających jedna po drugiej po jej policzkach. Uśmiechnąłem się delikatnie aby poczuła, że chce jak najlepiej dla niej i naszej przyszłości.
-Powiem ci o co chodzi. Nie chcę cię okłamywać. Chciałem żebyś o tym nie wiedziała. Ale muszę ci powiedzieć. Luke od pewnego czasu ma problemy z jednym gościem. Zresztą ja też mam z nim problemy. Dostałem dzisiaj sms'a, że jeśli nie powiemy kto próbuje zrobić z niego idiotę, cały czas donosząc na policję to zabije najpierw nasze rodziny, a na końcu nas żebyśmy wiedzieli co to cierpienie. Napisał mi, że zacznie od ciebie. Będę patrzył na twoją śmierć. Opisał to szczegółowo, nie chce o tym mówić.
-Powiedz, chce się dowiedzieć. Może to nie jest miłe ale chce wiedzieć wszystko.
-Huh. No dobrze. Powiedział, że przywiąże mnie do krzesła, a ciebie położy na łóżku. Najpierw on i jego koledzy zabawią się z tobą, a później delikatnie przejedzie nożem po twoim ciele. Nie ważne jak głośno będę krzyczał o pomoc bo nikt mi nie pomoże. Nie będę mógł zapobiec temu wszystkiemu. Będę patrzył jak przecina skórę pod twoją szyją i delikatnie stara się obedrzeć wszystkie naczynka aby odrywać płaty ciała.
Gula w gardle coraz bardziej pęczniała, czułem jak cały drżę. A ona uśmiechnęła się tylko i wzruszyła ramionami. Czy śmierć jest jej bliska?
-Nie boje się już śmierci. Na wszystkich przyjdzie pora, rozumiesz Harry? To Bóg przesądza o naszym życiu, to on nim kieruje, a my nie możemy temu zapobiec. Każdego dnia może coś się stać. Ktoś może cię potrącić, jakiś psychopata dźgnąć cię nożem lub nawet przez chwilę nie uwagi można spaść ze schodów. Jeśli ma mi się coś stać i tak się stanie.
-Nienawidzę gdy tak mówisz!
Krzyknąłem i chwyciłem jej nadgarstki. Przeciągnąłem ją na swoje kolana i chwyciłem w talii.
-Nienawidzę gdy jesteś nad zbyt opiekuńczy! 
Ahhh. Tak. 
Gramy w grę.
Nienawidzę gdy...
No to ok. Jak dla mnie może być.
-Nienawidzę gdy tak na mnie patrzysz!
-Nienawidzę gdy mnie okłamujesz!
Delikatnie pchnęła moje ciało, a ja upadłem na posadzkę uderzając głową o drewnianą powłokę. Jeździłem swoimi dłońmi w górę i w dół jej ciała.
-Nienawidzę gdy jesteś na mnie wściekła!
-Nienawidzę gdy mnie dotykasz!
-Nienawidzę gdy mi się opierasz!
-A ja nienawidzę gdy mówisz jak bardzo mnie kochasz!
-To będziesz nienawidzić mnie dopóki nie odejdę z tego świata i jeszcze jeden dzień dłużej!
-Dlaczego jeden dzień dłużej?
-Nie wiem, tak się chyba mówi, no nie?
Opadła swoją głową na moje ramie i głośno się zaśmiała. Jej delikatne ciało, które było inne niż u zwykłych dziewczyn. Wyczuwalne były krótkie włoski, które były także widoczne z mojej perspektywy, ale strasznie je lubiłem. Czyli już od dłuższego czasu musiała, przestać się golić, co było dla mnie niedorzeczne. Wkurwiało mnie to. Jej klatka piersiowa delikatnie poruszała się zgodnie z moją, a dłonie leżały luźno wokół mojej głowy. Była taka cudowna, wiedziałem, że muszę zapewnić jej bezpieczeństwo i to nadzwyczajne.
-Ale przysięgnij mi, że jutro razem z Julienne nie wyjdziecie z mieszkania.
-Ale Harry..
-Nie ma żadnego, ale Harry. Nie wychodzicie i koniec kropka.
Przytaknęła i uśmiechnęła się. Podniosła się z mojego ciała i sięgnęła po wcześniej przygotowane ubrania. Przyglądałem się uważniej jej ruchom kiedy nakładała szary sweter w gwiazdki i szare dresy. Wyglądała tak seksownie nawet w tych spodniach. 


-Przyjdę do was za chwilę, tylko wezmę prysznic.
-Ja i tak na razie się położę.
Podbiegła do mnie i ucałowała spierzchnięte usta. Smakowała miętą i papierosami. Uwielbiałem ten zapach, chociaż tyle razy prosiłem ją o to aby nie paliła.

Dominice Pov

To, że zachowywałam się normalnie nic nie znaczyło. Tak naprawdę bałam się. Przestraszyłam się tego o czym powiedział mi Harry. A jeśli ten facet jest jakimś konkretnym psychopatom. Chociaż nie. Chyba nie istnieją ludzie, którzy potrafiliby innego człowieka obedrzeć ze skóry i to na żywo. Ucałowałam jego usta i położyłam się na łóżku. Gdy wszedł do łazienki zacisnęłam powieki. Sam widok Harry'ego, który płacze, krzyczy o pomoc i głośno woła moje imię. Jego bujne loki, które śmiesznie skaczą na jego głowie kiedy próbuje wydostać się z węzłów, którymi był przywiązany do krzesła. Jego żałosny wzrok, byłby dla mnie okropny. Po chwili moje oczy zachodzą mgłą, widzę tylko jedno światełko, które wisi nad jego głową. Dalej porusza się na tym krześle, próbuje coś zrobić. Widzę dwie postacie, zbliżają się do niego. Chwytają za ręce, żeby jeszcze bardziej go unieruchomić. Krzyczę jego imię, ale nikt mnie słyszy. Jego głos dalej odbija się w mojej głowie echem. Czuje jak moje dłonie tracą czucie. Widzę krew ściekającą na podłogę, ale nie poddaje się. Próbuje walczyć dla niego. Próbuję być z nim choć nie wiem co się dzieje. Wyciąga do mnie rękę, próbuje ją łapać, ale nie daje rady. Jest za daleko. Otwieram oczy szerzej i widzę go bardziej wyraźnie. Ból zniknął. Widzę jak jeden z mężczyzn trzyma siekierkę w ręce. Próbuję go ostrzec ale w momencie kiedy to robię, uderza centralnie w jego czaszkę. Płaczę. Chyba słychać mnie wszędzie. Żałośnie krzyczę jego imię. Odwiązują sznury z jego krzesła, jego ciało opada bezwładnie na ziemię. Mężczyźni wychodzą. Wołam ich aby pomogli, lecz oni ani razu nie odwracają się. Ciężko zwlekam się z posadzki na której leżałam. Upadam na podłogę, coraz bardziej krwawię. Moje ubranie, które jest całkiem zakrwawione. Wiem, że zaraz umrę. Czuje to. Coraz bardziej zbliżam się do jego ciała. Czołgam się i czuje nieprzyjemny ból w okolicy klatki piersiowej. Spoglądam w dół, widzę jak płat mojego ciała luźno zwisa w dół. Kiedy dotykam jego dłoni wiem, że on już nie żyje. Modle się do Boga o to aby ktokolwiek nas znalazł. Żebyśmy nie rozłożyli się w tej piwnicy. Nie chcę aby później mnie szukali. Nie chcę robić złudnych nadziei mojej rodzinie, która będzie myślała, że jednak żyję. Chcę aby znaleźli mnie jeszcze z ciałem taką jak mnie zapamiętali.
-Przepraszam, Harry. Przepraszam, że cię nie posłuchałam.
Moje oczy zaszły czarnym odcieniem, jego delikatne loki jeszcze dotykały mojej twarzy. Najgorsze było to, że nie słyszałam jego oddechu. Wiedziałam, że już nie żyje. Leży zabity i to wszystko przeze mnie. Gdybym nie kazała wyjść mu do tego sklepu nie porwaliby mnie. Mogłam iść z nim też nic by mi się nie stało. Ale ja głupia wolałam zostać w domu myśląc że nic mi tutaj nie grozi. Widzę słabe światło, które przeszywa moje oczy. Dwie postacie nade mną. Nie wiem czy chcą dobrze, czy wręcz przeciwnie. Zamykam oczy, ból przeszywa moją klatkę piersiową, a krew ścieka po podłodze. Nie wiem co się dzieje, nie wiem co mam zrobić. Wołać o pomoc czy pozostać cicho i udawać że naprawdę się już wykańczam. Ktoś potrząsa moim ciałem, ból znika. Otwieram oczy, widzę jego twarz. Patrze się na niego, nie mogę złapać oddechu. Krzyczy do mnie ale go nie słyszę. Czuje jak po mojej twarzy spływają łzy, a ciało jest doszczętnie spocone. Chwyta mnie w talii i podnosi do pozycji siedzącej. Jestem jak bezwładna lalka. Kiedy naciska na moją przeponę oddech wraca. Jest szybki i nierównomierny. Uszy także się już odetkały i słyszę wszystko.
-To tylko zły sen kochanie, wszystko będzie dobrze.
Jego dłoń spoczywa na mojej głowie, a ja przez łzy próbuję choć na chwilę odnaleźć małą iskrę szczęścia na mojej twarzy. Składa pocałunek na czubku mojej głowy, a ja mocno oplatam swoją dłoń wokół jego nadgarstka. Czuję go przy sobie i jest to najwspanialsze uczucie jakie teraz mogłabym tylko poczuć. To był tylko sen. Moja wyobraźnia po raz kolejny płata mi te pojebane figle. Przed oczami dalej mam tą krew na podłodze, która sączy się z jego czaszki i mojej klatki piersiowej. Harry delikatnie szepcze mi do ucha próbując uspokoić. Mój oddech staje się spokojniejszy, a z oczu już płynie coraz mniej łez. Czuje napływającą energię do mojego ciała. Podnoszę się z jego ramion i staje na własnych nogach. Początkowo delikatnie uginają się pode mną, ale po chwili wszystko przechodzi. Pocieram swoje ramiona i spoglądam przez drzwi balkonowe. Czuje, że jego ciało jest bardzo blisko, czuje jego ciepło i oddech. Nie mylę się, kładzie swoje dłonie na moich barkach i delikatnie zbliża moje ciało do swojego.
-Kochanie, jestem przy tobie. Nie masz już czego się bać.
Przytaknęłam głową i odwracam się w jego stronę. Spoglądam w szmaragdowe oczy i uśmiecham się. Staje na palcach i składam pocałunek na malinowych, lecz spierzchniętych ustach.
-Kocham cię Harry.
-Ja ciebie też, myszko.


----------------------------------

-Wrócę, za jakieś dwadzieścia minut. Wychodzę sprawdzić co u reszty.
Głos Harry'ego dobiegł mnie w sypialni. Ciało Julienne było przy moich nogach, a Ashton leżał przytulony obok niej. Otwarłam szeroko oczy i znowu przypominam sobie ten okropny sen. Jego ciało leżące obok mojego. Wszystko zakrwawione. Chwila zawahania. Wstać i iść jak najdalej z tego mieszkania, czy zostać i czekać w przerażeniu aż on wróci. Wybrałam pierwszą opcję. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Zimna tafla wody uderzyła w moje ciało. Szybki prysznic dobrze mi zrobił, ponieważ szybko się obudziłam. Umyłam zęby i założyłam bieliznę. Starałam się jak najciszej mogłam wejść do pokoju nie zauważona, wyciągnąć jakieś ciuchy z szafy i wyjść z mieszkania do taty. 
-Kurwa.
Wyrwało się z moich ust, kiedy na podłogę upadł mój telefon. Głośny stuk o drewnianą posadzkę pozwolił Julienne i Ashtonowi obudzić się. Uśmiechnęłam się w ich stronę i sięgnęłam po moją zgubę. Szybko odwróciłam od nich wzrok i przeszukałam szafę w znalezieniu czegoś odpowiedniego na tą pogodę. Niby było ciepło, ale wiał wiatr. 
-Gdzie idziesz?
-Do taty.
-Ale przecież, Harry zabronił nam wychodzić z domu.
-Taaa.. Ale posłuchajcie. Jak ma nam się coś stać, to nawet w mieszkaniu coś się może wydarzyć. Nie chciałabym umrzeć tutaj, wolę gdzieś na ulicy, bo przynajmniej ktoś mi może pomóc. Idziecie ze mną czy zostajecie i będziecie rozpaczać?
-No, dobra. Pójdziemy.
Głos Ashtona był inny niż zwykle. Był dziwnie nieobecny, chociaż udawał bardzo zainteresowanego. Coś się musiało wydarzyć. Coś wczoraj przegapiłam, gdy położyłam się do łóżka. Spoglądnął słabo na Julienne i zrobił minę rozczarowania. Aha. Czyli to jednak przez nią jest coś nie tak. Czyżby dalej ją kochał i chciałby z nią być. Kiedyś nawet shippowałam ich z Janette i nazywaliśmy ich Jashton. Było to dość zabawne, ale także słodkie. Nie lubili gdy tak na nich mówiłyśmy, ponieważ uważali że to dziecinne. Odetchnęłam i cały czas patrzyłam na Ashtona, który cały czas patrzył na każdy ruch Julienne. Było mi smutno, ponieważ naprawdę nie wyobrażałam sobie tego, że oni nie są razem. Wiem, że odkąd Ashton ją zdradził minął już rok i kilka miesięcy, ale wiem, że są w sobie zakochani. Bo, przecież jak mogłoby być inaczej? Gdy chodziłyśmy na jakieś imprezy zawsze, ale to zawsze gdy pokazywałyśmy jej jakiegoś chłopaka, którego mogłaby wyrwać mówiła że nie jest w jej typie. Czasami po pijaku coś bredziła o Ashtonie, ale jej nie słuchałyśmy. Ashton od tamtej pory nie miał żadnej dziewczyny. A co za tym się kryje? Dalej kocha Julienne i nie chce sobie jej nigdy odpuścić. Gdy nasza przyjaciółka weszła do toalety, byłam już ubrana w różową bluzę z napisem 'Whatever', czarne rurki, granatowe converse i czarną ramoneskę. 



-Ashton widzę to.
-Ale co niby?
-Dalej ją kochasz, prawda?
-Powiedz mi jak mam jej nie kochać. Była tą jedną jedyną, wiedziałem że to z nią chcę spędzić resztę życia, a przez tą jedną popieprzoną noc wszystko zjebałem. Przysięgałem ci, że to nie była moja wina i podtrzymuje moje zdanie. Byłem kompletnie pijany, szczerze pamiętam tylko moment w którym wróciłem do domu, a było to następnego dnia w południe. Nie wiem jak tamta laska znalazła się w moim łóżku. Nie chciałem stracić tak cennego skarbu jakim jest Julienne. Ale teraz już wiem, że straciłem i nigdy nie odzyskam. Powiedziała mi wczoraj, że brakuje jej mojego dotyku, czułych słów, ale po prostu nie chce mi znowu ufać. Po prostu tego nie chce, rozumiesz. Wczorajsza rozmowa była trudna, próbowała udawać że wszystko jest dobrze, ale ja wiedziałem że nie jest.
Przytaknęłam głową i rozwarłam oczy, ponieważ byłam coraz bardziej ciekawa tego wszystkiego. Chciałam chłonąć informacje jak gąbka, wodę. Ashton zawsze był chłopakiem o którego dziewczyny potrafiły się pobić, ale gdy on znalazł sobie tą jedyną za żadne skarby nie chciał jej puścić. Byli z Julienne przez dwa lata, rok temu w jej siedemnaste urodziny zdradził ją, przynajmniej tak mówią wszyscy, ale czy to prawda? Nikt nie wie. Kiedy dziewczyna wyszła z łazienki Ashton pobiegł do niej. Julienne siadła obok mnie, a ja znowu podjęłam ten temat.
-Rozmawiałam z Ashtonem.
-Już ci powiedział, że nie chce z nim być. Możesz mnie zrozumieć? Zostałam zdradzona w dzień moich urodzin. Wiem, że on mnie kocha. Ja też go kocham i nie chcę rezygnować jako przyjaciela ale nie wiem czy po raz kolejny nasz związek dałby radę. Obawiam się, że szybko by się wykruszył po tym wszystkim co się wcześniej zdarzyło. Nie wiem, czy chce mu zaufać. Wiem, że już trochę czasu minęło, ale ja dalej widzę go tamtej nocy. Zakrywa się kołdrą po samą szyję, a tamta dziewczyna obok chichocze  i krząta się po drugiej stronie łóżka. Myślę, że źle przyjął tamtą wczorajszą rozmowę, ale co miałam mu powiedzieć? Ashton tak bardzo cię kocham, nigdy nie przestałam tego robić. Mam sny o nas i naszej przyszłości. Dobrze wiesz, że taka nie jestem, nie przyznałabym się do miłości w osobie, która tak bardzo mnie zraniła.


---------------------------------

Ciepło bije, lecz wiatr jest zimny. Próbuję jeszcze bardziej skurczyć się w sobie kiedy zapalam papierosa i czekam z Julienne, aż Ashton zejdzie na dół. 
-Musisz spróbować.
-Nie wiem, jeszcze się nad tym zastanowię. 
Julienne zapala swojego papierosa, a ja wkładam zapalniczkę do torebki. Na ulicy cisza, pierwszy raz nie ma jakiś wielkich tłumów. Idziemy przed siebie, stwierdziliśmy że nie weźmiemy taksówki, ponieważ zdrowiej będzie przejść się kawałek, a to tylko szybkim krokiem dwadzieścia minut. Oprócz naszych kroków słyszę jeszcze czwarte, gdy odwracam się do tyłu aby spojrzeć nikogo nie ma. Śmieje się sama do siebie, że znowu ta popieprzona wyobraźnia. 
-Czy wam też wydaje się, że ktoś za nami idzie.
Julienne razem z Ashtonem zgadzają się, dopalają papierosy i rzucają na chodnik. Odwracam się po raz kolejny i widzę wysokiego mężczyznę, który ma krótko ścięte, czarne włosy. Pali papierosa i jest coraz bliżej nas. Fala zimnego potu uderza w moje ciało. Czuje jak wszystko powoli odmawia mi posłuszeństwa. Każdy ruch staje się ucieczką od rzeczywistości. Julienna i Ashton idą tym samym tempem i spoglądają co chwile za siebie. Silne uderzenie w ramię i przyparcie do muru, przeraża mnie. Przez chwile nie wiem co się dzieje, przez moje zaciśnięte oczy sączą się łzy, a przez ciało przepływają dreszcze. Próbuję walczyć. Kopać i bić na ślepo, ale mój przeciwnik jest wyższy i na pewno silniejszy. Ten sen znów powraca do mojego umysłu i widzę ciało Harry'ego, które bezwładnie opadana na podłogę, a ja próbuję jakimś sposobem znaleźć się obok niego. Czuje jak każde słowo, które chciałabym wypowiedzieć nie potrafi przejść mi przez gardło. Tak bardzo chciałabym stąd uciec i zamknąć się w mieszkaniu w którym wiem, że nic mi nie grozi. Słyszę, że Julienne i Ashton są bezpieczni i nie krzyczą. Ich szybkie kroki uspakajają mnie. Nie może być to ktoś kogo nie znają. Musi być to ktoś kto jest im dobrze znany, dlatego,  że podchodzą i nie boją się natręta. Mój oddech uspakaja się w stu procentach kiedy słyszę znajomy głos.
-Prosiłem was abyście nie wychodzili.
-Ale Harry chcieliśmy tylko iść do rodziców Dominice.
Otwieram szeroko oczy i widzę jego postać, która patrzy na dwójkę moich znajomych. Także spoglądam na nich i widzę jak ich oczy malują się w strachu a dłonie które drżą są złączone w uścisku. Ręka Harry'ego, która przyciskała mnie do muru, powoli zwalnia swoją siłę. Oddycham głęboko i czuję jak każda łza powoli dodaje mi sił. Spoglądam na prawo i widzę tego mężczyznę, który wyciąga swojego papierosa z ust, rzuca go na chodnik i przydeptuje nogą. Czuje jak moje serce bije jak oszalałe, kiedy przeciąga palcem wskazującym po swojej szyi w geście, że i tak zginę. Ogarnia mnie strach. Kiedy odchodzi cały czas patrzę się w miejsce, w którym przed chwilą stał. Harry spogląda na mnie i delikatnie ujmuje moje ramie. Przyciąga mnie do siebie i widzę że ma tak cholerną ochotę mnie uderzyć, ale jednak się powstrzymuje.
-Kurwa! Zachowujesz się jak dziecko. Proszę cię, żebyś nie wychodziła z domu, ale nie ty masz to w dupie i wychodzisz.
-Ale przecież jestem jeszcze dzieckiem. Nie mogę kupować alkoholu w Ameryce.
-Tak, ale przypominam nie jesteśmy w Ameryce tylko w popierdolonej Anglii, więc już się nie wykręcaj. 
Wypuszczam z siebie zrezygnowany oddech kiedy szarpie mnie za ramie i ciągnie w stronę ulicy. Wiem, że teraz nawet nie będę mogła nigdzie wyjść, ponieważ nie pozwoli mi na to, lecz jednak choć na chwilę chcę być przy tacie, Lilianne i Rose.


-----------------------------------

-Już, otwórz oczy!
-Serio Harry? Quady? Serio? Czy uważasz, że mój strój jest odpowiedni na quady?
-Jasne, że tak. I nie tylko. Kiedy delikatnie będziesz zaciskać swoje uda na mojej głowie, też będzie przyjemnie.
-Harry jesteś pijany, przecież piłeś przed godziną z Ashtonem.
-Kochanie, godzina robi bardzo dużą różnicę. Pamiętasz jak pierwszy raz jechałaś ze mną samochodem? Byłem wtedy pod wpływem narkotyków i co, zabiłem cię?
Przewracam oczami i strach na chwilę mija. Przypominam sobie tą pierwszą przejażdżkę. Kiedy spogląda na mnie, a ja widzę czerwone oczy. Faktycznie, kurwa naćpany był, jak mogłam tego wtedy nie zauważyć. Spoglądam na Julienne i Ashtona, którzy powoli idą w naszą stronę i próbują zmienić coś między sobą. 
-Po pierwsze ja tutaj przyjechałam do twojej babci, żeby ją poznać, a po drugie tutaj miałam być bezpieczna, a z tego co wiem to quady są czasem niebezpieczne.
-Ale kotku wszystko co ja robię dla ciebie jest bezpieczne. Przecież dobrze wiesz, że ze mną zawszę będziesz bezpieczna.
Przytaknęłam głową, ale nie byłam pewna tych słów. Już ma wielkie kłopoty, ale stara się robić tak abym o nich zapomniała. Mam na sobie crop top w niebiesko-białe paski, krótkie jeansowe shorty i różowe vansy. Podobnie ubrana jest Julienne. 



-Wybacz, czy kiedyś uprawiałaś seks na sianie?
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. 
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Zaśmiał się i chwycił moje dłonie przywierając ustami do moich. Delikatnie pociągnął mnie w stronę quadów i pomógł wsiąść na jeden z nich. Kiedy słyszę że silnik zostaje włączony, mocno przyciskam się do jego ciała i zamykam oczy. Czuję, jak ktoś delikatnie szturcha moje ramię. Otwieram oczy i widzę Julienne, która kurczowo trzyma się ciała Ashtona. Podnosi kciuk do góry w geście, że wszystko będzie ok i uśmiecha się. 
-Gotowa?
-Mhm.
Liczę do dziesięciu, kiedy quady już po trzech zaczynają jechać. Kask chroni moje oczy przed wszelakim natręctwem, a także włosami Harry'ego. Czuję strach, który ogarnia mnie od chwili kiedy ten pieprzony quad zaczął jechać. Boje się, że Harry spowoduje jakiś wypadek pod wpływem alkoholu. Ufam mu i wiem, że nigdy nie chciałby mnie skrzywdzić, ale może to zrobić nawet nieświadomie. Czuje jak moje palce drżą na jego umięśnionym ciele, a on coś stara się mówić do mnie lecz słyszę tylko niektóre słowa. Czuje się wolna, choć na chwilę mogę zapomnieć o wydarzeniach z przed tygodnia, kiedy ten facet śledził nas na ulicy. Cały czas widzę jak pokazuje mi, że zginę, ale nie chcę aby Harry się o tym dowiedział. Zamykam oczy i mocniej przywieram do niego ciałem. Zatrzymujemy się, a ja delikatnie otwieram oczy. Widzę jak Harry pokazuje dłonią Ashtonowi aby nie zatrzymywał się i jechał dalej. Ich quad jedzie z zawrotną prędkością, zdołałam usłyszeć tylko okrzyk radości Julienne. Nagie ciało Ashtona idealnie prezentowało się na tym quadzie, zresztą tak jak Harry'ego.

Harry's Pov

Wiem, że jestem pijany, ale nie odczuwam tego. Wiem, że nie powinienem, ale obiecałem sobie, że dzisiaj z nią pojadę i zrobimy coś szalonego. Czuje jak przez mój nagi tors przepływa fala ciepła wywołana jej zapachem. Mam ochotę tak bardzo pieprzyć ją tu i teraz.
-Wybacz, czy kiedyś uprawiałaś seks na sianie?
-Nie, przecież LA i Londyn to nie są wsie.
-To dzisiaj będzie twój pierwszy raz. Pojedziemy razem i znajdziemy jakieś pole z sianem.
-Jesteś idiotą, Harry.
-Tak. A ty jesteś jeszcze większą idiotką, że mnie pokochałaś za to jaki jestem.
-Nie mów tak, przecież wiesz jak bardzo mi na tobie zależy. 
-Pokażę ci na co mnie stać.
-Ale ja wiem, na co cię stać.
-Ahhh.. tak. To jeszcze zobaczymy, kochanie.
-Jesteś pijany, powtarzam to już chyba setny raz.
-Wiem, że jestem pijany. Ale to nie przeszkodzi mi w tym, żebym ci pokazał na co mnie stać.
Mój głęboki śmiech wywołuje na niej słaby uśmiech. Delikatnie owijam swoje palce wokół jej drobnej dłoni i ciągnę w stronę quadów. Delikatnie chwytam za jej biodra i sadzam ją na tyle maszyny. Mam ochotę ją pocałować ale zamiast tego wkładam kask na jej głowę. Widzę Julienne i Ashtona, którzy kłócą się, ponieważ początkowo przyjaciółka mojej dziewczyny nie chce z nim jechać. Ale po chwili wszystko jej przechodzi, gdy on delikatnie ujmuje jej dłoń i uśmiecha się. Nie przypuszczałem, że między nimi może coś iskrzyć. Dominice mówiła, że są śmiertelnie skłóceni. Delikatnie przekładam nogę na drugą stronę quada i mocniej zakładam swój snapback na głowę, tak aby nie spadł mi z głowy gdy będziemy jechać. Spoglądam najpierw w jedno lusterko, a później w drugie aby sprawdzić czy wszystko jest ok. Wysyłam jej uśmiech, lecz widzę że jednak moja dziewczyna się denerwuje. Przekręcam kluczyk w stacyjce, a ona zaczyna drżeć. Mocno oplata dłonie wokół mojego umięśnionego torsu i przyciska się do mojego ciała zamykając całą przestrzeń między nami. Obok nas pojawia się drugi quad na którym jest Ashton z Julienne. Przybijamy sobie żółwika (tak wiem, że to dziwne, ale z tego chłopaka stał się naprawdę spoko koleś, myślałem że będzie taki sztywny jak na początku moja dziewczyna, ale pomyliłem się) , a dziewczyny rozmawiają chwilę. Mój wzrok sięga na dłonie Julienne ułożone na nagim torsie Ashtona, które delikatnie zaplatają się na nim. 
-Gotowa?
-Mhm.
Przez chwilę boje się ruszyć, ale strach przestaje mną rządzić kiedy ona cicho odlicza sekundy do naszego startu. Już po trzech zaczynam jechać. Kiedy mocno przyciska się do mojego ciała, zaczynam przyspieszać. Licznik pokazuje coraz większą prędkość. Nie przejmuje się tym, ponieważ wiem że nic nie może nam się stać. Już nie raz jechałem na quadzie. Wiem, że jest to niebezpieczne po alkoholu, ale staram się być ostrożny. Znam tę drogę jak własną kieszeń i wiem, że nic nam nie grozi. Ciesze się gdy delikatnie zatapia paznokcie w moim ciele. Nie są takie ostre jak zwykle, jej ręce też wydają się inne. Delikatnie opuszczam wzrok na jej ręce i widzę coś czego nie widziałem. Nie ogoliła rąk, a to jest dziwne. Czyżby posłuchała mojej prośby z przed kilku miesięcy jak byliśmy w Australii. Kiedy słyszę jej głośny jęk powracam wzrokiem na ulicę. Kiedy czuję telefon wibrujący w kieszeni spodenek, wiem że nie mogę odebrać. Rozglądam się na boki za miejscem w którym spokojnie mógłbym pieprzyć się z Dominice. Widzę kilka stosów siana i nikogo wokół. Wjeżdżam w drogę, która prowadzi mnie w tamte pola. Zatrzymuję się kiedy jesteśmy już na tyle blisko tego miejsca, że spokojnie możemy zostawić quada i kochać się. Delikatnie zjeżdżam na bok i wyłączam silnik. Widzę jak przyjaciele mojej dziewczyny szybko zbliżają się w naszą stronę, więc poruszam dłonią w znaku żeby jechali dalej, ponieważ nic poważnego się nie dzieje. Ich pęd powietrza uderza we mnie, tak że aż snapback poruszył się na mojej głowie. Ściągam kas z głowy mojej dziewczyny i pomagam zsiąść jej z quada. Jej ciało jest perfekcyjne w każdym calu. Delikatnie chwytam jej pośladki, a ona wydaje głuchy jęk. 
-Wiesz co powinieneś mieć motor i jeździć w nim topless. Wyglądasz tak seksownie.
-Ty też wyglądasz seksownie kochanie. I spełniłaś moją prośbę przestałaś golić ręce. A inne części ciała?
-A no to ty sam musisz się dowiedzieć.
-Boże jak my dawno się nie kochaliśmy. Ile to czasu minęło? Ostatni raz na pogrzebie twojej ciotki. Później uczyłaś się do egzaminu, a jeszcze później kłóciliśmy się.
Chwyciłem ją pod kolanami i w tali i podniosłem ją do góry. Opuściłem ją dopiero na miękkim sianie.
-Kurwa, ale to nie wygodne.
-Oj. Już nie przesadzaj. 
Uśmiechnąłem się i delikatnie przyssałem do skóry nad jej obojczykiem. Chciałem pozostawić po sobie ślad. Delikatnie chwyciła za mój kark, a drugą ręką zjechała w dół po moich plecach, aby odnaleźć gumkę od spodenek, a później bokserek. 

Dominice Pov

Kiedy poczułam jak skóra w miejscu w którym Harry zasysał ją już mnie cała szczypie jęknęłam, a on delikatnie zjechał pocałunkami w dół. Był nadzwyczaj delikatny. Nigdy taki jeszcze nie był. Wjechał wolną ręką pod mój crop top i uśmiechnął się, ponieważ tam też się nie goliłam. Jedynie gdzie się goliłam to pod pachami, w miejscu intymnym i na nogach. Wygięłam plecy w łuk tak, żeby mógł spokojnie rozpiąć mój stanik, ale nie zrobił tego. Aha czyli tylko seks, bez gier wstępnych. Nawet lepiej. Czułam jak ta sucha trawa wbija mi się w dosłownie wszystko. Czułam niezmierny dyskomfort. Ciepłe opuszki palców Harry'ego pragnęły więcej i wiedziałam to. Delikatnie przywarł do moich ust, a ja podniosłam biodra do góry, tak żeby poczuł przyjemność przez skrawki naszych ubrań. 
-Kurwa, nie wytrzymam. Chciałem jak na razie cię tylko całować, ale nie chcesz to nie. 
Przypływ napięcia spowodował, że szybko chwyciłam za jego spodenki i pociągnęłam razem z bokserkami. Spojrzałam na jego przyrodzenie, którego już dawno nie oglądałam. Uśmiechnęłam się i miałam tak cholerną ochotę wziąć go do ust i trochę się zabawić, ale wiedziałam że to nierealne tym razem. Guzik od moich spodenek został rozpięty z zawrotnym tempem, a one same znalazły się u moich kostek. Harry delikatnie bawił się rąbkiem moich majtek, a ja czułam siano, które wbija się w moje ciało. Przeklęłam w myślach i spojrzałam w jego tęczówki w których była troska. Uśmiechnęłam się. Pociągnął moje majtki w dół i ucałował moje czoło. 
-Kocham cię, kochanie.
-Ja ciebie też. 
Jęknęłam głośno kiedy spokojnie zagłębiał się w moją kobiecość. Nawet nie wiem dlaczego, ale zapomniałam jaki jest duży. Przytrzymał biodra przy moich i uśmiechnął się. Jego ręce ułożone po obu stronach mojej głowy były bardzo napięte. Jakby bał się, że za chwilę upadnie na mnie całym swoim ciężarem. Następne pchnięcia były także powolne ale tym razem dokładne. Uderzał w strukturę mojego szorstkiego punktu G. 
-Prawie zapomniałem, jaka jesteś ciasna kotku.
Wysyczał przez zaciśnięte zęby i zaczął poruszać się szybciej. Ja także starałam się przyciskać swoje biodra do jego jak tylko potrafiłam. Głęboki oddech, który wydobywał się z moich ust co chwila świadczył, że jestem bardzo blisko. Kiedy poczułam jak jego penis zadrżał uświadomiłam sobie, że dokładnie w tej chwili doszedł, i znowu przede mną. Zauważył, że jestem blisko, więc zaczął przyspieszać. Stłumiony dźwięk, który wydałam w chwili gdy doszłam uspokoił go. Delikatnie opuścił mnie i ułożył się obok mnie.
-Mógłbym mieć do ciebie prośbę kochanie?
-Tak.
-Możesz, na chwilę zamknąć oczy?
-Jasne, że tak.
-I co widzisz?
-Hmm.. Tak dokładnie? Nic.
Zaśmiałam się i otwarłam oczy przewracając się na bok i patrząc w jego szmaragdowe tęczówki, które były bardziej zielone niż zwykle.
-Więc teraz, widzisz moje życie bez ciebie. Teraz widzisz co by się stało gdyby cokolwiek ci się stało. Widziałbym ciemność, to byłaby jedyna rzecz, która byłaby dla mnie realna. Przecież nie łudziłbym się, że kiedykolwiek bym cię odnalazł, bo wiem że zabiliby cię po jakimś miesiącu, może więcej.
-Umm.. To słodkie, kochanie.
Uśmiechnęłam się i delikatnie ucałowałam jego wargi. Założyłam na siebie swoje ubrania i wstałam. Podałam mu rękę, aby także mógł wstać. Wsiedliśmy na quady i pojechaliśmy do domu.
___________________________________
Hejo! Przepraszam, że tak długo musiałyście/musieliście czekać, ale tak jak mówię szkoła nie wybiera i nie wyrabiam już. Tą część pisałam przez półtorej tygodnia, ponieważ nie zawsze miałam czas, a jak już miałam to godzinkę nie więcej. Postaram się dodać kolejną jak najszybciej. Kocham was bardzo mocno i dziękuje że chcieliście tyle poczekać na następną część.

Lots of Love
xx