środa, 24 grudnia 2014

28. Zimny jesteś.


Nie spodziewałam się, co może spotkać mnie przez takie głupie spotkanie z jego ciotką, zostałam fotomodelką i ludzie naprawdę mnie rozchwytują. Mówią, że moja uroda jest oryginalna i koniecznie muszą mieć mnie na zdjęciach, ale nie teraz to jest najważniejsze. Są święta, a ja właśnie dostaję wyniki ukończenia szkoły, dyplom i wyniki egzaminów. Uśmiecham się do taty, który trzyma w dłoni kopertę, którą przed chwilą wyciągnął spod choinki. Moje serce gwałtownie przyspiesza, a nacisk innych sprawia, że chcę jak najszybciej zobaczyć co jest na środku. W te święta czuje się naprawdę szczęśliwa. Są wszyscy. Niall, Gemma, Nikki, mama Harry'ego, ojczym, ojciec, babcia Harry'ego, Jay, tata, Lilianne i Rose. Żałowałam, że nie ma przy mnie innych, ale już jutro wszyscy się spotkamy się u Ashtona i każdy przeczyta swoje listy gratulacyjne. Wiem, że Harry będzie czuł się trochę odrzucony, bo on nie będzie miał swojego skrawka papieru ale jednak chce być z nami. Biorę nóż do papieru i rozcinam kopertę. Moje źrenice rozszerzają się kiedy na moim liście napisane jest, że jestem najlepsza z całej szkoły. Moja średnia jest najwyższa, a egzaminy poszły mi bardzo dobrze. Zachowuje grobową minę i spoglądam na nich. Widzę jak każdy z nich patrzy na mnie z zaciekawieniem, a ja kręcę przecząco głową. Kiedy wszyscy na raz wydychają z siebie powietrze zaczynam się śmiać.
-Najlepsza z całej szkoły. 
Czuje jak robię się czerwona, gdy każdy wstaje z krzesła i zaczyna bić mi brawo. Matko nigdy nie spodziewałam się, że coś takiego może zdarzyć się komuś takiemu jak mi. Przecież ja nie zasługuje na coś takiego. Nigdy nie zasługiwałam. Harry uśmiecha się do mnie, a ja kiwam głową, ponieważ właśnie teraz chcemy poinformować ich o czymś ważnym. Staję obok niego i chwytam jego dłoń. Początkowo nie wiemy kto ma zacząć i panuje okropna cisza.
-Mamy rozumieć, że jesteś w ciąży.
Gemma w momencie uderza Nialla w głowę gdy słyszy te słowa. Chcę mi się z nich śmiać. Są razem wprost idealni, ale nie chcą brać ślubu, są narzeczeństwem, ale nie chcą po prostu tak naprawdę potwierdzać ich związku. Wprost przeciwnie niż my.
-A, więc tak. Oświadczyłem się Dominice w sierpniu. Nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego momentu aby wam o tym powiedzieć, a święta to chyba najlepszy moment. Planujemy pobrać się gdzieś pod koniec sierpnia. Oglądaliśmy już sale weselne i myślę, że wszystko jest już gotowe.
-Aha, czyli my już nie mamy nic do gadania mamy rozumieć?
-Jeśli nie chcecie dać pieniędzy my spokojnie sobie poradzimy. Dominice dużo zarabia, a ja nie mniej.
-Żartujemy. Pomożemy wam sfinansować ślub. Jesteśmy z was dumni, że podjęliście taką a nie inną decyzję. Życzymy wam, aby na zawsze pozostało tak jak jest w naszej można już prawie powiedzieć rodzinie. 
-Czyli mamuniu teraz Dominice i Harry będą mieli dzieci?
Zakrywam swoją twarz kiedy słyszę słowa Jaya, bo ja naprawdę odkąd zaczęłam tą pracę przestałam myśleć o dziecku, bo przecież gdybyśmy wpadli, brzuch by mi urósł i byłby koniec mojej kariery. Spoglądam na twarz Harry'ego, na którym istnieje delikatny zarys blizny powstałej podczas wypadku. Wiem, że czuje  się przez nią oszpecony, ale naprawdę ładnie wygląda, nie przeszkadza mi jego wygląd.Choćby wyglądał jak frankenstein nie zrezygnowałabym z niego bo kocham go ponad życie i patrzę co nosi w sercu a nie na zewnątrz. Zastanawia mnie tylko jedno, czy on tak naprawdę mnie kocha. Wiem, że zapewnia mnie o tym każdego dnia, ale nie jestem pewna jego uczuć. Mam nadzieję, że jednak liczę się dla niego bardziej niż wszyscy i zrobiłby wszystko abym była już na zawsze szczęśliwa. Nie lubię świąt bo zawsze na stole jest tyle jedzenia, że nie wiadomo za co się zabrać. Czuje jak mój żołądek domaga się jedzenia, ale mózg nie potrafi wybrać co mam zjeść. Uśmiecham się sama do siebie, ponieważ oni wszyscy tak świetnie się dogadują. Jay stara się nauczyć Rose chodzić ale nie wiem czy mu się to uda. Opieram głowę na ramieniu Harry'ego. Nie wyobrażałam sobie, że nasze święta będą tak wyglądać. Myślałam, że będziemy siedzieć w mieszkaniu i nic nie robić. 


---------------------------

-Na pewno chcesz tam ze mną iść?
-A czy myślisz, że chce mi się samemu siedzieć w tym pieprzonym mieszkaniu?
-No, nie. Ale wiesz że jutro mam ważny bankiet i ty musisz ze mną tam iść.
Kręci głową z dezaprobatą, a ja mam ochotę go uderzyć, ponieważ tak denerwuje mnie swoim zachowaniem. Nie dość, że dostałam okres, to on jeszcze mnie wkurza. Wiem, że robi to celowo, ponieważ lubi patrzeć na mnie gdy się wściekam, bo podobno wyglądam wtedy seksownie i to on tak sądzi. Zboczeniec. Uśmiecham się do niego i chwytam za czarne vansy, które są obok. Nakładam je na stopy i wkładam sznurówki do wnętrza. Od pewnego czasu dziwnie się czuje, mam jakieś wahania nastroju, kręci mi się w głowie, jestem senna i robię wszystko aby znajdować się jak najbliżej łóżka. Nie powiedziałam mu o tym, ponieważ wiem jaka byłaby reakcja. Krzyczałby na mnie, że odżywiam się nieprawidłowo i inne takie. Jego zwyczajowe bla, bla, bla. Czuje jak przed moimi oczami pojawia się czarna plama, ale po chwili już znika. W mojej głowie wszystko się burzy na ułamek sekundy, lecz po chwili wraca tak jak było. Boje się wstać, boje się że upadnę. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się żeby cokolwiek mi się stało bo czymś takim ale należy dmuchać na zimne. Spoglądam na jego postać, która patrzy na mnie z zapytaniem. Oddycham głęboko i odpycham się od miękkiej struktury naszej pościeli. Nieznane uczucie ogarnia moje ciało. Czuje jak każdy włosek staje mi na baczność, a ja jestem gorąca. Wszystkie emocje przepływają ze mnie z góry na dół. Ignoruję to tylko dlatego, że nie chcę aby on musiał się znowu martwić. Znalazł nową pracę i jest teraz wszystko w porządku. Myślałam, że będzie gorzej, po tym wszystkim. Myślałam, że się załamie i nie będzie chciał już nigdzie pracować, nic robić, że będzie wolał siedzieć w domu przed telewizorem. Ale teraz stara się dbać o to, żebym ja czuła się dobrze w mojej pracy i żebym była szczęśliwa. Pierwszy krok przyprawia mnie o delikatny ból, ale gdy zaczynam iść coraz bliżej czuje że wszystko ze mnie spływa, a ból całkowicie przechodzi. Kamień spada mi z serca kiedy znów czuje się normalnie. Chwytam kopertę z wynikami, biorę telefon i wychodzimy z mieszkania.
-Dobrze się czujesz?
Pyta się kiedy ja podchodzę do windy, a on przekręca zamek w drzwiach. Odwracam się w jego stronę i znów. Za szybko. Moja głowa nie wytrzymuje, ale nie powiem mu tego. Po prostu nie chce.
-Tak, jasne że tak. Dlaczego miałoby być inaczej?
-Bo jesteś jakaś dziwna. Boisz się postawić krok, przecież widzę.
-Wydaje ci się. Po prostu jakoś tak mam, ale wszystko jest ok. Przysięgam, kochanie.
Uśmiecham się do niego i chwytam jego dłoń, na palcach której znów pojawiły się te pierścionki. Niektórzy ludzie wyzywają go od geja, tylko nie rozumiem dlaczego. No trudno, ja znam prawdę i jesteśmy szczęśliwi. Ci, którzy nas znają także nie wątpią w naszą miłość i starają się być blisko nas.
-Jedziemy do Ashtona, racja?
-Jasne.
Wyrywa mnie z zamyślenia, kiedy wyjeżdżamy z parkingu podziemnego. Myślałam, o tym co by się stało gdybym teraz umarła. Gdybym zostawiła go bez najmniejszego pożegnania. Jego słodkie usta bez ostatniego pocałunku, zielonych tęczówek bez ostatniego spojrzenia, jego dłoni bez ostatniego dotyku. Uwielbiam każdy, nawet ten najmniejszy skrawek jego ciała i nigdy nie chciałabym go zostawić. Wydaje mi się, że on zbytnio nie przejąłby się moją śmiercią, tylko byłby ciekawy dlaczego to się stało. Po świętach muszę iść na jakieś szczegółowe badania, bo mój organizm chyba nie wytrzymuje tego trybu życia. Idę do pracy najczęściej o ósmej rano, a wracam o dziesiątej wieczorem, zależnie czy mam jakieś zlecenie. Czasem nawet lecę do Ameryki, Polski, Hiszpanii czy Włoch tylko po to aby zrobić jakieś zdjęcia. Lubię tą pracę ale widzę, że ona mnie wykańcza i w końcu to się stanie. Będę musiała przestać. Ale jeszcze nie teraz, po świętach mam strasznie dużo zleceń. Kiedy jesteśmy pod domem Ashtona oddycham spokojnie i otwieram drzwi. Kiedy wysiadam czuje silny ból w okolicach skroni, ale znowu próbuję zrobić tak aby nie zauważył. Kiedy dzwonię domofonem do jego klatki, Harry kończy swojego papierosa na zewnątrz i patrzy przez szybki na mnie. Przebiera nogami, ponieważ dzisiejszego wieczoru jest wyjątkowo zimno. Jest drugi dzień świąt, ale nie było jeszcze aż tak zimno. Śniegu nie ma. Kiedy drzwi zostają otwarte przytrzymuje je dopóki on nie przychodzi i nie chwyta mojej dłoni.
-Zimny jesteś.
-A ty jesteś właśnie gorąca i taka słodka. Dziwnie niska bez tych szpilek.
Uśmiecha się i całuje w miejscu, które najbardziej mnie boli. Kiedy czuje jak jego delikatne usta dotykają mojej skroni czuje ulgę, ponieważ tak wiem że jestem bezpieczna. Drzwi są otwarte reszta już tam siedzi. Śmieją się i robią różne głupoty. Zauważam Luke'a, który siedzi ze swoją córeczką, trzymając ją na kolanach i kołysząc w obydwie strony. Zauważam też jego dziewczynę, która naprawdę jest śliczna. Nie dziwię się dlaczego Harry zrobił to wszystko. Jest dziesięć razy ładniejsza niż ja.
-Powiem ci tak, nie wiem dlaczego to robiłem. Dlaczego odebrałem ją Luke'owi, ale pamiętaj teraz liczysz się tylko ty i twoje szczęście księżniczko.
Uśmiecha się i odwiesza moją kurtkę i swój płaszcz na haczyk. Wszyscy spoglądają na nas kiedy zbliżamy się do siebie i przyciskamy usta w pocałunku. Kiedy chwyta moje biodra czuje, że nie upadnę. Odwracam głowę w ich stronę zbliżam się do nich wraz z Harrym, który trzyma mocny uścisk na mojej dłoni. I tak wiem, że on coś wyczuwa, ale nie chcę mu mówić. Bardzo mocno go kocham, ale po prostu boje się powiedzieć prawdę, boje się że będzie wrzeszczał i mówił jaka to jestem nieodpowiedzialna. Zawsze tak jest i niestety już się do tego przyzwyczaiłam. Wiem, ze on po prostu się o mnie martwi ale też wiem, że kazałby mi skończyć z moją pracą i kazał siedzieć w domu. A ja nie będę kurą domową, nie będę gotowała mu obiadów jak kiedyś. Teraz po prostu zamawiamy jedzenie na wynos. Czasem w weekendy gotujemy razem, jeżeli jesteśmy w domu. Zdarza się tak, że ja wyjeżdżam do Ameryki na zdjęcia, a on do Hiszpanii na jakieś ważne spotkanie. Staramy się poświęcać sobie jak najwięcej czasu, staramy się nie wychodzić zbytnio z domu, gdy jesteśmy razem. Nie zawsze się to udaje np. teraz w święta. Wczoraj mieliśmy wigilię z rodziną, dzisiaj to spotkanie u Ashtona, a jutro ten bankiet organizowany przez ciotkę Harry'ego. Siadam obok Julienne i uśmiecham się, ponieważ tak widzę że jest szczęśliwa jak nigdy, widzę jak kocha swojego narzeczonego i te zaręczyny wcale nie były tylko pokazówką aby nam pokazać jak ich miłość jest silna, tylko po prostu chcieli wziąć ślub i przyrzec sobie te wszystkie pierdoły jakie ja z Harrym będziemy sobie przyrzekać w sierpniu. Oni jeszcze nie wiedzą, że my także jesteśmy zaręczeni, zawsze zdejmowałam pierścionek na spotkanie z nimi, po prostu nie chciałam bez Harry'ego informować ich o tym. Pierwszymi osobami była ciotka mojego narzeczonego i jego kuzynki. Kiedy Julienne, chwyta moją dłoń, wyczuwa dziwną strukturę na moim palcu. Delikatnie daje mi kuksańca w bok, a ja odwracam się aby zobaczyć jej uśmiechniętą twarz. Kiedy chwyta pierścionek w palce już wiem tak na sto procent, że ona już wie. 
-Chcielibyście nam o czymś powiedzieć.
Głos mojej przyjaciółki roznosi się po całym salonie. Oddycham głęboko, ponieważ nie wiem co mam zrobić. Wstać tak jak wczoraj i patrzeć na nich wszystkich z góry czy po prostu siedzieć i mówić. Harry ubiegł moje myśli, chwycił moją dłoń i podciągnął do góry, abym stanęła tuż obok niego.
-Nie mówiliśmy wam tego, ponieważ Dominice nie chciała tego mówić beze mnie. Jesteśmy zaręczeni już od kilku miesięcy. Ślub bierzemy w sierpniu i takie tam.
Uśmiecha się do mnie i delikatnie chwyta twarz w swoje dłonie. Zbliża nasze usta do siebie aby złączyć nasze wargi. Kiedy słyszę, że wszyscy biją brawo uśmiecham się raczej sama do siebie. Czuje jak moje serce łomocze w mojej piersi, jakby za chwilę miało wypaść z niej na dobre. Moje policzki są czerwone i rozgrzane. Nie rozumiem dlaczego, już tyle raz całowaliśmy się przy nich, a ja dalej mam to dziwne uczucie. Ogarnia mnie zawstydzenie, gdy tylko zbliżymy się do siebie. Widzę, że dziewczyna Luke'a, nie jest zbytnio tym zainteresowana, tylko patrzy na mojego narzeczonego i próbuje zabić go wzrokiem. Czyżby dalej coś do niego czuła? Przecież to nie możliwe, ma dziecko z moim przyjacielem już nie ma prawa do niego nic czuć. Najważniejsze jest to, że Harry nic do niej nie czuję, że kocha tylko mnie. Chwila. Nie jestem pewna, nigdy nie byłam pewna jego uczuć choć widzę jak zależy mu na mnie. Nawet znalazł sobie normalną pracę i stara się coraz bardziej zmieniać. Jeszcze bardziej niż wcześniej. Kiedy siadamy znów obok siebie, widzę jak Luke rozmawia o czymś ze swoją dziewczyną. Najwyraźniej się kłócą, ponieważ ona trzyma w dłoni kluczyki, a on Natalie która usnęła. Jennifer jest najbardziej z nas dorosła, pewnie dlatego że jest najstarsza. Kiedy widzę, że Luke przegrywa tą walkę i wstaje z córką na rękach i idzie do przedpokoju i przynosi im ubrania wierzchnie, oprócz swojego. Ubiera Natalie, a Jennifer szybko zakłada na siebie płaszcz, chwyta torebkę i torbę i przerzuca je sobie przez ramię. 
-Ja, zaraz wrócę.
Głos Luke'a dochodzi nas wszystkich. Kiedy wreszcie wychodzą w trójkę z mieszkania, boje się podjąć ten temat. Nie chcę być po prostu wścibska. Nigdy nie lubiłam wchodzić z butami w czyjeś sprawy. Dziękuje Bogu, że Michael zaczął, wreszcie.
-Wiecie o co z nimi tak właściwie chodzi?
-Mhm. Jennifer uważa, że Luke nie potrafi się zająć Natalie, chociaż poświęca jej więcej czasu niż ona sama i radzi sobie świetnie. Ogólnie ta kobieta jest jakaś dziwna. Nie wiem, czy ona udaje że kocha Luke'a tylko po to aby dziecko miało oboje rodziców, czy nie kocha go i stara się być z nim na siłę. 
-Możliwe, że kochałaby inną osobę?
-Dominice, tego nikt nie wie. Może mieć jakiegoś na boku i udawać przy Luke'u taką świętą.
Kiedy Ashton wypowiada te słowa, spoglądam na Harry'ego, który gładzi moje nogi przewieszone przez jego uda. Nie ma wyrzutów sumienia, nie zachowuje się dziwnie więc na pewno nic go z nią nie łączy. Może kiedyś łączyło, ale teraz nie. Nic do niej nie czuje, jest zimny dla niej. Uśmiecham się raczej sama do siebie i powracam do spoglądania na innych. 
-Dobra, skończmy ten temat. Teraz listy. Mówcie jak wam poszło.
Dokładnie w tym momencie do mieszkania wszedł Luke i zatrzasnął drzwi. Huk rozniósł się po całym domu, a ja aż podskoczyłam. Nie obchodziły mnie teraz głosy innych, co mówią o swoich wynikach. Tylko pojedyncze słowa do mnie dochodziły, gdy patrzyłam jak mój przyjaciel wchodzi smutny do salonu. Ciepła dłoń dotykająca sprawnie każdej, choć tej najmniejszej kości przyprawia mnie o ból głowy, ponieważ tak znowu schudłam i wróciłam do starej wagi. Nie widywaliśmy się już od dłuższego czasu, jakiś dwóch tygodni. Podnoszę głowę do góry i widzę jak Harry próbuje nie patrzyć na mnie. Odwracam głowę i spoglądam na Luke'a, który jest albo zdenerwowany, albo mu zimno. Jego dłonie zaciśnięte są w jednym uścisku, a jego stopy delikatnie odbijają się od podłoża. Czuje jak moja głowa pulsuje za każdym razem kiedy jego pięty uderzają z cichym odgłosem o podłogę. Uśmiecham się do niego, lecz widzę że on wcale się nie cieszy. Coś się stało. Coś złego się tam wydarzyło i widzę to po nim. Nigdy nie był aż tak zdenerwowany, no chyba że. Jeśli on jej coś zrobił, albo Natalie. Jeżeli wpadł w jakąś furię. Pokazuje mi palcem na kuchnię, a ja zgadzam się i ześlizguje nogi z ud Harry'ego. Idę za Lukiem do kuchni i staję między nim a blatem. Oddycha ciężko, a jego klatka unosi się z zawrotnym tempem. Kiedy podnosi do góry głowę spotykam jego niebieskie tęczówki, są ciemniejsze niż wcześniej. Przebiega po swoich włosach i kciukiem przejeżdża po swojej wardze. Wielka gula rośnie w moim gardle, gdy między nami panuje aż taka cisza. Boje się odezwać, boje się że stało się naprawdę coś poważnego. Mocno zaciskam swoje palce i liczę do dziesięciu aby uspokoić swoje nerwy. Moje serce skacze mi do gardła i bije w zawrotnym tempie i wiem, że nie będę potrafiła go teraz uspokoić. Ciśnienie skoczyło mi jak nigdy, a dłonie pocą się jak przed jakimś egzaminem. Przygryza kolczyka i kręci przecząco głową. Widzę jak po jego policzku spływa łza, której nie potrafił zatrzymać. Jak zwykle próbuje udawać twardego, ale wcale taki nie jest i poddaje się tak szybko jak nigdy. Boje się, że on znowu przez nią upadnie, boje się że upadnie tak jak kiedyś. Zostanie potraktowany przez Jennifer jak szczeniak, który nic nie rozumie. Moje serce praktycznie zamiera kiedy słyszę jak przez jego załamany głos wydobywają się pierwsze słowa.
-Uderzyłem ją. Kurwa Dominice, ja ją uderzyłem. Powiedziała mi, że jesteś szmatą, że wszyscy faceci lecą tylko na twój wygląd i w ogóle że każdy facet wybiera te puste lale, bez uczuć. Ona nie wie ile przeszłaś w swoim życiu. Nie mogłem tego słuchać, po prostu tego nie wytrzymałem. Po prostu moje ręka sama postanowiła zderzyć się z jego policzkiem, a ja nie potrafiłem zaprzestać. Od razu przeprosiłem ją gdy jej to zrobiłem, ale ja po prostu nie mogłem słuchać tego, że aż tak bardzo cię zwyzywała.
-Luke, wiesz że nie musiałeś. To jest jej sprawa co o mnie sądzi. Najważniejsze jest to, że my znamy prawdę o mnie.
Uśmiecham się do niego i staram się uspokoić jego płacz, ponieważ kurwa on jeszcze nigdy nie płakał. Przynajmniej nie przy mnie. Nie spodziewałam się tego po nim. Mam ochotę teraz tak mocno go przytulić, ale wiem że jest to trochę nieodpowiednie w tej chwili. Podnosi głowę do góry i spogląda na mnie. 
-Wiesz czego się najbardziej boję? Boję się, że to nie jest moje dziecko. Jeśli to Harry jest ojcem Natalie. Jeżeli posuwał Jennifer w tym samym czasie co ja? Jeśli ona tylko po prostu wkręca mnie w to całe ojcostwo?
-Nie kurwa, tego już za wiele. Natalie nie jest moim dzieckiem. Jest twoja i w to akurat musisz wierzyć Jennifer. Nie spałem z nią od tamtego czasu gdy nakryłeś nas u niej w mieszkaniu w Nowym Jorku, pamiętasz ten dzień? Byłeś wtedy na mnie wkurwiony na maksa i powiedziałeś, że kiedyś mnie zabijesz. A nawet jeśli mi nie wierzysz to łatwo jest to policzyć. Natalie ma sześć miesięcy, a Jennifer musiała być w ciąży dziewięć więc razem piętnaście. Na pewno nie jest w ciąży ze mną. Jestem z Dominice od prawie szesnastu miesięcy. A resztę wakacji gdy z nią nie byłem spędziłem na obserwowaniu jej i jej zwyczajów, więc to na pewno nie ja. 
Kiedy Harry wbiega do kuchni moje serce zamiera, a oddech zanika. Czuje jak wszystko po mnie spływa, ponieważ kurwa przestraszyłam się go gdy wleciał do tej kuchni jak poparzony. Poczułam jak kamień spada mi z serca, a oddech powraca. Jego wzrok błądzi w poszukiwaniu niepewności na naszych twarzach. Kiedy już po raz kolejny raz spogląda na mnie zaczynam się śmiać. Podchodzę do niego i delikatnie wspinając się na palcach całuje jego usta. Widzę, że jego oczy także zachodzą łzami.
-Wierzę ci. Coś sprawia, że ci wierzę.
Uśmiecham się i delikatnie chwytam się blatu szafki, ponieważ czuję że gdybym tego nie zrobiła upadłabym szybciej niż do niego podeszłam. Nie wiem dlaczego jestem taka głupia i nie powiem mu o tym. Przez te dwa tygodnie gdy się nie widzieliśmy wróciłam do swojej starej wagi i wiem, że jemu się to nie spodoba. 

Harry Pov

Moja dłoń delikatnie wędruje po jej kolanie. Czuje nowe skrawki na ciele. Wcześniej, nie wystawało tyle kości. Gdy ją zostawiałem na lotnisku, była mniej koścista. To wszystko przez naszą pracę. Musimy być na każde zawołanie. Nie było mnie przez dwa tygodnie bo musiałem najpierw jechać do Nowego Jorku, Madrytu, Barcelony, Monachium, Oslo, a później do Wiednia oddać wszystkie projekty do końca roku. Wiem, że sam wybrałem tą pracę, ale to tylko dzięki tacie, gdyby nie on pewnie nadal siedziałbym w domu i czekał na telefon od Dominice czy doleciała już na zdjęcia, czy wszystko jest ok. Ogarnia mnie tylko strach przed tym, że ona kogoś sobie tam znajdzie. Że na tych zdjęciach będzie jakiś model, który skradnie jej serce tak jak ja to zrobiłem. Boje się, że zapomni o tym, że ma narzeczonego i przypomni sobie dopiero kiedy będzie musiała wracać. Czasem mam ochotę jechać z nią i pilnować jej na każdym kroku lub chociaż dzwonić co dwadzieścia minut. Spoglądam na nią kontem oka i widzę to. Widzę jak bardzo oddaliliśmy się przez to wszystko. Gdybym tylko mógł cofnąłbym czas i nie zatrudnił jej u ciotki, ani siebie u taty. Widzę jak ona bardzo się zmieniła. Znowu schudła, tylko pewnie udaje że wszystko jest ok. Jest mi wstyd. Kiedy zobaczyłem Jennifer w tym mieszkaniu ogarnęło mnie dziwne uczucie, którego wcześniej nie znałem. Odpychała mnie od siebie, czułem jak stałem się daleki dla niej. Moje serce bije tylko dla Dominice i nikogo innego. Nawet jeśli ona by mnie kochała, ja jej nie. Jest dla mnie zwykłą laską, którą pieprzyłem bo miałem taką zasraną ochotę. Kiedy widzę jak porozumiewają się z Lukiem rozumiem, że chcą pogadać. Kiedy nogi Dominice ześlizgują się z moich jestem już pewny. Czekam chwilę, aż znikną za drzwiami i postanawiam iść za nimi. Na moje szczęście drzwi zostały delikatnie uchylone i słyszę ich ciężkie oddechy. Opieram się o drewnianą futrynę i przykładam jedno ucho do ściany. Coś się stało, kurwa. Luke ani ona nie odzywają się. To na pewno chodzi o coś poważnego. Słyszę jak przyjaciel mojej narzeczonej wypowiada pierwsze słowa z wielką trudnością. Jego głos jest inny niż zwykle, jest taki nieobecny.
-Uderzyłem ją. Kurwa Dominice, ja ją uderzyłem. Powiedziała mi, że jesteś szmatą, że wszyscy faceci lecą tylko na twój wygląd i w ogóle że każdy facet wybiera te puste lale, bez uczuć. Ona nie wie ile przeszłaś w swoim życiu. Nie mogłem tego słuchać, po prostu tego nie wytrzymałem. Po prostu moje ręka sama postanowiła zderzyć się z jego policzkiem, a ja nie potrafiłem zaprzestać. Od razu przeprosiłem ją gdy jej to zrobiłem, ale ja po prostu nie mogłem słuchać tego, że aż tak bardzo cię zwyzywała.
Moje serce bije mocniej, ponieważ ta kurwa nie miała prawa mówić takiego gówna na temat mojej narzeczonej. Nie poleciałem na jej wygląd, tylko na to że nie bała się mnie choć wiedziała kim jestem. Postanowiła mi zaufać i postarała się kochać kogoś takiego jak ja. Ćpuna, debila, kretyna pokochała mnie. jestem jej za to wdzięczny, ponieważ nauczyła mnie co to znaczy tak naprawdę kochać i być szczęśliwym. No nie można powiedzieć, że Dominice jest brzydka, ona ma specyficzną urodę która nie każdemu może się spodobać. Moje serce zamiera, gdy słyszę jak jej cienki głosik przedziera się przez oddech Luke'a.
-Luke, wiesz że nie musiałeś. To jest jej sprawa co o mnie sądzi. Najważniejsze jest to, że my znamy prawdę o mnie.
Spoglądam na resztę, która świetnie się bawi. Jest mi wstyd, ponieważ kurwa tak bardzo ją zaniedbuję, choć tak bardzo bym tego teraz nie chciał.
-Wiesz czego się najbardziej boję? Boję się, że to nie jest moje dziecko. Jeśli to Harry jest ojcem Natalie. Jeżeli posuwał Jennifer w tym samym czasie co ja? Jeśli ona tylko po prostu wkręca mnie w to całe ojcostwo?
Nie wytrzymuję ostatnich słów wypowiedzianych przez Luke'a, ponieważ kurwa nie, to nie jestem ja i jestem tego do cholery pewien. Oddycham ciężko i postanawiam wkroczyć do akcji. Wchodzę do kuchni, a ich oczy zwrócone są ku mi. 
-Nie kurwa, tego już za wiele. Natalie nie jest moim dzieckiem. Jest twoja i w to akurat musisz wierzyć Jennifer. Nie spałem z nią od tamtego czasu gdy nakryłeś nas u niej w mieszkaniu w Nowym Jorku, pamiętasz ten dzień? Byłeś wtedy na mnie wkurwiony na maksa i powiedziałeś, że kiedyś mnie zabijesz. A nawet jeśli mi nie wierzysz to łatwo jest to policzyć. Natalie ma sześć miesięcy, a Jennifer musiała być w ciąży dziewięć więc razem piętnaście. Na pewno nie jest w ciąży ze mną. Jestem z Dominice od prawie szesnastu miesięcy. A resztę wakacji gdy z nią nie byłem spędziłem na obserwowaniu jej i jej zwyczajów, więc to na pewno nie ja. 
Widzę jak Dominice wypuszcza z siebie uspokojone już powietrze, a ja oczy teraz stają się spokojniejsze niż wcześniej. Teraz już coraz bardziej widzę to, że się zmieniła. Jest bardziej koścista, a postura zdaje się mniejsza. Błądzę wzrokiem między nimi aby zauważyli, że naprawdę mówię prawdę. Gdy po chwili Dominice podchodzi do mnie, staje na palcach i delikatnie składa pocałunek na moich ustach jestem już pewien, że mi wierzy.
-Wierzę ci. Coś sprawia, że ci wierzę.
W pewnym momencie kładzie dłoń na blacie szafki i mocno zaciska ją na nim. Wiem, że jest coś nie tak, ale przez dwa tygodnie gdy mamy obydwoje wolne zajmę się nią jak należy, będziemy spędzać razem czas.
-Harry trzeba iść do kościoła. Za piętnaście minut.
-Do kościoła?
-Tak Luke. Święta bez Chrystusa to nie to samo. To, że będziesz szczęśliwy wśród rodziny nic nie znaczy. 
-No, ok. To może wszyscy pójdziemy.


-------------------------

-Zauważyłeś, że to nasze kolejne święta do dupy? W tamtym roku, moja operacja, a teraz cały czas gdzieś wychodzimy.
-Spokojnie jeszcze sylwester przed nami i dwa tygodnie wspólnie. Przysięgam ci, że spędzisz sylwestra lepiej niż w tamtym roku, zabiorę cię gdzieś. 
-Wszystko będzie lepsze od domu i tego miasta. 
Uśmiecham się do niego kiedy zakłada mi na ramiona płaszcz. Nie rozumiem go, czasem naprawdę nie potrafi się ubrać. Ma na sobie brązowe spodnie, czarny sweter i włosy spięte w kucyka. Prosiłam go, żeby założył na siebie coś wizytowego bo to jest jednak jakiś bankiet, ale on nie. Zawsze jest mądrzejszy. Później będzie się wstydził, że tak się ubrał. Czuje jak moje serce przyspiesza, gdy wychodzimy z domu, ponieważ na tym bankiecie mają być najlepsi fotografowie, a ja mam z nimi rozmawiać, ponieważ ciotka Harry'ego tak mi kazała. Stwierdziła, że może załatwiać mi zdjęcia, ale najpierw mam próbować sama. Całuje jego policzek gdy zaplata swoją dłoń w moją. Czuję jak całe ciepło, które przepływa przez niego ląduje tuż na mnie. 
-Boże jak bardzo bym chciała żebyśmy tam nie szli. Żebyśmy choć na chwilę mogli być niewidzialni, żebyśmy mogli robić to co kiedyś. Choć na chwilę. 
Wypowiadam te słowa tak cicho, że nawet nie spodziewam się tego, że usłyszał cokolwiek. Tak bardzo chciałabym żeby nasze życie zmieniło się w takie jak było kiedyś. Jak mocno się kochaliśmy i nawet nie myśleliśmy, że wszystko tak po prostu przez jeden poryw emocji związanych z pracą może wszystko zniszczyć. Chciałabym być uwięziona z nim w jednej celi, mogłaby być najmniejsza, tylko kurwa chciałabym żebym była w niej ja i on. Nikt inny, nawet żeby o tym nie wiedział. Chciałabym zniknąć razem z nim, wymazać z pamięci ludziom mój wygląd i  wspomnienia związane ze mną. Żebym była nowym człowiekiem i żebym zaczęła wszystko od nowa. Spoglądam na niego i wiem, że także jest tym przejęty tak jak ja. Zaczął padać śnieg więc wow. Białe płatki spadające na jego ciemne włosy sprawiały, że kąciki ust same mi się unosiły. Stał się teraz dla mnie jeszcze ważniejszą osobą niż wcześniej. Potrzebuję go bardziej niż kiedyś. Jego dotyku, uśmiechu i wszystkiego. Wydaje się nieobecny jakby miał jakąś inną kobietę. Ale Boże o czym ja myślę, to jest niemożliwe. Przecież obiecał mi, że będziemy na zawsze razem i to, że mamy te pierdolone wyjazdy nic nie zmieni. Będziemy kochać się taką samą miłością jak kiedyś. Dobra, ale ja złamałam tą drugą zasadę. Nie kocham go tak jak kiedyś, kocham go jeszcze bardziej. Kiedy taksówka podjeżdża wreszcie pod apartamentowiec uśmiecham się sama do siebie, ponieważ jeszcze chwila, a zamarzłabym tutaj. Dzisiejszego wieczoru jest jeszcze zimniej niż wczoraj. Harry rzuca niedopalonego papierosa na trawę, która jest delikatnie pokryta cienką warstwą białego puchu. Gdy otwiera drzwi od taksówki grzebie dłonią w kieszeni płaszcza i wyciąga gumę, która po chwili ląduje w jego ustach. Kiedy zatrzaskuje drzwi i po chwili siada obok mnie czuje że jestem winna. Kurwa, jestem winna. Wszystko co się między nami dzieje jest przeze mnie. Spoglądam na niego, ale on nawet nie chce się odezwać. Podał tylko taksówkarzowi adres, a do mnie nie odezwał się ani słowem. Delikatnie wędruje dłonią na jego kolano, ale on ani drgnie. Halo, przecież jeszcze jakąś chwilę temu wszystko było ok. Kurwa co się stało. Było wyczuwalne napięcie, tylko nawet nie wiem dlaczego. Cisza, którą przerwał taksówkarz mówiąc, że jesteśmy na miejscu i życząc nam miłej zabawy, sprawiła, że przestałam na chwilę myśleć dlaczego mogło mu się nagle tak odwidzieć. Wysiadłam z samochodu o własnych siłach, bo wcale nie potrzebowałam jego łaski. Rozejrzałam się dookoła i o kurwa. Staliśmy przed wielkim hotelem oświetlonym milionami złotych lampek. Jedynymi rzeczami, które się wyróżniały były dwie srebrne choinki po obu stronach schodów. Nie pofatygowałam się nawet, żeby na niego zaczekać. Postanowiłam olewać go tak samo jak on to robi w stosunku do mnie. Gdy miałam wchodzić już na pierwszy schodek poczułam jego dłoń wplatającą się w moją. Znowu się nie odezwał. Czyli robi to tylko dlatego, żeby brukowce nie pisały o tym, że jesteśmy skłóceni albo cokolwiek. Oddycham głęboko, ponieważ tak, możliwe że wszyscy dowiedzą się, że jesteśmy zaręczeni. Mocno zaciskam swoje palce na jego dużej dłoni i spoglądam kątem oka na jego twarz, która zdaje się bez wyrazu. Zapowiada się super zabawa. Kiedy dostrzegam przy drzwiach ciotkę Harry'ego i jego kuzynki czuję że podnoszą mnie na duchu. Jedna z jego kuzynek chwyta się za głowę, a druga zaczyna się śmiać. Nie wiem czy chodzi o mnie, czy o niego, ale raczej stawiam na to drugie. Już wiem, że Harry'emu nie spodoba się ten bankiet, jest tu dużo fotografów, którzy robią cały czas zdjęcia. Dziewczyny wyglądają niesamowicie. 



-Lepiej nie mogłeś wybrać?
Wzrusza ramionami na zaczepkę ciotki. Przewracam oczami, ponieważ kurwa denerwuje mnie i to za bardzo. Mam ochotę wjebać mu teraz pięścią w twarz. Nagle się obraził i udaje wielce pana, który jest zakochany w swojej osobie. Moje myśli krążą wokół jego osoby, żeby się tutaj nie upił i nie narobił jakiś głupot, nawet nie ze względu tylko chodzi o to co będą pisać w brukowcach. To, że pracuje w firmie u ojca nic nie oznacza, ponieważ nikt nie będzie chciał przyjmować projektów ani propozycji od nieodpowiedzialnego człowieka. Kiedy rusza wgłąb sali oddycham głęboko i wiem, że będzie to jedna z moich najdłuższych nocy na świecie. Ledwo dostrzegam jego posturę, która po prostu zanika między tymi osobami. Mocno szarpie jego rękę, a on odwraca się i przewraca oczami.
-Czego jeszcze chcesz?
-Moglibyśmy porozmawiać? Chodź do toalety, proszę.
Wzrusza ramionami i pokazuje dłonią abym mogła iść pierwsza i tak mogę się założyć, że chodzi o to, że chce popatrzeć na mój tyłek. Czuje jak robię się cała czerwona, gdy idzie za mną i wodzi wzrokiem za moją małą sylwetką lub tylko jej częścią. Kiedy w końcu znajdujemy toaletę, opieram się o umywalkę i patrzę w lustro na jego osobę. 
-O co ci kurwa chodzi?
-Chodzi mi o to, że nie traktujesz mnie serio. Odkąd mamy obydwoje te prace jesteś daleko, nie chcesz mojego dotyku nic.
-Pragnę twojego dotyku, tęsknię za nim, nie rozumiesz. Pragnę abyś robił ze mną te wszystkie rzeczy co kiedyś. Pragnę abyśmy cofnęli się w czasie do tego dnia kiedy mi się oświadczyłeś, do tego dnia kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się w tym klubie i ty byłeś taki cholernie nachalny, ale taki cholernie seksowny, że miałam ochotę nawet cię nie znając pierdolić przy tych wszystkich ludziach. Choć na chwilę cofnąć czas i poczuć to jeszcze raz mocniej i wolniej tak żeby nigdy o tym nie zapomnieć. Choć na chwilę, rozumiesz Harry?
Gdy wypowiedziałam te słowa uświadomiłam sobie, że nawet nie sprawdziliśmy czy nikogo innego nie ma w tej toalecie, ale pierdolić to, niech nawet wie co do niego czuje, teraz mnie to już nie interesuje. Jego mina nie zmienia się choć na chwilę, jakby nie wierzył w to co do niego mówię. 
-Tylko obiecaj mi jedno. Dzisiaj nie upijesz się, nie naćpasz ani nic w tym stylu. 
-Oooo.. znalazła się pani dobre wychowanie. A przepraszam, kto pił jak nie miał ukończonych osiemnastu lat, kto pierdolił się ze mną jak ojciec nie pozwalał. Kto naćpał się, kto się pociął i chciał się zabić przez odchudzanie. Hmmm.. Chyba ty, jak sądzę.
-Boże, Harry, jesteś takim egoistą. Nie spodziewałam się tego po tobie. Zatrzymam sobie ten pierścionek, bo jest bardzo ładny, ale wiedz że muszę się zastanowić nad naszym ślubem. Nie wiem, czy chcę poślubić człowieka, którego tak naprawdę nie znam, a teraz przepraszam muszę już iść, a ty znajdź sobie jakąś laskę i pierdol ją w jednej z kabin, proszę bardzo.
Łzy same cisną mi się do oczu gdy wychodzę z toalety pozostawiając go w niej samego. Oddycham z ulgą, ponieważ tak kurwa powiedziałam wreszcie prawdę i jestem z siebie dumna jak nigdy. Ale nie, wychodzę z tego bankietu i wracam do domu, nie mam najmniejszej ochoty oglądać tych wszystkich ludzi i rozmawiać z nimi po tym co wydarzyło się w toalecie. Chce zapomnieć i położyć się do łóżka. Wiem, że zawiodę niektóre osoby, ale po prostu nie mam siły na to żeby robić to wszystko. Chcę odejść.

_________________________________
Przepraszam, że znowu tak długo, ale nie miałam kompletnie czasu. Wgl Merry Christmas. Żeby wasze marzenia się spełniły. Dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności. Żeby wasze życie ułożyło się tak jak tego chcecie i żebyście nigdy nie zwątpili w to co macie. Bo jeśli zwątpicie to uwierzcie staniecie się nikim dla innych, a zwłaszcza dla samego siebie. Dzisiaj Louis też kończy już 23 lata. OMG.. Okropne jak ten czas leci. No, ale nie ważne, mam nadzieję że spodoba wam się ta część :)

Lots of Love
Rose
x.x

niedziela, 30 listopada 2014

27. To jest Dominice. Moja narzeczona.


Kolejny dzień rozpoczyna się tak samo. Ubieram się, jem coś tylko po to aby nie być głodnym i jadę do szpitala z Julienne zmienić rodziców Harry'ego. Za każdym razem myślę o tym że jednak się wybudzi, ale lekarze mówią, że szanse są minimalne. Ashton już normalnie funkcjonuje, już wszyscy zeznawaliśmy, oprócz najważniejszego świadka. Oprócz mojego chłopaka, który nawet nie pożegnał się ze mną. Nawet czasem zastanawiam się czy nie zrobił tego specjalnie, czy celowo nie wpadł pod ten samochód, aby uniknąć odpowiedzialności przed tamtymi facetami. Tylko nie liczyłby się wtedy z moimi uczuciami. Nie liczyłby się z tym, że moje życie skończyłoby się wraz z jego śmiercią. Nawet jeśli próbowałabym zacząć wszystko od nowa, wyjechałabym, zrobiła wszystko aby zapomnieć nie dałabym rady. Wspomnienia pozostają, te bolesne chwile o których chcesz zapomnieć zostaną z tobą na zawsze. Gdy wsiadamy do taksówki słyszę jak dzwoni mój telefon. Wyciągam go i widzę zdjęcie taty, uśmiecham się w duchu i przeciągam zieloną słuchawkę.
-I jak z nim córeczko?
-Nie wiem. Właśnie do niego jedziemy, ale wydaje mi się że będzie tak jak zwykle. Cały czas będzie mi się wydawało, że rusza tą pieprzoną ręką, ale to nie będzie prawda.
-Wszystko się ułoży, zobaczysz. Nie wolno ci w niego wątpić. Jeśli zwątpisz w niego, on także zwątpi w to że kiedykolwiek go kochałaś i nie będzie miał dla kogo już funkcjonować. 
-Tato proszę bądźcie ostrożni. Tak bardzo was kocham i nie chcę stracić całej mojej rodziny. Jesteście dla mnie zbyt ważni. 
Czuje jak łzy jedna po drugiej spływają po mojej twarzy, zastanawiam się czy jest sens płakać, przecież łzy nie sprawią tego że on się wybudzi, sprawią tylko to że będzie jeszcze bardziej bolało i pokażesz ludziom jaka jesteś słaba i nie wierzysz w niego. Codziennie przed zaśnięciem spoglądam na puste miejsce obok mnie i staram sobie wyobrazić go koło mnie, tego szczęśliwego, który zawsze się śmieje. Nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek tak bardzo będzie brakowało mi jego głupich żartów, które zawsze mnie wkurzały. Biorę leki na sen, wiem że nie powinnam ale naprawdę nie potrafię zasnąć. Cały czas wydaje mi się, że ktoś mnie obserwuje gdy nie ma go przy mnie. Raz nawet wydawało mi się, że ktoś był na balkonie, ale faktycznie to była tylko wyobraźnia bo Julienne nikogo nie widziała. Staram się przebywać sama w pokoju, bo nie chcę aby ktokolwiek widział moje łzy. Zamykam się nie chcę aby ktokolwiek przesiadywał ze mną w pokoju. Nawet Jay rozumie powagę sytuacji i stara się nie wchodzić mi w drogę. Naprawdę kocham tego chłopczyka, ale dopóki Harry się nie wybudzi nie mam ochoty z nikim rozmawiać tak na dłuższą metę bo wiem, że to i tak by się źle skończyło. Wybuchłabym albo nawet nie wiem do czego byłabym zdolna. Ludzie powiedzą mi, że mam cholerne szczęście w życiu, ale to nie prawda. Mówią to ci, którzy nie znają mnie tak naprawdę, nie wiedzą jakie piekło przeżywałam i czasem przeżywam. Szczerze nawet brakuje mi jego głupiego uśmieszku, gdy pobije jakiegoś faceta, który się do mnie dobierał. Brakuje mi jego dłoni, które dotykały mojego ciała nawet w tych nieodpowiednich momentach. Nawet brakuje mi tych jego pieprzonych pierścionków, których tak bardzo nienawidzę. Teraz właśnie czuje się tak jakby ktoś oderwał mi kawałek serca. Widzę, że cała jego rodzina jest przybita tą całą sytuacją. Nawet Gemma z Niallem mają przylecieć do Holmes Chapel z Nikki. Nawet nie wiem jak tak szybko minął ten czas w taksówce, ale po chwili znalazłyśmy się przy drzwiach szpitala. Znowu to nieznane uczucie, które ściska mój żołądek i nie chce puścić. Moja głowa szaleje w środku od zapachu tego cholernego szpitalu, który czuje już od tygodnia. Ten korytarz który przemierzam już 126 raz. Każda z sekretarek już mnie zna i rozpoznają mnie. Nigdy nie pytają się kim jestem i nie proszą o dowód jak innych. Julienne przemierza korytarz za mną, kończąc swojego batonika. 
-Idź do Ashtona, zostanę sama z Harrym.
Uśmiecham się sztucznie kiedy stoję przed drzwiami do sali mojego chłopaka. Moja przyjaciółka przystaje na moją prośbę i znika za rogiem. Naciskam klamkę i popycham drewnianą powłokę. Widzę kilka pielęgniarek przy moim chłopaku, a w drugim kącie widzę Roba i Anne. Kobieta jest najwyraźniej czymś przerażona lub zaskoczona. Rob próbuje z nią rozmawiać, ale ona nie dopuszcza do siebie nic. Spoglądam na nich i po chwili znowu na łóżko Harry'ego. Nic, żadnej reakcji ani ze strony pielęgniarek ani rodziców Harry'ego. Kiedy wreszcie odchodzą od ciała mojego chłopaka zauważają mnie i uśmiechają się. Nie wiem o co chodzi, lecz kiedy podchodzę do łóżka widzę, że jego ciało jest jakoś inaczej. Oglądam się za siebie, a Rob uśmiecha się i kiwa głową. O mój Boże, on przed chwilą pokazał im że już powoli się przebudza. Czuje jak moje serce bije z zawrotną prędkością, a uśmiech szerzy się kiedy chwytam jego dłoń. Nie wiem jak on zareaguje na ten gips na obydwu rękach i nodze. Z kołnierzu na karku, też nie będzie zadowolony, ale teraz najważniejsze jest to żeby wyszedł z tego cało i zdrowo. Przyglądam mu się i jego powolnemu oddechowi w maskę. Wygląda przesłodko, bo gumka ściska jego włosy i one automatycznie podnoszą się do góry. Już od dłuższego czasu zastanawiałam się kiedy nareszcie będę mogła go przytulić lub cokolwiek. Słyszę jak Anne i Rob wychodzą z pokoju i pozostawiają nas samych w sali. Przyglądam się dokładnie jego twarzy i gładzę miejsce na dłoni, które nie jest okryte gipsem. Jego palce zdają się cieplejsze niż wcześniej, a blizna na twarzy nawet dodaje mu trochę uroku. Teraz będzie miał się czym chwalić. Nikt oprócz osób z rodziny Harry'ego i mojej nie wie o tym wypadku. Rodzina Ashtona też nie wie bo nie musi już nikogo informować, ponieważ jest pełnoletni. 
-Dziękuje, że mnie wysłuchałeś. Dziękuje, że nie odszedłeś. 
Uśmiecham się do niego i wyciągam z torebki butelkę wody. Od pewnego czasu strasznie mnie suszy, nawet nie wiem dlaczego. I nie, nie jestem w ciąży. Sprawdzałyśmy z Julienne dwa dni temu. Kiedy odkładam ją na szafkę nocną mojego chłopaka słyszę ciche szeptanie. Kiedy spoglądam na niego jego usta faktycznie się ruszają, ale oczy są zamknięte. Kiedy wreszcie wargi przestają się ruszać, wiem że to pierwsze oznaki przebudzenia. Mam ochotę skakać tutaj ze szczęścia, ale zdobywam się tylko na skromny płacz, który przerwany jest pukaniem do drzwi. Odwracam się aby zobaczyć Ashtona o kulach i obok Julienne, która się uśmiecha. Tak jak się spodziewałam obrażenia mojego przyjaciela nie są bardziej poważne niż mojego chłopaka. Ashton ma złamaną jedną nogę i miał krwiaka, którego lekarze się już pozbyli. Siadają w kącie, tam gdzie przed chwilą jeszcze Anne i Rob i patrzą na mnie z zaciekawieniem. Czuje jak spoglądają na każdy mój ruch, a ja czuje się trochę niezręcznie. Delikatnie dotykam każdej kości mojego chłopaka i liczę na to że choć na chwilę rozchyli swoje powieki. Kiedy czuje jak jedna samotna łza oplata mój zmarznięty policzek i spływa najpierw po mojej dłoni, aby później przenieść się na jego dłoń. Opadam głową na jego ciało, zakryte tylko miękką tkaniną pościeli. Nie czuje jego zapachu, czuje szpital w którym leży już od półtorej tygodnia. To jest inna miłość, której nie da się wytłumaczyć. Tak naprawdę zakochałam się w nim już dawno, ale nie czułam potrzeby być przy nim. A teraz pragnę choć tego aby wreszcie się odezwał. Przecież jak on umrze, to będzie koniec. Nawet jeśli będę chciała wyjechać, zapomnieć o wszystkim nie dam rady. Mogę totalnie się zmienić, ale te bolesne chwile na zawsze pozostaną w mojej głowie i nigdy nie przestaną istnieć. Na zawsze pamiętałabym jego twarz, która była wprost perfekcyjna. Jego delikatny zarost i uśmiech na widok którego postanowiłam się w nim zakochać. Wiem, że to głupie, bo przecież jak można zakochać się w chłopaku przez to że się uśmiechnął. Ja potrafiłam i nie żałuję tego. Cieszę się, że poznałam tak wspaniałego chłopaka jak on, pozwoliłam się od nowa kochać i poczułam co to miłość.
-Proszę spójrz na mnie lub wykonaj jakiś popieprzony ruch że słyszysz.
Szepczę raczej sama do siebie, lecz wiem że jednak on mnie słyszy to wszystko co mówię, mówiłam i będę do niego powtarzać. Delikatnie porusza swoim palcem we wnętrzu mojej dłoni i przez chwilę gładzi go. Już od dłuższego czasu przejawia objawy wybudzenia się, ale nie może obudzić się. Kiedy podnoszę się do góry oddycham głębiej, puszczam jego dłoń i odwracam się w ich stronę.
-Proszę korzystajcie z życia. Bądźcie szczęśliwi. Posłuchajcie to jest tak, gdy coś pięknego zdarza się w waszym życiu łapcie to za tak zwane rogi, nie pozwólcie temu uciec, bo później zdarzy się i tak coś złego.
Wypowiadam te słowa praktycznie dławiąc się własnymi łzami. Nie wytrzymam już dłużej bez niego. Sięgam do torebki i widzę w małej kieszonce żyletkę, której nie wyciągałam z niej od tamtej pory. Przepraszam ich za to, że muszę wyjść, ale naprawdę czuje się źle. Kiedy staje przed lustrem oddycham głębiej. Rozpakowuje ostre narzędzie i przykładam jego ostrze do mojej ręki. Mocno zaciskam zęby, przymykam powieki i delikatnie przejeżdżam zimną strukturą po moim ciele. Spoglądam w dół i widzę pojawiające się spod skóry stróżki krwi. Czuje się teraz wkurwiona na samą siebie. Wiem, że nie powinnam, obiecałam mu to. Nienawidzę siebie, swojego ciała, swojego życia. Często od czasu jego wypadku myślałam o samobójstwie. Myślałam o tym, żeby najpierw odebrać jemu życie,a  później swoje. Lecz kiedy już starałam się wcielać swój plan w życie kiedy stawałam przed jego łóżkiem nie potrafiłam. 
-Przepraszam.
Upuszczam rzecz, która przed chwilą wyrządziła mi tyle cierpienia. Pozwoliła mi tylko na chwilę zapomnieć i ucieszyć się ale blizny pozostaną na zawsze i przykre wspomnienia także. Przemywam swoją rękę zimną wodą i znowu zapakowuje żyletkę. Wyrzucam ją do kosza i wyciągam bandaż z torebki. Nawet nie wiem dlaczego go noszę, ale po prostu wiedziałam że w końcu do tego dojdzie. Szybko owijam go sobie wokół ręki, gdy słyszę że ktoś otwiera drzwi od łazienki.
-Szybko! Harry się wybudził i zaczął krzyczeć. Najpierw wołał ciebie, a później zaczął wrzeszczeć.
W chwili chwytam za torebkę i zaczynam biec w stronę sali. Widzę jak ludzie patrzą na mnie jak na wariatkę. Biegnę przez cały szpital jakby coś mnie poparzyło i nawet nie staram się przerwać mojego tempa. Kiedy dobiegam do sali widzę jak Ashton z przerażeniem na twarzy spogląda na mnie. Kręci przecząco głową, a ja czuje jak nagle cała ziemia pode mną się zapada. On umarł i dobrze wiem o tym. Pode mnę robi się czarna dziura, a ja wpadam w jej głębie i nawet nie mogę z niej wyjść. Oddycham coraz ciężej i widzę mroczki przed oczami. Nagle słyszę z powrotem krzyki mojego chłopaka, tylko nie wiem dlaczego. Robią mu krzywdę, czy to jest spowodowane jakimś urazem. Nagle dobiega do mnie moje imię. Szybko zmierzam się z rzeczywistością i podchodzę do łóżka opierając się o ramę. Widzę jego wzrok, który zawiesza się na mnie, a uśmiech nie schodzi mu z twarzy.
-Do..do..mi..nice.
Wypowiada te słowa z trudnością. Jest jeszcze na tyle słaby, że nie może nawet wypowiedzieć jednego słowa, jest mi żal tego że to zrobiłam bo wiem że będzie wściekły. Próbuję podnieść się do pozycji siedzącej, ale nie ma na tyle siły. Lekarze odchodzą od niego i pozwalają zostać nam samym. Siadam na krześle obok niego i chwytam jego dłoń. Kiedy słyszę, że Julienne każe Ashtonowi wstać i żeby poszli do jego sali oddycham z lekkością. Czuję, że teraz już złego nic się nie wydarzy. Jest przy mnie i znowu patrzy w moje oczy. Czuję niezmierne szczęście, którego nawet nie potrafię opisać. Całuje jego knykcie i uśmiecham się. 
-Boże jak się cieszę. Nareszcie Harry. Już przestawałam wierzyć.
Wyciągam obandażowaną rękę nad jego głowę całkowicie zapominając o tym co przed chwilą sobie zrobiłam. Jest już za późno na wycofanie ręki. Czuje jak ciarki przepływają przez moje ciało, gdy podąża swoim wzrokiem za zakrytą częścią mojego ciała.
-Dla..dlacz...dlaczego?
-Proszę nie bądź zły. Wiem, że obiecałam, ale już nie potrafiłam. To stało się dzisiaj zanim się wybudziłeś. Nie wiedziałam, że to możliwe że kiedykolwiek jeszcze powrócisz do normalności. Lekarze dawali ci małe szanse. Ale już teraz wszystko będzie dobrze, będziemy razem i wszyscy będziemy szczęśliwi.

---------------------------

-Więc uważa pani, że nie był to tak zwany zbieg okoliczności?
-Nie. Oni nas po prostu już znaleźli. To oni chcieli go zabić. To jeden z nich mi kiedyś groził. Widziałam jego twarz, patrzył na nas i śmiał się do drugiego.
-Harry, a czy ty uważasz że to byli oni?
-Tak. Widziałem ich twarze. To na sto procent byli oni. To był ten sam facet, który groził mi wtedy na ulicy.
-Dobrze, na dzisiaj już koniec. Jeśli byś sobie jeszcze cokolwiek przypomniał jesteśmy w kontakcie zadzwoń, porozmawiamy i spiszemy jeszcze raz zeznania.
Policjant wydaje się naprawdę bardzo miłym człowiekiem. Odwiedza nas w domu babci Harry'ego już od dwóch tygodni. Za każdym razem jest lepiej. Harry stara się mówić coraz więcej, chociaż wiem, że nie jest ok. Jeszcze nie wstaje z łóżka, ponieważ nie wolno mu, ale uparł się że on chce wrócić do domu, bo nie wytrzyma kolejnego tygodnia w tym popieprzonym miejscu.
-Czy wszystko już dobrze? Przynieść ci coś? Potrzebujesz czegoś?
-Wszystko już dobrze, a to czego potrzebowałem jest przy mnie i cały czas było.
Czuję jak cała się czerwienię i wychodzę z pokoju. Spotykam na korytarzu Ashtona i Julienne, którzy właśnie mieli iść na zakupy, chyba że coś się zmieni bo rodzina Harry'ego też miała iść na zakupy, więc może jakoś się dogadają. Siadam przy stole i bawię się kluczykami naszego samochodu. Kiedy mama umarła, a Harry i Ashton mieli wypadek zrozumiałam, że życie jest serią przypadków i niepowodzeń.

Harry Pov

Od razu po operacji z tego co wiem otrzymałem przenośną toaletę. Musiało to być okropne, ponieważ każdy kto przychodził mnie zobaczyć czuł mój mocz lub co innego. Teraz jest mi jeszcze bardziej wstyd przed nią, bo nawet nie potrafię sam się wysikać. Potrzebuje jej pomocy. Mam założony dobowy worek do moczu i kiedy się już przepełni, ona musi mi pomagać. Wiem, że to trochę gówniane wysługiwać się swoją dziewczyną. Kiedy zmienia mi woreczek na czysty czuje się no..um..kurwa brudny i trochę jak małe dziecko, któremu potrzeba zmieniać pieluchę. Pierwszy raz czuje się przy niej aż na tyle dyskomfortowo, że wstydzę się ją pocałować. Nigdy ale to naprawdę przenigdy nie chciałem, żeby widziała mnie w tak popieprzonym stanie, że będzie musiała się mną zajmować jak małym bachorem. Patrzę się w sufit i zastanawiam się jakim cudem się wybudziłem. Nie chcę nikomu mówić, ale czułem ból kiedy ona się cięła. Poczułem palący ból w ręce i wiedziałem że muszę się obudzić i jej pomóc. Dlatego, też wrzeszczałem jej imię jako pierwszej osoby, ponieważ nie wiedziałem co się dzieje. Wiedziałem, że coś złego. Czułem to w swojej głowie, kościach i krwi . Kiedy zauważyłem, że w sali jest tylko Ashton i Julienne wiedziałem, że to jest zła wróżba. Wiedziałem, że ona coś teraz złego robi, a upewniłem się o tym gdy wyciągnęła swoją rękę do przodu, a bandaż był owinięty wokół niej. Miałem ochotę wtedy się zabić, lub przenieść jej ból na siebie. Wiem, że to stało się przeze mnie, ale ona i tak się nie przyzna. Właśnie to wszystko jest najgorsze, będzie ukrywać przede mną coś co jest moją winą. Za każdym razem gdy wchodzi do pokoju, chce ją przeprosić, za to że znowu to zrobiła, ale pewnie i tak znowu powie, że to nie jest moja wina, że to jej głupota i nigdy się nie powtórzy. Nigdy nie czułem się, aż tak źle jak po tej operacji. Nie mogę się praktycznie ruszać i wszystko mnie boli. Właśnie dlatego nie lubię jeździć do szpitala lub lekarza w głupich rzeczach. Czasem nawet wieczorem staram się ją przytulić w łóżku, ale boje się przewrócić na bok, że coś mi się stanie. Lekarz powiedział mi, że gdybym jakoś inaczej upadł już nie byłoby żadnych szans żebym wstał z łóżka i normalnie funkcjonował, ale na moje głupie szczęście upadłem szczęśliwie i już za jakiś tydzień będę mógł chodzić. Widzę, że Dominice ma już dość mojego ciężaru, ale boi się tego powiedzieć. Zakładam swoje ręce na brzuch i czuje jak pojedyncza łza spływa po moim policzku i upada na poduszę. Upada tak jak ja upadłem wtedy podczas tego wypadku. 
-Harry wychodzę na zakupy z twoją mamą, Robem, Jay'em, babcią i Julienne. Zostaniesz z Ashtonem.
Drzwi zostają delikatnie uchylone i wystaje z nich tylko jej twarz. Kiedy znowu ma je zamknąć jednak otwierają się, a ona wchodzi do pokoju i podchodzi do mnie. Nachyla się i całuje moje czoło. Wygląda śmiesznie, bo ma na sobie czerwoną opaskę z jakąś kokardką. Nigdy nie widziałem jej jeszcze w takim wydaniu. Czerwień idealnie współgra z kolorem jej włosów. Uśmiecham się i szybkim ruchem chwytam jej drobną dłoń. Gładzę ją przez chwilę, a naszą ciszę przerywa Jay, który właśnie wbiegł do pokoju, bo chciał nas poinformować, że już jadą. Wychodzi z pokoju, a ja czuję się jak jakieś gówno, bo nawet nie mogę towarzyszyć im w zakupach. Kiedy słyszę, że wyjeżdżają z podjazdu, delikatnie lecz nie za szybko podpieram się rękami o łóżko i próbuję podnieść się do pozycji siedzącej. Wiem, że to niebezpieczne, ale muszę zapalić. Nie paliłem od tamtego wypadku. Czuje jak wszystkie kości zaczynają strzelać, a ja coraz wyżej się podnoszę. Przekręcam nogi na bok aby zrzucić je na bok. Kiedy wreszcie mi się udaje uśmiecham się sam do siebie i jestem z siebie dumny.
-Ashton. 
Krzyczę na całe gardło, a przez ciało przepływa można powiedzieć fala przyjemności, bo wreszcie kurwa, wreszcie sam usiadłem. Czuje się szczęśliwy jak nigdy, wiem, że lekarz zabronił, ale mam go jak na razie w dupie. Udało mi się i to się najbardziej liczy. Wiem, że zanim Ashton przyjdzie trochę minie czasu, bo on także jeszcze nie może biegać. Ma jeszcze małe problemy z chodzeniem, ale jest coraz lepiej. Kiedy wreszcie słyszę jego kroki oddycham z ulgą. Boże mają dwie kaleki na głowie, jedna ledwo chodzi a druga ledwo wstała i sika do przenośnego worka. Obydwie mają te pieprzone kołnierze na karku. 
-Harry, kurwa. Co ty odpierdalasz? Nie wolno ci.
-Muszę zapalić. Dominice ma papierosy w komodzie, ale proszę pomóż mi wstać, nie chcę palić w domu. Chcę wyjść na balkon.
Wzrusza ramionami, bo pewnie wie że nawet nie ma ze mną siły, bo mam za ciężki charakter. Podchodzi najpierw do komody na przeciwko łóżka i otwiera pierwszą szufladę. Wyciąga paczkę, zapalniczkę i wkłada sobie do kieszeni. Podchodzi do mnie i chwyta mnie pod pachę. Delikatnie ciągnie do góry, a ja staram się wyprostować nogi. Uśmiech nie schodzi mi z twarzy, kiedy podnosiłem się coraz wyżej. Musieliśmy wyglądać zabawnie kiedy tak staliśmy. 

-------------------------------

-Harry, ale gdzie my idziemy?
-Zobaczysz to będzie niespodzianka, ale obiecuję ci że będziesz kochanie zadowolona. 
Wstaję z łóżka, kiedy on stoi już w drzwiach i bawi się kluczykami od samochodu. Dopiero wstałam, a on już każe mi gdzieś jechać. Wczorajsza noc była wyczerpująca, a on jeszcze chce się nade mną znęcać. Już dwa miesiące jesteśmy u nas w mieszkaniu. Czuje się całkiem inaczej, jakoś tak bezpieczniej niż wcześniej. Podchodzę do szafy i wybieram szary tank top, pierwszą lepszą spódnicę i początkowo vansy, które zamieniam na sandały. Rzucam ubraniami o łóżko i idę do łazienki się umyć. Kiedy wychodzę, słyszę, że Harry rozmawia z kimś przez telefon na balkonie. Jest to spokojna rozmowa i mogę rozszyfrować, że chodzi w niej o tą całą niespodziankę dla mnie. Cieszę się z tego, że nie ma go w pokoju, bo jestem nago. Szybko wyciągam z komody bieliznę, która już po chwili przylega do mojego ciała. Podchodzę do lustra i widzę, że wyglądam nawet nieźle w tym co wybrałam. Ostatnie poprawki i jestem gotowa. Biegnę do kuchni i chwytam szybko kanapkę, którą wcześniej nadgryzł Harry. Popijam ją wodą i wkładam do torebki portfel i paczkę papierosów.
-Jestem już gotowa. No chodź.
Krzyczę na całe mieszkanie,kiedy stoję już przy drzwiach frontowych. Słyszę jak idzie szybkim krokiem i tak wygląda nieziemsko. Jest w innych ubraniach niż wcześniej. Idiota. Wielki, wielki idiota. No kto normalny najpierw jest gotowy do wyjazdu, a później nagle się przebiera. Kręcę przecząco głową, a on śmieje się i podbiega do mnie. Czuje silny, ból gdy uderza swoją głową o moją. 
-Mmm.. Wyglądasz, tak.. seksownie.
Ostatnie słowo wypowiada ledwo słyszalnie przy moim uchu i mocniej naciska swoim ciałem na mnie. Czuje jak uderzam o drewnianą powłokę drzwi. Mocniej wbija swoje opuszki palców w moje nagie ciało. Chwyta moją lewą rękę i podnosi ją do góry, spogląda na blizny i kręci przecząco głową. Ale zamiast znowu strzelać pogadanki o tym jakie to niebezpieczne i szpeci ciało, zaczyna całować każdą nawet tą najmniejszą bliznę. Nie mam ochoty na to do czego on zmierza, ale wiem że nie mam nic do gadania. Jest silniejszy i większy. W tajemnicy zaczęłam chodzić na samoobronę, ale wiem że na razie to nic nie da zwłaszcza z nim. Kiedy puszcza moją dłoń zajmuje się rąbkiem mojej spódnicy. Wypuszczam z siebie ze zrezygnowaniem powietrze, ponieważ już wiem że nie odpuści.  Podnosi mnie na wysokość swoich bioder, a ja zbytnio nie jestem zainteresowana tym co się dzieje, ponieważ kurwa obudziłam się jakieś pół godziny temu. To, że on wstaje o piątej rano biegać, nie oznacza że ja też muszę. Próbuje odwrócić moją uwagę, od tego co robi u mojego dołu poprzez pocałunki składane na całej twarzy. 
Halo!
Przecież idioto ja czuję, że zsuwasz mi majtki w dół nóg. 
Czuję jak próbujesz rozpiąć sobie spodnie i czuję kurwa jak wchodzisz we mnie.
Dobra, jest to wspaniałe uczucie ale nie o tej godzinie.
Ja jeszcze śpię.
Przestaję myśleć o wszystkim co jest wokół mnie kiedy powoli lecz mocno wbija się we mnie. Jego ciężki oddech jest wyczuwalny na moim karku, a ja od czasu do czasu wyszepczę jego imię. Moja torebka, która cały czas znajduje się w mojej prawej ręce uderza o drewnianą powłokę i ludzie, którzy przechodzą przez korytarz muszą nieźle się zastanawiać co się dzieje. Przytrzymuje swoje biodra przy moich i mocniej zaciska palce na moich udach. Czuje jak fala przyjemności zaraz uderzy w mój punkt pod podbrzuszem. Czuje jak opadam z sił, a głowa sama podnosi się do góry i błaga o litość. Patrzę w sufit i od czasu do czasu przymykam powieki. Moja dolna warga cały czas jest przygryzana przez moje zęby. Upuszczam torebkę na podłogę i zaczynam współpracować z moim chłopakiem. Przebiegam przez swoje włosy i spoglądam w jego zielone tęczówki, które są szczęśliwe. Opieram swoje ręce na jego ramionach i uśmiecham się. Także zaczynam poruszać się w przeciwnym kierunku niż on. Kiedy on pcha na mnie ja pcham się w jego stronę. Wiem, że wtedy obydwoje szybciej dojdziemy. Mam ochotę pozostawić po sobie pamiątkę na jego szyi ale rezygnuję, kiedy czuję jak uderzyły we mnie jego soki. Wiem, że on już doszedł a ja jestem już na skraju wytrzymałości. Nie mam siły mu pomagać, więc musi sam sobie poradzić. Kilka mocniejszych pchnięć, które za każdym razem uderzyły w mój punkt G sprawia, że czuję jak wszystko ze mnie wypływa. Jego uśmiech sprawia, że ja także się uśmiecham. Kiedy odkłada mnie na ziemię, czuję jak moje serce bije szybko, a nogi przez chwilę uginają się. 
-Będziesz mogła iść?
Kręcę przecząco głową, a on chwyta najpierw moją torebkę, którą wkłada mi w dłoń, a później podnosi mnie i  otwiera drzwi. Widzę jak sąsiedzi dziwnie się na nas patrzą, kiedy Harry próbuje zamknąć drzwi ze mną na rękach. Widzę jak jeden z naszych sąsiadów, taki Sam patrzy się na moją bieliznę. Tak, Harry miał już z nim do czynienia, pobili się raz, ponieważ tamten koleś dostawiał się do mnie w garażach, kiedy poszłam wyrzucić śmieci. Przewracam oczami i modlę się o to abyśmy jak najszybciej przeszli  przez ten korytarz i wsiedli to samochodu.

------------------------------

-Gdzie my jesteśmy?
-Tutaj moja ciocia ma branżę modelingową. 
-No chyba sobie żartujesz. Ja? Ja nie nadaje się na prawo, a co dopiero na modelkę. Pojebało cię coś chyba. 
-Nie, pierdol. Jesteś trochę za niska na wybiegi, ale na zdjęcia nadajesz się idealnie.
Mam ochotę zaśmiać mu się w twarz, ale wiem że tym razem mówi serio. Matko, dlaczego on jest taki zaborczy. Dlaczego, nie mogę robić tego czego ja chcę, tylko czego on chce. Czasem mam go już dość. Kiedy wchodzimy do lobby, widzę trzy dziewczyny. Dwie wyglądają jak siostry, a trzecia wygląda na ich matkę. Mocniej zaciskam uścisk na dłoni mojego chłopaka, gdy widzę że one idą w naszą stronę. Moje serce przyspiesza, kiedy on opuszcza moją dłoń i otwiera swoje ramiona, aby objąć ich trójkę.
-Harry, perełko. Jak dawno cię nie widziałam.
-Boże, ciociu ile razy mam jeszcze powtarzać, że mam już dwadzieścia jeden lat. Już nie nazywaj mnie, tak.
-Tak, dobra, dobra. A może przedstawisz nam tą śliczną dziewczynę.
Rozglądałam się po całym lobby, póki nie usłyszałam że chodzi o mnie. Harry pokazał mi, żebym podeszła bliżej, bo nic mi się nie stanie, więc tak też robię. Kiedy znalazłam się  w zasięgu ich wzroku miałam ochotę zapaść się pod ziemię. One wyglądały tak pięknie.


-To jest Dominice. Moja narzeczona.
Że co przepraszam kurwa? Przecież, że my razem. Co kurwa? Czy ty właśnie można powiedzieć, że mi się oświadczyłeś. O Boże jak ja cię kocham mój idioto. 
-Cześć jestem Caroline, a to moje córki Cara i Vera.
-Dzień dobry. 
Czuje jak robię się czerwona, ale tym razem nie jestem zawstydzona, tylko wściekła przez to że przyprowadził mnie tutaj. Przecież ja nie mam najmniejszych szans, nawet na to żeby robili mi zdjęcia. Jestem gruba, halo. Harry jebie ci coś na mózg. Człowieku, ogarnij się i spójrz na mnie. Chociaż nie, ty i tak powiesz, że dla ciebie jestem, byłam i będę atrakcyjna, najpiękniejsza i jedyna w swoim rodzaju. Totalnie odłączam się od środowiska wokół mnie dopóki jedna z dziewczyn nie chwyta mnie za rękę.
-Powiem ci coś szczerze, dostaniesz tą robotę. I nie tylko dlatego, że Harry to nasz kuzyn, tylko dlatego że nasza matka lubi takie dziewczyny. 
-Wiesz, tylko ja tak naprawdę nie chciałam tu przychodzić, bo nawet nie wiedziałam gdzie on mnie prowadzi.
-Nie ważne, uwierz mi będziesz najładniejszą modelką tutaj.
Zaśmiałam się na cały głos, co sprawiło że reszta spojrzała na nas. Miałam ochotę teraz zapaść się pod ziemię, ponieważ tak ona głupio pierdoliła. Lubię rodzinę Harry'ego ale bez przesady, już nie muszą kłamać na temat mojego wyglądu bo wiem jak wyglądam. Wstyd wyjść mi czasem na ulicę. 
-Harry, poczekasz tutaj na Dominice. My zrobimy sesję i zobaczymy jak sobie radzi. 
Ręka ciotki Harry'ego, oplata się wokół mojej a ja czuje się dziwnie. One są pierwszymi osobami, które wiedzą że jestem jego narzeczoną. No kurwa, ja nawet tego nie wiedziałam do dzisiaj. Odwracam się aby zobaczyć jak mój narzeczony rozmawia ze swoimi kuzynkami i przez ułamek sekundy odwraca głowę w moją stronę i szepczę głuche 'kocham cię'. Staram się zwolnić kroku, ponieważ jestem przyzwyczajona do szybkiego tempa Harry'ego, które różni się całkowicie od tempa jego ciotki. Wsiadamy do windy w której panuje niezręczna cisza. Słychać tylko moje dudniące serce i szybki oddech. Słyszę charakterystyczny dźwięk, który oznajmia że jesteśmy już na dobrym piętrze. Wchodzę do korytarza w którym widać wszystko przez szklane szyby. Staram się nie pokazywać jak moje ciało ogarnia paraliż, kiedy widzę mężczyznę, który ma wykonywać mi zdjęcia. Jego ręce są jeszcze bardziej wytatuowane niż Harry'ego. Mam ochotę uciec stąd jak najdalej ale nie robię tego tylko dlatego, że chcę aby był ze mnie dumny. 
-Masz jakieś tatuaże, kolczyki?
-Kilka tatuaży, ale nie dużych, miałam kolczyka w pępku, ale już nie noszę.
Skinęła głową i uśmiechnęła się. Jej blond włosy idealnie układają się na jej ramionach. Niebieskie oczy podkreśla delikatny makijaż. Kiedy wchodzę na znaczek "X" uśmiecham się do aparatu. Kiedy czuje się już bardziej swobodnie zaczynam wykonywać rozkazy fotografa. Nawet nieźle czuję się przed obiektywem, a ciotka Harry'ego najwyraźniej jest zachwycona tym co widzi. 
-Przepraszam, mogłabyś ściągnąć spódnicę, tą bluzkę i buty.
-Jasne, że tak.
Moja odpowiedź, najwyraźniej ich zdziwiła, ale serio już przestałam się wstydzić mojej nagości. Rolety zostały zasunięte, a moja czarna bielizna okalająca ciało stała się ciemniejsza niż zwykle. Szczerze mówiąc, przez chwilę czuje się trochę niezręcznie pozuje w końcu dla jakiegoś obcego faceta i ciotki mojego narzeczonego. Wydaje mi się, że nie podoba im się moje ciało, ponieważ szepczą coś do siebie. 
-A teraz odwróć się do nas plecami i spoglądnij przez lewe ramię.
Tak też robię i dzięki temu słyszę że kończymy sesję. Uśmiecham się sama do siebie i zakładam swoje ubrania. 
-Masz niesamowite wyczucie stylu i te zdjęcia. Dziewczyno masz tutaj tą pracę, ale teraz poczekasz na zdjęcia i od razu dostaniesz portfolio. Możesz zejść do nich na dół jeśli chcesz, chyba że wolisz siedzieć ze mną i porozmawiać.
-Mmm. Wolę panią.
Zaczynamy się śmiać obydwie na głos, a mężczyzna który robił zdjęcia kręci przecząco głową. Siadamy przy stoliku na którym leżą dwie filiżanki kawy, jakby spodziewała się że będę chciała zostać. Rozmawiamy o przypadkowych tematach. Nie mija dwadzieścia minut i zdjęcia są gotowe. Wyglądam niesamowicie, nie spodziewałam się że będą takie efekty.
-No dobrze, dziękujemy Ben. 
-Nie, to ja dziękuje tak niesamowitej modelce. 
Uśmiecha się i podaje mi dłoń. Odwzajemniam gest i zaczynam podążać za ciotką mojego narzeczonego. Tym razem winda wypełniona jest rozmowami i głośnym śmiechem. Oglądamy moje zdjęcia. Jedno jest nawet z Caroline. Wyglądamy niesamowicie. Kiedy wychodzimy z windy widzę jak siedzą w trójkę i oglądają coś na telefonie. Kiedy wreszcie uświadamiają sobie, że przyszłyśmy spoglądają na nas i uśmiechają się. 
-Masz niesamowite proporcje do zostania fotomodelką. 
-Czyli kiedy będę mogła już pracować?
-Od poniedziałku, możesz?
-Jasne, że tak.
-To będzie twój pierwszy debiut. Musimy kogoś nowego, młodego, ładnego wytypować do reklamy bielizny.
-Mhm, dobrze.
Całuje jej policzek zanim zdążyłam wsiąść do samochodu. Lubię tę kobietę. Zresztą jak całą rodzinę mojego narzeczonego.
-Czyli, że co. Będziesz świecić gołymi cyckami i tyłkiem na ulicach?
-Nie. Będę miała bieliznę, przecież idioto.
-Boże, czego ja dla ciebie nie zrobię. No ale czego się nie robi dla narzeczonej.
Uśmiecha się i całuje wierzch mojej dłoni. Wyciąga ze schowka czerwone pudełeczko i otwiera je.
-Pamiętasz, kiedyś ci się oświadczałem, ale to było głupie. Przed twoją operacją, a teraz już tak naprawdę. Zostaniesz moją żoną?
-Tak.
Uśmiecham się, a Harry wkłada pierścionek na mój palec. Szepczę głuche 'dziękuje' i składam pocałunek na jego ustach. Czuje się niesamowicie, bo nie mogłam się doczekać kiedy nareszcie mi się oświadczy. Ktoś kiedyś powiedział mi że miłość nie zna granic i jeśli kochało się jedną osobę nigdy nie powinno się z niej zrezygnować i tak zrobiłam ja. Jeszcze nigdy nie zrezygnowałam z miłości do niego i nawet nie chciałam tego próbować. Chcę być z nim już do końca, zasypiać przy nim, budzić się, spędzać razem czas, jeść razem, kupić dom i wreszcie założyć cudowną rodzinę, która będzie się kochała ponad wszystko. Nigdy nie zwątpi w miłość tej drugiej osoby z rodziny. Tak jak ja nigdy nie zwątpiłam w miłość moją i Harry'ego. Oświadczyny to tylko pokazanie tego jak nasz związek jest razem silny i jak bardzo na siebie zasługujemy. Wydaje mi się, że te oświadczyny są tylko po to aby pokazać że potrafimy być razem bez żadnych zdrad tak jak teraz Ashton i Julienne. Są szczęśliwi tak jak zresztą reszta moich przyjaciół. Lubię się teraz z nimi spotykać, ponieważ wiem że każdy z nich jest zakochany i starają się być szczęśliwi w swoich związkach. Dziewczyna Luke'a wróciła już z kontraktu w Nowym Jorku i są razem. Nikt by nie pomyślał, że taka miłość może przetrwać. Ale ona także przywiozła Luke'owi niesamowity prezent. Przywiozła mu dodatkowego członka rodziny. Ma na imię Natalie i ma 6 miesięcy. Tak czasem się zastanawiam, że my zostaniemy za niedługo jako ostatnia para bez dziecka, ponieważ Harry boi się mieć kolejnego obowiązku na głowie. Ale racja ja też chcę dopiero mieć pierwsze dziecko po ślubie, ponieważ teraz dostałam tą pracę, a po drugie nie chcę żeby ludzie głupio gadali.

____________________________
Przepraszam was, że tak długo. Starałam się, ale nie dałam rady. Dzień spóźnienia, to chyba jednak nie tak dużo. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Wiem, że krótka ta część, ale postaram się następną napisać dłuższą.

Lots of Love
Rose

niedziela, 23 listopada 2014

26. A więc to jest ta twoja zemsta, kochanie?

Nicki Minaj ft. Skylar Grey - Bed Of Lies

Delikatnie rozwieram powieki i widzę jego twarz, gdy wisi nade mną. Jego ręce ułożone są po obu stronach mojej głowy. Uśmiecha się, a jego twarz oświetlają delikatne promienie słońca. Czuje się jak w jakimś śnie. Jakby nigdy to co wcześniej się nie zdarzyło. Czuje jego ciepłe dłonie, które poprawiają włosy spadające na moją twarz. Nachyla się nade mną i delikatnie złącza nasze usta. Pozostawia mnie pragnącą więcej. Pragnącą jego w tej chwili. 
-Dzień dobry, kochanie.
-Hej. 
Odpowiadam w momencie kiedy uświadamiam sobie, że nasze nagie ciała dzieli tylko skrawek białej pościeli. Delikatnie przeciągam się pod nim i jeszcze raz podnoszę się abym także pozostawiła go pragnącym. Uśmiecha się do mnie jeszcze raz i chcę więcej, ale ja zbieram się w siły i odpycham go od siebie. Harry upada na swoją część łóżka i żałośnie jęczy, kiedy ja owijam się w naszą pościel. Wstaje z łóżka i odwracam się w stronę drzwi balkonowych.
-Harry tutaj jest jak w bajce.
-Tak u babci tak. Ale w domu rodzinnym już nie. Moje okno jest na garaż.
Mój chłopak w ogóle nie przejmuje się swoją nagością. Czasem, żałuję że ja nie jestem aż tak otwarta, ale sądzę że moje ciało po prostu nie jest tak perfekcyjne jakby on chciał. Wiem, że za każdym razem mówi, że kocha we mnie wszystko, ale wiem że to nieprawda. On po prostu nie chce widzieć tego co widzą inni. Gdy się kochamy powtarza mi, że nigdy nie wyobrażał sobie tego, że będzie miał tak cudowną dziewczynę z tak cudownym ciałem. Ja czuje się źle w swoim ciele. Czuje się jakbym była uwięziona. Sięgam do torebki po paczkę z papierosami. Szybko wyjmuje jednego i wychodzę na balkon aby zapalić. Siadam na fotelu i patrzę na widoki, które zapierają mi widok w piersi. Niektórzy mogliby się śmiać, że to wieś i jeżdżą tutaj tylko traktory, ale ja naprawdę lepiej się tu czuję. Nie obchodzi mnie, że gdzieś w pobliżu już jeżdżą traktory i inne tego typu rzeczy. Jestem zakochana w tym miejscu i chciałabym też zobaczyć dom rodzinny mojego chłopaka. Słyszę jakieś głosy dochodzące z dołu i rozpoznaję Julienne, Ashtona i babcię Harry'ego. Dopalam swojego papierosa i znowu wchodzę do sypialni. Mój chłopak jeszcze dosypia. Wygląda tak słodko. Uśmiecham się i zabieram potrzebne mi rzeczy do łazienki. Jak zwykle będziemy ostatni na śniadaniu, a ja wolałabym chociaż raz przyjść na czas żebyśmy jedli wszyscy razem. Biorę szybki prysznic i chwytam maszynkę w zamyśle golenia sobie nóg. Nagle ucinam sobie kawałek skóry z nogi. To dzieje się tak szybko, że zaczynam iść w stronę sypialni naga i mokra.
-Harry proszę pomóż!
-Jezu, co się stało?
Momentalnie podnosi się do pozycji siedzącej i zauważa mnie trzymającą się w pobliżu kostki. Czuję jak krew leje się między moimi nogami, a ból który sprawia brak skóry cholernie mi doskwiera. Siadam na łóżku i zdaje się na jego łaskę. Sięga do walizki i wyjmuje całą apteczkę. Chcę mi się z niego śmiać, bo to zawsze ja woziłam apteczkę, a tym razem zapomniałam. Kuca przy mojej nodze i przemywa ranę spirytusem. Mam ochotę zabić go dlatego, że to tak cholernie szczypie. Patrzę na jego ruchy. Jest tak delikatny, że to aż słodkie. Wyciąga z opakowania plaster i przykleja go na ranę. Odkłada wszystko w swoje miejsce i wybiera ubrania w szafie. 
-Następnym razem uważaj. 
-Dobrze.
Wchodzę do łazienki i ubieram się w błękitny tank top, czarne spodenki i czarne converse. Przemywam mokrą ręką podłogę, na której pozostała moja krew. Zarzucam włosy do tyłu i wchodzę do pokoju. Harry ubrał na siebie białe spodenki, czarne nike i spiął włosy w małego kucyka. Wygląda jak kilkuletnie dziecko, co dodaje mu jeszcze większego uroku.
-Załóż jeszcze to.
Uśmiecha się i wyciąga jakieś pudełko spod łóżka. Otwieram je i widzę cudowny wianek. Z białych różyczek (oczywiście, że sztucznych). Zakładam go sobie na czubek głowy, a on nachyla się i całuje moje czoło. Sięgam po swoje i jego ray bany, które są na szafce nocnej i podaje mu je. 
-Teraz to naprawdę wyglądamy cudownie.
Odpowiada zakładając okulary na nos i pomagając mi włożyć moje. Zaczyna się śmiać i delikatnie szczypie mój nos. Składa pocałunek na moich ustach, który trwa tak długo, że nie spodziewałam się tego. Próbuję opuścić jego usta, ale nie pozwala mi i przytrzymuje moją głowę z tyłu, kładąc swoją zimną dłoń na moim karku. Nasze nosy delikatnie ocierają się o siebie, a okulary podnoszą z każdym muśnięciem ust. Zaczynam śmiać się w jego usta, nawet sama nie wiem dlaczego. Oddala się od moich warg, które pragną jego malinowych, pełnych. Nie przestając patrzyć na mnie przez swoje okulary przenosi swoją dłoń na mój policzek i delikatnie go pociera, kiedy jego kciuk ląduje na moich ustach i przeciera je. Pragnę go jeszcze bardziej niż wcześniej. Delikatnie chwyta moją dłoń i pomaga wstać. Schodzimy ze schodów równym tempem i śmiejemy się z tego co zdarzyło się tej nocy. Kiedy się kochaliśmy jego babcia zapukała do drzwi żebyśmy się tak nie tłukli bo nie można spać. Zbiegliśmy najpierw do jadalni, ale nikogo nie było, więc postanowiliśmy wyjść na werandę. Mieliśmy rację bo drzwi były otwarte a biały materiał firanek powiewał. Harry przeciągnął się zanim zdążyliśmy zobaczyć twarze innych. Przy stole siedziała jego mama z ojczymem i Jay'em. 

http://www.polyvore.com/cgi/set?id=141169134&.locale=pl

-Ale, że co wy tu robicie, przecież Jay ma szkołę?
Harry spogląda na wszystkich dziwnym wzrokiem i siada na przeciwko mnie. Zajęłam miejsce między Julienne, a Jayem, a Harry obok swojej matki i babci. 
-Postanowiliśmy przyjechać odwiedzić babcię, a nie chcieliśmy zostawiać Gemmy i Nialla z dodatkowym obowiązkiem, bo nawet nie radzą sobie czasem ze swoim dzieckiem.
-Wiedziałem, że tak będzie. Po prostu to wiedziałem.
Pokręcił przecząco głową, kiedy usłyszał te słowa. Spojrzał na mnie i ściągnął okulary z nosa. Także tak postąpiłam, ponieważ wyglądałabym dziwnie jako jedyna w okularach. Czułam jak mój żołądek buntuje się przez głód. Sięgnęłam po kromkę chleba i położyłam na niej sałatę, pomidora i ogórka. Spoglądam w stronę Julienne, która śmieje się razem z Ashtonem i robią coś na telefonie. Znowu powracam wzrokiem na mojego chłopaka, który także patrzył się na mnie. Gestykuluję brwiami, że między nimi coś iskrzy, a on przykłada dłoń do twarzy i pociera nos. Wiem, że próbuje powstrzymać śmiech, ponieważ musiałam wyglądać komicznie. Już nie wytrzymuje i zaczyna śmiać się na cały głos. Robię się czerwona, nawet nie wiem dlaczego, ale mam ochotę uderzyć go teraz tak mocno w twarz. Wszystkie oczy zwrócone są na niego, a ja coraz mocniej ściskam moją kanapkę.
-Uważaj bo ci zaraz wytryśnie sok z tego pomidora.
No to super, zaczęła się jego głupawka. Próbuję dosięgnąć jego nogi i udaje mi się to po chyba dziesięciu zamachnięciach nogą. Harry nie przestaje się śmiać, a ja coraz bardziej gotuje się w sobie.
-Przepraszam.
Wyciera swoje usta serwetką i delikatnie odpycha się od drewnianej powłoki, wstaje z krzesła i odchodzi od stołu. Uśmiecham się sztucznie powracając do swojego posiłku. Jest mi za niego wstyd nawet jeśli to jest jego rodzina. Czuję jak wszyscy teraz patrzą na mnie, nawet Jay, który pewnie nawet nie wie o co chodziło z tym pomidorem. Wydaje mi się, że wszyscy inny załapali ten podtekst seksualny mojego chłopaka, nawet jego babcia. Mam ochotę zapaść się pod ziemię, do czasu kiedy Jay łapie moją rękę i uśmiecha się.
-Dominice, tęskniłem za tobą bardzo.
-Ja za tobą też kochanie.
Uśmiecham się i obejmuje swoim ramieniem jego drobne ciało. Czuje jak całe zdenerwowanie spływa po mnie dzięki niemu. Kończę swoją kanapkę kiedy Harry wraca na swoje miejsce i już jest spokojny. Kiedy myślę, że to już koniec tych popieprzonych tematów, ale jego babcia oczywiście musiała wtrącić się w już spokojny posiłek. 
-Dzieci czemu tak bardzo tłuczecie się w nocy?
-No wiesz babciu, zabijaliśmy takiego jednego robaka. 
-A duży był?
-Oj babciu, bardzo duży. Dominice zaczęła krzyczeć na jego widok. No i musiałem ją uspokoić zamykając robaczka w słoiczku. Bo nie mogła na niego patrzeć. Ale jak już zamknąłem go w słoiczku wszystko było dobrze, przestała się już bać.
Słyszę jak zmienia swój ton przy wypowiadaniu ostatnich słów. Zaciskam swoją szczękę, tak że chyba wszystkie zęby mi popękają. Czuję jak duszę się własnym jedzeniem. Chciałabym wyjść stąd pod pretekstem byle gówna, tylko żeby nie siedzieć przy tym stole. Uśmiecham się sztucznie, ale tak naprawdę mam ochotę zabić Harry'ego, tak żeby już nigdy nic nie mówił. Dlaczego jego rozmowa zawsze musi być oparta na seksie. W większości zdań wypowiadanych przez niego jakby się dobrze wsłuchać znajdziesz podtekst nawet ten najmniejszy. Całuję czoło Jaya i słyszę jak Julienne i Ashton znowu się z czegoś śmieją. Pewnie z tego, co Harry wcześniej powiedział no bo chyba każdy heteroseksualny człowiek domyśliłby się o co mu chodziło. Nagle słyszę dźwięk mojego telefonu w kieszeni spodenek. Zabieram rękę z ramienia Jaya i sięgam do kieszeni. Odblokowuje ekran i widzę że mam kilka wiadomości na whatsapp'ie w naszej grupie "Zajebiści debile ♥".
Julienne ♥: Boże on jest idiotą, jeśli nie przestanie gadać o waszej nocy to będę musiała wyjść bo chce mi się już sikać.
Luke :): Ale kurwa o co chodzi?
Ash (idiota): No bo siedzimy przy stole i jemy śniadanie, a babcia Harry'ego pytała się co tak tłukli się w nocy, a on na to że zabijali robaka i Dominice się go bała dopóki nie zamknął go w słoiczku. Boże, nie. Zabijcie mnie. Hahahahaahahahhahahahahaha (emoji uśmiechu)
Michael (pupcia dupcia nie do ogarnięcia xd): No widzę, że świetnie się bez nas bawicie.
Julienne ♥: Eee.. tam bywało lepiej, ale jest kurwa zabawnie. Nie sądziłam że czyjaś babcia będzie taka fajna. Jest naprawdę bardzo miła i mam nadzieję, że jeszcze kiedyś ją odwiedzimy. A tak w ogóle mój kochany blondynku, co prowadzi mnie na swym różowym jednorożcu przez mój kolorowy świat miłości (hahahahahaha) kiedy będziemy mogli wrócić do domu? (emoji zirytowana)
Luke :): Jeszcze troszkę musicie zostać. Jakiś miesiąc, ale wszystko będzie ok. Byłem w szkole i powiedzieli, że już nie musimy uczęszczać do szkoły po egzaminach, a wasi rodzice myślą, że pojechaliście  do LA do rodziny Dominice.
Ash (idiota): Nie zapominasz się kochanie. Przecież to moje imię szeptałaś tej nocy (emoji szerokiego uśmiechu)
Julienne ♥: Boże, przestań Ashton. Czy wszyscy muszą od razu wiedzieć, że między nami zaczyna się układać? (emoji zirytowana)
Katherine :*: OMG.. Znowu jesteście razem, to będzie nieziemskie. Muszę powiedzieć, że Jashton powraca, a się zesrają... AAAAAAAAAAAAAAA (emoji podniecienia) KOCHAM WAS!
Julienne ♥: Brawo! Wielkie brawa Ashton dla Ciebie, kochanie.
Janette ^^: O mój Boże, ona napisała kochanie. O mój Boże, nie wierzę kurwa. Uszczypnijcie mnie jeśli to sen. A nawet jeśli sen to najpiękniejszy sen. Chociaż nie moim najpiękniejszym snem było to jak pierdoliłam się z Edem Sheerenem..
Katherine: Jestem z was dumna. JASHTON FOREVER!! Wiedziałam, że to tak się nie skończy. Buźka wszystkim. Michael za dwadzieścia minut u mnie w pokoju, potrzebuję robaczka którego będę musiała się bać (rozśmieszona emoji)
Dominice :*****: Jesteście debilami. W ogóle obrażam się. Ale kurwa JASSSHHHTON. O kurwa nareszcie.
Luke :): Ej, nie fochaj bo Harry przyjdzie i będzie cię straszył robakiem.
Dominice :*****: Spierdalaj Luke i wy wszyscy spierdalajcie (smutna emoji). 
Włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i spojrzałam na Julienne i Ashtona. Tak bardzo miałam ochotę pokazać im środkowy palec, ale wychowali mnie za dobrze, żeby się tak zachowywać przy osobach starszych. Pocałowałam czoło Jaya i wstałam od stołu opierając cały ciężar ciała na stole. Podziękowałam za śniadanie i poszłam na górę. Miałam ochotę zniknąć choć na chwilę i nie czuć się tak okropnie jak czułam się w tamtej chwili, gdy to wszystko mówił. Wiem, że to było na żarty, ale i tak nie powinien mówić takich rzeczy. Wiem jak się zemszczę, ale on nawet się tego nie spodziewa. Chwyciłam jego telefon, który leżał na biurku. Odblokowałam ekran i weszłam w whatsappa. Od razu znalazłam grupę "Elita". Zaczęłam czytać wszystkie wiadomości, pisali dokładnie o wszystkim, do tej grupy także należał Luke, który nawet o tym mi nie powiedział. 
Harry: Hej! Tutaj Dominice, chciałam powiedzieć że Harry nie zaspakaja mnie seksualnie, jeśli któryś by chciał jestem chętna. Nie miałam prawdziwego seksu od miesięcy. Yolo. Pozdrawiam wszystkich (uśmiechnięta emoji)
Louis: No co ty gadasz? Mówił mi, że dochodzisz za każdym razem. 
Harry: Hahahaha. Teraz to równo dojebałeś. Nigdy, ale to przenigdy nie doszłam. Dobra, ale kończę bo on może za chwilę wejść do pokoju.
Louis: Dobra. Wiedziałem, że zrobiły się z niego ciepłe kluchy, ale nie do takiego stopnia. Nie było dziewczyny, która by nie doszła przy nim. Papapapapapa.. Buziaczki od nas wszystkich. El też wysyła (emoji buziaczka).
Harry: Całuski dla was miśki. Mam nadzieję, że wszystko między wami dobrze. Papapapapa (uśmiechnięta emoji).
Zablokowałam ekran, odłożyłam telefon na biurko i szybko położyłam się na łóżku. Delikatnie gładziłam biały materiał naszej pościeli i patrzyłam przez okno gdy Harry wszedł do pokoju i położył się obok. Odetchnął głęboko i zaczął całować moje ramie. Zaczęłam unikać jego ust, ruszając ręką. 
-Nie, Harry. Nie dotykaj mnie.
Odwróciłam się w jego stronę i spotkałam jego wzrok. Jego tęczówki były zielone, a uśmiech nie schodził z twarzy. 
-Jeśli myślisz, że masz na co liczyć to się grubo mylisz. Lepiej sprawdź swojego whatsapp'a. 
Uśmiechnęłam się, ponieważ wyobraziłam sobie jego reakcję, jaki będzie wściekły gdy to przeczyta. Chciałam, żeby choć na chwilę poczuł się tak jak ja. Tak zawstydzony, że nawet nie będzie miał ochoty jeść i wychodzić z pokoju. O dziwo posłuchał mojej prośby i wstał z łóżka. Gotowa byłam uciekać kiedy odblokował ekran, ale tylko odwrócił się i zaczął śmiać.
-A więc to jest ta twoja zemsta, kochanie?
Skinęłam głową i skryłam się za jedną z poduszek. Szybkim ruchem znalazł się na mnie i usiłował wyciągnąć poduszkę, która cały czas znajdowała się między nami. Zaczęłam się śmiać i siłować się z nim. Był na tyle silny, że wytargał tą poduszkę i przywarł do mnie całym swoim ciałem. Jęknęłam cicho kiedy nasze usta złączyły się, a jego dłoń znalazła się pod moją bluzką. Była zimna jak zwykle, a ja nienawidziłam jego zimnych rąk. No ale jak to się mówi, kto ma zimne ręce, ten ma gorące serce. Kiedy przyzwyczaiłam się do jego zimnego dotyku, zaczęłam jeździć swoimi dłońmi po jego gładkich plecach. Warknął w moje usta kiedy zjechałam opuszkami palców za gumkę jego spodenek i zarazem bokserek. Nie wiedziałabym jak to się skończy, gdyby nie Julienne i Ashton, którzy zapukali do drzwi.
-Kurwa.
Jęknął w moje usta i wstał z łóżka. Podszedł do drzwi i wpuścił ich do środka.
-Harry, zabieramy je dzisiaj tam gdzie mieliśmy.
-Jasne, że tak. W garażu są wszystkie potrzebne rzeczy.
-Ale chwila gdzie my jedziemy?
-Zobaczysz.

----------------------------


Na zewnątrz zachmurzyło się, ale nie było zbyt zimno. Jedynie Ashton i Harry założyli na siebie koszulki. Moja dłoń spoczywała spokojnie w jego dużej. Teraz poczułam, że jestem naprawdę szczęśliwa i nikt nigdy tego nie zmieni. Nigdy nie będę potrafiła przestać go kochać. Gdybyśmy się rozstali i tak bym go kochała i nie potrafiła bez niego żyć. Słyszę jak za domem jego rodzina rozmawia, a Jay śmieje się nawet nie wiem dlaczego. Wiem, że ja nigdy nie miałam takiego dzieciństwa. Tata początkowo nie potrafił się odnaleźć w tej sytuacji, ale później zaczął powoli zastępować mi obydwoje rodziców. Nie wychodziło mu to zbyt dobrze, ale kochałam go tak mocno, że starałam się być szczęśliwa. Brakowało mi mamy, to jednak zawsze z matkami można spokojnie porozmawiać o różnych sprawach. Spojrzałam na Harry'ego, który miał w ustach papierosa. Szare kłęby dymu wydobywały się z pomiędzy jego warg. Stanęliśmy na podjeździe obok naszego samochodu, a Harry i Ashton poszli w stronę garażu. Przekręcili kluczyk i podnieśli bramę do góry. Zobaczyłam dwa ścigacze, które wywołały na mnie duże oczy i charakterystyczne 'woah!', po czym od razu przyłożyłam dłoń do swoich ust. Mój chłopak odwrócił się w naszą stronę i przygryzł dolną wargę. Nie spodziewałam się, że na wsi możemy mieć tyle atrakcji. Najpierw quady, jakieś restauracje, nocne spacery, a teraz motory. On zachowuje się jakby znał moje wszystkie myśli, czego tak naprawdę pragnę. Julienne chwyciła mnie za rękę w momencie kiedy miałam iść już w stronę chłopaków.
-Co jest?
-To, że jeździłam na quadzie, nie oznacza, że zaufam mu teraz na motorze.
-Kurwa, Julienne przestań. Pieprzysz się z nim, więc już musisz mu ufać. 
-A ty ufasz Harry'emu?
-Bezgranicznie. Rozumiesz? Gdybym mu nie ufała, już dawno wszystko między nami byłoby skończone. Nigdy nie pozwoliłabym, żeby odprowadził mnie tego dnia do domu i nie porozmawiała. Nigdy nie zaprosiła do domu, nigdy nie przytuliła, nigdy nie pocałowała, nigdy nie kochała. Nie byłabym teraz z nim w tej sytuacji, gdy możliwe że coś nam grozi. Rozumiesz? Gdybym mu nie zaufała, nigdy nie przeżyłabym takiej przygody jak z nim. 
Przytulam się do niej i delikatnie pocieram jej ciepłe plecy. Mam ochotę teraz uderzyć ją tylko dlatego, żeby się obudziła. Przecież kocha Ashtona, a jeżeli kogoś się kocha powinno mu się ufać. Może czasami się tego nie robi, ponieważ ta druga osoba nie zasługuje na twoje zaufanie. Jesteś z nim tylko dlatego, że nie chcesz robić mu przykrości, ponieważ wiesz jak bardzo będzie cierpieć po rozstaniu. Tak naprawdę początkowo nie ufałam Harry'emu, ale czułam coś do niego. Nie chciałam go zranić, choć wiedziałam że on zranił wiele dziewczyn. Widziałam w nim coś czego nie widziałam w innych. On bał się wtedy miłości, dlatego z każdą dziewczyną którą był tylko się pieprzył i na tym opierał się ich związek. Nie wiedziałam, że tak bardzo zmieni się pod moim wpływem, ale to jednak miłe. Zawsze lubiłam górować nad wszystkimi. Uwielbiałam rozkazywać. Wszyscy zawsze mi mówili, że wyglądam słodko gdy się denerwuje lub rozkazuje innym. Kiedy otwieram oczy aby powrócić do rzeczywistości, widzę Harry'ego i Ashtona, którzy stoją na drodze, obok motorów. Uśmiecham się do nich i chwytam dłoń Julienne. Wiem, że wszystko będzie ok. Przecież nic nam nie może się stać, jesteśmy bezpieczni i będziemy. Nikt nas tutaj nie znajdzie. Nikt nie pojechałby tak daleko aby nas znaleźć. Harry podaje mi kask, który wkładam sobie na głowę. Tym razem mój chłopak nie ryzykuje i także zakłada sobie na głowę. Wygląda zabawnie, ponieważ dłuższe pasma jego włosów, odstają na różne strony na jego karku. Kiedy siadam na tyle, czuje się dziwnie. Nie jeździłam odkąd wyjechałam do Londynu. Wcześniej jeździłam tylko z kuzynami. Mocno przylegam do jego ciała i uśmiecham się raczej sama do siebie. Słyszę jak odpala silnik. Zamykam oczy i próbuję sobie wyobrazić Los Angeles i te ciepłe dni kiedy jeździliśmy na te przejażdżki. Na plażę, do jakiś klubów. Pamiętam dzień w którym o mało nie zabiliśmy się. Było już bardzo późno i wracaliśmy z kina. Kiedy byliśmy już na prostej, a Sean rozpędził się do pełnej prędkości. Czułam wtedy bardzo dużą adrenalinę, ale nie bałam się. Ufałam mu, tak jak teraz Harry'emu. I wtedy z podjazdu u sąsiadów zaczęła wyjeżdżać jakaś ciężarówka. W ostatniej chwili mój kuzyn zdołał ją wyminąć. Wtedy moje serce podskoczyło mi do gardła i nie chciało przestać bić jak oszalałe. Próbowali mnie uspakajać przez dobrą godzinę, ale nie dawali rady. Dopiero kiedy zrozumiałam, że była przy mnie mama i pilnowała tego żeby nic nam się nie stało, powoli zaczęłam spokojnie oddychać. Od tamtego czasu tak naprawdę przestałam bać się większości, rzeczy bo wiem. Wiem, że przy niej nic mi nie grozi. Wydaje mi się, że ona cały czas jest przy mnie i trzyma moją dłoń, nawet jeżeli jej nie widać. Próbuje pomóc mi obierać moje ścieżki w życiu. Czasem myślę, że to ona sprawiła, że Harry pojawił się na mojej drodze i postanowił ustatkować się przy jednej dziewczynie. Zatrzymujemy się na skrzyżowaniu i widzę wiele osób, które dziwnie się na nas patrzą. Wydaje mi się, że coś się dzieje za moimi plecami, ale staram się nie odwracać. 
-Harry, jedziemy gdzieś jeszcze?
-Tak. Teraz pojedziemy do restauracji, bo zgłodniałem, a później nie wiem.
Nasza rozmowa, a raczej krzyki chyba słychać na całej ulicy. Kiedy zatrzymujemy się przy jakiejś dużej restauracji, schodzę na chodnik i ściągam kask. Widzę w oddali motor Ashtona, najwyraźniej Julienne kazała mu wolno jechać. Powinna kiedyś pojechać do moich kuzynów, zobaczyłaby co to jest szybko. Harry jechał w miarę, ale i tak nikt nie pobije Seana. Jest jedyny w swoim rodzaju. Jako kuzyn i jako prowadzący motor. Wiem, że zaczął jeździć w jakiś nielegalnych wyścigach i ma z tego naprawdę niezłą kasę. Czasem zastanawiałam się nad jednym, dzieci w naszej rodzinie strasznie chciały zarabiać, a naprawdę dalibyśmy radę. Nasi rodzice nie zarabiają nie wiadomo ile, ale jednak dawaliśmy radę. Kiedy wreszcie ich motor stanął tuż za naszym Harry wyciągnął ze spodenek portfel i zaczął sprawdzać ile zostało mu pieniędzy. Było tego dużo, ponieważ praktycznie nie mieliśmy gdzie wydawać tych pieniędzy. Tutaj jedzenie nawet w tych 'wykwintnych' restauracjach mało kosztuje. Poprawiam swoje włosy i podchodzę do Julienne, która jest najwyraźniej przerażona.
-I co takie straszne?
-No nie, ale ten kutas zaczął jeździć slalomem, powiedziałam mu, że już nigdy nigdzie z nim nie pojadę. 
-Muszę ci kiedyś przedstawić mojego kuzyna, Seana. Dopiero wtedy bałabyś się jeździć. Kiedyś prawie zabił mnie i siebie na motorze. 
Nagle słyszymy dźwięk powiadomienia zarówno z telefonu mojego i Julienne. Wyciągam swój z kieszeni i odblokowuje ekran. Powiadomienie z naszej grupy na whatsappie.
Luke :): Uważajcie na siebie. Słyszałem, że oni gdzieś pojechali was szukać.
Dominice :***** : Chyba sobie żartujesz? Jesteśmy na mieście.
Luke :): Nie żartuje i błagam was, uważajcie na siebie. Nic nie może wam się stać. Kochamy was mocno, całujemy i ściskamy ♥
Dominice :***** : ♥
-Widziałaś to? On napisał, że oni gdzieś tu są. A jeśli oni nas teraz widzą?
-Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Luke pewnie żartował. Chodź bo czekają na nas chłopcy. 
Chwytam jej dłoń i odwracam głowę aby spojrzeć na ludzi, którzy przechodzą chodnikiem. Czuje jak w moim gardle buduje się wielka kula, której nie będę potrafiła zniszczyć przez dłuższy czas. Nie powiem o niczym Harry'emu, który pewnie też już to wszystko wie. Co my mamy jeszcze zrobić żeby nas nie gonili? Przecież mój chłopak nie ma już nic do czynienia z narkotykami. Mam ochotę zamknąć się w jakimś pokoju na cztery spusty i nie wychodzić z niego nigdy. Już wszystko było ok, dopóki tego nie napisał. Czasem, ludzie nie mają za grosz wyczucia czasu. To jest wkurzające, bo postanawiasz sobie że coś zrobisz. Masz ustalony cały dzień, a nagle jeden sms albo telefon może odwrócić wszystko do góry nogami. Szepczę sama do siebie, że wszystko będzie ok, że nas nie znajdą choć wcale tak nie myślę. Wiem, że jeśli tu są już wiedzą gdzie jesteśmy i znają nasz każdy nawet najmniejszy ruch. Wiem, że oni są cholernie groźni i dlatego Luke z Harrym boją się z nimi walczyć. Boją się, że zginęliby. Ich jest dwóch, a tamtych nie wiadomo. Czasem żałuje że mój najlepszy przyjaciel i mój chłopak wplątali się w to popieprzone gówno. Gdy mieszkałam w LA nikt, ale to naprawdę nikt nie brał narkotyków. U nas były to zakazane rzeczy. Papierosy i alkohol to była normalna, ale od narkotyków wszyscy starali się uciekać. Poznałam smak marihuany dopiero w Londynie, na jednej z imprez organizowanych przez Luke'a. Nie byliśmy jeszcze aż tak blisko, żebym wiedziała że to on kołuje te wszystkie dragi. Początkowo myślałam, że ma je od tych starszych, którzy przychodzili na każdą imprezę. Dopiero później gdy zaczęliśmy mówić sobie swoje tajemnice, przyznał mi się, że kiedyś to oni przynosili, ale do czasu. Kiedy poznał ich szefa sam zaczął się tym zajmować. Dostawał paczuszki i robił skręty. A resztę dostawał w specjalnych woreczkach, które były gotowe do sprzedaży. Raz nawet poszłam z nim sprzedać, bo nie miałam nic ciekawego do roboty i zauważyłam jak to się odbywa. Luke podchodzi do jednej osoby, pyta się czy nie potrzebuje jakiejś działki, a jeśli tak to tamten daje mu dyskretnie pieniądze, a Luke daje mu kilka skrętów lub paczuszkę kokainy lub Bóg wie czego. Nigdy jeszcze nie widziałam jak Harry sprzedaje, choć widziałam narkotyki w jego domu. Pamiętam raz nawet jak zostawił paczkę u mnie, co później się tak wściekał jak się naćpałam. Było wtedy nawet dość zabawnie. Wracam myślami do tego co jest teraz, staram się nie myśleć co może wydarzyć się za pięć, dziesięć, dwadzieścia minut. Że mogą któregoś z nas tak bezlitośnie zastrzelić lub zrobić coś innego. Uśmiecham się sztucznie do mojego chłopaka, który albo udaje albo wcale nie wie o tym, że oni już tutaj gdzieś są. Widzę jak Julienne, kurczowo trzyma się ręki Ashtona, na co pokazuje jej żeby się wyluzowała i wreszcie przestała. Bo przecież skoro nawet nie wiedzą że oni tutaj gdzieś mogą być, to po co mamy ich denerwować. Gdyby Luke chciał, wysłałby smsa lub zadzwonił do Harry'ego. Bo przecież odkąd to wszystko się dzieje stali się najlepszymi kumplami. Rozglądam się po restauracji w której jest pusto. Nie ma co się dziwić, są godziny przedpołudniowe i normalni ludzie siedzą w domach, wracają do domów po skończonych dyżurach lub po prostu mają wolne. Ale nie siedzą w restauracji. Siadam na miejscu obok Julienne, która chwyta moją dłoń pod stołem i z całej siły ściska ją. Spogląda na mnie i szepczę jakieś niewyraźne słowa. Wiem, że chodzi jej o tą wiadomość od Luke'a którą przeczytała. 


------------------------------

-I widzisz wszystko jest ok. Wcale ich tutaj nie ma. Luke nas po prostu nastraszył.
Uśmiecham się kiedy wychodzimy z restauracji. Chłopacy już nas wcześniej poinformowali, że pojadą szybko do jakiegoś kiosku po papierosy. Zgodziłyśmy się, bo co miałyśmy powiedzieć, że ci faceci mogą być gdzieś za rogiem i czają się na ich życie. Zakładają kaski na głowę, a my siadamy na ławce obok. Kiedy odjeżdżają wreszcie wiem, że możemy porozmawiać.
-Słuchaj, a jeśli Luke ma rację i oni gdzieś tutaj są i na przykład teraz się nam przyglądają.
-Nie możliwe Julienne, uspokój się, oni są dupkami. Poradzimy sobie. 
-A nie możemy tego zgłosić na policję?
-No i co im powiemy? Ja nie mam zamiaru wydać najlepszego przyjaciela i mojego chłopaka, przecież dobrze wiesz, że oni są w to cale gówno zamieszani.
-Dlaczego życie musi być tak cholernie trudne i popierdolone.
Dokładnie w momencie kiedy wypowiada te słowa słychać intensywny pisk opon o nawierzchnię ulicy. Modlę się aby to nie było o czym myślę. Ale gdy widzę jak Julienne przykłada sobie dłoń do ust wiem, że to jest to. Odwracam głowę i widzę dwa motory leżące na ulicy. Kiedy uświadamiam sobie, co się stało. Że mój chłopak i Ashton mogą gdzieś tam być, wstaję z ławki i biegnę w tamtą stronę. Coraz więcej ludzi zbiera się w tamtym pobliżu. Kiedy przedzieram się przez ich tłum, krzyczę i czasami uderzam kogoś w jakieś miejsce. Słyszę jak Julienne zapłakana biegnie tuż za mną i piszczy. Nadal mam nadzieję, że to nie oni, ale sama sobie nie wierzę. Kiedy upewniam się i widzę ich oby dwóch, leżących praktycznie obok siebie klękam przy moim chłopaku i chwytam jego dłoń. Wrzeszczę aby ktoś zadzwonił po pogotowie, ponieważ widzę w jakim są stanie. Kiedy podnoszę głowę do góry w samochodzie, który stoi z włączonym silnikiem widzę tego samego mężczyznę, który wtedy za nami szedł. Łzy spływają po mojej twarzy, bo czuję że on robi się zimny. Julienne nawiązuje kontakt z Ashtonem, który najwyraźniej nie jest aż tak bardzo poszkodowany jak mój chłopak. Harry nie porusza się, tylko coraz bardziej robi się blady i chłodny. Modlę się o to żeby nie odszedł, ponieważ nie poradziłabym sobie z tym. Miałabym wyrzuty sumienia, że pozwoliłam mu jechać do tego kiosku po te pieprzone fajki. Mógł iść także na nogach, ale ja się zgodziłam na ten pieprzony motor. W myślach zaczynam wyzywać Boga i swoją mamę, ponieważ nie pomogli mu w momencie kiedy potrzebował tej pomocy.
-Błagam cię tylko o to żebyś nie odchodził, nie wytrzymałabym tego. Jeśli twoje serce stanie, moje także.
Krzyczę w prost w jego twarz, choć wiem, ze wcale mnie nie słyszy. Przypominam sobie jego twarz dzisiaj rano, gdy uśmiechał się i robił sobie z wszystkiego żarty. Nie wiem jak powiem to wszystko jego rodzinie. Nie będą zachwyceni obrotem spraw. Że znowu zaczął z tym gównem. Mam jednak nadzieję, że choć na chwilę wybaczą mu wcześniejsze zachowanie, zobaczą że się zmienił i stara się zmieniać za wszelką cenę. To nie jest jego wina, że tamci faceci się do niego dowalili. On nic na to nie może poradzić. Totalnie odłączam się od środowiska i trzymam jego dłoń. Widzę jak medycy podnoszą Ashtona, a Julienne próbuje odciągnąć mnie od Harry'ego, tak żeby dać lekarzom do niego dostęp. Nic nie słyszę, czuje jakby ktoś uderzył mnie czymś twardym w głowę. Widzę jak podnoszą go na noszach i biegną z nim do karetki. Wiem, że jest źle i myślę o tym że to był nasz ostatni wspólny posiłek, nasza ostatnia wspólna noc i nasza ostania wspólna rozmowa. Mam ochotę zabić się w tym momencie. Przyłożyć sobie kulkę w głowę, lub zażyć tysiące leków, żeby tylko zapomnieć. Na pewno nie ucieknę się do cięcia, ponieważ wiem, że nie byłby zadowolony. 
-On z tego nie wyjdzie Julienne. On był już zimny. Jego dłonie kostniały.
-Spokojnie Dominice. Wszystko będzie dobrze.


_______________________________
Takie troszku spóźnione, ale wow udało mi się go napisać w ciągu tygodnia, jestem z siebie dumna że w ogóle znalazłam jakikolwiek czas. Mam nadzieję, że już części będą dodawane w miarę regularnie. Buziaczki, kisski i wgl.

Lots Of Love
Rose
xx